A.Macierewiczomi chyba zaczyna brakować pomysłów.

przez | 22 marca 2017

Narodowy spór o Smoleńsk 2010 szalenie mnie wciągnął od samego początku. Nie chodzi o sam wypadek i jego przyczyny. Akcja manipulacji jaką PiS rozkręcił wokół wypadku, może budzić swego rodzaju podziw za puszczanie bez skrupułów kłamstw w przestrzeń medialną i osiągniętą skuteczność. Wcale niemała część Polaków naprawdę wierzy w zamach lub powątpiewa w wyniki zawarte w tzw. raporcie Millera. Ja zaś z uporem będę zachęcał do samodzielnej lektury efektów prac Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W raporcie ciekawa jest m.in. nie tylko jego zawartość, ale – z perspektywy polskiego sporu – to czego Macierewicz nie mówi i przemilcza. A jest tego sporo. 

Przejęcie władzy przez PiS przerzuciło na partie J.Kaczyńskiego odpowiedzialność za dalsze prace nad wyjaśnieniem katastrofy. Nie można się już usprawiedliwiać brakiem możliwości. Od jesieni 2015 r. możliwości są, ale chęci brakuje. Kreacja smoleńskich mitów o wypadku, starań o zwrot wraku, wyjaśnienie tzw. prawdy, praktycznie stanęły w miejscu. Są za to jakieś chaotyczne ruchy. Powołano nową komisją, która niczego nie wnosi. Macierewicz zwrócił się do NATO o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn wypadku, po czym częściowo temu zaprzeczył. Teraz ogłasza, że do pomocy zwerbował byłego szefa Międzynarodowego Trybunału Karnego. Ten ostatni zaś od razu studzi emocje i się zarzeka, że niczego nie obiecuje i że podjął się tylko oceny wyjaśnienia wypadku w kontekście zasad prawnych na jakich podjęliśmy współpracę z Rosjanami. A! no i słynna zapowiedź min. Waszczykowskiego, że skargi na Rosjanami o wrak i śledztwo przeniesiemy na forum międzynarodowe. Przyczyną ma być brak reakcji Rosjan na nasze gesty, żądania, propozycje. Na pytania dziennikarzy o podjęte przez nas kroki, min. Waszczykowski odpowiadać nie chciał. Generalnie totalna klapa.

Smoleńskiego spektaklu nie da się ciągnąć w nieskończoność. Nawet A.Macierewiczowi powoli wyczerpują się pomysły. Właśnie na łamach Gazety Polskiej stwierdził, że piloci “chcieli uratować polską delegację z zasadzki”. Oczywiście chodzi o rosyjską zasadzkę. No, muszę powiedzieć, że liczyłem na coś więcej. To już nie jest ten Macierewicz co kiedyś.

Można wymienić wiele argumentów przeczących teorii Macierewicza. Generalnie polska załoga, a głównie dowódca, popełniła wiele błędów.  Z tzw. zasadzką jest ten problem, że przeczy temu poznany krótko po katastrofie zapis rozmów załogi, w tym z Rosjanami. Przypomnę, że wątpliwości w zapisach budzą głównie wypowiedzi przypisywane gen. Błasikowi, ale i tak nie maja one większego znaczenia dla wyjaśnienia wypadku. Całe reszta do tej pory nie była przedmiotem sporu i Macierewicz świadomie w swoim medialnym przekazie pomija zapis rozmów w kokpicie, w tym z Rosjanami.

No więc przypomnę, że Polacy bodaj trzy razy otrzymali komunikat o złych warunkach na lotnisku i mimo poirytowania, uparcie na nie lecieli, co jest zdumiewające. Po pierwszej informacji od polskich służb meteorologicznych w kokpicie miała miejsce rozmowa czy raczej gremialne wyrażenie złości. Rosjanie nie nalegali na lądowanie. Przeciwnie. Zwracali uwagę na złe warunki. Zezwolenie na podejście do pasa dali wskutek uporu dowódcy samolotu. Polak chciał sam,  naocznie, sprawdzić warunki , to sprawdził (ze znanym skutkiem). Dla dowódcy Tupolewa nie bez znaczenia był zapewne przekaz załogi Jaka. Co by nie mówić, koledzy z jednostki sugerowali że warunki są wprawdzie złe (kolejna informacja o pogodzie!!!), ale wylądować można.

Dlaczego więc Macierewicz opowiada bzdury? Wie, że mało kto zna zapis rozmów lub po prostu na chłodno go nie analizuje. Polacy popełnili kilka innych błędów. Jednym z nich było lądowanie w warunkach (podawana w metrach widoczność), na które nie mieli zezwolenia i uprawnień. I tak trwa ten narodowy spektakl.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.