Ciągłe utyskiwanie na opozycję za brak decyzji o powołaniu wspólnej lity już mnie mierzi. To nie w opozycji jest problem. O czym za chwilę.
Opozycja składa się z kilku ugrupowań/koalicji. Nawet wspólna lista nie daje w nadchodzących wyborach wyraźniej przewagi. Ewentualny opozycyjny rząd będzie stale czuł na plecach oddech PiS oraz będzie musiał zabiegać o wsparcie kilku – obecnie opozycyjnych – ugrupowań. Wspólna lista podnosi szanse odsunięcia PiS od władzy. Tego nikt rozsądny nie kwestionuje. Pytanie tylko, na ile start opozycji z jednej listy jest możliwy. Teoretycznie oczywiście jest. Praktycznie wydaje się może i osiągalny. A w rzeczywistości? Opozycja jest dość zróżnicowana i zróżnicowany jest też jej elektorat. Część sympatyków i polityków lewicy z trudem wyobraża sobie start z PO pod jednym sztandarem. Skoro PO jest – rzekomo – ekonomicznie liberalna, a Hołownia i PSL nazbyt konserwatywni, to co dalej? Hołownia i PSL zrobili ruch wyprzedzający i po prostu zrobili pierwszy krok w kierunku wspólnej listy. Mimo pewnego oburzenia i zaskoczenia w naszym politycznym światku, ruch ten nie powinien być chyba zaskoczeniem. Pozostała oczywiście PO/KO i Lewica. Trudno tu sobie wyobrazić wspólny blok wyborczy.
Wspólny blok wyborczy opozycji jest, jak wspomniałem, teoretycznie możliwy. Warunkiem jest rezygnacja z uprzedzeń u części polityków mniejszy ugrupowań i przekonanie własnych elektoratów do wspólnego wysiłku. Zobaczymy, może opozycja w ostatniej chwili podejmie decyzję o wspólnym starcie. Nie będę jednak zaskoczony, jeżeli skończy się na dwóch (już to byłby sukces) lub trzech listach. Wspólny start ugrupowania Hołowni z PSL już jest małym plusem. Uratowane zostaną głosy sympatyków PSL.
Nie ma co jednak ukrywać, że popularność opozycji ma swoje granice. Jej elektorat jest zróżnicowany i, szybciej niż prawicowy, gotów jest strzelić focha, jeżeli wyborczy program lub wyborcza konfiguracja mu się nie spodoba. Wbrew wielu krytykom opozycji, daleki jestem od jej krytyki. Problemem w Polsce nie jest opozycja i jej elektorat, a bardziej poglądy i priorytety sympatyków PiS. PiS skupił wokół siebie ludzi za pomocą strachów, prymitywnego patriotyzmu, niewiedzy, fałszywie pojmowanego konserwatyzmu i – nie ma co ukrywać – hojnego rozdawnictwa. PiS pokazał nam, że – niestety – niemała część polskiego społeczeństwa gotowa jest poświęcić pewne atrybuty demokracji i wolności słowa, za poczucie silnej władzy i finansowe wsparcie. Dlatego też nie przepadam za ciągłym samobiczowaniem się na opozycji i w części komentatorskiego świata. Drażni mnie ten lęk przed krytyką sympatyków PiS. Nie ukrywajmy przed nimi, że nie interesuje ich sytuacja finansowa państwa, że akceptują pół-autorytarną władzę i uwłaszczanie się tejże na państwowym majątku i że łatwo nimi manipulować.
Ja po prostu chciałbym, żeby opozycja odsunęła PiS od władzy, ale nie będę robił dramatu, jeżeli tak się jesienią nie stanie. Jeżeli Polakom rządy PiS odpowiadają i odpowiada im jak się z nich robi idiotów, to trudno. Wiem, że – przykładowo – wielu emerytów ceni sobie finansowe wsparcie dane za czasów PiS. Pocieszeniem dla mnie jest to, że jest też niemała część emerytów, która na czele listy swoich priorytetów nie stawia pieniędzy.