Zmarł Kamil Durczok. Ja zwykle w takich przypadkach wielu ludzi (w tym przypadku głównie ze środowiska mediów) wiedzione polskim zwyczajem czuje, że trzeba cos napisać i że nie wypada krytykować człowieka, który odszedł lub można to ewentualnie zrobić, ale w sposób bardzo ostrożny I robi się problem, bo kariera (a raczej droga) zawodowa K.Durczoka oraz życie osobiste były dość pokręcone. Do tego, sam K.Durczok oceny nie ułatwiał, ponieważ chętnie wplatał w swój wizerunek akcenty emocjonalne.
Biografem K.Durczoka nie jestem. Nie upieram się więc, że jestem autorytetem w ocenie jego drogi zawodowej i prywatnej. Niemniej odnotowywałem jego obecność jak wielu ludzi obcujących z mediami.
Być może największym problemem tego człowieka była jego ambicja i to, że doprowadziła go ona na szczyty. W wieku średnim należał do czołówki komentatorskiego świata. Zaszczyty, nagrody, zawodowy sukces. Nie należałem do jego fanów. Nie odpowiadał mi jego styl przekazu. Zbyt łatwo brnął w wizerunek chłodnego dziennikarza ostro odpytującego polityków. Przy czym ostrość koncentrowała się nie tyle na merytoryce, co na sposobie traktowania gościa w studiu. To zresztą wada bodaj większości tzw. medialnych liderów opinii, w tym dziennikarzy.
Karierę przerwał artykuł w tygodniku Wprost. Poszło o nieopłacone mieszkanie jakiejś pani, ale smaczku dodawało to, że w mieszkanie przypadkowo lub nie był K.Durczok. Dziennikarze z Wprost dołożyli informację o znalezionych w tymże mieszkaniu narkotykach i lawina ruszyła. O ile wspomniany artykuł można ocenić jako chamskie wtargnięcie w cudze prywatne życie (część zarzutów oparta o przypuszczenia), to potem robiło się już gorąco. Przypomniano zarzuty o mobbing podwładnych w TVN i wykorzystywanie pozycji zawodowej do nieprzyzwoitych zalotów skierowanych do koleżanek z pracy. Miarka się przebrała. Za porozumieniem stron, K.Durczok z TVN odszedł. Trudno ocenić wiarygodność zarzutów, bo do mediów niewiele się przedostało. Durczok molestowaniu zaprzeczał, ale co do mobbingu, to ….twierdził, że zawsze był wymagający, a przy tym jest (był) cholerykiem. Trochę się więc jakby przyznawał.
Po odejściu z TVN starał się światu i sobie udowodnić, że wróci do świata mediów i potwierdzi swoją wartość jaką osiągnął w dziennikarstwie informacyjnym. Nie udało się i być może nie mogło. Odbierałem go jako komentatora od spraw codziennych. Od polityki po reakcje na newsy dnia. Brakowało mi w nim merytoryki w wybranych dziedzinach życia. Komentować wydarzenia, że świata polityki jest dosyć łatwo.
Przez kilka ostatnich lat uporczywie starał się wrócić do świata mediów, ale nie udało mu się potwierdzić sukcesu sprzed lat, ani potwierdzić swojej wartości w jaką sam chyba nazbyt mocno wierzył. Jego ostatnie wpisy dostępne na facebooku, to impulsywne i pełne emocji komentarze do wydarzeń krajowych. Brak w nich chłodnej analizy i śladów zgłębienia tematu. Teksty pisane na kolanie.
Jakby miał mało problemów i wyzwań, to uporczywie karmił media swoim wzlotami i upadkami w życiu prywatnym. Alkohol, depresja, choroby, podrobienie podpisów żony na dokumentach, nadrabianie związkiem z młodą kobietą i nieznośna maniera przypominania jakim to on jest twardym Ślązakiem walczącym o swoje i potrafiącym się podnieść po każdym upadku.
Niesamowite jest dla mnie to, jak wielu miał i ma fanów. Nie brakowało ludzi, którzy cenili jego dziennikarstwo i potrafili wybaczyć mu wszystkie grzechy. Ludzi, którzy uwierzyli w mit ciągłego wstawania z kolan. Z kolan, na które spadał na ogół na własne życzenie.
Może i można powiedzieć, że życie prywatne i droga zawodowa K.Durczoka nie odbiegały tak naprawdę od szlaków życiowych wielu innych ludzi mediów. On miał tylko więcej pecha. Razi mnie jednak przypisywanie wyjątkowości ludziom, którzy a i owszem dzięki własnemu uporowi i ambicji zaszli bardzo wysoko, ale nie zauważyli, że to w znacznym stopniu efekt fali, która ich poniosła a nie ponadprzeciętnego warsztatu pracy, wiedzy itd.