Covid-19. Wróciliśmy do punktu startu.

przez | 27 września 2020

Lockdown wprowadzaliśmy gdy zachorowalność dzienna była w przedziale 300-400 przypadków dziennie, a śmiertelność średnio dziennie podchodziła pod 20 przypadków. A teraz? W połowie września przebiliśmy 500 przypadków zachorowań dziennie i ostro idziemy po kolejne rekordy. Dane za 25 i 26 września mówią o ponad 1 tys. przypadków dziennie. Od trzech dni śmiertelnością nie ustępujemy wynikom z locdown’u. Biorąc pod uwagę trendy z ostatnich kilku tygodni, wyniki z marca i kwietnia mogą być już tylko miłym wspomnieniem. Co się takiego stało z władzą (czyli politykami) i z nami? Wtedy panika i dyscyplina, a teraz totalne rozprzężenie i niemal zaprzeczanie istnieniu wirusa lub pogodzenie się z jego istnieniem i stratami jakie wywołuje.

Prawicowi politycy robią co mogą by nawrót zagrożenia medialnie lekceważyć. Są przy tym niebywale cyniczni. Wiosną prawicowi politycy zarządzali społeczeństwem poprzez strach. Teraz, nie chcą w ogóle o wirusie rozmawiać. Lockdown ekonomiczny nie wchodzi w rachubę. Straty i zadłużenie po pierwszym będą nas długo bolały. Z obecnej perspektywy działania władzy sprzed kilku miesięcy w zasadzie należałoby krytykować. Fatalnie na społecznej mobilizacji odbiło się lekceważenie wirusa przez przedstawicieli władzy od okresu wyborów. Wirusa miało już nie być, a niestety jest i to w skali większej niż kiedyś. Niestety to lekceważenie trwa do dzisiaj. Trudno więc oczekiwać by obywatele bardziej przejmowali się wirusem niż władza. Władza nadal stara się w mediach lekceważyć zagrożenie. Przyznanie, że problem narasta wywoła pytania o lekceważenie wirusa, przygotowania do drugiej fali, zarzut popełnienia szeregu błędów i przyjęcie, że przy drugiej fali rząd godzi się na koszty społeczne , czyli m.in. śmierć obywateli.

Niestety i obywatele nie są bez winy. Zapewne lockdown nie był świadomym zabiegiem socjologicznym na społeczeństwie (chociaż częściowo tak), ale mimowolnie bardzo obecnej władzy pomógł. Trauma po lockdown’ie jest tak duża, że społeczeństwo o kolejnym nie chce słyszeć i tak samo jak rządząca prawicowa koalicja o wirusie (zagrożeniach z nim związanych) rozmawiać też nie chce. Za cenę wolności poruszania się, przymykamy oko na 400-600 zgonów miesięcznie wywołanych przez covid-19.  Lekceważenie zasad bezpieczeństwa jest powszechne, szczególnie wśród ludzi młodszych. Przerażające jest jak powszechna jest wiara w przeróżne spiskowe teorie dotyczące wirusa i wręcz negacje jego istnienia czy lekceważenie jego skutków. Ludzie wykształceni nie ustępują w tym względzie niewykształconym.

Wzrost zachorowań i liczby zgonów następuje w zasadzie na nasze własne życzenie. Pretensji i protestów społecznych z tego powodu zapewne nie będzie. Po prostu wiemy, że sami jesteśmy winni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.