Ludzie od kreowania polityki PiS i wizerunku prezesa nie mogli zrobić już nic bardziej zabawnego niż ustami prezesa wyrazić obawy o seksualizację dzieci. A o co chodzi? W najnowszym przekazie, na spotkaniu PiS w Jasionce, PiS otworzył tzw. nowy front politycznego sporu z opozycją. Władze Warszawy przyjęły Deklarację dot. LGBT. Zostało to standardowo wykorzystane przez polityków prawicowych do straszenia społeczeństwa seksualną demoralizacją, rozbiciem rodziny itd. Wydawało się, że warszawska Deklaracja LGBT będzie drugoplanowym tematem, który szybko się znudzi, ale najwyraźniej w PiS podjęto inną decyzję.
Sama Deklaracja LGBT jest ogólnym, kierunkowym dokumentem. Deklaracja w jednym z punktów mówi o konieczności edukacji szkolnej w zakresie „Wprowadzenie edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole”. Politycy PiS postawili dołączyć do tego informacje z zaleceń World Health Organization w zakresie edukacji seksualnej.
No i prezes PiS był łaskaw powiedzieć, czy raczej postraszyć:
– Trudno to nazwać wychowaniem. To nie jest wychowanie, to jest właśnie socjotechnika mająca zmienić człowieka. Co jest w jej centrum? Otóż w jej centrum jest bardzo wczesna seksualizacja dzieci. To jest nie do uwierzenia. Ja sam póki nie przeczytałem, nie mogłem w to uwierzyć, ale to ma się zacząć w okresie 0-4, czyli od urodzenia do czwartego roku życia – powiedział prezes PiS. – A później są kolejne okresy i czym bardziej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie stają – dodał. Jak powiedział, “podczas tego procesu ma być dokonywana nie tylko koncentracja na pewnej ważnej, ale przecież nie jedynej sferze życia, ale także ma być przez cały czas kwestionowana, podważana naturalna tożsamość chłopców i dziewczynek”. – Cały ten mechanizm społeczny przygotowania młodego człowieka – najpierw dziecka, później młodzieży do przyszłej roli kobiety i mężczyzny, do założenia rodziny, do roli matki i ojca – ma być podważony, zniszczony – dodał. (źródło: TVN24.pl)
Jak zwykle dokumenty źródłowe warto poczytać by zauważyć, że prezes PiS tradycyjnie nagina fakty lub je zmyśla. Tyle w temacie zarysowania tła.
To co mnie rozśmiesza i dziwi, to podjęcie tego tematu jako jednego z czołowych w publicznym sporze z opozycją, ale najbardziej: wystawienie Jarosława Kaczyńskiego w roli autorytetu w zakresie edukacji seksualnej. Politycy opozycji i część komentatorów długi nie wytrzymała i posypały się pytania o ‘kompetencje’ prezesa.
Złośliwe podjazdy pod adresem prezesa i jego sytuacji rodzinnej (nie zawarł związku małżeńskiego i nie ma dzieci) są mało wybredne, ale trzeba przyznać, że J.Kaczyński sam złamał pewną barierę i wystawił się na niewybredną krytykę, do której ja też dołączę, bo w tym przypadku obłuda przekroczyła granice.
J.Kaczyński do tej pory nie wykazał się wiedzą w obszarze edukacji seksualnej lub elementarnym chociaż doświadczeniem. Nie jest żonaty i z moralnego punktu widzenia (jego deklarowany światopogląd) nie powinien korzystać z seksualnych przyjemności z innymi paniami. Masturbacja odpada, bo to też moralnie zabronione. To, przepraszam, ale skąd ten facet ma wiedzę? Teoretyk? Może coś czyta lub ogląda? Niestety w swoim dorobku nigdy do tej pory nie wymieniał literatury traktującej naukowo o seksie lub w jakikolwiek inny sposób.
Z całą pewnością natomiast wiadomo, że prezes przymyka oko na moralne nieprawości w PiS. Zdarzały się zdrady. Są rozwody. Rozwodnicy potrafią dostać ministerialne funkcje, a dawne małżonki, posady w NBP. Politycy PiS chętnie mówią o pedofilach, ale jedną z grup – księża – najwyraźniej traktują ulgowo. Taka to moralność i dbanie o rodzinę.