Ustalanie, kto będzie winny.

przez | 29 sierpnia 2020

Spór między samorządowcami a rządem o zagrożenie epidemiologiczne po rozpoczęciu roku szkolnego, to spór o to, kto na kogo przerzuci odpowiedzialność za wzrost zachorowań.

Zacznę od przytyku pod adresem samorządowców. Skoro wielu z nich od dawna apeluje o większą swobodę w podejmowaniu działań, to w perspektywie rozpoczęcia roku szkolnego widać, że w chwili zagrożenia, ta samodzielność jakby samorządowców uwiera i przeszkadza. Tak samo jak rząd, tak i samorządowcy zdawali sobie od dłuższego czasu sprawę z  tego, że rozpoczniemy rok szkolny w warunkach epidemii. Mogli więc się na to organizacyjnie przygotować.

Nie ma co ukrywać, że zapewne w jednym jesteśmy zgodni: nauka zdalna jest wątpliwym rozwiązaniem i powinna być ograniczona tylko do sytuacji poważnego zagrożenia epidemiologicznego. Ja również jestem za powrotem dzieci do szkół.

Samorządowcy mają prawo oczekiwać wsparcia finansowego od rządu i pomysłów. Przede wszystkim samorządy poniosły część kosztów walki z wirusem, które powinien ponieść rząd. Mają prawo oczekiwać lepszej ochrony i prewencji zdrowotnej, jak na przykład weryfikacyjne badania, by redukować do niezbędnego minimum wzrost zachorowań.

Strona rządowa tymczasem przejawia wobec samorządów i nauczycieli postawę pełną arogancji. Socjalne rozdawnictwo finansowe i skala finansowa tarcz potwierdzają, że pieniądze na pomoc były. Ale nie dla edukacji. Można dofinansować nadgodziny dla nauczycieli, transport dla dzieci, wynajem sal by część lekcji prowadzić poza szkolnym budynkiem, jeżeli zajdzie taka konieczność czy dodatkowe badania dla nauczycieli itd. Można było stworzyć fundusz dla edukacji na lokalne inicjatywy zmierzające do stworzenia bezpiecznych warunków dla edukacji.

Niestety rząd, który potrafił zrobić problem z działania zakładów kosmetycznych i potem drobiazgowo regulować ich działanie, raptem niecały miesiąc przed rozpoczęciem roku szkolnego wydał zarządzenia dot. funkcjonowania szkół, które są w gruncie rzeczy ogólnym wskazaniem ścieżek postępowania. Że już o konsultacjach ze środowiskiem nie wspomnę. Za to mamy durnawe medialne ustawki w dyrektorami szkół, którzy trywializują zagrożenie i niesmaczne podjazdy pod adresem samorządowców i nauczycieli.

Rządzący zdają sobie sprawę z zagrożenia epidemiologicznego związanego z powrotem dzieci do szkół. Niemniej cokolwiek się stanie ma wygrać rząd. Jeżeli nie będzie poważniejszego (jakimś cudem) wzrostu zachorowań, to będzie : a nie mówiliśmy, zagrożenia  nie było. A jeśli będzie wzrost, to winne okażą się samorządy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.