Dość często można ostatnio znaleźć w internecie zdjęcie prezydenta Słupska Roberta Biedronia na rowerze, z komentarzem ze tak dojeżdża do pracy i że przez ograniczenia dotyczące samochodów służbowych zaoszczędzono 5 mln zł w Słupsku. Czytelnicy są zachwycenia. Urzędników nie lubimy i stąd chętnie byśmy ich upokorzyli jeżdżeniem do pracy i petentów rowerami.
Zdjęcie R.Biedronia i dołączony do niego komentarz chwytają za serce. Zanim jednak zabierzemy (bądź przesadnie ograniczymy) pracownikom jednostek samorządowych i podmiotów zależnych samochody, proponuję chwilę refleksji. Co do zasady ja przeciwko samochodom służbowym nic nie mam, byle tylko było ich tylko tyle ile rzeczywiście potrzeba i by unikać kupowania samochodów luksusowych.
Na rowerze można jeździć do pracy i petentów głównie latem i częściowo wiosną oraz jesienią. Mówię tu o petentach z grupy osób fizycznych czy drobnych firm. Wątpię jednak by prezydent Biedroń zaimponował poważnemu inwestorowi, gdyby na spotkanie przyjechał rowerem. Rozumiem, że gości których R.Biedroń chciałby zainteresować inwestowaniem w gminie, rikszą prezydent Biedroń przewozić również nie będzie. Czy światowej sławy artystę (dla przykładu) prezydent Biedroń podejmie z dworca kolejowego czy lotniska rikszą, meleksem czy fiatem panda? Też wątpię.
Mankamentem roweru wykorzystywanego w sprawach służbowych/reprezentacyjnych jest czas przejazdu. Nie ma co ukrywać, że samochód przemieszcza się wielokrotnie szybciej niż rower. Mam nadzieję, że służbowo prezydent Biedroń porusza się samochodem, bo rowerem to ogromna strata czasu.
Rozumiem, że jak rower, to dobrej jakości, bo musi wiele wytrzymać. Rower więc za – dajmy na to – 600 zł z marketu raczej odpada. Każdy kto dużo jeździ lub ma znajomych którzy dużo jeżdżę, wie że nawet rowery za tysiąc kilkaset zł nie są bezawaryjne. Sam kupiłem dzieciakom rowery za tysiąc kilkaset zł od sztuki i niestety nie są to rowery bezawaryjne i super wytrzymałe (mimo że służą tylko do jeżdżenia do szkoły i czasami po podwórku czy parku).
Pozostaje kwestia, że jak samochód to jaki i po co. Zainteresowani motoryzacją wiedzą, że są samochody osobowe z silnikiem który wytrzyma 300-400 tys. km przebiegu i takie które
wytrzymają 600-800 tys.km (a nawet więcej). Niestety w tych drugich są droższe pojazdy niemieckiej produkcji. O tym więc czy gmina kupi Dacię czy VW powinna decydować ekonomia , a nie popisy przed obywatelami. Obawiam się że wygra ten drugi samochód. Niestety zdjęcie prezydenta Biedronia na rowerze, o ile się może podobać, to niuansów podróżowania urzędników i ich kosztów zupełnie nie oddaje. Można się samochodów wyzbyć zupełnie, ale wtedy chciałbym zobaczyć koszty podróżowania urzędników innych środkami komunikacji itd.
Sądzę, ze Słupsk bez samochodów służbowych się nie obędzie. Po prostu powinno ich być tylko tyle ile jest faktycznie potrzebnych, i bez zbędnych luksusów. Zaś zdjęcie prezydenta
Biedronia na rowerze mówi tylko tyle, że dba o zdrowie, ale to już jego prywatna sprawa i nijak się to ma do finansów Słupska. Kwota 5 mln oszczędności podawana przez media tez budzi wątpliwości. Jeżeli przyjąć, ze są to koszty eksploatacji (wspomniane 5 mln zł), to chyba skasowano wszystkie samochody.