Ksiądz K.Charamsa. O co księdzu chodzi? Kim mamy być w księdza rozterkach?

przez | 4 października 2015

Sądzę, że w wielu mediach udzielenie miejsca dla publikacji i wypowiedzia ks. Charamsy odbija się moralną czkawką. Myślę m.in. o mojej ulubionej G.Wyborczej, Tyg.Powszechnym i innych mediach , dla których coming out ks. Charamsy to wydarzenie medialne. Dla jednych była to sensacja do sprzedaży, dla innych – przykład że Kościół nie jest z betonu. Znaczna część dymu i kurzu już opadła i chyba niektórzy mają powody do czkawki widząc, że dali się księdzu wykorzystać.

 

Kilka dni temu media zaczęły obiegać opinie ks. Charamsy. Była w nich krytyka Kościoła za stosunek wobec mniejszości seksualnych, była krytyka ks. Oko. Wiele dało się wyczytać – jak to się mówi – między wierszami. Media sprzyjające reformie Kościoła zrobiły z tego wydarzenie. Bo i na wydarzenie to wyglądało: były drugi sekretarz Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie krytykuje ks. Oko i Kościół!? Toż to sensacja. Krytyki dopuszcza się duchowny w wyższych sfer watykańskich! Czyżby nadchodziła fala reform w Kościele?

Minęło kilka dni i punkt widzenia wielu z komentatorów się zmienił. Chociaż w wielu miejscach w internecie widać, że jeszcze nie wszyscy szefowie mediów zdali sobie sprawę co się dzieje. A wygląda na to, że duchowny zakpił ze wszystkich i cała medialna akcja, była jedynie celowym zabiegiem skupienia na sobie uwagi w odpowiednim kontekście. Wygląda na to, że ks. Charamsa wykorzystał media do rozegrania własnego coming outu by stworzyć sobie warunki do „wyjścia” i skupić na sobie uwagę mediów. By wyjść na scenę w roli uciemiężonego.

Obawiam się jednak, że ks. Charamsa będzie musiał odpowiedzieć na wiele trudnych pytań jakie zostaną mu postawione. Bo powinny być postawione.

Zapoznałem się z tym co ksiądz chciał nam przekazać. Wysłuchałem jego wywiadu w TVN24. Jedno i drugie budzi więcej pytań niż wsparcia i współczucia. Wywiad był dość dziwny, czy raczej zachowanie w nim księdza. Dziwny entuzjazm, nadmierna teatralizacja, atmosfera zrzucania kajdan niewoli, niepoważne oczekiwania pod adresem Kościoła. Padło wiele zdań, które księdze pogrążają lub ośmieszają.

Nie rozumiem faceta, który wiedząc że jest osobą homoseksualną, wchodzi w stan kapłański. Nie dość że życie osób homoseksualnych nie jest łatwe, to ks. K.Charamsa postanowił sobie z własnej woli je utrudnić. Mało tego. Ksiądz brnął dalej. Robił świadomie karierę w strukturach Kościoła. Żeby taką karierę zrobić, musiał skrzętnie ukrywać swoje poglądy i homoseksualizm. Nie lepiej było odejść? Co było przez lata dla niego ważne: kariera czy życie w zgodzie ze swoim sumieniem? Teraz się nagle obudził?

Przez lata będąc urzędnikiem ds. wiary, a więc w centrum myśli chrześcijańskiej, tak naprawdę utrwalał postawę Kościoła wobec homoseksualizmu niż ją reformował. To tak jakby wysoki urzędnik w strukturach PZPR, twierdził po latach kariery że tak naprawdę nie znosił socjalizmu, ale to ukrywał.

Tłumaczeni e się, iż oczekiwał na zmianę w podejściu m.in. do homoseksualizmu w Kościele budzi wątpliwości. Biorąc pod uwagę jak są w Kościele traktowane odmienności seksualne i że zmiany w Kościele dokonują się dziesiątkami czy nawet setkami lat, nie wierzę że ks. Charamsa robiąc w Kościele karierę faktycznie oczekiwał na zmiany. Ksiądz nie ma prawa czuć się poszkodowany, bo szkodę to głównie on sam sobie zadawał.

Gdy się patrzy na sekwencje wydarzeń i analizuje wypowiedzi księdza z perspektywy kilku dni, to zaczyna się to wszystko układać z niezbyt miłą dla księdza całość. A jaką? Proszę bardzo. Ksiądz tuż przed swoim coming outem, zawraca na siebie uwagę ostrymi ocenami grzechów Kościoła m.in. wobec osób homoseksualnych. Wykorzystuje zainteresowanie części mediów tą tematyką, dzięki czemu ujawni się w chwili gdy media nadadzą mu status reformatora i skierują na niego kamery. Trafił, bo media tak właśnie zareagowały. Dokonuje coming outu, ale przyznany mu status straceńca-reformatora siłą bezwładności obowiązuje. Tymczasem ksiądz zdążył opowiedzieć o sobie, narobić szumu i….. oznajmić iż lada chwila na półki księgarskie we Włoszech i w Polsce pojawi się jego książka. Ups. Muszę przyznać, że ksiądz świetnie to rozegrał.

Obawiam się, że ksiądz K.Charamsa w swoim coming oucie pomyślał tylko o sobie. Niestety jego coming out, czy raczej styl w jakim to zrobił,  wywoła ogromną ostrożność mediów wobec osób które podejmą decyzję o publicznym coming oucie. Udzielane w mediach  zaufania i współczucia, zastąpi ostrożność i podejrzenia.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.