Wypadek premier Szydło. Puknijmy się w końcu w głowę.

przez | 11 lutego 2017

No chyba możemy mówić o dużym szczęściu. Nadal bez ofiar śmiertelnych. Wypadek prezydenta z oponą, Macierewicz i teraz premier Szydło w Oświęcimiu. Musimy chyba w Polsce podyskutować o zasadach przemieszczania się wysokich urzędników państwowych i ryzyku jakie stwarzają na drodze. Jak na razie dopisuje nam szczęście, bo nie ma ofiar śmiertelnych. Duże szczęście, biorąc pod uwagę przebieg wypadków. Niestety, pojawia się też pytanie o to, czyje bezpieczeństwo jest ważniejsze: urzędników czy obywateli, i czy kolumny rządowych pojazdów muszą stwarzać zagrożenie dla obywateli. Pytam, bo mam wątpliwości co do priorytetów służb, które organizują przejazdy najwyższych urzędników państwowych.

 

Niepokoi mnie szybkość z jaką kolumny rządowe (prezydenckie i służb wszelakich) przemieszczają się po kraju. Pamiętam amatorskie filmy pokazujące przejazd prezydenckiej kolumny sprzed roku. Na przeciętnej lokalnej dwupasmówce, długi prezydencji konwój jechał wyraźnie szybciej niż reszta uczestników, co wyglądało dość niebezpiecznie. Przy pęknięciu opony na autostradzie cudem nie doszło do poważnej kolizji z ofiarami śmiertelnymi. O przejeździe Macierewicza już szerzej nie wspominam, bo to świeża i nagłaśniana przez media sprawa. To był ewidentny błąd dowodzącego kolumną. Kolumna rządowa wyszła z łuku i dała się zaskoczyć stojącymi na czerwonym świetle samochodami. Z podawanych teraz informacji o wypadku w Oświęcimiu wynika, że i tutaj rządowy konwój nie jest bez winy.

To już powoli przestaje być seria przypadków. Mamy do czynienia z mniejszym czy większym, ale na pewno niepotrzebnym ryzykiem dla uczestników ruchu drogowego, w tym zwykłych obywateli. Prezydent nie chciał się spóźnić, min. Macierewicz obskakiwał polityczne imprezy, a kolumna z panią Szydło dokądś bardzo się śpieszyła.

Zaczynam mieć wątpliwości czy w służbach zapewniających transport i ochronę najwyższym urzędnikom państwowym pracują kompetentni ludzi.

Nadmierna prędkość i niedostosowanie się do warunków jazdy, najwyraźniej wymuszane są przez napięte programy spotkań polityków. Skandalem moim zdanie była polityczna objazdówka w wykonaniu Macierewicza.

Może w końcu ktoś powinien się puknąć w czoło i to wiele razy. Jeżeli politycy lubią adrenalinę, to niech się wezmą za sporty ekstremalne na koszt własny. Zabawa na ulica przy zbyt niebezpiecznej jeździe i z wykorzystaniem koguta, to już ryzykowanie życiem obywateli. No sorry, ale przypomina mi to słynnego tzw. Froga z Warszawy. Tu i tu ekstremalna jazda. Różnica tylko taka, że Frog ryzykował zniszczenie samochodu swojego bądź kumpli, a politycy ryzykują pojazdami za pieniądze podatników.

Mogę mieć tylko nadzieję, że w gronie ministrów oraz odpowiednich służb, ktoś w końcu odpowiedzialnie podejdzie do kwestii bezpieczeństwa. Nie czekajmy na ofiary w kolejnych wypadków, bo wtedy już wybuchnie awantura.  

Razi mnie brak szacunku dla obywateli. Macierewicz zwiał z miejsca wypadku. I wtedy i teraz, służby medialne PiS pisały z satysfakcją o zdrowiu min. Macierewicza i premier Szydło. O zwykłych obywatelach , którzy byli poszkodowani w wypadkach, komunikaty tweeterowe milczą.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.