Wybuch w Przewodowie, to zapewne nie jest najlepsza okazja do krytykowania rządu. Zginęli ludzie, miliony Polaków poczuły się niepewnie, a nasze poczucie bezpieczeństwa zostało przejściowo nadwątlone. Niemniej nie widzę też powodu, by milczeć, bo to jeszcze gorsze wyjście.
Teraz już wiemy, że w chwili spotkania najwyższych państwowych urzędników w dniu wczorajszym, najprawdopodobniej było wiadomo czyje były rakiety, a na pewno, że nie była to prowokacja rosyjska czyli atak. Po co więc prezydent pompował napięcie spotkaniami w gremiach krajowych i konsultacjami z ramach NATO? Nie wiem. Słuszne jedynie było apelowanie ośrodka prezydenckiego o zachowanie spokoju i powstrzymanie się od ocen i zarzutów. Trochę groteskowo brzmiały buńczuczne pohukiwania i decyzja …o rozpoczęciu konsultacji w ramach NATO. Ostatecznie wydawane przez prezydenta i polityków PiS komunikaty w godzinach późnowieczornych były na tyle lakoniczne i ostrożne, że śmiało można je było wydać przed rozpoczęciem spotkania u prezydenta. Nie wiem też w sumie jaki był cel nocnego wzywania ambasadora Rosji. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę to, co media zagraniczne i przedstawiciele pozostałych państwa NATO ujawnili opinii międzynarodowej następnego dnia rano.
Teorię o rosyjskiej prowokacji definitywnie przeciął prezydent Bidem i zagraniczne media. I dobrze, ze to się stało, bo nie wiadomo w co dalej byśmy w Polsce brnęli szerokim frontem. Niestety atmosfera niedopowiedzeń trwała zbyt długo, więc namiętnie zaczęto akcentować, że rakiety były produkcji radzickiej, chociaż nie ma to żadnego znaczenia. Drugim idiotycznym pomysłem jest wmawianie, że i tak winni są Rosjanie, bo oni przypuścili tego dnia rakietowy atak na Ukrainę, więc Ukraińcy musieli odpalić swoje rakiety i nie ponoszą odpowiedzialności za to gdzie one spadły. Trzeba przyznać, że wystawiliśmy się na strzał rosyjskiej propagandzie.
Kolejnego dnia A.Duda zaczął gasić niepotrzebnie nakręcone m.in. przez siebie dzień wcześniej emocje i odważnie mówił, ze niemal na pewno mamy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem i że rakieta/rakiety nie były wystrzelone przez Rosjan w celu prowokacji.
Zgrzytem, niezależnym od strony polskiej, jest zachowanie prezydenta Żełeńskiego. Upór w twierdzeniu, ze wybuchy po polskiej stronie granicy, to efekt rosyjskiej prowokacji i że rakieta/rakiety nie pochodzą z ukraińskiego arsenałów jest niezrozumiały i szkodliwy. Wydaje się, że prezydent Duda wyciągnął już rękę do prezydenta Żełeńskiego i byłoby dobrze, gdyby ten ostatni ją przyjął.
Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem. Rodziny ofiar należy przeprosić i zaopiekować się nimi. Przyjmuję oczywiście, ze być może nie wiemy jeszcze wszystkiego. Ukraińcy mają prawo mieć inne zdanie. Mam nadzieję, że potrafią je udowodnić i wykazać, ze rakieta/rakiety, które spadły na polską stronę, były rosyjskie. Nie zmieni to raczej faktu, że już jest rozbieżność opinii między prezydentem USA a Ukrainy.