Campus Polska. Odwołany panel symetrystów.

przez | 19 sierpnia 2023

Na Campusie Polska nie będzie debaty symetrystów lub będzie w zmienionym wydaniu. Wg doniesień medialnych Marcin Meller, który miał debatę poprowadzić, został zapytany czy po cofnięciu zaproszenia dla Grzegorza Sroczyńskiego poprowadzi tą część panelu. Odmówił. (oczywiście wersji kto zmienił warunki lub kto komu odmówił będzie więcej, ale mniejsza o to).

Nasłuchałem się audycji G.Sroczyńskiego i nie wiem co w ogóle jego obecność miała dać. Oczywiście zaproszenie to zaproszenie i zmiany planów, rezygnacja z jednego z gości jest mało poważna.

Otwartość dyskusji jest cechą demokracji. Warunkiem jest jednak, moim zdaniem, trzymanie się faktów i odsunięcie na bok własnych fobii i uprzedzeń. Odrzucenie tłumaczenia otaczającego nas świata teoriami spiskowymi. Grzegorz Sroczyński nie spełnia tych wymagań. Odsłuchałem wielu audycji G.Sroczyńskiego na TokFm i – proszę mi wierzyć – dotrwanie do końca wymagało ode mnie sporo wysiłku. Jestem abonentem TokFm i doprawdy nie rozumiem po co ta stacja nawiązała współpracę z G.Sroczyńskich. Jego audycje to nie ciekawe czy alternatywne lewicowe spojrzenie, ale – przepraszam – jakieś własne anty-Tuskowe i antyliberalne fobie. To jakaś karkołomna potrzeba wmawiania słuchaczom swojej, oderwanej na ogół od faktów, rzeczywistości. Tam gdzie się już na fakty (np. ekonomiczne) powołuje, to mocno przebrane i podane w taki sposób, że gryzie i boli słuchacza nie to co podał, ale to co przed słuchaczem ukrył. Zapewne z nadzieją, że ten ostatni samodzielnie faktów nie weryfikuje. Historię gospodarczą Polski po 1990 r. zna raczej słabo i chyba nie poświęca na jej studiowanie zbyt wiele czasu. Co nie przeszkadza mu ‘mieć zdanie’, które z faktami ma niewiele wspólnego. Przemiany po 1990 można krytykować jak ktoś ma taką potrzebę, ale rzetelnie i z podaniem alternatywy.

Pamiętam, przykładowo, ekwilibrystykę jaką wyczyniał w audycji poruszającej m.in. temat inflacji. Ekonomiści ‘liberalni’ itp. od kilku lat zwracali uwagę, że nonszalancka polityka NBP/RPP i rządu (w obszarze finansów publicznych) podnosi ryzyko poważnego wzrostu inflacji. Czas pokazał, kto ma rację więc G.Sroczyński z przekory manipulował danymi o inflacji nie ustępując w tym rzemiośle premierowi Morawieckiemu, by udowodnić coś niemal odwrotnego. Dokładnie to samo było inwestycjami w gospodarce. Pech chciał, że te (w relacji do PKB) są za rządów PiS najniższe w historii gospodarczej Polski po 1990 r. Ależ się w jednej z audycji G.Sroczyński męczył, żeby tą liczbę zaprezentować jako nieodzwierciedlającą stanu rzeczy.

W najnowszych komentarzach do decyzji organizatorów Campusu dość bogato G.Sroczyński wspomina o społecznościowych hejterach reprezentujących podobno środowisko PO. To środowisko, to jeden z koników G.Sroczyńskiego. Nie rozumiem jak sens ma polemika z jakiś rzekomo zorganizowanym środowiskiem zalewającym swoimi komentarzami twittera czy facebook. To nic więcej jak dobieranie sobie dla wygody przeciwnika. Ja też mogę wejść na niektóre konta lewicowych polityków czy działaczy a’la Maja Staśko i odnosić się do zamieszczanych tam komentarzy. Dla odmiany będę straszył ludźmi walczącymi o powrót socjalizmu. Tylko jaki to ma sens? Komentarze pod wpisami znanych postaci życia społecznego pełne są prostackich wynurzeń niejednokrotnie osób piszących anonimowo i/lub wyrzucających swoje frustracje, złości, a czasami makabryczną niewiedzę.

Podsumowując. Skoro spotkanie symetrystów było planowane m.in. z udziałem G.Sroczyńskiego, to należało je przeprowadzić. Zapewniam, że w konfrontacji z dobrym merytorycznie ekonomistą czy osobą dobrze znającą historię ostatnich 30 lat pan Sroczyński jest bezradny. Pan Meller tych warunków nie spełnia. Nie rozdzierałbym więc szat nad rezygnacją z tego punktu Campusu.

Jak nie rakieta, to helikoptery.

przez | 3 sierpnia 2023

Patriotyczna fanfaronada prowadzi do oszustwa. A to ostatnie, jak to często bywa, ma krótkie nogi. Tym razem nie rakieta a białoruskie wojskowe helikoptery polatały sobie nad naszym terytorium. Jedna maszyna szturmowa, a druga desantowa. Jeżeli Białorusini chcieli poćwiczyć płytki wlot na nasze terytorium i desant, to mogą być z siebie zadowoleni. W przeciwieństwie do nas.

Podobnie jak przy incydencie z rosyjską rakietą, MON próbowało stosować różne medialne techniki oszukiwania opinii publicznej. Nietrudno było się domyśleć, że jak tylko białoruskie wojskowe helikoptery pojawią się w naszej przestrzeni powietrznej, zdjęcia i filmy tychże pojawią się natychmiast w mediach. A mimo to wojskowi i władze polityczne jak zwykle uporczywie sprawdzali czy da się coś ukryć lub zmanipulować. To nie miało szans się udać i w ostatecznie pod koniec dnia MON się poddał i przyznał, że miało miejsce naruszenia przestrzeni powietrznej Polski.

Nie, wcale nie oczekiwałem natychmiastowego zestrzelenia obcych helikopterów. Po prostu trzeba było od początku wciskania nam uchodźców na białoruskiej granicy, a potem wybuchu wojny w Ukrainie, uczciwie powiedzieć społeczeństwu, że musimy zachować spokój i unikać ulegania prowokacji. I że wcale nie oznacza to słabości. Przeciwnie, rozsądek. Oczywiście po serii prowokacji, należy pokazać stanowczość. Być może Białorusini powinni już zobaczyć nasze środki odstraszania. Nie zobaczyli.

Teraz media i partie opozycyjne powinny bezwzględnie pokazać, że patriotyczne uniesienie, chwalenie się zakupionymi czołgami, zdjęcie i konferencje na tle żołnierzy i sprzętu wojskowego to medialny pic i teatr na polityczny użytek. Incydenty z rakietą rosyjską i białoruskimi helikopterami pokazały luki w obronie i problemy decyzyjne w kryzysowych sytuacjach.

Może w końcu incydent z białoruskimi helikopterami zmusi media i polityków opozycji do odważnej dyskusji o przygotowaniu Polski do konfliktów zbrojnych. Zakup mnóstwa pojazdów gąsienicowych z armatami nie ma nic wspólnego z zwalczaniem wrogich helikopterów latających nad domami. Podobnie z odrzutowcami, które do takich akcji jak wczorajsza średnio się nadają.

Wyzwanie dla D.Tuska. Musi pokazać odwagę i pokorę zarazem.

przez | 16 lipca 2023

Ostatnie sondaże partyjne pokazują wariant, który dla opozycji jest wysoce niekomfortowy. Wygląda na to, że przed Donaldem Tuskiem stoi duże wyzwanie. Gdzie problem? PiS i oparta na tej partii koalicja prawicowa wciąż są ceniona przez niemal jedną trzecią odpytywanych Polaków. Sympatycy PiS są niemal impregnowani na wszelkie niekorzystne informacje o tej partii i jej niekorzystnych dla kraju działaniach. Daje to PiS pozorny komfort. PiS nie ma gwarancji wygranej w wyborach (w rozumieniu objęcia ponad 50 proc. miejsc w sejmie i senacie), ale ma gwarancję wsparcia swojego żelaznego elektoratu. Wsparcie to daje pewność, że jeżeli nawet PiS nie utrzyma rządów po wyborach, to niemal na pewno będzie skutecznie utrudniało (lub wręcz paraliżowało) działanie rządu opartego na obecnych partiach opozycyjnych.

Kolejną informacją jaką dają nam ostatnie sondaże, to zatrzymanie wzrostów lub wręcz spadek zainteresowanie Trzecią Drogą i Lewicą. Inaczej mówiąc, liderem opozycji jest PO i to się zapewne do wyborów już nie zmieni. Oczywiście, trzeba przyznać, PO czasy wzrostu w sondażach też prawdopodobnie ma już za sobą. Przy tym wszystkim nie udaje się projekt powołania wspólnego komitetu wyborczego. Czy to wszystko nie powinno liderom opozycji dać coś do myślenia?

Co do zasady jestem przeciwnikiem obwiniania opozycji za jej wyniki sondażowe. Polacy mają niezgorszą alternatywną (opozycyjną) ofertę polityczną i jak się im nie podoba, to ok. Najwyraźniej styl rządów PiS jest przez nich do zaakceptowania. Fajnie byłoby jednak, gdyby opozycja zrobiła przed wyborami to co w jej mocy. I bynajmniej nie oczekuję przebijania się w ofercie socjalnej z PiS.

Duże wyzwanie stoi przed D.Tuskiem. Co do zasady ma on prawo ograniczyć swoje działania tylko do PO i jej wyborczego sukcesu. Trzeba przyznać i docenić, że cały ciężar starcia w imieniu opozycji z PiS, spada na niego. PiS, widząc słabość pozostałych ugrupowań opozycyjnych, nie ma nawet ochoty się nimi zajmować.

D.Tusk ma pełne prawo odgrywać rolę lidera przy budowaniu wyborczej koalicji z pozostałymi ugrupowaniami opozycji. I vice versa. Liderzy pozostałych ugrupowań opozycyjnych powinni uznać wyjątkową pozycję S.Tuska i mocno spuścić z tonu wobec braku sukcesów własnych ugrupowań. Mam jednak nadzieję, że D.Tusk jest świadom tego przed czym stoimy i zaproponuje pozostałym liderom opozycji zadowalający wszystkich kompromis i skutecznie zachęci do tworzenia wspólnej listy, by Polacy szukający alternatywy dla PiS wskazali przy urnach wyborczych obecną opozycję. Mam też nadzieję, że D.Tusk będzie gotów ustąpić i pozwoli na pewne faworyzowanie na listach wyborczych polityków Lewicy czy Trzeciej Drogi. Przy założeniu oczywiście, że wspólna lista powstanie.

Źle wyregulowana moralność.

przez | 19 czerwca 2023

Sprawa Krzysztof Daukszewicz – Piotr Jacoń zakończyła się przegraną tego pierwszego. Nie musiało tak być. Nie musiała to być niczyja przegrana. Mogło to być zwycięstwo rozsądku, wsłuchania się w cudze racje, emocje i przyjęcie przeprosin. Ktoś kto widział wypowiedź K.Daukszewicza i zna kontekst wie, że była niefortunna i nie była celowa. K.Daukszewicz przeprosił. Ot dowcip wypowiedziany przez nieuwagę w niewłaściwym momencie. Maszyna jednak ruszyła. Młyny moralności zaczęły mielić. Wyszło coś niesmacznego.

Jeśli o mnie chodzi to wystarczyło, że K.Daukszewicz wydałby publiczne przeprosiny i wyjaśnienia, a P.Jacoń i gospodarz programu (czyli stacja TVN) okazaliby wyrozumiałość. Niestety Piotr Jacoń wyjaśnień i przeprosin nie przyjął i na dodatek zaczął  w dziwny sposób moralizować. Po lekturze jednego z oświadczeń P.Jaconia mam wrażenie, że on chce się na kimś zemścić, odreagować swój ból za wyzwanie przed jakim postawiło go życie. Traf chciał, że nawinął się K.Daukszewicz.

Mogę zrozumieć ból P.Jaconia z powodu jego prywatnej sytuacji i – bo może bardziej o to chodzi – zetknięcia się z nietolerancją w Polsce. Nie jest łatwo mieć transpłciowe dziecko i w telewizji oglądać szefa rządzącej partii, który się z tego publicznie naśmiewa. Uważam jednak, że P.Jacoń potraktował K.Daukszewicza jak obiekt do ekspresji swojej złości. Tylko, że w tym odruchu uderza na ślepo, co stawia pytanie o jego własną moralność.

Działanie P.Jaconia i TVN stawiają faktycznie pytanie czy aby obrońcy poprawności i szacunku (w tym do LGBTQ) sami nie mają problemu z tolerancją, i czy aby ich działanie nie trąci moralnym terroryzmem. Ciekawie i – nawet jeśli zbyt ostro – skomentował postawę P.Jaconia ostatecznie K.Daukszewicz: “…mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił. A już na pewno nie ja, ani moja rodzina..”.

Stacji TVN powinno była wystarczyć rozmowa z K.Daukszewiczem i wydanie oświadczenia dotyczącego niefortunnej wypowiedzi. Oczywiście odczucia i racje P.Jaconia mają tu również znaczenie, ale nie powinny być rozstrzygające.

Działania TVNu są o tyle niezrozumiałe i przesadzone, ze w innych sytuacjach stacja potrafiła okazać sporą tolerancję na grubo poważniejsze przewinienia. Piotr Kraśko jest tu świetnym przykładem. Jazda bez prawa jazdy i rzekome błędy w oświadczeniach podatkowych, były wystarczającym powodem by podziękować mu za współpracę lub przynajmniej ściągnąć go z wizji. Już szczytem zepsucia było skorzystanie przez grupę oficjeli z TVN i członków ich rodzin ze szczepionek na covid poza kolejnością. W tym drugim przypadku jest totalna cisza.

TVN ma jakiś problem z regulacją moralności. Czasami działa pod dyktando moralnej poprawności, bez refleksji czy aby nie ośmiesza tego o co walczy.

Sędzia Marciniak nieco się pogubił.

przez | 3 czerwca 2023

Wpierw laurka. Miałem okazję oglądać bodaj dwa spotkania, sędziowane przez Szymona Marciniaka. Te z najwyższej półki. Robi wrażenie. Zaimponował mi żółtą kartką dla zawodnika, który na Mistrzostwach Świata symulował uraz na polu karnym przeciwnika, żeby wymusić karnego. Sz. Marciniak dał żółtą kartkę i słusznie. Determinacja, sukces, ciężka praca i upór zaiste mogą imponować w przypadku sędziego. Jest też, nie ukrywam, moja głupia (bo to śmieszne) lokalna, narodowa duma. Koniec laurki.

Byłem zaskoczony, gdy w mediach pojawiła się informacja o uczestnictwie Sz.Marciniaka w imprezie dla przedsiębiorców organizowanej przez środowisko kojarzone z Konfederacją i samego Sławomira Mentzena. Mentzen i środowiska kojarzone z Konfederacją maja na sumieniu skandaliczne poglądy, które bez poczucia wstydu deklarują publicznie. Popularność w mediach społecznościowych S.Mentzena zaczęła skupiać uwagę mediów na jego osobie. Przypomniano jego antyżydowskie, nietolerancyjne, konserwatywne i antyunijne poglądy. Zazwyczaj charyzmatyczny i pewny siebie Mentzen, totalnie się gubił gdy mu je przypominano. Na szczęście internet nie zapomina. S.Mentzen ma 36 lat i jeszcze 4 lata temu wygadywał publicznie głupstwa, których teraz się wstydzi lub próbuje ukryć, bo mu przeszkadzają w politycznej karierze. Nie zamierzam podawać tu biografii Mentzena. Chce tylko podkreślić, że on i jego nietolerancyjne oraz pełne manipulacji wypowiedzi na tematy społeczne i ekonomiczne są znane nie od dziś. Od kilka tygodni jest negatywnym bohaterem mediów, które bliżej zainteresowały się jego poglądami.

Sędzia Sz.Marciniak zgadzając się na uczestnictwo w niedawnej katowickiej imprezie dla przedsiębiorców o nazwie Everest, musiał sobie zdawać sprawę w czym uczestniczy, kto jest patronem/opiekunem imprezy i jaki jest jej cel. Kilku przedsiębiorców wycofało się z imprezy, gdy zorientowali się co jest celem i kto jest organizatorem. Otóż była tam nazwisko Mentzem. Na nadal aktywnej stronie Everestu, S.Mentzem nie ukrywa swojej roli i się nie chowa. Impreza dla przedsiębiorców była tak naprawdę iwentem organizowanym m.in. przez S.Mentzena. Sędzia Sz.Marciniak musiał mieć świadomość w czym uczestniczy i czyja to impreza. Toleruje więc Konfederacje, jest celebrytą żądnym uznania lub po prostu niebywale nieroztropnym człowiekiem.

Niepokojące było jego pierwsze tłumaczenie dla mediów, gdy jego udział w Evereście i dylemat władz piłkarskich wyszły na jaw. Pierwsza oświadczenie było po prostu nijakie. Napisane od niechcenia przez człowieka zmuszonego do tego, ale niechcącego się ukorzyć. Dopiero skandal jaki się wybuchł wokół tego co zrobił i zagrożenie dla jego kariery wymusił przeprosiny, jednoznaczne określenie swoich poglądów, krytykę nietolerancji i odcięcie się od organizatorów Everestu. Dlaczego Sz.Marciniak potrzebował tyle czasu, by przeciąć wszelkie spekulacje, pozostanie niezdrową tajemnicą.

Sz.Marciniak podjął się fachu, gdzie wymagane są najwyższe standardy moralne i mam nadzieję, ze je spełnia i akceptuje.

Odrębnym tematem już jest udział i zgoda na wykłady, prezentacje itp. o charakterze motywacyjnym dla przedsiębiorców. Te teksty o upadku i wstawaniu, by odnieść sukces są już nieco wytarte i zużyte. Trąci to  banalnymi szkoleniami dla liderów biznesu itd. Podejrzewam, że Sz.Marciniak chciał pokazać dumę i zobaczyć uznanie publiczności. Tak prostu, jak każdy, potrzebuje trochę poklasku i podziwu. Cóż, jesteśmy tylko grzesznymi istotami, że tak już filozoficznie napiszę.

Przepraszam, ale trudno uwierzyć, że sędzia Marciniak nie wiedział u kogo gości. Być może płynie na fali sukcesu i nie ma czasu weryfikować kto i gdzie go zaprasza. Na szczęście otrzymał wsparcie i w porę wydał pełne pokory oświadczenie. Jak on to mówił, upadek a potem powstanie.

Przypadek Tomasza Lisa zaczyna przypominać pasmo porażek i błędów Kamila Durczoka.

przez | 1 czerwca 2023

“Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”. Zapewne Tomasz Lis wrzucając w przestrzeń medialną przytoczoną rymowankę, absolutnie nie zdawał sobie sprawy jak podle zostanie ona wykorzystana przez PR-owców PiS dzień później i jaka wybuchnie afera. Zostawię już na boku całą hecę z postem PiS, który – co podkreślam z całą mocą – jest głupi, tępy i wiele mówi o tym, jak niski jest poziom kultury politycznej PiSu.

Wyjaśnijmy też sobie przy okazji, że T.Lisowi nie chodziło o komorę gazową, ale zamknięte pomieszczenie/więzienie itp. dla A.Dudy i J.Kaczyńskiego. Wyraz ‘komora’ pojawił się tylko dlatego, że nadawał się do rymu.

Celem wpisu jest kondycja publicystyczna Tomasza Lisa. Z tego jednego zdania i reakcji po nim, sporo można się dowiedzieć.

Mam wrażenie, że T.Lis funkcjonuje gdzieś na granicy publicysta, a charyzmatyczny i tracący chwilami panowanie nad emocjami komentator. Zaznaczam przy tym, że ‘charyzmatyczny’ oznacza dla mnie zarozumiały, apodyktyczny itd. Dla mnie, wyraz ‘charyzmatyczny’ ma raczej pejoratywne znaczenie.

Pisanie banalnych i naładowanych emocjami rymowanek z sugestią więzienia jest słabe i nie przystoi komuś, kto chciałby się utrzymać w pierwszej lidze świata liderów opinii, czyli czołowych komentatorów krajowych. Nie przystoi również, bo po prostu jest niekulturalne, przerabianie nazwisk. Mowa tu o Kaczorze. Wpis T.Lisa nie ma wiele wspólnego z politycznym sporem i ostrym komentarzem politycznym, a więcej z banalnym hejtem, którego pełno w socialmediach, i niepohamowanym wybuchem złości.

Równie emocjonalna jak wpis, była jego reakcja na to jak został wykorzystany przez PiS. T.Lis wycofał wpis i zaczął przepraszać. Wystraszył się tego, co się zaczęło wokół jego wpisu i osoby dziać. Nie ma się co bać wpisów tylko dlatego, że może je wykorzystać PiS. PR-wcy z PiS są w stanie nawet zwykłe ‘dzień dobry’ czy ‘miłego dnia’ wkomponować w polityczny chamski spot. Taka ich natura. Niestety T.Lis podrzucił wpis, który z kilku powodów nadawał się do wykorzystaniu przeciwko niemu i opozycji. Nie zmienia to faktu, że tak wpisem jak i rejteradą T.Lisa byłem zaskoczony.

Wpis T.Lisa nie jest jego pierwszym na tak słabym poziomie i pisanym pod wpływem emocji. Trochę zaczyna mi to przypominać przypadek Kamila Durczoka. Póki ktoś prowadzi audycje informacyjne lub wywiady z ciekawymi ludźmi, porusza ciekawe tematy, to można go odbierać jako osobę zapewniającą widzowi/słuchaczowi ciekawą treść. Nie każdy niestety sprawdza się jako samodzielny komentator dnia codziennego. T.Lis stara się być nadal na pierwszej linii w świecie komentatorskim, ale coraz gorzej to wygląda. W jego wpisach pełno jest emocji, brakuje podkładu analitycznego. Przejrzałem wpisy na facebooku z ostatnich tygodni i trudno się z nich czegoś więcej dowiedzieć niż o stanie emocjonalnym T.Lisa i jego politycznych sympatiach.

Sądzę, że T.Lis odebrał solidną lekcję i długo ją zapamięta. Czy wyciągnie z niej wnioski i jakie, to inna rzecz. Ten poziom publicystyki raczej mu nie pomoże w powrocie na komentatorskie salony.

A.Duda liderem rankingu zaufania? Coś z tym narodem jest nie tak.

przez | 30 maja 2023

Prezydent Andrzej Duda w rankingu zaufania zajął czołowe miejsce z wynikiem 54%. Nieufność wyraża 35%. To oczywiście nic nowego. W rankingach zaufania prezydent jest w ścisłej czołówce od dawien dawna. Jego popularność potwierdzały wyniki wyborów.

Polacy mają poważny problem z oceną merytoryczną polityków. A.Duda jest moim zdaniem słabą osobowością. Raczej typ politycznego żołnierza, wykonawca zarysowanej przez J.Kaczyńskiego i macierzystą partię linii programowej. Bierze udział w procederze łamania prawa, toleruje upadek procesu legislacyjnego w kraju, nie ma moralnych oporów przed korzystaniem z prostackiego populizmu. Co więc widzi w nim ponad połowa Polaków? Z braku wiedzy i chęci jej zdobywania, ograniczamy się często do oceny polityków i najwyższych urzędników państwa w oparciu o kreowany przez nich wizerunek. I w tej dziedzinie, A.Duda jest naprawdę dobry.

A.Duda jest dobrym aktorem. Świetnie gra kogoś kim nie jest. Mnie to śmieszy i wzbudza politowanie, ale miliony Polaków widzą w nim to za czym tęsknią, tzn. charyzmatycznego przywódcę, który daje nam poczucie bezpieczeństwa i dobrego rządzenia. Podejrzewam, że podpisanie “Lex Tusk” nie zachwieje w poważniejszym stopniu postrzeganiem A.Dudy wśród jego sympatyków. Z prawnego i merytorycznego punktu widzenia jest to skandal, a uzasadnienie prezydenta jest tylko stekiem banalnych manipulacji wypowiedzianych buńczucznym tonem.

Ciekawy jestem ilu sympatyków A.Dudy zauważyło, że w sprawie rosyjskiej rakiety i przerzucania się odpowiedzialnością między ministrem obrony a wojskowymi, A.Duda zwleka z zajęciem stanowiska. Sprawa jest skandaliczna i niestety, również niewygodna dla A.Dudy. Od ponad roku prezydent Duda wmawia Polakom, że jesteśmy bezpieczni, po czym nie wie co robić, gdy rosyjska rakieta wlatuje w polską przestrzeń powietrzną i początkowo nawet nie wiemy gdzie spadła. Obawiam się, że prezydent szuka sposobu na wyciszenie sprawy i zapomnienie Polaków. Sam tym wyciszeniem też jest zainteresowany. Ciekawy jestem ilu z tych sympatyków prezydenta zwróciło na to uwagę.

Kto wie, może przed komisją badającą wpływy rosyjskie powinien stanąć również prezydent. No bo jak to się stało, że rosyjska rakiety leci pod Bydgoszcz, a politycy próbują zataić sprawę. Prezydent też brał i bierze w tym procederze udział. Rosjanie muszą mieć niezły ubaw.

Rozliczenie za Wołyń.

przez | 21 maja 2023

Tu i ówdzie pojawia się stale temat zbrodni wołyńskiej. Dla Polaków to temat nierozliczony. Cóż, jest faktem, że między Polską a Ukrainą jest spora różnica w ocenie zbrodni wołyńskiej. Jej przyczyn, skali i zasięgu. Kilka razy trafiłem na ocenę wydarzenia przez historyków ukraińskich i widać, że świadomie zaniżają skalę zbrodni, mając świadomość, że ich przodkowie dokonali strasznego mordu. Jak każdy naród, mają problem z przyznaniem się do winy. Nas to boli i będzie boleć. To oczywiste. 

Zanim jednak będziemy dalej osądzać i oczekiwać przeprosin, warto zapoznać z ukraińską wersją relacji polsko-ukraińskich oraz samej zbrodni wołyńskiej. Nie ze wszystkim musimy się zgadzać, ale zapewniam, że niektórym z nas oczy się otworzą ze zdziwienia. Już teraz można jednak powiedzieć, że nie wypracujemy jednego, wspólnego stanowiska z Ukraińcami. 

Mnie w tym wszystkim intryguje nasza pokrętna moralność. Chętnie rozliczamy inne narody z ich grzechów wobec nas i oczekujemy przeprosin, tymczasem wystarczy spojrzeć na nas samych. Przykładowo, nie radzimy sobie z rozliczeniem grzechów wobec Żydów, w tym za zbrodnie i zaniechania z lat IIWW i po niej. Cóż więc dziwić się Ukraińcom.

Kolejnym przejawem naszej pokrętnej moralności jest dwulicowe podejście do przeprosin i rozliczeń. Poziom obrazy i narodowego focha uzależniamy od poziomu rozwoju danego kraju. Gdyby tak miarę przykładaną do Ukrainy przenieść na Niemcy, to musielibyśmy niemal zawiesić współpracę i kontakty, za to co Niemcy nam uczynili w IIWW. No ale, jak to ktoś powiedział, Niemcy są bogaci i im zazdrościmy, co przekłada się na mniej kategoryczną ocenę moralną. Wobec bogatych, część Polaków ma bardziej uległy i ugodowy stosunek. Szybciej wybaczany lub puszczamy winy i zbrodnie w niepamięć. 

Zbrodnia wołyńska to jedna z większych współczesnych polskich traum. Musimy z tym żyć. Być może, a raczej na pewno, nigdy nie wypracujemy z Ukraińcami wspólnego stanowiska. Nie powinno to jednak być przeszkodą w pogłębianiu kontaktów i współpracy oraz absolutnie nie powinno stać na przeszkodzie pomocy krajowi napadniętemu przez Rosjan. 

 

Poznaliśmy wartość naszej obrony powietrznej i skalę niebezpiecznego dla Polski cynizmu polityków PiS.

przez | 17 maja 2023

Wystarczyły dwa czy trzy incydenty i błyskawicznie się dowiedzieliśmy ile jest warta obrona powietrzna kraju i jak bezwartościowe jest wojskowo-patriotyczne zadęcie obecnej ekipy rządowej oraz prezydenta.

Przypomnę tylko. Prezydent Duda na zmianę z ministrem Błaszczakiem od wybuchu wojny w Ukrainie non stop powtarzali przy lada okazji jak jesteśmy bezpieczni i że Rosjanie nawet kulki śniegu nie odważą się przerzucić na naszą stroną. A tu bach, spadła rosyjska rakieta, przeleciała pół kraju, a mundurowi nie potrafili nawet ustalić gdzie spadła. Totalna cisza z nadzieją, że sprawa nie dotrze do niezależnych mediów. Nie chcę już snuć scenariuszy, co by było gdyby. Na nasze szczęście, była to tylko atrapa. Czy Rosjanie skierowali ją nasze terytorium celowo czy był to przypadek, też mało istotne. Rosjanie już wiedzą, że obrona jest dziurawa, a wojsko i władza polityczna ma poważne problemy na polu decyzyjnym, wymiany informacji oraz że władza ma patologiczną skłonność do oszukiwania obywateli. Warunki wprost idealne do kolejnej prowokacji lub celowych zniszczeń. Nadęci politycy PiS nie wezwali nawet dyplomatów rosyjskich do MSZ-tu. Incydent z balonem znad Białorusi czy prowokacja dotycząca samolotu Straży Granicznej pokazują, tylko potwierdzają powyższe wnioski i refleksje.

Owszem, takie incydenty się zdarzają. Nie są i nie mogą być przyczyną wybuchu konfliktu. Tylko po co ta cała fanfaronada patriotyczna i wygadywanie głupot o bezpiecznym polskim niebie. Obrona powietrzna nigdzie na świecie nie jest idealnie szczelna i wystarczyło uprzedzić obywateli, że mogę się zdarzać incydenty i że musimy w takich sytuacjach zachować spokój.

Sprawa rosyjskiej rakiety jest na dodatek potężną polityczną wpadką PiS. Około miesiąc przed incydentem w Polsce trwała głupia i małostkowa kampania dotycząca propozycji Niemiec zmierzającej do poprawy obrony powietrznej kraju. Z obecnej perspektywy wygląda to fatalnie.

Być może sympatycy PiS zadadzą sobie pytanie, czy zamiast pompować mld zł socjalu w ramach 500+ i dodatkowych emerytur, można było poprawić obronność kraju.

Ryszard Petru rozważa powrót do życia politycznego. Wystawił ofertę.

przez | 6 maja 2023

Ryszard Petru szuka nowego sposobu na życie i wystawił swoją ofertę. Zaproponował siebie w senacie. Słowo wystawił oznacza pasywną postawę, czyli oczekiwanie na propozycje. Jestem po lekturze wywiadu z nim w Gazecie Wyborczej i trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że nie chciało mu się nawet przygotować poglądów na kampanię.  

R.Petru w polityce już był. Jego Nowoczesna była hitem dwie kadencje temu. W 2015 Nowoczesna uzyskała w wyborach do sejmu prawie 8% i 28 miejsc. W kolejnych miesiącach uzyskiwała w sondażach wyniki na poziomie 20%. To była bardziej liberalna wersja PO. Przynajmniej w deklaracjach. Ugrupowanie dość szybko straciło wyrazistość i z biegiem czasu różnica między PO a Nowoczesną się zacierała. W niemałym stopniu m.in. z winy samego R.Petru, który miał problemy z artykułowaniem swoich poglądów. Jak cała opozycja, z biegiem czasu ulegał narracji PiS. Powoli też ‘indywidulane ścieżki rozwoju’ realizowała część wprowadzonych przez niego polityków. Ugrupowanie zaczęło się roztapiać. 

R.Petru miał tą przysłowiową jedną szansę na tysiąc osiągnąć sukces. Miał swoje 5 minut w polityce. Sprzyjała mu nawet opinia publiczna, z której część szukała alternatywy dla PO. Jak można było nie wykorzystać takiej szansy? Nie wiem. 

Teraz chce wrócić do polityki i znowu pod postacią liberała. Widzi się w senacie, co potwierdza iż ma świadomość, że w polityce może już tylko występować jako solista. Na odegranie innej roli nie ma też już chyba ochoty. Podejrzewam, że uważa się za osobę politycznie atrakcyjną. W 2015 dostał 128 tys. głosów w okręgu stołecznym, co faktycznie jest wynikiem godnym szacunku. Słusznie zauważył też, że w rozsądnym elektoracie opozycji (pomijam sympatyków Konfederacji) jest zapotrzebowanie na liberałów. 

Z wywiadu można odnieść wrażenie jakby swój ponowny polityczny coming out traktował jako ofertę i czeka na propozycję od partii opozycyjnych. Niestety z tego samego wywiadu aż wieje brakiem politycznych pomysłów. Całym pomysłem na Polskę po wyborach jest prywatyzacja, szybkie zmiany, powolne rozmontowanie (redukcja) polityki socjalnej PiS i szereg nic niemówiących ogólników. Można było odnieść wrażenie, że on sam czuje się osobowością polityczną, która pomoże uzyskać opozycji większość w senacie i jakoś nie ma ochoty i czasu wgłębiać się w program. Mnie wywiad merytorycznie bardzo rozczarował.

Czy R.Petru ma polityczną wartość dla opozycji? Jakąś zapewne ma. Wciąż ma pewną rozpoznawalność, ale wątpię, by osiągnął sukces jak przed laty. Obawiam się jednak, że wielu polityków ciężko pracujących w parlamencie i lokalnie, może nie być zadowolona z wpuszczania na listy R.Petru. No chyba, że R.Petru chce startować na własny koszt, to już inna historia, ale i spore wydatki oraz ciężka przedwyborcza praca.