Jeżeli ktoś chce się zaszczepić, by chronić życie lub zdrowie przed skutkami zarażenia covid’em, to już od kilku tygodni nie ma żadnego problemu. Mamy do czynienia z poważnym wirusem i jego odmianami. Nie rozumiem więc tych, którzy są w grupach ryzyka (mam na myśli wiek) i szczepić się nie chcą. Informacje jakimi dysponujemy, opinie lekarzy i ekspertów oraz pierwsze doświadczenia wskazują, że ryzyko powikłań jest żadne lub marginalne, żeby nie powiedzieć mikroskopijne. Tymczasem ryzyko zachorowania i ciężkich powikłań czy zgonu takie marginalne już nie są. Szczególnie w starszych grupach wiekowych. Jak wielu Polaków, mam wśród znajomych również ludzi młodych czy w średnim wieku, którzy zakażenie przeszli źle lub bardzo źle. Nie wymagali hospitalizowania, ale to co przeszli (m.in. frustrujące kłopoty z oddychaniem, osłabienia, utraty smaku itd.) u nich samych i słuchaczy budziło lęk. Na mnie wstrząsające wrażenie zrobiła rozmowa telefoniczna z kolegą, który mówiąc z trudem łapał oddech.
Sam szczepie się (czekam na drugą dawkę) z obawy o zdrowie własne, ale również rodziny i ludzi których mijam w tramwaju, sklepie czy na ulicy. Uważam też szczepienie za społeczny obowiązek, by utrudnić wirusowi roznoszenie się po społeczeństwie i zwykły szacunek i troska o innych ludzi. Nie rozumiem więc tego niepoważnego oporu przed szczepieniem. Słucham uzasadnień i na ogół jest to przekora, niedoczytanie, skłonności do teorii spiskowych czy po prostu lekceważenie. A zaznaczam, że pracuję wśród ludzi z wyższym wykształceniem. Niestety poziom ich uzasadnień niewiele odbiega od ludzi z niższym wykształceniem.
Grozi nam jesienią czwarta fala i wśród osób starszych (mam na myśli osoby od wieku średniego wzwyż) będą to zgony głównie – przepraszam za określenie – na własne życzenie. Piszę o jesieni, bo wiele wskazuje na to, że do tego czasu kto będzie chciał, ten się zaszczepi.
Niesiony już nieco złością, tak sobie myślę, że może warto byłoby powoli zbierać deklaracje od negacjonistów i przeciwników szczepień, że nie chcą być ratowani w szpitalu (i nie wezwą pogotowia) lub że zapłacą za leczenie. Drugie jest oczywiście niezgodne z prawem, a pierwsze…, wątpię by się przeciwnicy szczepień zadeklarowali. Nieco bawi i rozczarowuje mnie tłumaczenie z jakim zaczynam się spotykać wśród znajomych. Niektórzy z przeciwników szczepień deklarują poddanie się im z powodu wyjazdów wakacyjnych (wyjazdy zagraniczne) lub planowanych innych obostrzeń. Wpierw prezentują mi z dumą swoją antyszczepionkową ideologię (która rzekomo poparta jest szerokim oczytaniem w temacie i przemyśleniami), by po chwili się poddać z powodu wakacji lub innych rozrywek. To rozczarowuje. Tyle jest warta cała ta ich ideologia i przemyślenia.