Burmistrz Chojnic, in vitro i krzyż.

przez | 31 marca 2017

Było tak: burmistrz Chojnic  od lat nosił krzyż w Wielki Piątek. Przy okazji Czarnego Protestu burmistrz zadeklarował poparcie finansowania in vitro na swoim terenie, co wywołało reakcję części lokalnych księży. Postawili oni sprawę jasno: poparcie pomysłu finansowania in vitro z kasy miasta powoduje, ze względów moralnych, że burmistrz krzyża nieść nie będzie. Krótko mówiąc, burmistrz dostał warunek: albo, albo. Na szczęście burmistrz problemu sobie z tego nie robi i zadeklarował, że pójdzie w procesji jako tzw. zwykły człowiek. Ale już wicestarosta posunął się dalej. Zadeklarował, że jeśli księża nie ustąpią, to on (wicestarosta) w procesji udziału nie weźmie i apeluje do innych księży z terenu gminy, by również zaprotestowali.

Media nagłośniły sprawę, zdając się sugerować, że to część księży kreuje konflikt i ingeruje w sprawy państwowe poprzez szantaż. Część opinii publicznej dała się na ten schemat złapać lub po prostu zareagowała antykościelnym stereotypem. Tymczasem nie tyle in vitro jest intrygujące, co panujące zwyczaje, czyli mieszanie piastowanej funkcji z religijnymi praktykami. Mówiąc inaczej, tzw. drugie dno jest ciekawsze.

Odebranie przywileju niesienia krzyża wydaje się oczywiste. Kościół in vitro nie popiera, a nawet jest przeciw. Reakcja księży więc inna być nie mogła. Burmistrz to rozumie, ale wicestarosta pogodzić się z tym już nie chce.

O ile mogę zrozumieć księży, którzy postawili warunek burmistrzowi w związku z in vitro, to tradycyjnie brakuje mi tu konsekwencji. Za każdym razem tego typu warunki kierowane były do polityków. Od B.Komorowskiego po  polityków lokalnych. Tymczasem karani lub podlegać krytyce powinni być również wyborcy tychże polityków i osoby ich wspierające. Tak daleko Kościół posunąć się boi. Nawet Kościół boi się wywołać szerszy konflikt z wiernymi. Tak więc polityk głosujący za in vitro to grzesznik, ale jego wyborcy już niekoniecznie.

Czas też byśmy jako archaiczny traktowali zwyczaj udziału polityków w procesjach i innych wydarzeniach Kościelnych w roli niby-to zwykłych obywateli, ale nagradzanych wyjątkowymi rolami i obowiązkami w tychże wydarzeniach. Politykom zapewne to wyróżnienie bardzo imponuje oraz podkreśla ich pozycje w lokalnej społeczności. Najwyraźniej druga strona, Kościół, też jest zadowolony. Ludzie władzy, wysocy urzędnicy, prowadzą procesję, pokazując w ten sposób wyższość Kościoła na tzw. ziemską władzą. Cały ten spektakl jest po to, by zwykli obywatele uwierzyli w taki podział świata i ról.

Przypisywanie wyjątkowej roli politykom w procesjach pachnie relacjami z epok słusznie dawno minionych. Jest pan, pleban i reszta gawiedzi płacącej, odpowiednio: podatki i na tacę.

Burmistrzem jest się w pracy. Na procesji jest to zwykły obywatel, który wręcz powinien pokazać pokorę i stać z tyłu za tzw. zwykłymi obywatelami. A krzyż powinien nosić chory lub ubogi. Jeżeli niesienie krzyża ma nobilitować, to dajmy szansę tym którzy tego potrzebują, czyli zwykłym ludziom czy nawet specjalnie, ludziom odrzuconym lub pogardzanym przez społeczeństwo z powodu biedy, choroby czy bezdomności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.