Sławomir Mentzen nieco przekombinował i dostał prztyczka w nos. I słusznie. Należało się.
Wynik S.Mentzena w I turze wyborów prezydenckich był tak duży (niemal 15%), że decyzja by go politycznie wykorzystać wydaje się być naturalna. Dwaj wygrani z I tury wiedzieli, że należy wymyślić jakąś formułę dodarcia do wyborców Mentzena. Nie wiem jakie był plany sztabów wyborczych Nawrockiego i Trzaskowskiego, bo S.Mentzen wpadł na genialny pomysł, by obydwaj panowie pojawili się w jego kanale youtube i zabiegali o wyborców przedstawiciela Konfederacji. To postawiło dwóch wygranych z I tury w niezręcznej sytuacji. Walka o wyborców Mentzena odbywała się na jego warunkach i na jego terenie. Trzaskowski i Nawrocki mieli dodatkowo odnieść się do ośmiu punktów programowych przedstawionych przez S.Mentzena.
Na pierwszy ogień poszedł Nawrocki. …. I tu był szok. Kandydat PiS zdawał się startować z korzystniejszej pozycji, bo zarówno on jak i Mentzen na wielu polach mają zbliżone poglądy. Tymczasem 1,5 godziny rozmowy z Nawrockim to było smutne widowisko. To był spektakl uniżenia, podlizywania się i wczytywania w myśli S.Mentzena. Oczywiście Nawrocki podpisał się pod całą ósemką przygotowanych przez Mentzena punktów programowych. Odnosiłem wrażenie, że sam Mentzen nie był przygotowany na taką dawkę wazeliny w wykonaniu K.Nawrockiego. Pozostawało pytanie, co zrobi Trzaskowski i czy w ogóle zgoda na spotkanie u Mentzena była słuszna.
S.Trzaskowski startował z o niebo gorszej pozycji niż K.Nawrocki. Rozmowa w prime timi’e i grubo większy dystans polityczny, ekonomiczny i światopoglądowy między Trzaskowskim a elektoratem Mentzena, stawiały kandydata KO na pozycji pozornie z góry przegranej. I już w pierwszych minutach miłe zaskoczenie. Trzaskowski nie bał się mieć własne zdania oraz asertywnie trwać przy swoich przekonaniach w polemikach z Mentzenem. Wielokrotnie to Trzaskowski stawiał Mentzena w niezręcznej sytuacji czy wybijał z pewności siebie. Oczywiście nie brakowało ostrożnego omijania trudnych tematów czy sugerowania wielu podobieństw z poglądami Mentzena i jego elektoratu. Podsumowując, była to diametralnie inna rozmowa w porównaniu z postawą Nawrockiego. Trzaskowski pojawił się by zaprezentować swoje poglądy, a nie by schlebiać Mentzenowi i jego elektoratowi. S.Mentzen zaś, dostał lekcję pokory i kolejnym razem poważnie się zastanowi zanim zorganizuje podobne widowisko na swoim kanale.
Ta historia, krótko po programie, miał swój ciąg dalszy. I mam wątpliwości czy powinna mieć. Niedługo po zakończeniu rozmowy, późnym wieczorem, w mediach pojawił się film jak Mentzem raczy się piwem w swoim pubie przy jednym stole z R.Sikorskim i S.Trzaskowskim. Już nie dociekam, czy był to zbieg okoliczności czy raczej intryga i pułapka zastawiona przez polityków KO. Sam Trzaskowski i jego sztab powinni wiedzieć, że rozmowa była wystarczającym sukcesem i filmiki z piwem w towarzystwie zaskoczonego Mentzena były już niepotrzebnym upokarzaniem tego ostatniego. Można się było domyśleć, ze tego typu fraternizowanie się polityków KO i lidera Konfederatów może wywołać mieszane uczucia w lewicowym elektoracie. Popijanie piwka w konserwatystą kiepsko wyglądało.
I już kończąc…
Jestem przekonany, że te spotkania S.Mentzen długo popamięta. Rozkręcił polityczny spektakl, który szybko wymknął mu się z rąk i skończył upokorzeniem. Nad rozmową z Trzaskowskim nie panował. W pubie zaś dał się zaskoczyć jak dziecko.