Jak PiS i prawica skutecznie narzucają koalicji rządzącej narrację, czyli najazd imigrantów.

przez | 10 lipca 2025

Jak ktoś nie wie, lub zapomniał, jak prawica narzuca rządowi narrację, to właśnie jesteśmy tego świadkami. Czyli temat imigrantów, którymi rzekomo zalewają nas Niemcy. PiS jest trudnym przeciwnikiem, bo nie uznaje żadnych zasad. Można kłamać, manipulować i do bólu wykorzystywać lęki i niewiedzę obywateli (czasami wprost przerażającą ignorancję).  Mimo godnego pożałowania poziomu sporu politycznego jaki uprawiają politycy PiS, starcie o imigrantów znad niemieckiej granicy nie musiało skończyć się porażką lub grubo za późną reakcją, która wpisała się w prawicową narrację. Jak na razie, z perspektywy przeciętnego Polaka,  wynik jest następujący: rząd w końcu coś zrobił, dzięki temu, że politycy prawicowi i ich media zwrócili uwagę na społeczny problem.

Koalicja rządowa miała bezwzględnie od razu zwrócić uwagę, że Niemcy cofają do Polski imigrantów, którzy nielegalnie wjechali z Polski. Cofanie imigrantów miało miejsce już za czasów PiS, tylko oni się tym nie chwalili. Cofano nielegalnych imigrantów, których nie udało się wyłapać lub których wyłapać w Polsce nie chciano, z wiarą że da się nielegalnych imigrantów podrzucić Niemcom. Miarka Niemcom się przebrała i nauczyli Polaków, że można podobne patrole ustawiać m.in. na granicy z Litwą. Potężnym błędem było pozwolenie na ‘ochotnicze’ patrole antyimigranckie wewnątrz kraju i na granicach. To po prostu skandal i przykład państwa zastraszonego przez populistów. To przykład braku państwa. Nie rozumiem po co stawia się na niemieckiej granicy punkty kontrolne w kontenerach. Wystarczyłyby zwykłe incydentalne patrole na granicy i w strefie przygranicznej.

PiS fantastycznie rozegrał rząd i partie koalicyjne. Gra w brzydką imigracyjną nagonkę na zasadach PiSu źle się kończy.

Dostał Szymon Hołownia nauczkę.

przez | 7 lipca 2025

Nie ma co ukrywać. Nocne spotkania Szymona Hołowni z politykami PiS, to był błąd. I to błąd dziecinny. Nie dziwię się rozczarowaniu jakie lider Polski 2050 wzbudził wśród komentatorów i sympatyków. Ja też czuję niesmak.

Jeżeli Sz.Hołownia miał potrzebę rozmowy z PiS, to mógł ją realizować bez partyzantki w środku nocy. Jego tłumaczenia, że były to zwykłe rozmowy, bez ważnych tematów i że on lubi rozmawiać, brzmiały mało przekonywująco, biorąc pod uwagę porę i skład gości jacy pojawiali się feralnej nocy u A.Bielana.

Adam Bielan jest człowiekiem, który sprowadził politykę do krętactw, cynizmu i manipulacji. Z takimi ludzi liderzy koalicji rządowej nie powinni się spotykać i u nich bywać. A.Bielan to jedna z twarzy stylu uprawiania polityki a’la PiS..

Szybko Sz.Hołownia szybko poczuł konsekwencje spotkania z politykami PiS. Hołownia nie widział nic dziwnego w spotkaniu i nie był chętny do podania tematu nocnych rozmów. Tymczasem wg A.Bielana rozmawiali sobie o historii, a wg J.Kaczyńskiego o zaprzysiężeniu K.Nawrockiego. Niektórzy politycy PiS po ujawnieniu nocnego spotkania, uderzali w znane tony rozpadu koalicji i lekceważącego traktowania mniejszych koalicjantów przez KO. Szybko więc Sz.Hołownia sobie przypomniał czym jest PiS i jak PiS potrafi ośmieszać i rozgrywać polityków tracących znaczenie polityczne.

A.Bielana szybko dał popis cynizmu. Gdy nocne spotkanie wyszło na jaw, to wg ‘wydawania się’ tegoż polityka PiS, winny ujawnieniu informacji mediom byli przedstawiciele SOP. Dowodów A.Bielan nie ma, ale tak mu się wydaje. Cały Bielan. A ja – skoro tak dobrze się bawimy – stawiam na wersję, że przeciek do dziennikarzy puścili politycy PiS. To im jest na rękę pogrążanie Hołowni przed opinią publiczną i sianie fermentu w koalicji rządowej.

To i ja się wypowiem o córce K.Nawrockiego.

przez | 11 czerwca 2025

Krótko po wyborach na czołówki mediów trafił temat zachowania córki K.Nawrockiego podczas wieczoru wyborczego. Zanim ktoś mi zarzuci, że obniżam poziom, to proponuje wstrzymać się z komentarzem i doczytać do końca. O co chodzi? Dziewczynka podczas przemówienia ojca po prostu, i jak dziecko, traktowała to co się dookoła działo jak zabawę. Tworząc wraz z pozostałą częścią rodziny nowego prezydenta tło dla jego wystąpienia, bawiła się, tańczyła, wykonywała różne gesty m.in. w kierunku osób najbliżej stojących oraz kamer i aparatów fotograficznych. Dość zabawnie kontrastowało to z powagą i politycznym uniesieniem jakie zapanowało wokół. Nie ma sensu oceniać czy dziecko zachowywało się poprawnie (tzn. stosownie do rangi wydarzenia) czy nie. To tylko dziecko.

Nie wiem po co media podnosiły temat zachowania córki Nawrockiego. Żaden z poważnych polityków czy komentatorów nie poruszał tego tematu w kontekście krytyki dziecka. Gdzieś tam, w czeluściach (lub na dnie) mediów społecznościowych zachciało się komuś krytykować dziecko i w wielu redakcjach portali internetowych podjęto decyzję o zrobieniu z tego czołowego tematu z racji klikalności. I za to te portale powinna spotkać krytyka. Krytyka powinna też spotkać rzesze celebrytów, psychologów, którzy wdali się obronę dziecka licząc na popularność.

Moim zdaniem problem był, tylko nie tam gdzie go widziano. Kolejny polityk postanowił budować swój wizerunek m.in. z wykorzystaniem rodziny w tle. Wybory wygrał K.Nawrocki, a nie jego rodzina. Rozumiem jeszcze ‘wkomponowanie’ w wizerunek polityka jego/jej życiowego partnera. Czy wciąganie w to dzieci ma sens? To dyskusyjne. A już na pewno wątpliwe w przypadku jaki pokazali państwo Nawroccy.

Najwyraźniej ktoś nie sprawdził jak w takich przypadkach zachowuje się córka Nawrockich. Pani Nawrocka ani nikt ze sztabu nowego prezydenta nie wykazali się też refleksem podczas wieczoru wyborczego. Dziecko po prostu można było odesłać na tyły, tzn. sprowadzić ze sceny i sprzed kamer i aparatów. Niestety, górę – nad interesem dziecka – wziął polityczny wizerunek. To był błąd rodziców dziecka i polityków PiS.

Moje proste wnioski po wyborach prezydenckich. Należy przestać umizgiwać się do wyborców konserwatywnych.

przez | 9 czerwca 2025

R.Trzaskowski przegrał. Przy czym nie robiłbym z tego tragedii narodowej, a raczej sugerował na przyszłość wybranie innej postawy. Śmielszej. 

Problem nie był w Rafale Trzaskowskim czy prowadzonej kampanii. Oczywiście można się doszukiwać błędów w działaniach Trzaskowskiego i jego sztabu. Ale to nie tu jest clue problemu. Problemem jest ok. połowa społeczeństwa, która przymyka oko na naruszanie zasad demokracji i prawa, toleruje złodziejstwo, nie potrafi i nie chce weryfikować informacji, jest mniej lub bardziej konserwatywna, łatwo ulega manipulacji PiS, szuka polityków, którzy potwierdzą jej (tej części społeczeństwa) lęki. Umizgiwanie się do tej części społeczeństwa nie ma sensu. I to były kolejne wybory, które to potwierdziły. 

Trzaskowski i jego sztab powielali błąd większości ugrupować koalicyjnych i mediów nie-pisowskich. PiS skutecznie narzuca narrację w wielu tematach, a ugrupowania demokratyczne mają od lat problem z reakcją na nią. Kilka przykładów. Nawrocki i PiS straszyli przyjęciem euro. W odpowiedzi Koalicja Obywatelska i demokratyczne media zamiast podjąć polemikę, ze strachem się tłumaczą, że nie ma tematu, bo nie spełniamy warunków. PiS straszy imigrantami, a wystarczyło pokazać dane ZUS o zatrudnionych imigrantach (spoza UE i nie Ukraińców czy Białorusinów), by łatwo udowodnić, że PiS od dekady wpuszcza imigrantów do Polski by sprostać zapotrzebowaniu na ręce do pracy. Kiedy Nawrocki zarzucał drożyznę, należało mu pokazać wykres z inflacją za czasów PiS. Zamiast (Trzaskowski) przyznawać, ze 500/800 plus to super program, należało pokazać, że w zakresie demografii okazał się klęską. a rozdawanie wszystkim (w tym bogatym) pieniędzy nie ma sensu. itd. itd.

Czas zacząć śmiało kpić z niewiedzy części Polaków, braku oczytania, braku chęci weryfikowania informacji. Czas ośmieszać modę na krytykę UE, czy straszenie imigrantami. Sam mam okazję polemizować ze znajomymi, którym w całości lub części poglądów blisko do ugrupowań konserwatywnych jak PiS czy Konfederacja. Niektórzy z nich wybierali Nawrockiego, żeby tylko nie wygrał Trzaskowski. Tych ludzi cechuje bardzo niska wiedza i słaby poziom autorefleksji. Warto zacząć tych ludzi zawstydzać, zamiast usprawiedliwiać dość powierzchowny zresztą konserwatyzm.

Mentzen się pogubił. Debaty u Mentzena z zabawnym finałem.

przez | 27 maja 2025

Sławomir Mentzen nieco przekombinował i dostał prztyczka w nos. I słusznie. Należało się.

Wynik S.Mentzena w I turze wyborów prezydenckich był tak duży (niemal 15%), że decyzja by go politycznie wykorzystać wydaje się być naturalna. Dwaj wygrani z I tury wiedzieli, że należy wymyślić jakąś formułę dodarcia do wyborców Mentzena. Nie wiem jakie był plany sztabów wyborczych Nawrockiego i Trzaskowskiego, bo S.Mentzen wpadł na genialny pomysł, by obydwaj panowie pojawili się w jego kanale youtube i zabiegali o wyborców przedstawiciela Konfederacji. To postawiło dwóch wygranych z I tury w niezręcznej sytuacji. Walka o wyborców Mentzena odbywała się na jego warunkach i na jego terenie. Trzaskowski i Nawrocki mieli dodatkowo odnieść się do ośmiu punktów programowych przedstawionych przez S.Mentzena.

Na pierwszy ogień poszedł Nawrocki. …. I tu był szok. Kandydat PiS zdawał się startować z korzystniejszej pozycji, bo zarówno on jak i Mentzen na wielu polach mają zbliżone poglądy. Tymczasem 1,5 godziny rozmowy z Nawrockim to było smutne widowisko. To był spektakl uniżenia, podlizywania się i wczytywania w myśli S.Mentzena. Oczywiście Nawrocki podpisał się pod całą ósemką przygotowanych przez Mentzena punktów programowych. Odnosiłem wrażenie, że sam Mentzen nie był przygotowany na taką dawkę wazeliny w wykonaniu K.Nawrockiego. Pozostawało pytanie, co zrobi Trzaskowski i czy w ogóle zgoda na spotkanie u Mentzena była słuszna.

S.Trzaskowski startował z o niebo gorszej pozycji niż K.Nawrocki. Rozmowa w prime timi’e i grubo większy dystans polityczny, ekonomiczny i światopoglądowy między Trzaskowskim a elektoratem Mentzena, stawiały kandydata KO na pozycji pozornie z góry przegranej. I już w pierwszych minutach miłe zaskoczenie. Trzaskowski nie bał się mieć własne zdania oraz asertywnie trwać przy swoich przekonaniach w polemikach z Mentzenem. Wielokrotnie to  Trzaskowski stawiał Mentzena w niezręcznej sytuacji czy wybijał z pewności siebie. Oczywiście nie brakowało ostrożnego omijania trudnych tematów czy sugerowania wielu podobieństw z poglądami Mentzena i jego elektoratu. Podsumowując, była to diametralnie inna rozmowa w porównaniu z postawą Nawrockiego. Trzaskowski pojawił się by zaprezentować swoje poglądy, a nie by schlebiać Mentzenowi i jego elektoratowi. S.Mentzen zaś, dostał lekcję pokory i kolejnym razem poważnie się zastanowi zanim zorganizuje podobne widowisko na swoim kanale.

Ta historia, krótko po programie, miał swój ciąg dalszy. I mam wątpliwości czy powinna mieć. Niedługo po zakończeniu rozmowy, późnym wieczorem, w mediach pojawił się film jak Mentzem raczy się piwem w swoim pubie przy jednym stole z R.Sikorskim i S.Trzaskowskim. Już nie dociekam, czy był to zbieg okoliczności czy raczej intryga i pułapka zastawiona przez polityków KO. Sam Trzaskowski i jego sztab powinni wiedzieć, że rozmowa była wystarczającym sukcesem i filmiki z piwem w towarzystwie zaskoczonego Mentzena były już niepotrzebnym upokarzaniem tego ostatniego. Można się było domyśleć, ze tego typu fraternizowanie się polityków KO i lidera Konfederatów może wywołać mieszane uczucia w lewicowym elektoracie. Popijanie piwka w konserwatystą kiepsko wyglądało.

I już kończąc…

Jestem przekonany, że te spotkania S.Mentzen długo popamięta. Rozkręcił polityczny spektakl, który szybko wymknął mu się z rąk i skończył upokorzeniem. Nad rozmową z Trzaskowskim nie panował. W pubie zaś dał się zaskoczyć jak dziecko.

Rocznica zakończenia II Wojny Światowej zniknęła z naszego kalendarza. Brakuje nam odwagi.

przez | 13 maja 2025

Nie poradziliśmy sobie z rocznicą zakończenia II Wojny Światowej. Przemilczamy ją od lat. Udajemy, że Niemcy sami opuścili Polskę.

Zakończenie wojny nie było dla nas prostą w ocenie sytuacją zero-jedynkową. Nie odzyskaliśmy w pełni niepodległości. Zostaliśmy przesunięci na mapie, upokorzeni przez Rosjan i porzuceni przez sojuszników z Zachodu. A jednak zmiana jakiej doświadczyliśmy w 1945 r. była na tyle istotna, że wypadałoby ją jakoś uczcić. Co najmniej przypomnieć. Po zajęciu Polski przez wojska radzieckie zakończył się okres okrutnej eksterminacji narodu na skalę dotąd nieznaną. Można było znowu swobodnie mówić po polsku i iść do szkoły. Podległość ZSRR, to nie był najlepszy okres w historii Polski, ale bezdyskusyjnie lepszy niż niemiecka okupacja. Zmiana po wypędzeniu Niemców z Polski była na tyle radykalna, że udawanie iż nic się nie stało jest niesmacznym oszukiwaniem samych siebie. Nie mamy pomysłu na opisanie tego okresu i brak nam uczciwości, więc próbujemy przemilczeć. Słabe to. Autorytety, politycy, profesorowie udają, że nie ma tematu. Nie dostrzegają niezręczności. Nie widzą w tym historycznego tchórzostwa.

Nie mieliśmy sił, by wyzwolić się samodzielnie. Zachód pozostawił wypędzenie Niemców z terenów Polski Rosjanom. Wybór, o ile można tak mówić, był taki: dalsza okupacja czy państwo satelickie ZSRR? Patrząc na nas z dalszej perspektywy, można odnieść wrażenie, że strzelamy focha i gotowi jesteśmy spod nosa wyrzucić: a nam to bez różnicy, Niemcy czy Rosjanie. A jednak różnica była ogromna. Wręcz przepastna.

Nie musimy z tego powodu robić wielkiej fety każdego maja. Jest mi obojętne czy świętowalibyśmy 8-go czy 9-go maja. Powinniśmy co roku przypominać rocznicę wyrzucenia Niemców, uczcić polski wysiłek zbrojny itd. Mimo całego zła jakie uczynili nam Rosjanie, wypadałoby złożyć hołd zwykłym rosyjskim żołnierzom, którzy licznie ginęli na naszej ziemi, bo Polacy niekoniecznie garnęli się w szeregi LWP.

Warto zrobić cokolwiek, tylko porzućmy to głupie milczenie.

Drugie mieszkanie Nawrockiego. Błąd sztabu PiS.

przez | 6 maja 2025

Wpierw sztab wymyślił kolejny punkt w narracji, po czym K.Nawrocki popełnił gafę. A może nie tyle gafę, co solidny błąd w wykonaniu jego i sztabu. A potem już się wszystko posypało.

Sztab PiS chciał zastosować sztuczkę jak z przyjęciem euro. K.Nawrocki miał straszyć czymś, czego wprowadzenia na razie się nie planuje. Chodzi o podatek katastralny. Po czym, po nakręceniu strachu, K.Nawrocki miał podać lekarstwo. Lekarstwem był pomysł na zapis w Konstytucji blokujący wprowadzenie takiego podatku. Pomysł już na wstępie niepoważny, bo konstytucja nie jest od tego. Po drugie, podatek katastralny nie oznacza automatycznie opodatkowania każdego mieszkania wysoką kwotą. Można ustalać progi kwotowe wartości do opodatkowania, kolejną nieruchomość od której podatek miałby być płacony itd. Pomysłów jest mnóstwo. No i po trzecie, rząd nie planuje wprowadzenia takiego podatku. Już na etapie pomysłu, główny rywal K.Nawrockiego, mógł łatwo go ośmieszyć.

Kolejnym błędem, bynajmniej nie największym, była wypowiedź K.Nawrockiego w jednej z debat wskazująca, że jest posiadaczem tylko jednego mieszkania. Jakim cudem sam Nawrocki i jego sztab tego nie przećwiczyli, tego nie wiem. Zdumiewający błąd. Dociekliwość dziennikarzy jest znana i nie czekaliśmy długo na sensację. K.Nawrocki formalnie jest posiadaczem drugiego mieszkania. K.Nawrocki powinien był (a może to zrobił) uprzedzić sztab o drugim mieszkaniu i szeregu niezręczności z tym związanych, które teraz i tak wychodzą na jaw.

Skoro jednak wypowiedź padła, to zarówno Nawrocki jak i jego sztab, powinni natychmiast przeprosić i przyznać, ze doszło do nieporozumienia. Że K.Nawrocki miał na myśli zajmowane przez niego i rodzinę mieszkanie, czy co tam. Stety lub niestety (zależy dla kogo), sztab PiS rozpoczął szereg błędnych ruchów, które tylko pogrążyły K.Nawrockiego.

Wpierw zaprzeczano, że Nawrocki powiedział na debacie co powiedział. Jednak nagrania z debaty nie pozostawiało wątpliwości. Potem, że Nawrocki wspiera starszego pana, a mieszkanie przejął za opiekę nad nim. Szybko się okazało, że starszy pan już dawno pod tym adresem nie mieszka, a sposób w jaki K.Nawrocki wszedł w posiadanie mieszkania budzi jeśli nie prawne, to na pewno moralne wątpliwości.

Co dalej robi PiS i jego kandydat? Oczywiście standardowe kolejne głupstwo ze swojego arsenału medialnego, czyli sugerowanie wykorzystywaniu wszelakich tajnych służb przeciwko jego kandydatowi. Oprócz tego, K.Nawrocki na konferencjach prasowych udaje, że nie słyszy lub nie rozumie pytań ws drugiego mieszkania. Bo tyle już mu tylko pozostało plus wiara, że media szybko zajmą się nowymi tematami.

Spór o żałobę narodową po śmierci papieża Franciszka.

przez | 25 kwietnia 2025

Od razu, w pierwszym zdaniu napiszę, że żałoba jest niepotrzebna. To raczej rytualny odruch prezydenta potwierdzony przez premiera.

Nie deprecjonuję cudzej śmierci. Po prostu przełożenie między papieżem Franciszkiem, a moim i innych Polaków życiem jest dość odległe. Na swój sposób przeżywam tą śmierć. Wsłuchuję się w komentarze i analizy pontyfikatu Franciszka. Kto wie, może wiele z jego decyzji i kierunków zmian, które wskazywał, zgodne jest z moimi poglądami na życie Kościoła i zmiany jakim Kościół powinien się poddać. A zaznaczę, że członkiem Kościoła nie jestem. Żyję jednak w kraju, gdzie katolicyzm jest religią dominującą i ma ogromny wpływ na życie, poglądy i decyzje obywateli.

Papież Franciszek wywoływał początkowo zaciekawienie w Polsce, ale jego obecność (tzn. jego poglądów) w mediach była raczej słaba. Pewnie podstawową jego wadą było to, że nie był Polakiem 🙂 . Trudno nie odnieść wrażenia, że dla Polaków papieżem nadal jest JPII i żadnego innego nie uznajemy. Niektóre poglądy i decyzje Franciszka czyniły go bardzo odległym od tego jak w Polsce postrzegany jest katolicyzm, stąd spory dystans polskich hierarchów i prawicowych mediów do osoby Franciszka. Prezydent Duda, podobnie jak polscy biskupi, raczej nie podzielał kierunków zmian dokonywanych przez Franciszka. Komunikat prezydenta o żałobie wspominał o papieżu, ale w sposób tak enigmatyczny (“Był wielkim apostołem Miłosierdzia, w którym upatrywał odpowiedzi na wyzwania współczesnego świata”), że nie wiadomo o co chodzi. Ot, takie kurtuazyjne i bez żadnej treści zdanie na wysokim poziomie ogólności. Jeżeli z pontyfikatu Franciszka prezydent Duda tylko tyle zapamiętał, to tym bardziej warto zadać pytanie o sens ustanawiania dnia żałoby narodowej.

Warto pytać o sens dnia żałoby, bo wielu osobom utrudnia to życie lub wprowadza sporo niepewności.  Jeżeli prezydent, Kościół oraz katolicy czują potrzebę wyciszenia się i refleksji, to proszę bardzo, mogą z udziału w imprezach rozrywkowych zrezygnować. Chętnie zobaczę jak się pochłaniają w zadumie i dzielą refleksjami nad naukami papieża Franciszka.

Krzyż w Trybunale Konstytucyjnym.

przez | 27 marca 2025

Krzyż w Trybunale Konstytucyjnym zawieszono. W mediach krążą już nazwiska inicjatorów/rek akcji, ale jak na razie nikt się nie przyznaje. Nie jest tu moim celem wchodzenie w rozważania, czy krzyż powinien wisieć w budynku publicznym, czy nie. Moim zdaniem nie, ale zostawmy to.

Moim zdaniem katolikiem (chrześcijaninem) jest się nie dlatego, że zawiesi się krzyż. Katolicyzm to raczej postawa, a nie symbolika. Miarą więc katolika nie jest krzyż, jego wielkość, czy wysokość, na jakiej go zawiesi. Katolicyzm jest niezwykle wymagający. Proponuje więc demonstrować swój katolicyzm czynami, a nie nic nie kosztującymi akcjami.

Pomysłodawcy i realizatorzy akcji w TK, powinni się ujawnić i zawstydzić mnie swoimi uczynkami dla potrzebujących. I żadne tam – dajmy na to – 200 zł raz na miesiąc przelane na jakąś organizację wspomagającą biednych. Oczekuję grubo więcej. Oczekuję od tych osób odrzucenia bogactwa i oczekuję życia w prawdzie i uczciwości. Oczekuję zerwania kontaktu z ludźmi, którzy niszczyli demokrację i wolność słowa. To żadna sztuka iść co niedziela do kościoła i wysłuchać księdza mówiącego o pokorze, skromności i pomocy potrzebującym. Sztuką jest stosowanie tego w życiu codziennym. Śmiało więc, niech mnie ci katolicy z Trybunału wprawią w zakłopotanie.

Zamieszanie po śmierci pani Barbary Skrzypek. Wątpliwy argument ze stresem przy przesłuchaniu.

przez | 20 marca 2025

Śmierć pani Skrzypek uruchomiła prawicę. Od szeregowych członków PiS, przez J.Kaczyńskiego, po prezydenta. Posypały się zarzuty o przyczynienie się do śmierci pani Skrzypek wskutek przesłuchania. Prawica ochoczo wpisała przykre wydarzenie w rzekomą szeroką akcję ataku i marginalizowania opozycji. Nekropolityka w pełnej krasie.

Owszem, 66 lat dla kobiety to trochę za wcześnie na umieranie. Zgon nastąpił jednak trzy dni po przesłuchaniu w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Lekarz stwierdzający zgon nie zidentyfikował konkretnej przyczyny zgonu. Rodzina też nie widziała powodu wszczynania alarmu i rozpoczęła przygotowania do pogrzebu. Słusznie się stało, że podjęto decyzję o sekcji zwłok. Stwierdzono (wg wstępnych wyników) ” niewydolność krążenia w przebiegu bardzo rozległego zawału tylnej ściany serca z obecnością skrzepliny i upośledzeniem drożności gałęzi okalającej lewej tylnej wieńcowej”. Brak obrażeń mechanicznych. Rodzina w ciągu trzech dni po przesłuchaniu nie dostrzegła niczego podejrzanego, ani nie otrzymywała od pani Skrzypek takich sygnałów.

Przejdźmy jednak do samego przesłuchania, bo to stres nim wywołany miał być przyczyną zgonu pani Skrzypek.

Wizyta w Prokuraturze była do przewidzenia, więc pani Skrzypek nie mogła być zaskoczona wezwaniem na przesłuchanie i mogła się do tego przygotować lub pozwolić na przygotowanie. Zapowiadano od dawna powrót do tzw. sprawy Dwóch Wież. Sama wizyta (a dokładnie czynności procesowe) nie przekroczyły pięciu godzin. W tym przerwa na odczyt zeznań. Pani Skrzypek, pytana na wstępie o swój stan, zwróciła uwagę na problemy ze wzrokiem i uczucie stresu. Niemniej zgodziła się na odczytanie jej zeznań i je potwierdziła. Do stresu trudno mi się odnieść, bo zapewne każdy go odczuwa w takiej sytuacji. Niemniej przebieg przesłuchania, tzn. poziom pytań i odpowiedzi na nie, nie wskazywał, żeby pani Skrzypek miała powody do stresu, jeśli mówiła prawdę i nic nie zatajała.
Pytanie w przesłuchaniu były dość ogólne i trudno mówić o dociskaniu pytaniami. Generalnie nie dowiedzieliśmy się wiele więcej niż wiemy z taśm. Pani Skrzypek dość często mówiła “nie pamiętam” lub udzielała ogólnych odpowiedzi i na ogół nie było to kontrowane dodatkowymi, weryfikującymi pytaniami.

To co mnie zastanawia, to postawa przesłuchiwanej przy pytaniach o udzielenie pełnomocnictwa w procesie podejmowania decyzji o inwestycji. Nagle pani Skrzypek, z osoby która mało wie i mało pamięta i tylko przygotowuje kawę dla gości prezesa, zamienia się w świadomą obywatelkę. A przy okazji wyszło na to, że piastując swoje stanowisko dość dobrze orientowała się w najważniejszych tematach życia PiS. Tych oficjalnych i tych ukrywanych przed opinią publiczną. Słysząc o zamiarach budowy Dwóch Wież, z własnej (rzekomo) inicjatywy zgłasza się do prezesa Kaczyńskiego z propozycją przekazania pełnomocnictw w tym zakresie, bo sama nie czuje się kompetentna. To jedyny fragment w treści przesłuchania, gdzie używa dość specyficznego słownictwa. Ja odniosłem wrażenie, że była wcześniej przygotowywana na przesłuchanie m.in. na ewentualność pytań o udzielania pełnomocnictw i procesu decyzyjnego.

Podsumowując. Sensacji w przesłuchaniu nie ma. Przesłuchujący wcale nie byli natarczywi i nadmiernie dociekliwi, co mnie raczej dziwi.