Mentzen się pogubił. Debaty u Mentzena z zabawnym finałem.

przez | 27 maja 2025

Sławomir Mentzen nieco przekombinował i dostał prztyczka w nos. I słusznie. Należało się.

Wynik S.Mentzena w I turze wyborów prezydenckich był tak duży (niemal 15%), że decyzja by go politycznie wykorzystać wydaje się być naturalna. Dwaj wygrani z I tury wiedzieli, że należy wymyślić jakąś formułę dodarcia do wyborców Mentzena. Nie wiem jakie był plany sztabów wyborczych Nawrockiego i Trzaskowskiego, bo S.Mentzen wpadł na genialny pomysł, by obydwaj panowie pojawili się w jego kanale youtube i zabiegali o wyborców przedstawiciela Konfederacji. To postawiło dwóch wygranych z I tury w niezręcznej sytuacji. Walka o wyborców Mentzena odbywała się na jego warunkach i na jego terenie. Trzaskowski i Nawrocki mieli dodatkowo odnieść się do ośmiu punktów programowych przedstawionych przez S.Mentzena.

Na pierwszy ogień poszedł Nawrocki. …. I tu był szok. Kandydat PiS zdawał się startować z korzystniejszej pozycji, bo zarówno on jak i Mentzen na wielu polach mają zbliżone poglądy. Tymczasem 1,5 godziny rozmowy z Nawrockim to było smutne widowisko. To był spektakl uniżenia, podlizywania się i wczytywania w myśli S.Mentzena. Oczywiście Nawrocki podpisał się pod całą ósemką przygotowanych przez Mentzena punktów programowych. Odnosiłem wrażenie, że sam Mentzen nie był przygotowany na taką dawkę wazeliny w wykonaniu K.Nawrockiego. Pozostawało pytanie, co zrobi Trzaskowski i czy w ogóle zgoda na spotkanie u Mentzena była słuszna.

S.Trzaskowski startował z o niebo gorszej pozycji niż K.Nawrocki. Rozmowa w prime timi’e i grubo większy dystans polityczny, ekonomiczny i światopoglądowy między Trzaskowskim a elektoratem Mentzena, stawiały kandydata KO na pozycji pozornie z góry przegranej. I już w pierwszych minutach miłe zaskoczenie. Trzaskowski nie bał się mieć własne zdania oraz asertywnie trwać przy swoich przekonaniach w polemikach z Mentzenem. Wielokrotnie to  Trzaskowski stawiał Mentzena w niezręcznej sytuacji czy wybijał z pewności siebie. Oczywiście nie brakowało ostrożnego omijania trudnych tematów czy sugerowania wielu podobieństw z poglądami Mentzena i jego elektoratu. Podsumowując, była to diametralnie inna rozmowa w porównaniu z postawą Nawrockiego. Trzaskowski pojawił się by zaprezentować swoje poglądy, a nie by schlebiać Mentzenowi i jego elektoratowi. S.Mentzen zaś, dostał lekcję pokory i kolejnym razem poważnie się zastanowi zanim zorganizuje podobne widowisko na swoim kanale.

Ta historia, krótko po programie, miał swój ciąg dalszy. I mam wątpliwości czy powinna mieć. Niedługo po zakończeniu rozmowy, późnym wieczorem, w mediach pojawił się film jak Mentzem raczy się piwem w swoim pubie przy jednym stole z R.Sikorskim i S.Trzaskowskim. Już nie dociekam, czy był to zbieg okoliczności czy raczej intryga i pułapka zastawiona przez polityków KO. Sam Trzaskowski i jego sztab powinni wiedzieć, że rozmowa była wystarczającym sukcesem i filmiki z piwem w towarzystwie zaskoczonego Mentzena były już niepotrzebnym upokarzaniem tego ostatniego. Można się było domyśleć, ze tego typu fraternizowanie się polityków KO i lidera Konfederatów może wywołać mieszane uczucia w lewicowym elektoracie. Popijanie piwka w konserwatystą kiepsko wyglądało.

I już kończąc…

Jestem przekonany, że te spotkania S.Mentzen długo popamięta. Rozkręcił polityczny spektakl, który szybko wymknął mu się z rąk i skończył upokorzeniem. Nad rozmową z Trzaskowskim nie panował. W pubie zaś dał się zaskoczyć jak dziecko.

Rocznica zakończenia II Wojny Światowej zniknęła z naszego kalendarza. Brakuje nam odwagi.

przez | 13 maja 2025

Nie poradziliśmy sobie z rocznicą zakończenia II Wojny Światowej. Przemilczamy ją od lat. Udajemy, że Niemcy sami opuścili Polskę.

Zakończenie wojny nie było dla nas prostą w ocenie sytuacją zero-jedynkową. Nie odzyskaliśmy w pełni niepodległości. Zostaliśmy przesunięci na mapie, upokorzeni przez Rosjan i porzuceni przez sojuszników z Zachodu. A jednak zmiana jakiej doświadczyliśmy w 1945 r. była na tyle istotna, że wypadałoby ją jakoś uczcić. Co najmniej przypomnieć. Po zajęciu Polski przez wojska radzieckie zakończył się okres okrutnej eksterminacji narodu na skalę dotąd nieznaną. Można było znowu swobodnie mówić po polsku i iść do szkoły. Podległość ZSRR, to nie był najlepszy okres w historii Polski, ale bezdyskusyjnie lepszy niż niemiecka okupacja. Zmiana po wypędzeniu Niemców z Polski była na tyle radykalna, że udawanie iż nic się nie stało jest niesmacznym oszukiwaniem samych siebie. Nie mamy pomysłu na opisanie tego okresu i brak nam uczciwości, więc próbujemy przemilczeć. Słabe to. Autorytety, politycy, profesorowie udają, że nie ma tematu. Nie dostrzegają niezręczności. Nie widzą w tym historycznego tchórzostwa.

Nie mieliśmy sił, by wyzwolić się samodzielnie. Zachód pozostawił wypędzenie Niemców z terenów Polski Rosjanom. Wybór, o ile można tak mówić, był taki: dalsza okupacja czy państwo satelickie ZSRR? Patrząc na nas z dalszej perspektywy, można odnieść wrażenie, że strzelamy focha i gotowi jesteśmy spod nosa wyrzucić: a nam to bez różnicy, Niemcy czy Rosjanie. A jednak różnica była ogromna. Wręcz przepastna.

Nie musimy z tego powodu robić wielkiej fety każdego maja. Jest mi obojętne czy świętowalibyśmy 8-go czy 9-go maja. Powinniśmy co roku przypominać rocznicę wyrzucenia Niemców, uczcić polski wysiłek zbrojny itd. Mimo całego zła jakie uczynili nam Rosjanie, wypadałoby złożyć hołd zwykłym rosyjskim żołnierzom, którzy licznie ginęli na naszej ziemi, bo Polacy niekoniecznie garnęli się w szeregi LWP.

Warto zrobić cokolwiek, tylko porzućmy to głupie milczenie.

Drugie mieszkanie Nawrockiego. Błąd sztabu PiS.

przez | 6 maja 2025

Wpierw sztab wymyślił kolejny punkt w narracji, po czym K.Nawrocki popełnił gafę. A może nie tyle gafę, co solidny błąd w wykonaniu jego i sztabu. A potem już się wszystko posypało.

Sztab PiS chciał zastosować sztuczkę jak z przyjęciem euro. K.Nawrocki miał straszyć czymś, czego wprowadzenia na razie się nie planuje. Chodzi o podatek katastralny. Po czym, po nakręceniu strachu, K.Nawrocki miał podać lekarstwo. Lekarstwem był pomysł na zapis w Konstytucji blokujący wprowadzenie takiego podatku. Pomysł już na wstępie niepoważny, bo konstytucja nie jest od tego. Po drugie, podatek katastralny nie oznacza automatycznie opodatkowania każdego mieszkania wysoką kwotą. Można ustalać progi kwotowe wartości do opodatkowania, kolejną nieruchomość od której podatek miałby być płacony itd. Pomysłów jest mnóstwo. No i po trzecie, rząd nie planuje wprowadzenia takiego podatku. Już na etapie pomysłu, główny rywal K.Nawrockiego, mógł łatwo go ośmieszyć.

Kolejnym błędem, bynajmniej nie największym, była wypowiedź K.Nawrockiego w jednej z debat wskazująca, że jest posiadaczem tylko jednego mieszkania. Jakim cudem sam Nawrocki i jego sztab tego nie przećwiczyli, tego nie wiem. Zdumiewający błąd. Dociekliwość dziennikarzy jest znana i nie czekaliśmy długo na sensację. K.Nawrocki formalnie jest posiadaczem drugiego mieszkania. K.Nawrocki powinien był (a może to zrobił) uprzedzić sztab o drugim mieszkaniu i szeregu niezręczności z tym związanych, które teraz i tak wychodzą na jaw.

Skoro jednak wypowiedź padła, to zarówno Nawrocki jak i jego sztab, powinni natychmiast przeprosić i przyznać, ze doszło do nieporozumienia. Że K.Nawrocki miał na myśli zajmowane przez niego i rodzinę mieszkanie, czy co tam. Stety lub niestety (zależy dla kogo), sztab PiS rozpoczął szereg błędnych ruchów, które tylko pogrążyły K.Nawrockiego.

Wpierw zaprzeczano, że Nawrocki powiedział na debacie co powiedział. Jednak nagrania z debaty nie pozostawiało wątpliwości. Potem, że Nawrocki wspiera starszego pana, a mieszkanie przejął za opiekę nad nim. Szybko się okazało, że starszy pan już dawno pod tym adresem nie mieszka, a sposób w jaki K.Nawrocki wszedł w posiadanie mieszkania budzi jeśli nie prawne, to na pewno moralne wątpliwości.

Co dalej robi PiS i jego kandydat? Oczywiście standardowe kolejne głupstwo ze swojego arsenału medialnego, czyli sugerowanie wykorzystywaniu wszelakich tajnych służb przeciwko jego kandydatowi. Oprócz tego, K.Nawrocki na konferencjach prasowych udaje, że nie słyszy lub nie rozumie pytań ws drugiego mieszkania. Bo tyle już mu tylko pozostało plus wiara, że media szybko zajmą się nowymi tematami.

Spór o żałobę narodową po śmierci papieża Franciszka.

przez | 25 kwietnia 2025

Od razu, w pierwszym zdaniu napiszę, że żałoba jest niepotrzebna. To raczej rytualny odruch prezydenta potwierdzony przez premiera.

Nie deprecjonuję cudzej śmierci. Po prostu przełożenie między papieżem Franciszkiem, a moim i innych Polaków życiem jest dość odległe. Na swój sposób przeżywam tą śmierć. Wsłuchuję się w komentarze i analizy pontyfikatu Franciszka. Kto wie, może wiele z jego decyzji i kierunków zmian, które wskazywał, zgodne jest z moimi poglądami na życie Kościoła i zmiany jakim Kościół powinien się poddać. A zaznaczę, że członkiem Kościoła nie jestem. Żyję jednak w kraju, gdzie katolicyzm jest religią dominującą i ma ogromny wpływ na życie, poglądy i decyzje obywateli.

Papież Franciszek wywoływał początkowo zaciekawienie w Polsce, ale jego obecność (tzn. jego poglądów) w mediach była raczej słaba. Pewnie podstawową jego wadą było to, że nie był Polakiem 🙂 . Trudno nie odnieść wrażenia, że dla Polaków papieżem nadal jest JPII i żadnego innego nie uznajemy. Niektóre poglądy i decyzje Franciszka czyniły go bardzo odległym od tego jak w Polsce postrzegany jest katolicyzm, stąd spory dystans polskich hierarchów i prawicowych mediów do osoby Franciszka. Prezydent Duda, podobnie jak polscy biskupi, raczej nie podzielał kierunków zmian dokonywanych przez Franciszka. Komunikat prezydenta o żałobie wspominał o papieżu, ale w sposób tak enigmatyczny (“Był wielkim apostołem Miłosierdzia, w którym upatrywał odpowiedzi na wyzwania współczesnego świata”), że nie wiadomo o co chodzi. Ot, takie kurtuazyjne i bez żadnej treści zdanie na wysokim poziomie ogólności. Jeżeli z pontyfikatu Franciszka prezydent Duda tylko tyle zapamiętał, to tym bardziej warto zadać pytanie o sens ustanawiania dnia żałoby narodowej.

Warto pytać o sens dnia żałoby, bo wielu osobom utrudnia to życie lub wprowadza sporo niepewności.  Jeżeli prezydent, Kościół oraz katolicy czują potrzebę wyciszenia się i refleksji, to proszę bardzo, mogą z udziału w imprezach rozrywkowych zrezygnować. Chętnie zobaczę jak się pochłaniają w zadumie i dzielą refleksjami nad naukami papieża Franciszka.

Krzyż w Trybunale Konstytucyjnym.

przez | 27 marca 2025

Krzyż w Trybunale Konstytucyjnym zawieszono. W mediach krążą już nazwiska inicjatorów/rek akcji, ale jak na razie nikt się nie przyznaje. Nie jest tu moim celem wchodzenie w rozważania, czy krzyż powinien wisieć w budynku publicznym, czy nie. Moim zdaniem nie, ale zostawmy to.

Moim zdaniem katolikiem (chrześcijaninem) jest się nie dlatego, że zawiesi się krzyż. Katolicyzm to raczej postawa, a nie symbolika. Miarą więc katolika nie jest krzyż, jego wielkość, czy wysokość, na jakiej go zawiesi. Katolicyzm jest niezwykle wymagający. Proponuje więc demonstrować swój katolicyzm czynami, a nie nic nie kosztującymi akcjami.

Pomysłodawcy i realizatorzy akcji w TK, powinni się ujawnić i zawstydzić mnie swoimi uczynkami dla potrzebujących. I żadne tam – dajmy na to – 200 zł raz na miesiąc przelane na jakąś organizację wspomagającą biednych. Oczekuję grubo więcej. Oczekuję od tych osób odrzucenia bogactwa i oczekuję życia w prawdzie i uczciwości. Oczekuję zerwania kontaktu z ludźmi, którzy niszczyli demokrację i wolność słowa. To żadna sztuka iść co niedziela do kościoła i wysłuchać księdza mówiącego o pokorze, skromności i pomocy potrzebującym. Sztuką jest stosowanie tego w życiu codziennym. Śmiało więc, niech mnie ci katolicy z Trybunału wprawią w zakłopotanie.

Zamieszanie po śmierci pani Barbary Skrzypek. Wątpliwy argument ze stresem przy przesłuchaniu.

przez | 20 marca 2025

Śmierć pani Skrzypek uruchomiła prawicę. Od szeregowych członków PiS, przez J.Kaczyńskiego, po prezydenta. Posypały się zarzuty o przyczynienie się do śmierci pani Skrzypek wskutek przesłuchania. Prawica ochoczo wpisała przykre wydarzenie w rzekomą szeroką akcję ataku i marginalizowania opozycji. Nekropolityka w pełnej krasie.

Owszem, 66 lat dla kobiety to trochę za wcześnie na umieranie. Zgon nastąpił jednak trzy dni po przesłuchaniu w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Lekarz stwierdzający zgon nie zidentyfikował konkretnej przyczyny zgonu. Rodzina też nie widziała powodu wszczynania alarmu i rozpoczęła przygotowania do pogrzebu. Słusznie się stało, że podjęto decyzję o sekcji zwłok. Stwierdzono (wg wstępnych wyników) ” niewydolność krążenia w przebiegu bardzo rozległego zawału tylnej ściany serca z obecnością skrzepliny i upośledzeniem drożności gałęzi okalającej lewej tylnej wieńcowej”. Brak obrażeń mechanicznych. Rodzina w ciągu trzech dni po przesłuchaniu nie dostrzegła niczego podejrzanego, ani nie otrzymywała od pani Skrzypek takich sygnałów.

Przejdźmy jednak do samego przesłuchania, bo to stres nim wywołany miał być przyczyną zgonu pani Skrzypek.

Wizyta w Prokuraturze była do przewidzenia, więc pani Skrzypek nie mogła być zaskoczona wezwaniem na przesłuchanie i mogła się do tego przygotować lub pozwolić na przygotowanie. Zapowiadano od dawna powrót do tzw. sprawy Dwóch Wież. Sama wizyta (a dokładnie czynności procesowe) nie przekroczyły pięciu godzin. W tym przerwa na odczyt zeznań. Pani Skrzypek, pytana na wstępie o swój stan, zwróciła uwagę na problemy ze wzrokiem i uczucie stresu. Niemniej zgodziła się na odczytanie jej zeznań i je potwierdziła. Do stresu trudno mi się odnieść, bo zapewne każdy go odczuwa w takiej sytuacji. Niemniej przebieg przesłuchania, tzn. poziom pytań i odpowiedzi na nie, nie wskazywał, żeby pani Skrzypek miała powody do stresu, jeśli mówiła prawdę i nic nie zatajała.
Pytanie w przesłuchaniu były dość ogólne i trudno mówić o dociskaniu pytaniami. Generalnie nie dowiedzieliśmy się wiele więcej niż wiemy z taśm. Pani Skrzypek dość często mówiła “nie pamiętam” lub udzielała ogólnych odpowiedzi i na ogół nie było to kontrowane dodatkowymi, weryfikującymi pytaniami.

To co mnie zastanawia, to postawa przesłuchiwanej przy pytaniach o udzielenie pełnomocnictwa w procesie podejmowania decyzji o inwestycji. Nagle pani Skrzypek, z osoby która mało wie i mało pamięta i tylko przygotowuje kawę dla gości prezesa, zamienia się w świadomą obywatelkę. A przy okazji wyszło na to, że piastując swoje stanowisko dość dobrze orientowała się w najważniejszych tematach życia PiS. Tych oficjalnych i tych ukrywanych przed opinią publiczną. Słysząc o zamiarach budowy Dwóch Wież, z własnej (rzekomo) inicjatywy zgłasza się do prezesa Kaczyńskiego z propozycją przekazania pełnomocnictw w tym zakresie, bo sama nie czuje się kompetentna. To jedyny fragment w treści przesłuchania, gdzie używa dość specyficznego słownictwa. Ja odniosłem wrażenie, że była wcześniej przygotowywana na przesłuchanie m.in. na ewentualność pytań o udzielania pełnomocnictw i procesu decyzyjnego.

Podsumowując. Sensacji w przesłuchaniu nie ma. Przesłuchujący wcale nie byli natarczywi i nadmiernie dociekliwi, co mnie raczej dziwi.

A.Macierewicz. Człowiek nieco inny niż reszta.

przez | 3 listopada 2024

O partii, jej członkach i liderach oraz panujących w niej relacjach, wiele mówi reakcja na wybryki liderów. To samo tyczy mediów sprzyjających danej partii. Antoni Macierewicz zademonstrował lekceważenie przepisów drogowych w minionym tygodniu. Wg dostępnego w mediach filmu, A.Macierewicz złamał kilka zakazów, przez co praktycznie powinien zostać pozbawiony prawa jazdy. Czy zostanie i w ogóle jaką karę otrzyma, to się jeszcze okaże.

Przewinienie Macierewicza były poważne i widać z krótkiego filmu, że polityk PiS nie uważa się za zwykłego obywatela. To była świadoma, nonszalancka jazda po Warszawie. Publiczne popisy zdumiewają tym bardziej, że A.Macierewicz jest chyba świadomy, iż jest przedmiotem zainteresowania dziennikarzy.

Niesamowita była jednak reakcja politycznego otoczenia, czyli polityków PiS i prawicowych mediów. Wpierw cisza, bo liderzy PiS i ludzie od PRu oraz przygotowywania przekazu dnia w tej partii nie wiedzieli co robić. Nie pomagał Macierewicz, który początkowo próbował to przemilczeć. W mediach materiał musiał robić furorę, bo w końcu ten i ów polityk PiS próbował udawać, że dostrzegł temat. Wyglądało to śmiesznie i żałośnie. Na ogół były to próby lekceważenia drogowych przewin Macierewicza lub zarzucanie mediom i politykom opozycji małostkowości. Widać było bezradność w komentarzach, ale i świadomość, że krytyka Macierewicza jest dozwolona wtedy, gdy on sam lub władze partii dadzą przyzwolenie. Niestety i tu był paraliż. Przyzwolenia nie ma.

Media prawicowe odniosły się do tematu dokładnie tak samo jak politycy PiS lub nawet gorzej. Pozornie odważnie temat podjęła TV Republika. Pozornie, bo informację o wyczynach drogowych A.Macierewicza sprytnie ukryto i wstawiono w wywiad z Macierewiczem dotyczący katastrofy smoleńskiej. Po wejściu na stronę internetową tej telewizji rzuca się w oczy tytuł : “TYLKO U NAS! Macierewicz w Republice o tym, że “niby za szybko jechał”.  Redaktor Sakiewicz nie byłby sobą, gdyby nie próbował manipulować odbiorcą materiału. Zacznijmy od tego, że wobec Macierewicza nie padł zarzut nadmiernej prędkości. Media skupiły się na innych wyczynach i je pokazały. Odnoszenie się to zarzutu, który nie padł, to raczej tani chwyt. Użyty pewnie tylko dlatego, że sympatycy PiS go kupią. Chwyt nr 2 polegał na tym, że w trakcie 21-minutowego wywiadu o smoleńskiej katastrofie, o drogowych wyczynach przez chwilę porozmawiano na kilka minut przed jego końcem. Nie wnikając w szczegóły, zarówno Sakiewicz jak i Macierewicz odnieśli się do tego lekceważąco. 

A.Macierewicz w wypowiedziach dla mediów zdaje się niewiele pamiętać i deklaruje, że podda się karze o ile zarzuty się potwierdzą. Jak widać, łatwo nie będzie, bo polityk PiS wychodzi z założenia, że film filmem, ale to Policja lub sąd muszą mu winy udowodnić.

Minione dwie kadencje rządów PiS niebywale zdemoralizowały polityków PiS. A może powinienem napisać: pokazały podatność na demoralizację. Wielu z nich po prostu nie wierzy i nie rozumie, że przestrzeganie prawa i ponoszenie kary ich też dotyczy. I będzie to trwało tak długo, póki nie zaczną ponosić kar za swoje wyczyny. Mam nadzieję, że policji nie zabraknie odwagi w przypadku Macierewicza.

Generał postraszył wojną.

przez | 5 października 2024

Piątkowa wypowiedź gen. Wiesława Kukuły w sprawie wojny wywołała spore zamieszanie. Główna myśl miała brzmieć tak: “Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani myślę żaden z was, przegrać tej wojny. Wygramy ją, wrócimy i będziemy nadal budować Polskę, ale coś się musi wydarzyć. Musimy zbudować siły zbrojne przygotowane do tego typu działań”.

Przez wojnę w Ukrainie zapanowała u nas moda na straszenie wojną z Rosją, na patriotyzm i na militarne uniesienie. A wszystko to okraszone hasłami społecznej i finansowej mobilizacji na rzecz obronności. Nie przeczę zagrożeniom, ale uspokójmy się trochę, bo w przeciwnym wypadku wypowiedzi, jak przytoczona gen. Kukuły, będą się mnożyć. W wypowiedzi generała jest pełno emocji, populistycznego patriotyzmu i fanfaronady. Argumenty i rozłożenie akcentów budzą wątpliwość czy aby gen. Kukuła jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Ja zaczynam wątpić. To też kolejna wypowiedź ‘mundurowego’, która tylko potwierdza, że wojsko powinno być pod cywilnym nadzorem.

Przede wszystkim nie straszny ludzi, że (być może) będziemy musieli walczyć. Nie ma żadnych ku temu przesłanek. Jest tylko pewne, wcale nieduże, prawdopodobieństwo. Wbrew pozorom armia rosyjska pokazuje jak na razie swoją słabość. Nawet przy dość ograniczonym i stale spóźnionym wsparciu państw UE/NATO dla Ukraińców, Rosjanie nie potrafią sobie z nimi poradzić.

Wojna w Ukrainie nie ma wzbudzać w nas lęku, tylko uświadomić, że czas pokojowej dywidendy raczej się skończył i warto w NATO zewrzeć i przeliczyć szeregi oraz wzmocnić potencjał i zarządzanie. Wojny sami z Rosjanami nie wygramy. Ważne są sojusze polityczne i militarne. Jak do tej pory, to politycy przy których generał robił karierę sojusze te niszczyli.

Na plus generałowi mogę zaliczyć temat poboru do wojska. Szkoda, ze publicznie i śmiało nie poruszał tego za czasów poprzedniej koalicji. Część komentatorów zwracała uwagę, że plany podniesienia liczebnego stanu wojska wymuszają powrót tematu przywrócenia jakiejś formy poboru. Min. Błaszczak nie chciał o tym wtedy publicznie mówić. Zalecałbym też generałowi nie mniejszą śmiałość w temacie finansowania obronności. Ktoś w końcu będzie musiał przekazać opinii publicznej, że musimy z czegoś zrezygnować na rzecz zwiększenia wydatków na obronność. Nikt z najwyższych decydentów, z prezydentem na czele, nie ma na to ani ochoty ani odwagi.

Wydaje się, że gen. Kukuła winien nam jest też zaprezentowanie swoich poglądów na NATO i czy oparcie bezpieczeństwa na NATO nadal obowiązuje. Wolałbym zapytać i usłyszeć odpowiedź, by się dowiedzieć czy jeden z czołowych wojskowych ma poglądy spójne z demokratycznie wybraną władzą czy jakieś własne.

Ryszard Czarnecki. Wizytówka uprawiania polityki wg PiS.

przez | 13 września 2024

Ryszard Czarnecki to wizytówka stylu uprawiania polityki przez PiS. Cynizm, cwaniactwo polityczne, pieniądze, uległość wobec władz partii. Jeżeli ma jakieś poglądy, to na pewno przywiązany do nich zanadto nie jest. Jego cechą jest też giętki kręgosłup moralny i sprowadzanie wszystkiego do budowania relacji towarzysko-politycznych. Czy ma poglądy prawicowe i konserwatywne? Czy też tylko wybierał takie ugrupowania, bo tam łatwiej było i jest zrobić karierę politykowi takiemu jak on?

Formalnie niegroźny, raczej pozbawiony politycznej agresji, nieco jowialny polityk. Zdałoby się powiedzieć, polityk pozbawiony charyzmy, bez szans na zrobienie kariery powyżej lokalnego lidera partii. A jednak. Biorąc pod uwagę to co osiągnął politycznie (m.in. cztery kadencje w PE, sejm, posady rządowe i niezliczona liczba posad we wszelakich radach, komitetach czy ciałach doradczo-nadzorczych), to niemal geniusz, który powinien doradzać w zakresie kreowania kariery politycznej.

R.Czarnecki w polityce doprowadził do perfekcji styl budowania kariery polityka drugiej linii, łatwo naginającego moralny kręgosłup pod wymagania politycznych liderów. Jak widać, sukces w polityce jest nie tylko dla charyzmatycznych osobowości o stabilnych czy wyrazistych poglądach. O poglądach R.Czarneckiego nie ma co się wypowiadać, bo trudno je wyłuskać z jego wypowiedzi czy działalności medialnej. Zazwyczaj po prostu wpisuje się w oczekiwania liderów swojej partii.

Oczywiście R.Czarnecki w polityce sam niewiele by zdziałał. Muszą zaistnieć warunki, w których takie osoby jak on mogą zrobić karierę i wypłynąć na szerokie wody. Takie warunki, środowisko, stworzył Jarosław Kaczyński w Polsce. A potem mieliśmy R. Czaneckiego, a to w Kościele, a to z biało-czerwonym szalikiem zarzuconym na ramionach itd. A więc wiara, patriotyzm, a w rzeczywistości budowanie relacji i żebranie o wyborcze głosy, by jeszcze więcej zarabiać.

Funkcjonowanie w PiS ludzi pokroju Czarneckiego jest miernikiem kondycji intelektualno-moralnej tej partii. Mógł robić i robił niemal co chciał. Media od lat informowały o przejawach jego finansowo-politycznej ‘przedsiębiorczości’ i skuteczności. I nic. J.Kaczyński popierał go w eurowyborach. Kaczyński doskonale zdawał sobie sprawę kim jest R.Czarnecki i że staje się prześmiewczym memem krytyków PiS. I nadal nic. Dopiero ostatnie aresztowania Czarneckiego i jego małżonki w związku z działalnością Collegium Humanum być może przerwą polityczną passę Czarneckiego. Być może, bo ewidentny i prostacki przewał na dużą skalę z kilometrówkami nie przeszkadzał w robieniu kariery u boku Kaczyńskiego.

Jest jeszcze jedna smutna refleksja związana z R.Czarneckim. Mimo iż do europarmalentu się nie dostał, to warto zauważyć, że głosowało na niego aż 66 tys. osób. Po raz kolejny powraca więc pytanie o kondycję moralną wyborców prawicowych.

Obrona osób trans, LGBT itd. Gdybym mógł coś doradzić po przypadku naszej bokserki.

przez | 31 sierpnia 2024

Mam się za osobę tolerancyjną i otwartą na zmiany. Staram się czytać, słuchać i nie tracić dystansu do szybko zmieniającego się świata również w kwestiach obyczajowych, światopoglądowych, medycznych i co tam jeszcze. Rażą mnie, jak wiele innych osób, głupie żarty skierowane wobec osób LBGTIQ. Uważam je za wręcz niebezpieczne społecznie. To co się działo w mediach społecznościowych przy okazji walki bokserskiej reprezentantki Polski w boksie z Algierką, przeszło moje oczekiwania. To była fala prostackich żartów i hejtu. Popisy głupimi żartami i filmikami  dotknęły chyba każdą grupę społeczną, wiekową czy zawodową. Co zrobiła druga strona, czyli obrońcy osób LBGTIQ? Niewiele poza wyrażaniem oburzenia i domagania się tolerancji dla każdego, kto powie, że jest inny od tego co ma zapisane w dowodzie.

Ludziom trzeba wyjaśnić o co chodzi, wykpić ich pseudo-logikę jeżeli na to zasługuje, ale i przyznać, że być może wszystkiego w tym przypadku nie wiemy. Walkę półfinałową Polka stoczyła z zawodniczką również przypominającą mężczyznę. Ale, że wygrała, to wesołym polskim hejterom, to nie przeszkadzało. Obrońcy LGBTIQ w swojej poprawności bali się to wytknąć. Ocenę płci Algierki również dokonywano na podstawie wyglądu, który nieco odstaje od klasycznej kobiecej urody, jak się to ładnie (i ostrożnie) teraz mówi. Reakcja mediów mainstrimowych była najgorsza z możliwych. Dominuje podejście, że skoro ktoś określa się jako kobieta, to tak jest i koniec. Zacząłem sam wiercić problem i przyznam, że zdobycie wiedzy na ten temat jest trudne. A wystarczyło prześmiewców zaprosić do studia telewizyjnego czy radiowego i zapytać na jakiej podstawie siedząc przed telewizorem lub gapiąc się w facebooka, określili płeć Algierki? Otóż z medycznego punktu widzenia wcale nie jest to takie proste i nie robi się tego przez sprawdzenie czy ktoś ma siusiaka czy nie i czy ma piersi. Można też było zapytać czy mają pomysł jak i gdzie postawić granice facet/kobieta i na podstawie czego? Można było sprawdzić ich wiedzę. Nie zrobione tego. Szkoda. Zapewniam, że wywołani do odpowiedzi chowali by się gdzie popadnie.

Główne media nie miała odwagi nagłośnić przypadku polskiej lekkoatletki z przełomu lat 60 i 70-tych. Wtedy też było posądzenia i wymuszenie wycofania się ze sportu. Lekkoatletka urodziła później dziecko. Czyli, że co, facet urodził? Być może ten przypadek nauczyłby hejterów pokory. Jest też grubo trudniejszy przykład polskiej przedwojennej sportsmenki. Nazwisk specjalnie nie podaję, by zachęcić do poszukiwań i zdobywania wiedzy.

Oczywiście nie ma też co ukrywać, że problem w sporcie jest i część sportsmenek skarży się na dopuszczanie do turniejów osób budzących wątpliwości.

Generalnie sugerowałbym obrońcom LGBTIQ odważne argumentowanie i zawstydzanie niewiedzą, a hejterom i konserwatystom, edukację.