Drobny rozjazd między poglądami, a życiem prywatnym.

przez | 5 października 2021

Jak to mówią, najzabawniejsze i najbardziej nieprzewidywalne scenariusze pisze życie. I coś w tym jest, bo napisało i teraz. No więc z powodu poglądów Wielka Brytania nie wpuściła Rafała Ziemkiewicza na swoje terytorium. Facet w social mediach eksplodował złością, a media prawicowe wyraziły święte oburzenie (* fakt, że w zróżnicowany sposób, bo R.Ziemkiewicz po postać i na prawicy dość kontrowersyjna). Najbardziej rozbawił mnie fragment z DoRzeczy:

„Brytyjskie służby przepuściły żonę i córkę Ziemkiewicza, ale jego samego zatrzymały. Po kilku godzinach bez podania powodu publicysta został zatrzymany. Z naszych informacji wynika, że Ziemkiewiczowi odebrano leki, dokumenty i telefon.”

W miejsce „Brytyjskie” wstawić „Polskie”, a miejsce akcji z lotniska Heathrow przenieść nad granicę polsko-białoruską i mamy sytuację jak u nas. No, z tą różnicą, że rodzinę R.Ziemkiewicza przepuszczono i że nie znamy zawartości telefonu R.Ziemkiewicza. A szkoda. Ciekaw byłbym zdjęć, rozmów i notatek z komórki.

W jednej sekundzie obnażona została obłuda polskiej prawicy i samego Ziemkiewicza. Kiedy według własnego widzi-misię zatrzymujemy imigrantów to jest ok. , ale kiedy ktoś wg własnych kryteriów (i nie po raz pierwszy) nie wpuszcza R.Ziemkiewicza na swoje terytorium, to nie jest ok. To jak słynna przypowieść o Kalim z „W pustymi i w puszczy” Sienkiewicza.

Jeżeli ktoś chce poznać poglądy i kulturę (lub jej brak) R.Ziemkiewicza, to pewnie może iść kilkoma drogami. Ja proponuję krótką. Wystarczy się zapoznać z tym jak R.Ziemkiewicz oceniał swoje zatrzymanie. Stek bzdur, niepochamowanych emocji, żenujących argumentów, przyrównań itd. chwilami rynsztok. Krótko mówiąc, facetowi puściły nerwy i zabrakło klasy.

Ale jest i jeszcze jedna intrygująca informacja. Otóż celem, lub jednym z kilku, wyprawy do Wielkiej Brytanii rodziny Ziemkiewiczów było odwiezienie córki do Oxfordu. Wg informacji medialnych, córka rozpoczyna studia w Oxfordzie. To wywołało masę kpin i docinków pod adresem R.Ziemkiewicza.  W pełni to rozumiem i jak najbardziej podzielam. Okazuje się, że mamy do czynienia z kolejnym przypadkiem cynicznego konserwatysty, który na co dzień mądrzy się w sprawie ideologii, właściwych postaw i poglądów, patriotyzmu, edukacji, rzuca gromami na zgniły Zachód. A tu proszę, żaden tam KUL czy lokalne uczelnie i patriotyzm, tylko edukacja na zachodzie. Podobno dziewczyna zafascynowana jest genetyką. No to nie ma sprawy, w Polsce też da się to studiować.

Zresztą, mniejsza oczywiście o dziewczynę. Nikt nie ma ochoty wciągać ją w lokalne polityczno-ideowe spory. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zaprezentuje swoich poglądów. Chodzi o R.Ziemkiewicza i ewidentny rozjazd między propagowanymi poglądami a codzienną praktyką. Kolejny ‘lider opinii’ prawicowej, który nie widzi przeszkody w tym, że życiu prywatnym głoszone poglądy jego samego nie obowiązują.

Bo futbol już taki jest?

przez | 21 września 2021

Może to złudzenie. Może widzę, to co chciałbym widzieć. A jednak. Oglądając mecze narodowych zespołów siatkówki  i piłki nożnej mimowolnie człowiek przygląda się zachowaniu widzów. Jest różnica. Kolosalna.

To co uderza już na pierwszy rzut oka, to kultura. W futbolu na widowni jest sporo chamstwa i mężczyzn prezentujących z dumą swoje marsowe oblicza. W futbolu wypada się złościć i wygrażać na sędziego. Pełno jest wulgaryzmów. Brak kultury powszechnie usprawiedliwiany jest emocjami. Siatkówka zadaje kłam tej rzekomej odwiecznej prawdzie. W siatkówce kładzie się akcent na radość i zabawę. W kibicowaniu więcej jest festynu niż zaciętości i skrajnych emocji.

Nie rzuca się przedmiotami i nie wrzeszczy rasistowskich haseł. Być może w siatkówce zaporą jest fakt, iż mecz rozgrywany jest na hali, gdzie łatwiej kogoś zidentyfikować i złapać. Ale czy na pewno? Stadion to w końcu nie otwarta polana czy las. Agresywnych kibiców też można łatwo wyłapać, ale wskutek przyzwolenia społecznego jakoś tak nam to nie wychodzi. Łapiemy margines kiboli lub nawet wcale. Po prostu nie chcemy tego robić.

W siatkówce jest szerszy przekrój wiekowy kibiców. Więcej rodzin i grup znajomych, którzy przychodzą się bawić. Sporo dzieci. Inne są też śpiewy, formy kibicowania. Jak widać, można się obyć bez rzucania rac i kubków z piwem.

To wielki mit, że z futbolem związane muszą być większe emocje wyzwalające złość i negatywne emocje. Po dekadach funkcjonowania tego mitu, trudno tak po prostu przyznać się mężczyznom, że te ich nadęte pozy i marsowe miny na meczach, to taki zbędny i nieuzasadniony teatr.

Na moim osiedlu jest m.in. boisko rozmiarów boiska do piłki ręcznej. Oczywiście wykorzystywane jest do gry w nogę. Czasami mecze rozgrywają dojrzali mężczyźni. Jeżeli nie powiedzie się akcja lub lokalny Messi nie trafi w bramkę przeciwnika, to musi paść „k…a mać” lub „ja pie…ę”. Męski futbolowy zwyczaj każe to powiedzieć na tyle głośno, by obok kolegów z drużyny słyszało całe osiedle. Głośne „k…a mać” jest oznaką zaangażowania w grę, ale też służy temu by zyskać szacunek kolegów i potwierdzić włożony w całą akcję wysiłek.

To dobrze, że siatkówka staje się coraz popularniejsza w mediach. Obok uświadamiania Polakom, że poza futbolem coś jeszcze istnieje, przyczynia się do popularyzowania kultury na masowych imprezach sportowych.  Sport nie musi kojarzyć się z brakiem kultury.

Katolicyzm to łatwa w praktykowaniu wiara.

przez | 18 września 2021

Skąd u mnie tyle złośliwości? Ot, dwa przykłady z życia. Uczestniczę w serii aukcji na siepomaga.pl.  W opisywanym przeze mnie przypadku, zbierane są pieniądze dla kobiety, dla której jedynym ratunkiem jest terapia za granicą. Drugi przypadek, to podejście do uchodźców.

Pierwszy.

Chrześcijaństwo generalnie mocno stawia na poświęcenie w ratowaniu człowieka. Póki powtarza się coś za księdzem w kościele i akceptuje taką ideę to fajnie. To akurat nic nie kosztuje. Człowiek ma poczucie, że prezentuje wyższy duchowy poziom i gotów jest na poświęcenie. Przychodzi chwila próby i … dupa. Bo nagle ciężko jakąś poważniejszą kwotę wyciągnąć z portfela.

By zmotywować ludzi do zbierania na terapię dla chorej, organizowane są aukcje. Można na przykład oddać coś wartościowego własnego i sprzedać to na aukcji, by uzyskane pieniądze przekazać na leczenie. Owszem, bywa, że ludzie jednorazowo wpłacają budzące szacunek kwoty. Najczęściej niestety są to banalne aukcję, gdzie ktoś wystawia  zabawki po dziecku za 10 zł i po licytacji jest .. 30 zł. W konwersacji (pod wydarzeniem na facebooku) lajki, serduszka, radość z finansowego ‘poświęcenia’ na licytacji i podziękowania administratora. Ręce mi opadły, gdy zobaczyłem jak jedna z osób w ramach wsparcia, wystawiła na aukcję bajeczki dla dzieci kupione w Lidlu. Biorąc pod uwagę grubość książeczek, nie miałbym odwagi oddać ich nawet za darmo. Ale dwójka, być może  katolików, miała poczucie dumy z siebie. Jeden pozbył się nikomu niepotrzebnych bezwartościowych książeczek na półce. Drugi, ‘zrujnował’ się finansowo na 30 zł, by je kupić. Większość aukcji niewiele odbiega od tego przypadku.

Odniosłem wrażenie, że Ci ludzie nie tyle zbierają na szukającą ratunku kobietę, co próbują się utwierdzić w przekonaniu, że są katolikami gotowymi do poświęceń. Obawiam się, że w sobotę na ogródku, na grilla i piwo dla znajomych wydadzą kilkakrotnie większą kwotę.

Czy te 30 zł to dużo czy mało dla katolika? Hm… a skąd on ma wiedzieć, skoro ksiądz w kościele nie mówi jak mierzyć poświęcenie i wsparcie dla drugiego człowieka.

Drugi przypadek.

Coraz gorzej, z biegiem lat, znoszę słynne puste nakrycie przy wigilijnym stole w Wigilię i całe to gadanie hierarchów o tym, że niby dla strudzonego nieznajomego wędrowca. No pewnie J. W kraju przepełnionym katolikami i rządzonym przez katolików, mamy problem z przyjęcie trzydziestu ludzi stojących na granicy. Polacy w większości nie chcą widzieć w kraju uchodźców. Wynajdujemy dziesiątku powodów, by nie przyjąć nawet garstki uciekinierów i nie być zmuszonymi czymś się z nimi podzielić. Ale nie ma tygodnia, żebym w którymś z mediów katolickich nie czytał o pomocy bliźniemu, miłosierdziu itd. Rozbawiło mnie, gdy dziennikarz jednej ze stacji telewizyjnych informował o wsparciu lokalnego kościoła dla uciekinierów m.in. z Afganistanu. Była wspólna modlitwa połączona ze zbiórką pieniędzy do koszyczka. Opuszczający kościół wierni byli dumni z inicjatywy i zapewniali, że faktycznie, uchodźcom należy pomagać. Wartości zebranych datków nie podano. Nie wiemy niestety nic, czy modlitwa zamieniła się na pożywienie, ubrania i dach nad głową dla uchodźców. Boję się, że nie. Najważniejsze, powiem z ordynarną złośliwością, że poczucie spełnionego obowiązku mieli wierni. Udzielili ‘pomocy’ i nie musieli się przy tym bezpośrednio kontaktować z uchodźcami, ani specjalnie wykosztowywać. Taka bezkontaktowa i bezkosztowa pomoc.

Powoli zaczynam odnosić wrażenie, że jedyny wędrowiec jakiego przyjmiemy do wigilijnego stołu, to ktoś z rodziny lub sąsiad (bo ktoś obcy odpada). Koniecznie umyty i z flaszką. No i musi wiedzieć, kiedy opuścić nasz dom po zakończonej imprezie.

Fajnie być katolikiem w Polsce. Człowiek ma poczucie, że jest wyjątkowy, a przy tym nic to nie kosztuje i nie wymaga wysiłku.

Szczepienia. Prezydent jest przeciwnikiem przymusu.

przez | 31 sierpnia 2021

W trudnych czasach społeczeństwo potrzebuje liderów, którzy potrafią powiedzieć rzeczy oczywiste i podjąć decyzje wbrew opinii publicznej by chronić obywateli i kraj przed skutkami ich własnej głupoty  i braku rozsądku. Mowa o szczepieniach.

Mamy koniec sierpnia i ledwo sięgamy 50% wyszczepienia społeczeństwa. To fatalny wynik, biorąc pod uwagę, że mamy wszelkie szanse na czwartą falę. Po prostu prosimy się o problemy. Nie będę już szerzej pisał o społecznych wątpliwościach dotyczących szczepień, maseczek, społecznych dystansów itd. Ja i moja rodzina jesteśmy zaszczepieni. Niestety wokół mnie (dalsza rodzina, znajomi z pracy itd.) mnóstwo jest ludzi przekornych, z wiedzą braną chyba z sufitu itd.

W takiej sytuacji to na barkach liderów opinii publicznej i najwyższych urzędnikach spoczywa przykry obowiązek dość ostrego zwrócenia się do społeczeństwa i podjęcia decyzji niepopularnych społecznie. Polscy politycy (w tym i opozycyjni) boją się zadzierać ze społeczeństwem. Boją się ulicznych protestów. Prezydent Duda niestety po raz kolejny zawiódł. Stwierdził, że jest przeciwnikiem zmuszania do szczepień i nie chce wywoływać ulicznych protestów. Czy mam przez to rozmieć, że nie ma nic przeciwko kolejnym tysiącom niepotrzebnych zgonów z powodu wirusa i utrudnieniu dostępu do służby zdrowia ludziom cierpiącym na inne schorzenia? Przepraszam, a gdzie chrześcijańska walka o życie, którą tak eksponował przy okazji niemal całkowitego zakazu aborcji.

Prezydent A.Duda to słaba osobowość. Nie ma nic do stracenia, a mimo to wciąż myśli w kategoriach PR-u macierzystej partii. Szkoda tylko, że znowu będą niepotrzebnie umierać ludzie.

Nikt nie oczekuje totalnego przymusu szczepień. Wystarczyło zachęcać rząd do uwarunkowania korzystania z niektórych usług itd. faktem szczepienia. Do tego posunęło się, lub lada moment to zrobi, kilka innych krajów rozwiniętych. Mam wśród znajomych panią manager w średnim wieku, która w wyniku ‘przemyśleń’ i analizy okazała się być przeciwniczką szczepień na covid. Kobieta wykształcona. Ostatecznie, kiedy ostatni raz widzieliśmy się przed wakacjami stwierdziła, że się zaszczepi. Bo? Co ją przekonało? Banał. Argumentem okazało się być to, ze bez szczepień nie wyjedzie na wymarzone zagraniczne wakacje. To swoją drogą wiele mówi o ‘przemyśleniach’ tejże pani manager. Straszak o odebranie ‘zabawki’ zadziałał. Przynajmniej w tym przypadku.

Uważam, że część grup zawodowych (m.in. służba zdrowia, nauczyciele) powinna być szczepiona przymusowo. Jeżeli ktoś nie chce, to musi zaakceptować prace zdalną lub inne niedogodności. Pracodawca powinien mieć dostęp do informacji o szczepieniu by móc ewentualnie delegować (izolować) pracownika do innych zadań. Dostęp do kin restauracji itd. powinien być warunkowany szczepieniami, nabytą odpornością. Możemy eksperymentować z ulgami dla zaszczepionych na niektóre usługi publiczne. Może te kroki dałyby szansę na osiągnięcie wyszczepialności społeczeństwa na poziomie 70%. Niestety do tego potrzeba ludzi odważnych, którzy wezmą na siebie moralny ciężar decyzji. Prezydent A.Duda temu nie podołał.

To nie zachód jest winny porażki w Afganistanie.

przez | 19 sierpnia 2021

Sceny z Kabulu, a tym bardziej z lotniska, budzą poczucie porażki. A raczej refleksję: szkoda, nie tak to miało być. Tylko, że ja ten żal i rozczarowanie bardziej kieruję w stronę Afgańczyków. Nie jestem zwolennikiem publicznego chłostania się i twierdzenia, że Zachów i politycy zawiedli. Że źle kierowano pomoc, że źle nadzorowano afgańskie elity itd. itd. No i że Amerykanie to łobuzy i ludzie bez serca. Teraz w mediach pełno jest komentatorów i fachowców od  krytyki polityki amerykańskiej i wytykania błędów.

Jedyne, co świat zachodu powinien sobie przemyśleć, to sposoby interwencji w krajach takich jak Afganistan, czas trwania i zasady. Jeżeli jakiś kraj sponsoruje i organizuje terroryzm na szeroką skalę itd. to musi się spodziewać nawet militarnej interwencji. Możemy się spierać, czy ma to być jedno nocne bombardowanie czy kilkumiesięczna interwencja zbrojna.

Można pozostać w danym kraju dłużej i próbować pomóc jego mieszkańcom, ale po warunkiem że większość tej pomocy chce i chce zmienić kraj na lepsze. Kolejnym warunkiem powinno być angażowanie obywateli tego kraju w jego zmianę i walkę zbrojną z agresorem. Afgańczycy dostali wszystko co jest potrzebne, by zmienić kraj na lepsze i potrafić się obronić przed Talibami. Niestety, tempo w jakim Talibowie i im podobni przejmują kraj świadczy, że większość z mieszkańców Afganistanu nie czuje potrzeby poważniejszych zmian, a już na pewno nie zamierza się angażować w walkę zbrojną w obronę kraju i jego zmianę. Najwyraźniej przeważająca część z nich życia pod panowaniem Talibów nie uważa za takie wielkie nieszczęście jak się nam wydawało.

Afgańczycy dostali ogromną szansę. Mogli przez 20 lat zmienić kraj i wstawić go na inne tory. Skoro nie wykorzystali szansy, to trudno. Ale wybór mieli.

A co my, Zachód, zrobiliśmy źle? Siedzieliśmy tam o wiele za długo i zbyt wiele wpakowaliśmy pieniędzy.

Prezydent w Święto Wojska Polskiego.

przez | 17 sierpnia 2021

Trudno było nie odnieść wrażenia, że w niedzielę prezydent chciał nam wiele przekazać. Było o własności, dochowywaniu umów, wolności słowa, staniu na straży ochrony konstytucji itd. Co to miało wspólnego ze świętem żołnierzy? Wydaje się, że prezydent po prostu wykorzystał święto do zaserwowania nam politycznego przekazu na potrzeby bieżącej sytuacji politycznej i międzynarodowej Polski. Mógł to sobie darować. Na to są konferencje prasowe, spotkania z mediami itd.

Z wolnością słowa prezydent i partia, która go wystawiła w wyborach jakoś najmniej mi się kojarzą. Wolność słowa to m.in. odpowiedzialność za słowo i równy dostęp do mediów publicznych. Rok temu w czasie prezydenckich wyborów A.Duda pogrywał w wykorzystaniem telewizji publicznej jak tylko się dało.

Część komentatorów zastanawia się od wczoraj czy wypowiedzi odnoszące się do wolności słowa, należy odnosić do zamieszania politycznego w kraju i napięć dyplomatycznych z USA związanych z tzn. le TVN. Tylko, że z tych ogólnych słów nie wiadomo czy prezydent bierze udział w politycznym spektaklu z lex TVN reżyserowanym przez Kaczyńskiego? Czy też chce wybić się na samodzielność? Jeśli to drugie, to robi to w sposób wyjątkowo niezdarny.

W co gra prezydent w temacie lex TVN? Szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Cały ten spektakl głupoty i żenady zaserwowany przez PiS tylko nas ośmiesza. Wątpliwe też, by udało się PiSowi utrudnić życie TVN-owi i wpłynąć na osłabienie krytyki. Jestem przeciwnikiem teorii, że im coś bardziej szokującego wymyśli J.Kaczyński, z tym większym przejawem jego rzekomego politycznego geniuszu mamy do czynienia. To kolejny wybryk politycznego satrapy, który zawsze miał problem z akceptacją demokracji i wolności mediów.

Co powinien zrobić prezydent? Normalny, samodzielny i odpowiedzialny prezydent oczywiście? Nie ma żadnego sensu czekanie na akt prawny jaki ostatecznie zostanie przekazany prezydentowi do podpisu. Już w fazie publicznych i sejmowych rozgrywek, prezydent powinien zakomunikować, że polityczne manewry wokół TVNu są naruszeniem wolności i pluralizmu mediów. Na dodatek, cała ta idiotyczna zabawa ośmiesza i dyskredytuje nas  w oczach opinii międzynarodowej.  Taka jasna i zdecydowana reakcja natychmiast przetrąciłaby kręgosłup całej tej inicjatywie lub sprowadziłaby do ciekawostki polskiego życia politycznego i nic więcej. Obawiam się jednak, że prezydent o akcji lex TVN był uprzedzony i zgodził się odegrać w tym spektaklu przypisaną mu rolę. Nawet jeżeli A.Duda jest przeciwnikiem inicjatywy (a są takie głosy), to robi co może by J.Kaczyński i PiS nie stracili na tym wizerunkowo.

Życie polityczne daje każdemu prezydentowi szereg szans na pokazanie siły, niezależności, odwagi i zaprezentowanie autorytetu. A.Dudzie życie wystawiło prostą sytuację do budowy wizerunku i tradycyjnie zawodzi.

Odbudowa Pałacu Saskiego. Nie kopiujmy danych koncepcji.

przez | 13 sierpnia 2021

Kiedy tak się człowiek zapozna się z historią Pałacu Saskiego (PS), to widać jak bardzo idea jego odbudowy opiera się na emocjach i wątpliwych historycznych odniesieniach. Temat odbudowy PS nie jest nowy. Pojawił się tuż po wojnie i tak co kilka lat wraca na łamy głównych mediów. Ostatnio temat podjęto z powodu inicjatywy m.in. polityków prawicowych, w tym prezydenta. Byłoby oczywiście pewnym uproszczeniem krytykowanie pomysły z pozycji przeciwnika PiS. Politycy PiS wykorzystując swoje pięć minut w dziejach, chcieliby patronować pomysłowi i podciągnąć odbudowę PS pod politykę historyczną. I szczerze mówiąc, z tej perspektywy, odbudowa PS świetnie ilustruje coś co PiS polityką historyczną określa. Czyli mieszanina banalnych symboli, odniesienia do dawnych dni chwały i granie na emocjach oraz historycznej ignorancji.

Faktycznie, Pl. Piłsudskiego poraża pustką. Za każdym razem kiedy odwiedzam Warszawę, mam poczucie, że na Placu czegoś brakuje, że czeka na kogoś kto go wypełni, ale nie zabuduje banalnymi potężnymi klockami z cegły itd.

PS na symbol polskiej historii raczej się nie nadaje. Przez pierwsze dwieście lat raczej z polskością, patriotyzmem itd. niewiele miał wspólnego. Jego nazwa nie ma też wiele wspólnego z obiektami jakie powstały po przebudowie w XIX w. Przez ok. 80 lat przed odzyskaniem niepodległości kompleks należał do Rosjan  i pełnił rolę budynku mieszkalnego, handlowego, biurowego. A ostatecznie w znacznym stopniu służył armii carskiej. Jego ‘polskość’ to dopiero lata 20-lecia międzywojennego, a więc dość krótki okres z ‘życia’ kompleksu. Budynki zajęła polska administracja i wojsko. Kompleks budynków znany pod nazwą PS posłużył za miejsce Grobu Nieznanego Żołnierza i m.in. tam odnosili sukcesy Polacy, którzy złamali szyfry rosyjskie w czasie wojny polsko-rosyjskiej i polscy matematycy, którzy złamali Enigmę. A przynajmniej tak podają historycy.

Architektonicznie, kompleks PS raczej razi dzisiaj (patrząc na dawne zdjęcie i ilustracje) wielkością i prostotą. Takie monumentalne, mało atrakcyjne gmachy. Szczerze mówiąc, to lepsze wrażenie robi na mnie zabudowa o otoczenie sprzed przebudowy na przełomie lat 30/40 XIX w.

O ile jestem zwolennikiem zagospodarowania przestrzeni Placu, to nie widzę potrzeby opierania się na emocjach i narodowych sentymentach oraz powrotu do koncepcji z okresu międzywojennego. Dawny kompleks PS to trochę taki Pałac Kultury i Nauki, tylko z bardziej odległą historią, przesłoniętą przez historię 20-lecia międzywojennego.

Dajmy szansę architektom. Niech pokażą swój kunszt i pomysły. Ok., możemy odnieść się do koncepcji zabudowy sprzed II wojny, ale nie musimy jej kopiować w zakresie położenia budynków oraz ich wielkości i szczególnie mało urokliwego monumentalizmu. Historia zrobiła z tym miejscem co zrobiła. Nadajmy tej przestrzeni nowy sens i wizerunek. Widziałbym tam raczej obiekty użyteczności publicznej przeznaczone dla mieszkańców i turystów, niż budynki urzędowe.

Nord Stream 2.

przez | 29 lipca 2021

Przedstawiciele administracji USA i nowy prezydent zapowiedzieli akceptacje projektu Nord Stream 2 (NS2). W Polsce zawrzało. Po raz kolejny część polityków i mediów (w obydwu przypadkach głównie prawicowe) wyrazili oburzenie  i nie szczędzili słów krytyki. W Polsce panuje przekonanie, czy raczej wmówiono to ludziom, że NS2 to najbardziej nieracjonalna inicjatywa na świecie. Niestety rzeczywistość wygląda zgoła inaczej.

Projekt NS2 wydarzył się dlatego, ze byli zainteresowani. Czyli był dostawca gazu (Rosjanie) i odbiorcy (państwa i podmioty prywatne). Nie ma znaczenia podchodzenie do projektu od strony analizy ekonomicznej. Rosja, tak samo jak wszystkie inne państwa, ma prawo w decyzjach ekonomicznych kierować się geopolityką. W sumie to też ekonomia, tylko o dłuższej perspektywie i niekoniecznie sprowadzana do prostego rachunku zwrotu z inwestycji.

Rosjanie nie mają obowiązku przesyłać gazy rurą przez Polskę. My tutaj też nie zachowujemy się zbyt poważnie i jak najbardziej kierujemy się geopolityką przyjmując, że my możemy a Rosjanie nie. Docelowo chcemy zrezygnować z rosyjskiego gazu, ale uważamy że gaz ma być przez Polskę przesyłany, bo to jest geopolityczny atut. Wg nas ktoś z Europy Zachodniej ma korzystać z rury przebiegającej przez Polskę, my natomiast uważamy, że korzystanie z pośrednictwa rur niemieckich dla dostaw do Polski to afront.  Przypomina się Kali z W pustyni i w puszczy.

Nie ma sensu rozliczać Rosjan z liczby rur i zdolności przesyłowej gazu do Europy Zachodniej. Chcą mieć więcej? Ich wolna wola. NS2 nie uzależnia UE od rosyjskiego gazu. Gaz od Rosjan był kupowany i będzie. Modyfikacji ulegną jedynie drogi transportu.

Czy Rosjanie zbudowali NS2 by omijać kraje Europy Śr.Wsch. Zapewne. Wolno im. Kraje Europy Zachodniej nie muszą wspierać stanowiska Polski. W sumie dlaczego by miały? Spójrzmy na siebie. Rząd prawicowy kpi z UE i części krajów członkowskich. Nie chcemy się angażować w pomysły innych krajów UE bo uważamy, że to nie nasze problemy. Nie chcieliśmy nawet symbolicznie wziąć udziału w rozładowaniu napływu uchodźców. Przyjęcie 7 tys. uchodźców to już naprawdę śmieszna liczba. Polska relatywnie mało wydaje na wsparcie aktywności międzynarodowej UE na polu programów społeczno-politycznych. Traktujemy UE jak darmową dojną krowę i wchodzimy w sztucznie kreowane konflikty od kilku lat. Ja na miejscu krajów UE też nie angażował się w lokalną geopolitykę wg życzenia Polski.

Zarzuty wobec Bidena też są cokolwiek niepoważne. Czy na pewno Amerykanie zrobili zwrot ws NS2 o 180 st. ? Przypominam, że NS2 jest blisko ukończenia i jakoś D.Trumpowi nie udało się projektu zatrzymać w czasie swojej kadencji. Nie mógł, nie chciał, czy od początku wiadomo było, że szanse na zatrzymanie projektu są małe.

Zwróćmy też uwagę, że chętnie nawiązujemy (obecna koalicja rządząca) współpracę z Węgrami i Włochami, krajami daleki od obnoszenia się z antyrosyjską polityką. Nasza więc antyrosyjskość jest cokolwiek  – jak widać – skomplikowana.

Zrobiliśmy z NS2 narodowy dramat i papierek lakmusowy na ocenę postawy UE w polityce międzynarodowej. Zupełnie niepotrzebnie.

Tusk rzuca rękawicę Kaczyńskiemu.

przez | 21 lipca 2021

Wydaje się, że to zagrywka nieco już zgrana w świecie politycznym i banalna w wykonaniu D.Tuska wobec J.Kaczyńskiego. Z jednej strony to taki trochę łatwy sukces na rozgrzewkę po powrocie na polską scenę polityczną, co może wręcz budzić rozczarowanie D.Tuskiem. Oczekiwania jego sympatyków wobec niego są spore. Z drugiej, dlaczegóżby liderzy zwaśnionych środowisk nie mieli publicznie porozmawiać o Polsce właśnie teraz. Być może nie ma co czekać na okres przedwyborczy. Być może też takie debaty powinny odbywać się cyklicznie. Dlaczego pozwalać J.Kaczyńskiemu na komfortowe chowanie się za plecami ochroniarzy, dziennikarzy z usłużnych mediów czy polityków własnej partii. Ten człowiek wypowiada szereg głupstw, absurdalnych manipulacji i kłamstw m.in. dlatego, że nie musi się z nich tłumaczyć.

Owszem, raczej nie ma co ukrywać, że zagrywka na cel polityczny. Ma to być rozpoczęcie z przytupem procesu kruszenia wizerunku Wielkiego Stratega i PiS jako partii. Dla Tuska sprawa jest prosta. Sprawnością intelektualną i inteligencją góruje nad Kaczyńskim. Tusk na ogół celnie ripostuje. Stąd wielu dziennikarzy sugeruje, że dyskusja momentalnie przerodzi się w słowną rywalizację, popisy, czy wręcz pyskówkę prowadzoną na zasadach D.Tuska.

Wcale tak być nie musi. By zniwelować wymienione wyżej przewagi Tuska, dyskusję można tak zorganizować by osoba/osoby prowadzące spotkanie, zaproszeni dziennikarzy, podejmowane tematy itp. zmusili D.Tuska i J.Kaczyńskiego do merytorycznej dyskusji przy jednoczesnym oddaniu kolorytu i zróżnicowaniu mediów w Polsce. Nadal jednak takie spotkanie nie jest atrakcyjne dla J.Kaczyńskiego. Skala win, świństw i czynów podlegających karze i napiętnowaniu, jeśli nie w rozumieniu wymiaru sprawiedliwości to przynajmniej moralnym, PiSu jest tak wielka, że o spotkaniu nie ma mowy. Kaczyński jest słabszy merytorycznie i ma świadomość win swojej partii i swoich. Stąd nie jest zaskoczeniem, że politycy PiS od razu wzięli w obronę swojego szefa, bo J.Kaczyński nie potrafi nawet samodzielnie i odważnie wytłumaczyć braku zainteresowania spotkaniem z Tuskiem przed kamerami. To zwykły brak politycznej odwagi.

Można mieć tylko nadzieję, że D.Tusk przewidział jakie mogą być warianty politycznej odpowiedzi (riposty) na jego prowokacyjną zaczepkę pod adresem J.Kaczyńskiego. A co jeśli rękawicę podniesie M.Morawiecki? Człowiek sprawnie i cynicznie operujący manipulacjami (czy wręcz kłamstwami), który w krótkim medialnym spięciu potrafi narzucić narrację przeciwnikowi i zamienić rozmowę w wymianę ciosów, zarzutów i bon motów. Sądzę, że i tu D.Tusk powinien dać sobie radę. Niemniej w takim wariancie, sztab Tuska kategorycznie powinien unikać walki 1 na 1 bez arbitrów, zasad i tylko z udziałem kamer.

Wątpię by M.Morawiecki podjął za J.Kaczyńskiego wyzwanie. Nie pomoże popisywanie się programem 500+, bo D.Tusk może zapytać o finansowanie programu oraz ogromny wzrost zadłużenia. W pierwszym wypadku M.Morawiecki notorycznie dopuszcza się szeregu manipulacji, a w drugim milczy i wie dlaczego. Jest jeszcze wariant podjęcia rękawicy i kluczenia z warunkami spotkania jak to robił A.Duda i jego sztab w ubiegłym roku. Ale to słaby wybieg.

Trzeba przyznać, że D.Tusk od chwili powrotu na scenę polityczną ostro zagrywa. Chyba grubo ostrzej niż PiS się spodziewał. Pytanie tylko, czy taką dynamikę i temperaturę D.Tusk utrzyma do wyborów parlamentarnych.

Lex TVN. A ja bym udawał, że tematu nie ma.

przez | 14 lipca 2021

Nie wnikam w co gra PiS pomysłem zwanym potocznie w mediach: lex TVN. Teorii na ten temat jest wiele. Od zwykłej złości za krytykę PiS, po transakcję wymienną: Wy (Amerykanie) ustępujecie w TVN, a my (Polacy) kupujemy czołgi Abrams.

Pomysł z tzw. lex TVN sam w sobie jest niepoważny, nieskuteczny, żenujący i wystawiający Polskę na śmieszność. Do tego jeszcze opiekun projektu w osobie – jak ktoś to niedawno w mediach zgrabnie ujął – jednego z intelektualnych filarów PiS, czyli posła Suskiego. Być może wybór jego osoby nie jest przypadkowy, bo opinie w mediach poseł Suski ma ją wyrobioną i ciężko na nią ‘pracował’. To może sugerować, że cała ta inicjatywa od początku do jej jakiegokolwiek końca jest traktowana przez PiS z przymrużeniem oka.

Ale porzućmy te rozważania. Podejrzewam, że jako drogę wyjścia główną lub rezerwową dla PiS w przypadku lex TVN jest odrzucenie poprawki do ustawy przez opozycję i partię Gowina. Wtedy politycy PiS będą mogli mówić, że mają odwagę postawić się największym światowym mocarstwom, nawet USA, ale internacjonalistyczna opozycja znowu broni wpływów zachodniego kapitału. I wiele na to wskazuje, że taki scenariusz ma szansę realizacji ponieważ politycy opozycji już grzmią z oburzenia.

Proponuje inną zabawę.

W zależności od głosowania (o co i za czym) w przypadku lex TVN, opozycja powinna wstrzymywać się od głosu lub wychodzić z sali. Tak by losy poprawki zależały tylko i wyłącznie od PiS.  Wtedy PiS będzie musiał sam szukać sposobu na ‘wygaszenie’ tematu i poniesie konsekwencje głupiej inicjatywy.

Dla opozycji gra jest oczywiście trochę ryzykowna, bo trzeba będzie wyjaśnić opinii publicznej dlaczego podjęto tak nietypowe kroki i PiS może próbować łączyć (głosować) lex TVN ze zmianami innych ustaw.

Ja jednak bym spróbował.