Tenisistka cieszy się z zegarka.

przez | 18 lutego 2021

Iga Świątek poinformowała, że dołączyła do rodziny Rolex’a. Dodała do tego dość osobistą i pełną emocji wypowiedź. Załączam wpis z jej konta na facebooku z 2021-02-16:

I am thrilled to join ROLEX family. This partnership is really inspiring for me and makes me realize how far my journey went – from being a kid and watching on TV how Roger holds the trophy with his timepiece on a wrist to having my own (timepiece, not the trophy [yet?]).

 Jestem podekscytowana mogąc ogłosić, że zostałam częścią rodziny ROLEX To dla mnie ważny moment, bo uświadamiam sobie, jak długą drogę pokonałam. Od bycia dzieciakiem oglądającym w telewizji, jak Roger podnosi trofea mając swój zegarek na nadgarstku do posiadania własnego – zegarka, nie trofeum (jeszcze?)

Wypowiedź wywołała rozmaite reakcje. O ile zasady reklamy w życiu sportowców i wynikających z niej korzyści dla obydwu stron rozumiem i z grubsza akceptuję, to opis swoich emocji, jaki Iga Świątek dodała do informacji budzi rozczarowanie.

Zapewne warto przypomnieć czym jest zegarek i ile kosztuje. Zwykły zegarek. Zegarek odmierza czas i tyle. To jego główna funkcja. Dobry zegarek tradycyjny ‘wskazówkowy’ można mieć za kilkaset złotych. Mnie wystarcza zegarek w cenie max 200 zł. Ten który mam obecnie, przed kilku laty kosztował coś rzędu 100 zł i wciąż dobrze mi służy. Odrębną kategorią są tzw. smart watch’e. W tym przypadku również za kilkaset zł można kupić naprawdę dobre, wielofunkcyjne urządzenie. Formalnie mogę sobie kupić drogi zegarek, ale nigdy nie czułem takiej potrzeby. To tylko zegarek i trudno mi go postrzegać inaczej niż przez pryzmat jego funkcji. A prestiż nie jest dla mnie żadną funkcją.

Nie wiem co to znaczy być w rodzinie Rolex’a. Być jak ludzie sukcesu (w tym sportowcy), jak ludzie bogaci, którzy mają potrzebę podkreślenia sukcesu i swojej wyjątkowości za pomocą małego urządzenia na ręce? Urządzenia, którego wartość przekracza wielokrotnie funkcjonalność? Nie sądziłem, że od dziecka do wieku nastoletniego można tak skupiać uwagę na zegarku Rolex’a i jako miarę sportowego sukcesu przyjąć możliwość założenia na rękę drogiego cacka.

Nie narzucam tutaj standardów moralnych. Staram się zrozumieć radość Igi Świątek. Proponuję tylko inną interpretację wpisu. Nie dociekam czy emocjonalny wpis I.Świątek jest faktycznie spontanicznym odbiciem jej myśli, czy przemyślanym tekstem/zabiegiem marketingowym  na prośbę Rolex’a. Zresztą…nie sądzę, by zmieniłoby to istotnie mój wpis.

Takich szans się nie marnuje.

przez | 14 lutego 2021

No trzeba przyznać, że PO ma pewien problem wizerunkowy. Na własne życzenie. Wyrok TK w sprawie aborcji wyprowadził w drugiej połowie października 2020 r. dziesiątki tysięcy ludzi na ulicę. PiS i Kaczyński byli skalą protestów tak zaskoczeni, że ze strachu wstrzymywali publikację wyroku aż do ostatnich dni stycznia 2021 r. Skala i długotrwałość protestów, zachowanie policji oraz ostre medialne dyskusje o aborcji odebrały koalicji prawicowej kilka punktów procentowych w sondażach. Tego nie spodziewał się chyba nikt, nawet Wielki Strateg.

Częstym zarzutem wobec PO jest brak wyrazistości oraz śmiałości w tematach społecznych jak m.in. aborcja. Przyznam, że jestem zaskoczony brakiem refleksu i opieszałością PO ws aborcji. O ile politycy PO przystąpili do krytyki nowego stanu prawnego, który zgotowali politycy prawicowi, to zwlekali z zaprezentowaniem własnej propozycji. Miałem okazję słuchać w ostatnich dniach wywiadów z Małgorzatą Kidawą-Błońską i Grzegorzem Schetyną. Mimo starań dziennikarzy prowadzących audycje  by dowiedzieć się jakie jest zdanie PO ws aborcji i kiedy PO ogłosi ewentualne propozycje, oboje politycy PO dawali popis tyrad tak masakrycznie ogólnych w temacie aborcji, że aż przykro było słuchać. To było coś w stylu: musimy się zastanowić, wypracować zdanie, w PO są ludzie o różnej wrażliwości, decyzji nie można wypracowywać pod wpływem emocji, temat jest bardzo skomplikowany itd. bla, bla, bla. Co PO robiła od końca października, nie wiadomo. Temat zresztą nie pojawił się trzy miesiące temu. Od kiedy grupa polityków prawicowych wysłała zapytanie do TK, wiadomym było, że temat może w każdej chwili wybuchnąć. Ten brak politycznego refleksu jest zaskakujący.

Trzeba przyznać, że PO jako ugrupowanie (w rozumieniu 100% parlamentarzystów) nigdy nie było za liberalną wersją prawa aborcyjnego. Zawsze był tam niemały odsetek ludzi, którzy nie popierali zbyt liberalnej wersji. Tak więc pretensje zgłaszane przez polityków lewicy i części komentatorów są kompletnie nietrafione. PO nigdy w tym temacie nie głosowała jak lewica i zapewne nigdy nie będzie.

Niemniej coś się w Polsce zmieniło. Coś pękło. PO powinna wyjść z propozycją. Jeżeli ktoś w PO czuł się ograniczony tzw. kompromisem aborcyjnym, to problem ma już z głowy. PiS kompromis zerwał. PO miała podjąć temat już na przełomie października i listopada. Wystarczyło odważnie podejść do tematu i ogłosić, że nie będzie dyscypliny partyjnej. Większość polityków PO ma poglądy w zakresie aborcji mocno odlegle od konserwatywnych.

Spadek popularności PiS nie przeniósł się tak łatwo na popularność lewicy, co jest dla PO/KO ogromną szansą. Czy raczej już było. Wystarczyło wyjść z odważną i uczciwą ofertą, by ściągnąć rozczarowanych PiSem oraz młodych ludzi (pełnych buntu po decyzji TK) zrażonych konfrontacyjnym zachowaniem lewicy. Obawiam się, że w PO przeważyła atmosfera odkładania decyzji i przedłużających się kalkulacji. PO i jej kandydat na rezydenta już popełnili błąd wpisywania się w narrację PiS. Mam na myśli zaakceptowanie i brak krytyki PiS za 500+ i wiek emerytalny. Teraz zapewne stratedzy PO kalkują jak rozłożyć akcenty, by poprawić sondaże. Wątpię, by taka kunktatorska polityka się opłacała. Sądzę, że jesteśmy w takim momencie, gdy w polityce warto pokazać śmiałość i odwagę. PO tej odwagi zabrakło.

To się już robi trochę niesmaczne. Szymon Hołownia podbiera parlamentarzystów.

przez | 13 lutego 2021

Barwy Hołowni przyjęła już trójka parlamentarzystów. Do Polski 2050 dołączyły do tej pory dwie posłanki i jeden senator. W czwartek przedstawiciele Polski 2050 już ogłaszali konferencję prasową, by pochwalić się kolejnymi dwoma nabytkami i .. bach, nic z tego nie wyszło. Plotka głosiła, że przyjąć barwy Sz.Hołowni mieli: Paulina Hennig-Kloska i Maciej Zimoch. Pierwsza po raz drugi jest w sejmie. Wpierw z list Nowoczesnej, a teraz Koalicji Obywatelskiej nadal reprezentując Nowoczesną. T.Zimoch to znany sprawozdawca sportowy, dziennikarz i radiowiec. Sławy dodało mu odejście z Polskiego Radia po krytyce działań koalicji prawicowej w Trybunale Konstytucyjnym.

Jak wspomniałem, z przejścia z KO do Polski 2050 na razie nic nie wyszło. Na kontach facebookowych Hołowni, Polski 2050 czy stronie internetowej ugrupowania trudno znaleźć informacje o tym. Czy posłom się odmieniło, czy politycy PK/KO zaoferowali coś ciekawego, trudno powiedzieć.

Mogę zrozumieć potrzebę stworzenia szerszej reprezentacji Polski 2050  w parlamencie, w tym i koła poselskiego. Oprócz funkcjonowania w mediach społecznościowych i kanałach telewizyjnych, reprezentacja parlamentarna daje szansę na udział w życiu parlamentarnych i wchodzenie w interakcje z rządem itd. (np. zapytania poselskie itd.). Pytanie tylko, czy podbieranie parlamentarzystów nie koliduje z wizerunkiem dziewiczego politycznie ugrupowania, które chce wprowadzić do polskiego życia politycznego świeży powiem moralności i zasad.

Polska 2050 już obecnie jest ugrupowaniem postrzeganym jako nieodległe od PO, czy mówiąc szerzej, od KO. Jeżeli brać pod uwagę całą piątkę parlamentarzystów, czyli trójkę która zmieniła barwy i dwójka która była tego (podobno) bliska, to coś jest na rzeczy. Zaledwie jedna osoba pochodzi z lewicy,  a cztery pozostałe z list KO, w tym dwie pochodzą ze środowiska Nowoczesnej. Z jednej strony Hołownia dystansuje się od PO/KO, a z drugiej chętnie podbiera parlamentarzystów z tego ugrupowania. Kolejna wątpliwość dotyczy trwałości związku między nowymi parlamentarzystami Polski 2050, a nowym dla nich ugrupowaniem. Biorąc pod uwagę historię polityczną tych ludzi i przeszłość (poglądy) Sz.Hołownia, trudno uwierzyć w silny emocjonalny związek i wspólnotę wizji. Na dodatek wydaje się, iż część z tych ludzi zbyt łatwo zmienia barwy i niemałe znaczenie mają ich niezrealizowane ambicje.

Na miejscu Sz.Hołowni zwolniłbym tempo ‘naboru’. A już szczególnie ze środowiska PO i Nowoczesnej. Zapewne warto mieć koło poselskie, ale ważniejsza jest wiarygodność. Sz.Hołownia powinien się skupić na jakości pracy nowych parlamentarzystów i budowaniu ich wiarygodności. A łatwo nie będzie, bo są to – jak wspomniałem – na ogół osoby z ambicjami i nie zawsze ich działalność będzie przyczyniała się do budowała pozytywnego wizerunku Polski 2050. Przykładem niech będzie niedawne zapytanie Hanny Gill-Piątek skierowane do NBP ws wykorzystania złota z rezerw dewizowych na ewentualne wsparcie gospodarki. Czysty populizm i słaba wiedza ekonomiczna. Nie dziwne, że Polska 2050 nie chwali się zanadto tą inicjatywą posłanki.

Religia na maturze?

przez | 10 lutego 2021

To byłby krok za daleko. Oczywiście dla obecnej władzy nie ma rzeczy niemożliwych. Powiedzmy, że na razie to plotki, iż minister Czarnek na styczniowym spotkaniu z przedstawicielami Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski poruszał temat matury z religii. Notabene, temat nie nowy, bo od czasu do czasu taki pomysł pojawia się w mediach.

Ludzie mają prawo wierzyć boga, bogów, bóstwa, istnienie sił nadprzyrodzonych czy życie pozagrobowe. Państwo powinno wręcz zagwarantować poszanowanie ich wiary przez innych obywateli i dać możliwość jej praktykowania. Oczywiście w takim stopniu w jakim nie utrudnia to życia innych obywateli.

Nie widzę też dramatu w tym, by lekcje religii i podobne odbywały się na terenie szkoły publicznej. Szkoła publiczna nie jest może najlepszym do tego miejscem (rozdzielność kościołów i państwa), ale jestem w stanie przyjąć i zrozumieć argument, że to duże ułatwienia dla rodziców.

Na pewno granicą, której przekraczać nie powinniśmy, to religia na maturze. Religia odnosi się do świata nadprzyrodzonego, osadzonego na wierze, a nie na faktach dających się objąć i udowodnić za pomocą matematyki, fizyki czy historii. Historia chrześcijaństwa pełna jest tzw. prawd i dogmatów, z których Kościół musiał się wycofać. Fakt, że teologię mamy podniesioną do poziomu akademickiego, na co miał powoływać się zastępca min. Czarnka, nie jest tu żadnym argumentem. Równie dobrze tzw. wierzenia pogańskie możemy podnieść do poziomu akademickiego i co z tego?

Powyższe przemyślenia nie wskazują czy jestem wierzący czy nie. A może jestem i to mocno i żarliwie. Może po prostu dostrzegam i akceptuję, że –  jak to się intrygująco teraz mówi  – uniwersum chrześcijańskie jest spoza naukowego świata i nie chcę by było dotknięte przez świat naukowy. Szkoła to świątynia nauki, a nie wiary. Szkoła powinna koncentrować się na przedmiotach ‘naukowych’ i z opanowania i przyswojenia takich przedmiotów powinna nas rozliczać. Takim rozliczeniem jest matura. Matura ma być etapem weryfikującym przyszłych budowniczych mostów i konstruktorów urządzeń wykorzystywanych w służbie zdrowia itd. Tutaj liczy się wiedza naukowa, a nie wiara. Jeżeli to kogoś razi, to proponuję się zastanowić dlaczego szczepimy się przeciwko covid, a nie modlimy się by wirus nie odebrał nam zdrowia czy życia? Matura powinna być wypełniona przedmiotami stricte naukowymi i weryfikacją umiejętności jak najdalszych od świata nadprzyrodzonego.

Świat religii, teologii i co tam jeszcze, może tworzyć własną elitę naukową wraz z uczelniami. Dla bezpieczeństwa światów naukowego i religijnego, trzymałbym je jak najdalej od siebie.

Jedna mała propozycja i już zgrzyt w opozycji. To tylko pokazuje, że łatwo nie będzie.

przez | 7 lutego 2021

Koalicja Obywatelska (dla uproszczenia możemy przyjąć, że PO ponieważ złośliwości posypały się pod adresem tej właśnie partii) chciała pokazać, że wciąż pełna jest politycznego wigoru i od razu zrobiło się nieprzyjemnie. Jednym z akcentów sobotniej konwencji PO była propozycja stworzenia koalicji wyborczej, by zdobyć 276 miejsc w sejmie. Na razie jest to pewien zarys. Na prezentowanej planszy było logo PO i pozostałych opozycyjnych partii. No i się zaczęło. Przedstawiciele wymienionych partii opozycyjnych ostrzelali PO serią fochów, złośliwości i urażonym ego. To nie jest dobry prognostyk przed wyborami, do którym mamy trzy lata.

Pozornie sukces polityczny, czyli odsunięcie PiS od władzy, jest na wyciągnięcie ręki. Opozycja w sondażach ma już większość. Czy trwałą, to inna rzecz. Ogromnym wyzwaniem, przed jakim stoi opozycja, będzie umiejętność stworzenia trwałej koalicji rządzącej. Medialna wymiana komentarzy w reakcji na pomysł PO wskazuje, że lekko nie będzie. PO faktycznie popełniła mały błąd. Zlekceważyła stan emocjonalny pozostałych partii opozycyjnych. Być może zabrakło trochę szacunku i taktu. Uważam reakcje części polityków opozycyjnych za przesadzone, ale nie było one trudne do przewidzenia. Po prostu nie wypisuje się logo innych partii na swojej konwencji bez ich zgody.

O ile KO to na chwilę obecną największe ugrupowanie opozycyjne, to stanowiąca jej trzon PO ma bardzo zszarganą markę. Tak więc na miejscu polityków PO byłbym ostrożny w narzucaniu tempa i wskazywaniu kto z kim pójdzie za rękę. Bardziej chyba niepokoi mnie jednak reakcja pozostałych partii opozycyjnych. Warto pamiętać, że przy tworzeniu rządu znaczenie ma wielkość ugrupowania m.in. w kontekście programu.

Szymon Hołownia przyjął już chyba, że jest trwałym elementem polskiej sceny politycznej. Na razie wciąż zyskuje na efekcie świeżości i nie skalania się udziałem w czynnej politycy (tzw. w głosowaniach czy rządzeniu). Funkcjonuje głównie jako alternatywa PO i jeśli tylko PO zacznie zyskiwać, to stanie się to głównie kosztem ugrupowania Hołowni. Hołownia powinien pamiętać przypadek Nowoczesnej. Niewiele brakowało, by Nowoczesna zdominowała PO i przejęła znaczną część jej elektoratu. Dzisiaj po Nowoczesnej pozostało już tylko wspomnienie. Elektorat PO gotów jest zapewne przenieść swoje sympatie na inne ugrupowania nieodległe profilem politycznym od PO, ale na to trzeba sobie zapracować.

Focha ostro strzeliła lewica. Działaczom lewicy wydaje się obecnie, że cała Polska żyje aborcją i że lewica jest na fali. Niestety sondaże tego nie potwierdzają. Dobrze, że lewica śmiało podejmuje temat aborcji, wobec zniuansowanego i trudnego do odczytania przekazu PO. Nie trzeba być jednak wielce rozgarniętym w polskiej polityce i społecznych sympatiach, by zauważyć, że sondażowy rozkład opinii w sprawie aborcji nie ma prostego przełożenia na popularność poszczególnych partii w wyborach. Nietrafione są również docinki A.Zandberga wskazujące, że jak PO spada popularność, to politycy tej partii robią się nagle skłonni do zawierania koalicji. PO być może nigdy nie powróci do dawnej pozycji, ale na miejscu polityków lewicy bardziej bym się martwił o to, że ich koalicja na razie może tylko pomarzyć o popularności ugrupowania Hołowni czy PO/KO.

Być może politycy PO popełnili błąd lekceważąc wrażliwość pozostałych partii opozycyjnych. Mnie natomiast bardziej martwi przesadna i alergiczna reakcja pozostałej opozycji. Spowodowanie by prawica miała znacznie mniej niż 50% po wyborach, to tylko wstępny krok do przejęcia rządów i uczynienia z Polski normalnego kraju. Na chwilę obecną utworzenie rządu wymagałoby połączenia sił przynajmniej trzech największych partii opozycyjnych i mam poważne wątpliwości czy ci ludzie potrafią zjednoczyć swoje wysiłki. Jeżeli pierwsze spotkanie po wygranych przez opozycję wyborach miałoby wyglądać tak jak wymiana ocen i zdań w mediach społecznościowych po konwencji KO, to musimy jeszcze poczekać aż część polityków opozycji dojrzeje do powagi chwili i wyzwań.

Kolejna parlamentarzystka wesprze ugrupowanie Szymona Hołowni.

przez | 21 stycznia 2021

To już trzecia osoba zasiadająca w ławach sejmowych lub senackich, która odchodzi z macierzystego klubu by reprezentować inicjatywę polityczną Szymona Hołowni, Polska 2050. Pierwsza to posłanka Lewicy Hanna Gill-Piątek. Drugi to Senator Jacek Bury, który wszedł do senatu z list Koalicji Obywatelskiej. No i teraz najgłośniejszy, na tą chwilę, transfer do Polska 2050, czyli Joanna Mucha. Słowo transfer jest może na wyrost, ponieważ o ile każda z wymienionych osób deklaruje zasilenie Polski 2050, to czasami nieco niuansuje określając zasady na jakich związała się z inicjatywą Szymona Hołowni.

Zasilenie Polski 2050 parlamentarzystami, którzy dostali się do sejmu czy senatu pod innymi barwami nie zaskakuje. Oczywiście nie tylko dlatego, że Szymon Hołownia mocniej zaistniał na scenie politycznej dopiero po wyborach w 2019 r. W 2020 w wyborach prezydenckich uzyskał niemal 14%, co należy uznać za duży sukces. Minęło ponad pół roku od wyborów i Polska 2050 utrzymuje popularność Szymona Hołowni z wyborów. W zależności od sondażu, Szymon Hołownia lub jego inicjatywa polityczna stale lokują się między 10% a 20%. Wygląda więc na to, że nie jest to gwiazda jednego sezonu i chwilowy kaprys lub foch części Polaków wyrażany w sondażach. Skoro więc marki takie jak Szymon Hołownia i Polska 2050 chwyciły, to powoli jeden po drugim parlamentarzyści zmieniają barwy polityczne.

Nie jest zaskoczeniem profil charakterologiczno-polityczny trójki polityków zmieniających barwy. Generalnie są to osoby ambitne, z dorobkiem i /lub z poczuciem niedocenienia w ugrupowaniach z których odeszli. Czy to uczucie niedocenienia siebie czy swoich pomysłów jest zasadne to inna sprawa. Polska 2050 jest dla nich szansą na szersze zaistnienie w mediach. Hanna Gill-Piątek już z tego korzysta reprezentując Polskę 2050 w mediach. Można przypuszczać, że lada chwila medialną twarzą Polski 2050 stanie się Joanna Mucha, która ma dar mówienia na odpowiednim poziomie ogólności, z zaangażowaniem i emocjonalną ekspresją.

Cała trójka politycznie reprezentuje lub reprezentowała (na różnych etapach swojej drogi politycznej) spektrum od lewicy po liberalną (?) Nowoczesną Ryszarda Petru. Przy czym żadne z nich nie wydaje się mieć ochoty na skupianie się na wartościach skrajnych dla tych ruchów.  Przejście do Polski 2050 wskazuje, że politycznie wykazują pewną elastyczność, bądź w pewnym stopniu elastyczność wynika z ich ambicji politycznych. Niemniej trzeba przyznać, że poglądy Hanny Gill-Piątek, Jacka Burego i Joanna Muchy mają wiele obszarów wspólnych z postulatami Szymona Hołowni.

Trochę w zmianie barw politycznych trójce parlamentarzystów pomogła medialna polityka Sz.Hołowni. Jego postulaty są dość ogólnie zarysowane i mało w nich punktów wywołujących ostry spór lub kontrowersje. Jego wizja Polski ma wiele z postulatów od lewicy przez środek sceny politycznej, plus elementy konserwatywne lub dużą tolerancję i zrozumienie dla tych ostatnich.

Polska 2050 wydaje się dobrym punktem do kontynuowania dalszej drogi politycznej dla polityków z innych partii. Na razie ani opozycja ani koalicja prawicowa nie ma ochoty i potrzeby krytykować i publicznie ścierać się z Polską 2050. To daje politykom Polski 2050 przywilej skupiania się na recenzowaniu innych partii i rzeczywistości polityczno-gospodarczej oraz korzystać w mniejszym lub większym stopniu z efektu świeżości.

Wraz z kolejnymi transferami politycznymi, Sz.Hołowania będzie się musiał coraz częściej ustosunkowywać do zarzutu podbierania parlamentarzystów. Z dziewiczo czystego nowego człowieka w świecie polityki wyłania się obraz chłodnego politycznego stratega, co może zaszkodzić wizerunkowi Hołowni i jego ugrupowaniu. Można jedynie podejrzewać, że Hołownia kontroluje ten proces. Czy będzie panował nad swoimi parlamentarzystami, to się okaże.

Jeżeli trójka parlamentarzystów będzie względnie lojalna i będzie współpracować z liderem ruchu, to może to być korzystne posunięcie dla obydwu stron. Czyli dla Sz.Hołowni wraz Polską 2050 i dla politycznych karier Hanna Gill-Piątek, Jacka Burego i Joanny Muchy.

Opozycja na szczęście w zasadzie nic na politycznych transferach nie traci. Hołownia ani trójka wymienionych wyżej parlamentarzystów nie mają najmniejszej ochoty flirtować z koalicją prawicową. Dla PiS i koalicjantów polityczne transfery do Polski 2050 też nie wydają się groźne na chwilę obecną. Póki przyczyniają się do dekompozycji opozycji, to są nawet pożądane.

Nie oceniam wyżej opisanych politycznych transferów z sposób zero-jedynkowy. Politycy mają prawo być ambitni. Hołownia też ma prawo rozwijać swoją inicjatywę polityczną. O ile dość krytycznie oceniam zmiany barw politycznych już półtorej roku po wyborach, to w opisywanych przypadkach nie oznacza to zmiany poglądów o 180%. Cała trójka podejmuje spore ryzyko polityczne. Wszyscy dołączają do ugrupowania,  w którym mieszczą się ze swoimi poglądami przynajmniej w przeważającej części, co daje im pewien polityczny komfort.

Jeżeli proces przejmowania parlamentarzystów będzie rozsądnie kontynuowany, to Hołownia ma szansę zyskać parlamentarną reprezentację i poszerzyć obecność w mediach.

Kilka prztyczków obrońcom wolności słowa.

przez | 20 stycznia 2021

Nie milkną jeszcze echa oburzenia po zablokowaniu D.Trupowi dostępu do kont w mediach społecznościowych (dalej: MS). Pomijam oczywiście sympatyków Trumpa, czy nasze prawicowe media, polityków i elektorat PiS, którzy jakoś tak postanowili pałać do D.Trumpa mniejsza czy większą sympatią. Co ciekawe, zablokowanie kont wywołało protesty i oburzenie wcale niemałej części czołowych mediów, komentatorów i obywateli jak najdalszych od Trumpa i jego wygłupów. Są tu symetryści, obrońcy wolności słowa jako zasady dla zasady, ludzie lubiący błysnąć przekorą, przeciwnicy kapitalizmu, milionerów i miliarderów, zwolennicy teorii spiskowych (no bo wiadomo: facebook  i twitter rządzą światem) itd. itd. Trochę z nich drwię, bo nieco przesadzili.

Media społecznościowe o globalnym zasięgu i cechach monopolu oraz skupione w rękach raptem kilku ludzi, to faktycznie temat do ciekawych rozważań. Skoncentruję się poniżej tylko na kilku wątkach, które mnie w tej chwili najbardziej zainteresowały.

Fakt, że MS zablokowały konta D.Trumpa nie oznacza automatycznie, że ich właściciele robią to wg własnego widzimisię. Problem był, ponieważ jeden z czołowych światowych łgarzy (a przy tym prezydent USA), nakręcał za pomocą MS kampanię zarzutów o zmanipulowanie wyniku wyborów prezydenckich. W całym tym spektaklu kłamstw, zmierzał do sceny finałowej, czyli zachęceniu do protestów pod Kapitolem i takim nakręcaniu atmosfery, by ludzie wzięli budynek szturmem. I to się udało. Czy D.Trump był zaskoczony czy nie tym do czego doprowadził, wie już tylko on sam. Ostatecznie zginęło pięć osób, doszło do zniszczeń i dewastacji oraz …próby paraliżu działania demokratycznego państwa przez ludzi, którzy akceptują wynik demokratycznych wyborów tylko wtedy gdy im to pasuje.

Krytycy decyzji o zablokowaniu dostępu do MS Trumpowi niestety nie chcieli powiedzieć, przy ilu ofiarach i jakiej skali zniszczeń konta by zablokowali. A co gdyby Trump sprytnie dalej w MS nakręcał protesty i zachęcał do ‘odważniejszych’ czynów? Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał i co zachwiało wiarą w siłę i stabilność instytucji demokratycznych w USA.

Warto pamiętać, że facebook  czy twitter to podmioty prywatne i pod tym względem niewiele się różnią od stacji radiowych, gazet czy portali internetowych. Zastanawiam się dlaczego uważamy, że wymienione media mogę prowadzić własną politykę informacyjną i udostępniać łamy czy czas antenowy wg własnych, wątpliwych niejednokrotnie zasad, a facebook i twitter nie? Zresztą medialni obrońcy (znane nazwiska komentatorskie) bezwarunkowego dostępu Trumpa do MS  dalecy są niejednokrotnie od informacyjnej rzetelności. Wciąż modny symetryzm, przekora i pozowanie na nieuwikłanych w myślowe schematy komentatorów prowadzi tych ludzi niejednokrotnie do zaskakujących wniosków. Większość tzw. obrońców po prostu ordynarnie manipuluje faktami i flirtuje z teoriami spiskowymi.

Takie czy inne działanie facebooka czy twittera wolności słowa nie zagraża. Każdy z nas ma dostęp do szeregu różnych mediów i sam decyduje skąd i jaką pozyskuje informację. Wolność słowa daje wielość mediów, a nie domaganie się jednego wyidealizowanego. Notabene w tym ostatnim przypadku, każdy z nas definiuje to inaczej.

Wolność słowa nie polega na udostępnianiu MS każdemu idiocie. Jest jakaś granica rozsiewania kłamstw, szczególnie gdy prowadzą do nieszczęścia, w tym śmierci ludzi. Wiele gazet i portali też odcina dostęp takim czy innym poglądom i nie wywoływało to takiego świętego oburzenia do tej pory

Odcięcie D.Trumpa od MS nie oznacza odcięcie całkowitego. Trump mógł i może na dziesiątki sposobów upubliczniać swoje poglądy i kłamać dalej do woli.

Gdybyśmy tak porównali to co dają nam MS (możliwość profilowania informacji) i takiej czy innej redakcji gazety, portalu internetowego , stacji radiowej czy telewizyjnej, to i tak MS są górą. Tak naprawdę wszystkim tym wymienionym mediom (oprócz SM) moglibyśmy postawić zarzut selekcji informacji i poglądów, czyli praktycznie manipulacji ‘konsumentem’ informacji.

Ktoś powinien mu pomóc, bo to się robi niesmaczne.

przez | 17 stycznia 2021

Najwyraźniej w otoczeniu politycznym i prywatnym J.Kaczyńskiego brak kogoś, kto potrafiłby mu strzelić prawdą w oczy. Kogoś kto powiedziałby mu i doradził, że robi coś głupiego, niemoralnego lub nietaktownego. J.Kaczyński otoczony jest najprawdopodobniej samymi klakierami i pochlebcami, którzy rywalizują o względy tego człowieka pochlebstwami. Jeszcze kilka takich przedstawień jak msza za własną matkę w ósmą rocznicę jej śmierci, a skrajnie negatywną oceną tego człowieka zastąpię głębokim współczuciem i sugestią, żeby skorzystał z porad psychologa.

Na swój sposób ciekawie jest obserwować ten cały dworski rytuał jaki rozgrywa się wokół J.Kaczyńskiego i jego zmarłych bliskich. Msza za zmarłą matkę została podniesiona niemal do rangi wydarzenia państwowego. Żadnej pokory czy skromności. Muszą być kamery i informacja w TVPiS.

J.Kaczyński ma brzydką skłonność do wykorzystywania śmierci swoich bliskich i rocznic tych wydarzeń do celów politycznych. Wczorajsza przemowa po mszy, ale jeszcze na terenie kościoła, zawierała odniesienia do bieżącej polityki. Pojawił się nawet wątek z aferą Amber Gold. Zwykłe prostackie manipulowanie widzami, a przynajmniej próba.

Po raz kolejny lider PiS wykorzystał kościół do wygłaszania politycznego przekazu i hejtu. Jest mi obojętne czy Kościół to akceptuje czy nie. Nie korzystam z duchowej strawy podawanej przez przedstawicieli Kościoła. Radzę sobie z tym bez pośrednictwa. Śmiałość z jaką J.Kaczyński wykorzystuje Kościół do swoich politycznych celów, tylko potwierdza, że nie spodziewa się krytyki ze strony hierarchów. A przynajmniej nie na tyle dużej, by się tym przejąć. Pewnie ten czy ów biskup zostanie przez media zmuszony do wydania jakieś opinii czy krytyki wykorzystywania Kościoła do celów politycznych. Jestem przy tym przekonany, że jak większość oświadczeń, oświadczenie będzie tak ogólne, że trudno będzie dociec kogo i czego dotyczy.

Moją ciekawość zaczyna przykuwać dziwna relacja łącząca J.Kaczyńskiego z matką. Albo on sam wskazuje swoim sympatykom jak ważna była dla niego matka, albo jego emocjonalne problemy i silną więź z matką doskonale odczytali ludzie z jego otoczenia. Pozwolenie (lub zmuszanie otoczenia) do tego by J.Kaczyńska była wciągana do panteonu narodowych osobistości i bohaterów, zaczyna pachnieć atmosferą z Orwella. Być może warto przełamać obyczajową zasadę, że rodziców (a już szczególnie zmarłych) znanych osób nie tykamy. Nie znam przyczyny śmierci i okoliczności odejścia z tego świata J.Kaczyńskiej, ale ciekawi mnie po co J.Kaczyński brał niemały kredyt na opłacenie opieki, leczenia i pogrzebu swojej matki. Jako polityk zarabiał niemało. Czyżby opieka oferowana przez publiczną służbę zdrowia itd. była zbyt słaba

Ktoś powinien J.Kaczyńskiemu przypomnieć, że msza za zmarłą matkę, to akt czysto prywatny, a nie wydarzenie medialne i polityczne.

Trochę jeszcze o aktorach i nie tylko, co to mieli zachęcać do szczepień.

przez | 6 stycznia 2021

Temat rzekomej akcji reklamowania zaczął mnie intrygować i zaciekawiać. Chodzi o reakcję ludzi i środowisk anty-pisowskich, osób wierzących w nieskazitelność ludzi świata kultury oraz zachowanie i motywy samych ‘zainteresowanych’.

Niestety środowisko komentatorsko-opiniotwórcze i szereg zwykłych ludzi będących pod urokiem talentu K.Jandy i pozostałych aktorów – jak to się mówi – dali ciała i to ostro. Zaczęła się obrona aktorów, marginalizowanie, nadawanie kontekstów i argumenty typu : wy (czyli PiS) się lepiej rozliczcie z respiratorów kupionych od handlarza bronią. Wpadka aktorów i kilku innych osób stała się testem moralności i wyznawanych zasad dla całego środowiska anty-pisowskiego i mogę już teraz powiedzieć z przykrością, że wynik testu jest negatywny.

Zanim pomknę dalej z przemyśleniami mała, ale istotna uwaga. Aktorzy uczestniczący w szczepieniach nigdy lub raczej rzadko siebie samych określają mianem elity i autorytetów. Oczywiście są świadomi swojego miejsca i działalności oraz tego jak lokuje ich w społeczeństwie pozostała część rodaków. To my sami nadajemy tym ludziom, bądź ulegamy takiej ocenie, znaczenie osób wyjątkowych, o cechach autorytetów itd. I jak czytam komentarze broniące aktorów (i pozostałych uczestników szczepień), to mam wrażenie, że problemem nie tyle są oni, co my i nasz indywidulany system budowy relacji emocjonalnych i ocen dotyczących ludzi , których znamy z telewizora, ekranów kin czy pierwszych stron gazet czy portali internetowych. I których podziwiamy. To, że ktoś jest aktorem wcale nie oznacza, że w innych sferach życia jest idealny. To tylko ludzie, ze swoimi wadami i zaletami.

Po kilku dniach od ujawnienia afery wiemy więcej. Niestety, to co wiemy pokazuje, że akcja propagująca szczepienia była chyba tylko formą przykrywki do szczepienie znajomych poza kolejnością. I z pierwszych pokrętnych zeznań wynika, że większość z nich była tego świadoma lub mogła się łatwo domyślić, że coś jest nie tak. Jestem w stanie usprawiedliwić może kilka osób ze świata aktorskiego. Z ich wypowiedzi wynika, że zaufali informacjom otrzymanym m.in. od K.Jandy lub osób z jej kręgu.

Uczestnicy akcji i osoby z WUM często wprowadzały opinię publiczną w błąd. Niemal codziennie, któreś z nich zmieniało zeznania wraz z upublicznianymi informacji innych uczestników akcji lub urzędów powiązanych  z rzekomym szczepieniem i ujawnianiem nowych faktów. Już od pierwszych  wypowiedzi ‘bohaterów’ afery widać, że starają się mówić ogólnie i dawkować informacje w zależności od tego, co już udało się mediom ujawnić. To czy się jest autorytetem i elitą nie udowadnia się tylko na deskach teatrów, ale i w tak niezręcznych sytuacjach. Obawiam się, że K.Janda i organizatorzy akcji w WUM jeszcze kilka razy zmienią swoje wersje. Coś im się nagle przypomni lub będę musieli przeprosić za podanie nieprawdy z wywiadu udzielonego przed godziną lub dzień wcześniej. Powoli jesteśmy świadkami publicznego ustalania między uczestnikami i organizatorami szczepienia, kto jest winny i kto powinien ponieść moralną odpowiedzialność.

Jedną z metod obrony stosowaną przez środowiska anty-pisowskie jest ograniczanie akcji do aktorów. Pozwala to na budowanie szeregu różnych technik obrony opartych na zmanipulowanych aktorach lub wskutek ich braku uwagi łączonego z dobrymi intencjami. To nie fair. Kiedy spojrzy się na przekrój wszystkich uczestników akcji szczepień i zasady informowania, to pachnie to już brzydko zwykłą formą budowania i utrzymywanie relacji w tzw. elitach. O ile profesor X z WUM i manager Y ze stacji TVN mogę się wzajemnie zapraszać na grilla, to już budowanie relacji lub okazywanie wdzięczności za pomocą udostępniania deficytowych usług medycznych poza kolejnością, pachnie patologią. Ci ludzie nie padli ofiarami źle zaprojektowanego systemu szczepień, ale sposobu budowania relacji, którzy sami stworzyli lub akceptowali sposób ich działania.

Męczące i smutne było i to, że większość z ‘ofiar’ afery usilnie wplatała wątek o szeregu swoich dolegliwościach zdrowotnych, jakby to miało być jakimś usprawiedliwieniem szczepienia poza kolejnością. Moja odpowiedź jest krótka: ponieważ na ogół były to osoby w wieku >= 65 lat, to proszę przejść na emeryturę, skupić się na swoim zdrowiu i korzystać z godzin handlu dla emerytów. Sytuacja materialna wszystkich tych ludzi jest mocno ponadprzeciętna, więc ubogie życie na emeryturze im nie grozi.

Niestety afera ujawnia też patologie systemu służby zdrowia i zwraca uwagę na poziom etyczny pracowników tego sektora. Żeby akcja tzw. zachęty do szczepień mogła się udać, wymagało to zgody i koordynacji działań szeregu osób ze świata medycznego. Ktoś na jakiejś zasadzie budował listę osób do szczepień.

Afera ze szczepieniami wygląda kiepsko i wymaga dokładnego zbadania. Z czym więc mają problem komentatorzy usilnie broniący aktorów i akcji poprzez relatywizowanie jej na wszelkie sposoby? Nie sądzę by ten czy ów dziennikarz-komentator miał osobiste powiązania z K.Jandą czy resztą znamienitych poniekąd artystów. To jakaś inteligencka forma ulegania zdefiniowanym we własnym umyśle autorytetom i przekonaniom. Wygląda też na to, że po prostu trudno tym ludziom przetrawić porażkę i banalną wpadkę na oczach polityków PiS i elektoratu tej partii.

Wpadka ze szczepieniami poza kolejnością.

przez | 3 stycznia 2021

Wpadka grupy aktorów ze szczepieniami poza kolejnością, rzekomo w ramach akcji promującej szczepienia, wywołała falę krytyki i sporów. Jedni Polacy krytykują by dać upust swoim frustracjom i kompleksom, inny czują się w obowiązku bronić  – przepraszam za uproszczone określenie – celebrytów. Ja chyba jestem gdzieś pomiędzy.

Z ujawnionych informacji wynika, że faktycznie miało miejsce jakieś przedsięwzięcie w szpitalu WUM (a dokładniej: w jednym z podmiotów zależnych), którego celem było przygotowanie akcji promującej szczepienia. Z brzmienia zarządzeń i przytaczanych w mediach opinii, wyłania się obraz jakiegoś nieporozumienia związanego z odczytaniem aktów prawnych regulujących proces szczepień i ich interpretacją. Jak się okazało, warszawski szpital nie był jedynym, który błędnie interpretował zapisy lub – i tu złośliwy przytyk – niedokładność zapisów zarządzenia wykorzystał jako furtkę do nieformalnych akcji promujących szczepienia i szczepień wg zasady ‘po znajomości’.

Z ujawnionych nazwisk beneficjentów akcji, jej organizacji i pierwszych oświadczeń dla mediów wyłania się szereg wątpliwości. Pytanie czy akcja w ogóle miała miejsce, czy była tylko przykrywką do umożliwienia sczepień dla znajomych ze świata celebrytów i demonstracji wpływów i możliwości przez lokalną kadrę medyczną wysokiego szczebla. Być może jedno i drugie.

Jeżeli to była akcja, której celem miało być zachęcenie do szczepień, to wg jakiego klucza dobierano celebrytów? Akcje powinien organizować organ państwowy (ministerstwo zdrowia, NFZ ?), czy lokalny szpital? Wystarczyło zaprosić aktorów przed kamery by zadeklarowali, że na pewno się zaszczepią i tylko czekają na swoją kolejkę. W kolejnym odcinku pani Janda mogła – przykładowo -pokazać jak zadbać o rejestrację itd. Nie może być zaskoczeniem sytuacja, gdy część opinii publicznej określa szczepienia celebrytów jako uprzywilejowanie.

O ile zarządzenie określające kolejność i zasady szczepień można uznać za nieco zbyt ogólnikowe (dające pole do rozbieżnych interpretacji lub dość ‘szerokiej’ interpretacji), to z drugiej strony nieprecyzyjność zarządzania nie powinna sprawiać problemu człowiekowi, który kieruje się elementarną uczciwością, rozgarnięciem i odpowiada w szpitalu za organizację procesu szczepień. Niestety zasady informowania celebrytów i zarządzanie rzekomo nadwyżkowymi szczepionkami wskazują, że w części jednostek służby zdrowia może dochodzić do patologii. Zdają się to potwierdzać doniesienia z kilku innych szpitali (przypadek krakowski i szczepienie polityków PiS). To nie jedyne rozczarowanie działaniem świata medycznego. Zasady informowania celebrytów wskazują, że oprócz akcji promujące szczepienia mieliśmy do czynienia ze zwykłą prywatą i powiązaniami towarzyskimi, które zapewne mają już swoją historię między tymi ludźmi.

Rozczarowali aktorzy i ludzie świata sztuki, którzy wykazali wyjątkowo mało roztropności i wyobraźni. Części z nich zabrakło też chyba skromności. Do uczestnictwa w akcji zaproszono m.in. osoby mało znane szerokiej opinii publicznej, więc ich wpływ na skuteczność akcji byłby mały lub żaden. Artyści wielokrotnie uczestniczą w tego typu akcjach i zapewne każdy z nich doświadczał już prób nieuczciwego wykorzystania ich wizerunku. Nagle czerwona lampka sugerująca ostrożność przestała migać ?? Kilka z tych osób, w oświadczeniach dla mediów lub odpowiedziach na pytania dziennikarzy mijało się z prawdą lub podawało odpowiedzi wskazujące na dziecinną naiwność swoją lub naiwność czytelników.

Były jeszcze osoby spoza świata kultury i sztuki. Uzasadnienia L.Millera i E.Miszczaka z TVN i podane okoliczności w jakich zostali poinformowani (lub tak się im wydawało) o możliwości szczepienia i udziału w akcji, są wprost żenujące. Każdy z nich podawał (jak i część aktorów), że cierpi na wiele schorzeń. Jeśli tak, to biorąc pod uwagę ich wiek i poziom zamożności, śmiało mogą przejść na emeryturę i zadbać o zdrowie.

Politycy PiS mają teraz niezłe używanie na elitach III RP. Na ich miejscu spuściłbym nieco z tonu. Już wiemy o przypadkach dwóch lokalnych polityków PiS, którzy też zostali ‘wybrańcami’ w lokalnych szpitalach. Jest też faktem, że ogólny zapis zarządzenia o zasadach szczepienia daje pole do nadużyć i tolerowaniu nieprawidłowego gospodarowania szczepionkami. Wygląda tez na to, że czeka nas spór między WUM a NFZ i Agencją Rezerw Materiałowych o to, co kto komu sugerował i na co dał dodatkową rzekomo pulę szczepionek.

I już tak na zakończenie. Nam, Polakom, sugerowałbym dać sobie nieco na wstrzymanie. Rzesze z nas zdążyły już zakomunikować w mediach społecznościowych swoją pogardę wobec celebrytów. Daliśmy upust swoim kompleksom i złości wobec tych, którym się udało, wykształcili się lub w hierarchii obcowania i znajomości kultury stoją wyżej od nas, przeciętnych Polaków. PiS brutalnie od kilku lat wykorzystuje te nasze frustracje i właśnie znalazł kolejną okazję by dać im upust.

Celebrycie, aktorzy, wysokiego szczebla managerowie, to tylko ludzie ze swoimi wadami i zaletami. Niby powinni być (przynajmniej tak byśmy chcieli) autorytetami. Czasami to deklarują, a czasami  –  a raczej częściej – my na siłę ich idealizujemy i szukamy w nich moralności, zasad i autorytetu. Będzie mniej bolało jak przestaniemy postrzegać każdą osobą która w takiej czy innej hierarchii jest powyżej nas jako wzorzec moralności.