Kuszenie Gowina. Zostawmy go. Niech się męczy.

przez | 22 kwietnia 2021

Kuszenie Gowina i polityków jego ugrupowania trwa na całego. Kibicuje temu po cichu część komentatorów medialnych i polityków opozycji. Niemal otwarcie do współpracy zapraszają politycy Koalicji Polskiej (składa się głównie z PSL), a o cichej aprobacie można mówić w przypadku PO.

Z politycznego punktu widzenia pomysł ma sens. Przeciągnięcie kilkunastu polityków Gowina na stronę opozycji mogłoby oznaczać koniec dominacji PiS i koniec psucia państwa i niszczenia demokratycznych instytucji. Z moralnego punktu widzenia wyglądałoby to jednak źle, żeby nie powiedzieć: fatalnie. Dla mnie to nie do zaakceptowania.

Przede wszystkim można odnieść wrażenie, że politycy Porozumienia wcale do opuszczenia koalicji prawicowej się nie palą. Wręcz się śmieją z zachęt polityków PSL. Z uporem wmawiają opinii publicznej, że koalicja prawicowa  – w tym Porozumienie – dokonała szeregu dobrych zmian w Polsce. Jak ognia unikają też publicznej krytyki J.Kaczyńskiego i PiS. Tymczasem to  J.Kaczyński musiał wydać zgodę na próbę przejęcia partii przez A.Bielana. Inaczej ta kompromitująca akcja nie miała by miejsca.

Cała ta polityczno-medialna nadzieja na odejście Porozumienia z koalicji rządzącej i dołączenie do opozycji ma działanie raczej odwrotne do zamierzonego. To dostarczanie karty przetargowej i podnoszenie wartości Gowina w politycznych sporach z PiS i Kaczyńskim.

Gowin, jeżeli chce opuścić koalicję prawicową musi do tego dojrzeć sam. Z jego punktu widzenia lepiej jest zostać z koalicji prawicowej wyrzuconym niż odejść na własne życzenie.  To wizerunkowo lepsze dla niego i potencjalnego elektoratu. Piętno zdrajcy byłoby nie do uniesienia, biorąc pod uwagę m.in to do czego są zdolne prawicowe i prorządowe media. Szukanie pretekstu do honorowego odejścia (np. ograniczenie dostępu do TVPiS czy nierespektowanie zasady obsady wg klucza partyjnego) też nie jest najlepszych pomysłem, dlatego tak cierpliwie znosi upokorzenia.

Odejście gowinowców z koalicji prawicowej nie oznacza automatycznego zasilenia szeregów opozycji i zasilenia frontu antypisowskiego czy tworzenia rządu technicznego z opozycją. Tak naprawdę nie wiemy ilu gowinowców by odeszło, a ilu nadal deklarowałoby dalszą współpracę z PiS. Może się więc okazać, że odejście gowinowców byłoby neutralne dla obecnego podziału politycznego w Polsce i w sejmie. Już tylko z powodów wizerunkowych, Gowin nie może okazywać sympatii opozycji i przyznać jej racji w politycznym sporze. Nigdy tez nie przyzna się do politycznego błędu jakim było firmowanie własną osobą polityki PiS i Solidarnej Polski.

To nie tyle opozycja może coś zyskać, co Gowin ma sporo do stracenia. Wiele na to wskazuje, że kończy się w tej kadencji sejmu jego przygoda z polityką. I nie mam nic przeciwko temu, bo ten człowiek pokazał, że nie ma nic do zaproponowania z polityce, a dla zrealizowania choć części ambicji politycznych gotowy jest podnieść w sejmie rękę za najgorszymi decyzjami. Niech się więc męczy z Kaczyńskim i dogorywa w polityce w atmosferze porażki i upokorzenia. Jeżeli chce pomóc w ratowaniu państwa i dołączyć do któregoś z opozycyjnych klubów, niech się sam o to postara i udowodni, że pali za sobą mosty.

Pozostawiłbym Gowina samemu sobie. W polityce powinny obowiązywać jakieś – chociaż minimalne – zasady moralne. On ich nie spełnia. Jeżeli politycy PSL chcą powalczyć o gowinowców, to ich sprawa. Dla tego ugrupowania mogą stanowić pewną wartość. Swoją drogą, nie wiem czemu ciągle ulegamy wizerunkowi Gowina jako polika umiarkowanego. Przypominam więc, że ten człowiek świadomie dołączył do projektu politycznego Kaczyńskiego i jedynie w marginalnym odsetku spraw zademonstrował inne zdanie. Gowim ponosi odpowiedzialność za to co się dzieje w Polsce od 2015 r.

Kto winien? My i nasze słabości czy celebryci?

przez | 18 kwietnia 2021

Co chwilę widzę lub słyszę narzekania na zły przykład dawany przez celebrytów i presję wywieraną przez społeczeństwo, czyli narzucanie nieracjonalnych i moralnie lub zdrowotnie błędnych wzorców zachowań lub wyglądu. Jeden z popularniejszych zarzutów dotyczy narzucania przez celebrytki, aktorki czy trenerki fitness wzorca wyglądu, a w szczególności figury. Ma to prowadzić do nieracjonalnego odchudzania przez nastolatki, wpadania w kompleksy i ostracyzm otoczenia. Zaniepokojenie wyrażają lekarze, środowisko psychologów i rodzice. Winą dodatkowo obarczane są media.

Nie ma co ukrywać, że żyjemy w świecie wielu impulsów, zachęt, kreowania mód itd. Jestem jednak zwolennikiem stanowiska, że sami odpowiadamy za wzorce jakim ulegamy i wedle których się oceniamy. Owszem, jak najbardziej jestem świadom tego, że część celebrytek ma wpływy na odbiorców. Ci ostatni, bywa, bezrefleksyjnie kopiują te wzorce. Tylko co mamy z tym zrobić? Zabronić pani Lewandowskiej i kilku innym paniom pokazywania płaskiego brzucha krótko po urodzenia dziecka?? Dla mnie prezentowanie wzorcowych figur trzy tygodnie po porodzie jest niepoważne i ośmiesza robiące to celebrytki. I tyle. W mojej rodzinie i otoczeniu nikt nie oczekiwał od kobiet po porodzie tego typu postaw i oczekiwać nie będzie. Obserwując otoczenie, szczerze wątpię by na większości kobiet robiło to wrażenie. Raczej negatywne.

Ale większym problemem okazuje się być przesadne odchudzanie przez nastolatki i negatywna ocena otoczenia, gdy figura nadmiernie odstaje od tej prezentowanej przez celebrytki i trenerki fitnessu. W mediach (prasa, tv, internet) w rzeczywistości jest pełne spektrum kobiecego wizerunku. Od zachudzonych celebrytek, po panie dalekie do tego wzorca, czy po prostu z nadwagą. Nie budzi wątpliwości opinia świata lekarskiego: przesadne odchudzanie w wieku dorastania jest szkodliwe. Problemem więc nie są celebrytki kuszące wyidealizowaną figurą, a mechanizm wg którego dobieramy sobie autorytety. O ile, jak wyżej wspomniałem, dostrzegam społeczną szkodliwość medialnego przekazu wielu celebrytek, to nie za bardzo wiem wg jakiego klucza mielibyśmy jako społeczeństwo określać zasady tego co w mediach wolno, a czego nie wolno. Większość posądzanych o propagowanie szkodliwych wzorców celebrytek nie jest anorektyczkami, a jedynie doprowadzają do perfekcyjnego wyglądu swoje ciała m.in. za pomocą ćwiczeń fizycznych i ścisłego reżimu dietetycznego.

Moim zdaniem bezcelowe i nietrafne jest zrzucanie winy na celebrytki. Problemem jest dobór autorytetów przez nastolatki. Za to odpowiadają już one same i otoczenie (w tym rodzina) w jakim się wychowują. Żyjemy w świecie, w którym sami ustalamy kto jest dla nas autorytetem. Skrytykujmy więc te nastolatki i ich rodziny, a nie szukajmy winy w kimś innym, bo dostarczamy tylko usprawiedliwienie młodym dziewczynom.

Nie trafia do mnie argument : ze rówieśnicy śmieją się z dziewczyny bo nie jest szczupła lub co gorsza, ma nadwagę. To należy potępić i z tym walczyć. Niestety każdy z nas, niemal od urodzenia, styka się z oceną. Oceną często nieuczciwą lub niepotrzebnie głośno wypowiadaną. Walczmy więc o szacunek i kulturę w społeczeństwie.

Nie ma co ukrywać, że jest jeszcze rzeczywisty problem. Nadwaga. Sporo dzieciaków, w tym nastoletnie dziewczyny, odżywiają się nieprawidłowo i w nadmiarze. Nie ma co osobom z zawinioną nadwagą wmawiać, że jest ok. Oczywiście nie wolno też oceniać i poniżać. Jesteśmy społeczeństwem tyjącym na potęgę i – niestety – stale dostarczamy ludziom argumentów, że to wcale lub tylko częściowo ich wina. W tym akurat przypadku, sugerowany przez panią Lewandowską sportowy tryb życia jest jak najbardziej na miejscu.

Błyskawica na Teamsie.

przez | 16 kwietnia 2021

W łódzkim liceum miało być tak (za gazeta.pl) : (dyrektor) „wprowadził w szkole regulamin, którym zakazywał używania w awatarach na platformie Teams symboli odnoszących się do działań politycznych. W związku z tym licealiści, którzy podczas zdalnych zajęć pokazywali błyskawicę ze Strajku Kobiet, byli karani.”. Na dyrektora posypały się gromy za ograniczanie wolności demonstrowania poglądów, a decyzją władz Łodzi, został zawieszony w obowiązkach. Nie wnikam w prawne rozważania jakie symbole można pokazywać i co demonstrować. Zostawmy też na chwilę rozważania o umocowaniu prawnym regulaminów szkolnych i działaniach dyrektora, tudzież ewentualnie jego osobiste poglądy. Moim zdaniem dyrektor miał sporo racji.

Szkoła, w miarę możliwości, powinna być wolna od demonstrowania przekonań i poglądów. O ile jestem niemal w 100% po stronie strajkujących kobiet spod znaku czerwonej błyskawicy, to umieszczanie tego znaku w teams’owych wizerunkach jest już demonstracją.

Wbrew pozorom można się faktycznie spierać o to co jest ważniejsze: prawo do życia czy aborcja. Przykłady z ciężko uszkodzonym płodem, który ma umrzeć zaraz po narodzeniu, to zbytnie uproszczenie. Część środowisk spod czerwonej błyskawicy domagała się tzw. aborcji na życzenie. Tu już w kontrze można by zapytać: co, aborcja ma zastąpić brak rozsądku i myślenia w trakcie stosunku i pozwoli oszczędzić na prezerwatywie? Ciekaw też jestem ilu z tych młodych ludzi sprostałoby dyskusji z księdzem na polu moralności, wiary itd. Warto sobie przypomnieć wywiady z jednym z niedawno zmarłych ginekologów, który dokonywał aborcji w ciężkich przypadkach. Był po stronie kobiet domagających się szerokiego prawa do aborcji, ale i nie ukrywał, że jest skłonny przyjąć, że życie i człowiek zaczyna się od poczęcia.

Młodzież prezentująca z dumą błyskawicę na teams’owych wizerunkach powinna pamiętać, że pewnego dnia inna część koleżanek i kolegów z klasy może prezentować inne symbole. To mogą być symbole spod znaku: szanuj życie od poczęcia itd. Gdy minie pandemia, mijanie się w klasie przy demonstrowaniu tak skrajnych poglądów nie jest proste. Oczywiście każdy ma prawo mieć poglądy i nie można mu zakazać ich prezentowania. Mówimy tu jednak jakiejś kulturze szacunku i poszukiwaniu granicy. Codziennie w pracy (no, oprócz czasów pandemii) przebywam z ludźmi o różnych poglądach. Staramy się unikać obnoszenia się z odmiennością, ale oczywiście nie milczymy gdy zachodzi potrzeba zaprezentowania swojego zdania.

W szkole powinniśmy unikać demonstracji poglądów. Zupełnie czym innym jest sfera prywatna, czyli tzw. media społecznościowe. Tutaj wolna wola.

Kolejna rocznica niepotrzebnej śmierci wskutek ludzkich błędów.

przez | 11 kwietnia 2021

To już 11 rocznica smoleńskiej katastrofy. Ktoś kto zapoznał się z materiałami zgromadzonymi przez komisję Millera nie ma wątpliwości, że byliśmy sami sobie winni. Szokujące lekceważenie zasad bezpieczeństwa i latanie „na oko”. Jeżeli ktoś ma wątpliwości i jest leniwy, to wystarczy odsłuchać nagrania z kabiny załogi. Odczytana treść rozmów nie budzi wątpliwości, po czyjej stronie leży wina. M.in. dlatego A.Macierewicz i cała ta cyniczna prawicowa ekipa od nakręcania sprawy zamachu, nie odnoszą się do zapisu rozmów.

Jesteśmy 11 lat od wypadku i 5,5 od przejęcia władzy przez PiS. Rocznice mają to do siebie, że są okazją do podsumowań i rozliczeń. Czasami wręcz je wymuszają. Obecną rocznicę A.Macierewicz będzie źle wspominał. Coś zaczyna pękać w szeregach smoleńskiej sekty. Część środowisk żyjących smoleńskim kłamstwem zaczyna zarzucać Macierewiczowi opieszałość, utrudnianie pracy komisji smoleńskiej i brak ostatecznych wniosków, które miałyby chociaż pozory naukowych wyjaśnień. Co ciekawe krytyka pada ze strony innych (konkurencyjnych) prawicowych środowisk żyjących z rozsiewania teorii spiskowych o zamachu oraz prawicowych rodzin smoleńskich. Ten spór w gronie miłośników kłamstwa i spiskowej teorii zamachu jest dość zabawny. To nowa jakość w tym gronie. Z tego co widać, kreują się nowe linie postępowania.

Wygląda na to, że J.Kaczyński nie panuje nad środowiskiem smoleńskim i jego odłamami, ponieważ nie dość że dzieli się ono od dawna, to teraz dochodzi do publicznej krytyki opieszałości A.Macierewicza i apodyktycznego zarządzania komisją i jej działaniami. Krytyka dotyka tego ostatniego m.in. ze strony Ewy Stankiewicz, czy części prawicowych rodzin smoleńskich, które albo dostaną to co im obiecano (potwierdzenie zamachu), albo wskażą kogoś innego do wyjaśnienia sprawy zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Podejrzewam, że PiS będzie zmuszony uzgodnić z A.Macierewiczem przekazanie sprawy zamachu komuś innemu lub wygasić polityczny ‘projekt’ zamachu smoleńskiego.

Wraz ze zbliżającą się rocznicą i rozliczaniem A.Macierewicza z działalności, daje się wyczuwać w PiS i prawicowych mediach nowy pomysł na zakończenie sprawy smoleńskiej. A temat powoli trzeba zamykać, bo robi się zanadto kabaretowy i wymyka się J.Kaczyńskiemu z rąk. Zresztą o ile Kaczyński wiedział jak zacząć i rozkręcić cyniczną smoleńską intrygę, to kompletnie nie wie jak i kiedy skończyć. Jest niebywale bezradny. W ostatnim czasie politycy PiS sygnalizują w wypowiedziach, że być może nigdy nie poznamy ‘prawdy’ ze względów od PiS niezależnych,  a w prawicowych mediach pojawia się idea, że już samo dochodzenia do ‘prawdy’ uszlachetnia i spaja naród bardziej niż ostateczne wyjaśnienie. Być może więc w prawicowym środowisko poszedł sygnał: wygaszamy sprawę.

Być może też pewnym wstrząsem i ponagleniem dla PiS i Kaczyńskiego jest niedawana reakcja D.Tuska. Ten ostatni w końcu chyba zerwał z grzecznością wobec zwolenników zamachu i cynicznej gry. Poleciały niedawno ostre słowa o L.Kaczyńskim (w kontekście katastrofy) i pod adresem J.Kaczyńskiego za cyniczną grę katastrofą. To może być sygnał dla opozycji by zerwać z milczeniem i w końcu zacząć ostro traktować polityków PiS, którzy podtrzymuję w mediach ideę smoleńskiego kłamstwa. Jest ryzyko, że politycy PO zerwą z nadmierną grzecznością wobec nieżyjącego L.Kaczyńskiego i środowisk smoleńskich.

J.Kaczyński dostał w ostatnim czasie kilka sygnałów, które powinny mu uświadomić, że trzeba szykować jakąś medialną teorię usprawiedliwiającą zakończenie projektu: smoleński zamach. Najwygodniejszym dla niego tłumaczeniem będzie upływ czasu, (rzekome) zacieranie śladów czy niewłaściwa praca organów odpowiedzialnych za wyjaśnienie katastrofy w pierwszych latach po wypadku, tzw. zamachu. Pozostanie jeszcze temat realizacji obietnic wyjaśnienia przyczyn i sprowadzenia wraku, ale tu sekcie smoleńskiej będzie można wcisnąć dowolną teorię.

Nie dostrzegamy drugiego człowieka. Chyba, że umrze na naszych oczach.

przez | 5 kwietnia 2021

W opinii Kościoła katolickiego, okres walki z pandemią to sposobność do wielkiego duchowego nawrócenia, dostrzeżenia drugiego człowieka, zbliżenia do Boga, powrotu do wartości spajających wspólnotę, przypomnienia sobie co w życiu jest ważne i takie tam dalej. Wydaje mi się, że prawda wygląda nieco inaczej, żeby nie powiedzieć: odwrotnie. I winny jest temu częściowo zarówno Kościół jak i wierni.

Według danych GUS dot. zgonów, w Polsce w okresie pandemii zmarło ponad 80 tys. więcej ludzi. To istna hekatomba ofiar. Do ponadnormatywnych  zgonów pośrednio i bezpośrednio przyczynił się covid. Pośrednio przez utrudnienie dostępu do służby zdrowia ludziom cierpiącym na inne przypadłości. Jednym z powodów tak dużej skali ofiar jest demonstracyjne wręcz lekceważenie zasad bezpieczeństwa przez rzesze Polaków, którzy w dominującej części są katolikami. To jakaś pogarda wobec śmierci, ale cudzej. Wśród ludzi szerzą się idiotyczne teorie negujące wszystko, od skali pandemii po sens utrzymywania dystansu czy noszenia maseczek. Fatalną w tym rolę odgrywają politycy obecnej koalicji rządzącej, którzy nawet podczas uroczystości religijnych potrafią zademonstrować lekceważenie zasad bezpieczeństwa. Kościół z tym nie walczy.

Przekaz Kościoła w zakresie bezpieczeństwa jest dość ogólny i niejednoznaczny. Zamiast apelować o przyjmowanie szczepionek, KEP wydaje obszerny komunikat. Nie dość że niestrawny w zakresie informacyjnym, to na dodatek pozwalający czytelnikowi na niemal dowolną interpretację. Nie chce przez to powiedzieć, że Kościołowi katolickiemu obojętna jest liczba ofiar. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że hierarchowie nie chcą zaostrzać komunikatów i ocen  ponad poziom tych ocen , które pojawiają się w mediach komercyjnych i przekazie ekspertów. Tak jakby Kościół nie chciał być kojarzony z wsparciem obostrzeń i jednoznaczną krytyką idiotycznych teorii negacjonistycznych. A przecież chodzi o ludzkie życie.

O jakich więc wartościach mówimy? Ilu z hierarchów miało odwagę ostro potępić wygłupy rodaków na narciarskich stokach czy żenującą w swym wydźwięku zabawę młodych ludzi na Krupówkach. Oni mieli w głębokim poważaniu śmierć. Chcieli się bawić w częściowo słusznym przekonaniu, że jeżeli będą później zarażać, to przecież umierać będą starsi a nie oni, młodzi.

Niemal na naszych oczach umierają ludzie i ja tu zadumy wielkiej nad tajemnicą śmierci nie widzę. Świadomość śmierci jest wypierana przez Polaków-katolików. Kościół w samym czasie zamiast apelować o nieprzychodzenie do Kościołów, czeka jaki będzie wynik nacisku części mediów i opinii społecznej na Kościół, by ten ostatni również w poważniejszym stopniu zmusić do zaangażowania się w ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa.

Posłanka, która poszła za głosem sumienia.

przez | 24 marca 2021

„Powtarzam: moja decyzja jest podyktowana głosem sumienia i zobowiązaniami wobec moich wyborców.” (wywiad dla Rzeczpospolitej z 21.03.2021; LINK ) . Tak uzasadnia zmianę partyjnych barw Monika Pawłowska, do niedawna wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy. Nad treścią wywiadu, jak i uzasadnienia zmiany zamieszczonego na facebooku, nie ma się co rozwodzić i analizować.  Są tak samo niepoważne i niewiarygodne jak przytoczone na wstępie zdanie o głosie sumienia. Przypomnę, że M.Pawłowska do tej pory kreowała się na osobę o przekonaniach lewicowych. W 2019, po nieudanym starcie do parlamentu europejskiego z list Wiosny, weszła do sejmu z list SLD. Minęło półtorej roku i …odkryła w sobie inne powołanie. Jej wyborcy jak najbardziej mają prawo czuć się oszukani.

Posłanka Pawłowska to może nie czołowa postać polskiej polityki, ale ze względu na polityczną woltę jakiej dokonała, stała się ciekawostką i zagadką. No bo przyznać trzeba, że posłanka dokonała przeskoku politycznego o 180 stopni. Czy takie osoby z lekkim podejściem do politycznych barw i przekonań można jakoś wcześniej namierzyć? Na to mogą odpowiedzieć tylko osoby z jej najbliższego otoczenia.

Mimo wszystko jestem przeciwnikiem akcji typu: oddaj mandat lub oddaj koszty kandydowania jakie poniosło poprzednie ugrupowanie czy zakaz politycznych transferów. Co do zasady posła wybierają wyborcy i ostatecznie, to przed nimi posłanka odpowiada. Odpowiedzialność jest oczywiście praktycznie żadna, bo sprowadza się tylko do tego, że w kolejnych wyborach wyborcy głosu na posłankę nie oddadzą. Ale takie ryzyko, jak rozumiem, posłanka Pawłowicz wpisała w to decyzję o zmianie barw. Być może warto się zastanowić na przyszłość nad formułą weryfikacji wyborów albo możliwości wskazania w wyborach opcji przez wyborcę. Np. że wyborca wskazuje, czy głosuje na osobę i akceptuje jej decyzje o zmianie barw, czy też bardziej na listę/partię. Pytanie czy takie ‘modyfikacje’ mają jakikolwiek sens. Jeżeli ktoś nagle odkrywa, że nie jest z lewicy, ale konserwatystą i ekonomicznym liberałem, to zakaz zmiany barw nic nie pomoże. Po prostu lepiej pozostańmy przy obecnych zasadach weryfikacji kandydatów. Trzeba też uczciwie przyznać, że wielu parlamentarzystów ciężko pracuje w regionie na swój wizerunek i rozpoznawalność. Ma to obok listy i miejsca na niej jednak pewne znaczenie w wyborach.

Jak na polityka, posłanka Pawłowska jest relatywnie młoda. Z krótkiego przeglądu jej dokonań i drogi polityczno-zawodowej można powiedzieć, że jest osobą ambitną. Przygoda z ugrupowaniami lewicowymi, to raczej sposób na realizację życiowych planów niż ideologiczny wybór. Oczywiście wybór może nie do końca przypadkowy, ponieważ funkcjonowanie w partiach nie-prawicowych czy konserwatywnych daje o wiele większą swobodę. Funkcjonowanie w partiach jak PiS czy kiedyś PC, partii Ziobry czy Gowina, wymaga już na wejściu dużej dozy cynizmu i zakłamania. M.Pawłowska potrzebowała na dojście do tego etapu kilkunastu lat dorosłego życia.

Przypadek zmiany barw politycznych jest tak zaskakujący, że zapewne wielu miłośników polityki, będzie się M.Pawłowskiej przyglądało. Posłanka przechodzi do ugrupowania, które kolejnych wyborów raczej nie przetrwa. Czy dostała więc jakąś intratną propozycję? Zobaczymy. Może polityczny foch o podłożu ambicjonalnym? A może nic z tych rzeczy, tylko zwykły niepoważny polityczny wygłup kobiety, która okazała się nie taką za jaką ją brano? Zaryzykuje twierdzenie, że chodzi raczej o te pierwsze tłumaczenia.

No ale co z sumieniem i wizerunkiem? W końcu twarz ma się tylko jedną. Zobaczymy. Od czasu do czasu warto będzie zaglądać na konto facebookowe posłanki  i popatrzeć jak się ‘akcenty’ zmieniają i hierarchia wartości. Skończą się żarty z Krystyny Pawłowicz. Zniknie gdzieś koszulka z napisem ‘żądamy legalnej aborcji’ czy maseczka z błyskawicą.

Szczepionkowe fochy Polaków.

przez | 21 marca 2021

Sorry, ale te szczepionkowe lęki, fochy i kaprysy rodaków są już irytujące. Biorąc pod uwagę przypadki zgonów ponad średnią z ostatniego roku, zmarło nas ok 90 tys. dodatkowo. Te przypadki zgonów, to efekt covida bezpośrednio lub pośrednio, czyli wskutek utrudnionego dostępu do służby zdrowia. Covidowi przypisuje się ok. połowy z tych ponadnormatywnych przypadków zgonów. Dość szybko się okazało, że nic poza szczepionką nie jest nas w stanie uratować. Próbujemy się bronić mniej lub bardziej udanymi lockdownami, maseczkami i dezynfekcją, ale ich skuteczność jest ograniczona, a do tego ma fatalne skutki (lockdown) dla gospodarki.

Kiedy w ubiegłym roku okazało się, że kilka koncernów opracowało szczepionki, nastała moda na wybrzydzanie i salonowe lęki Polaków bawiących się w domorosłych lekarzy, że niby szczepionki opracowano zbyt szybko, co zdaniem części obywateli, czyni szczepienie zbyt niebezpiecznym. Wydawało się, że obawy dotyczące szczepionek minęły. A tu bach, znowu. Tym razem poszło o szczepionkę firmy AstraZeneca i przypadki zakrzepicy wywołane podobno szczepionką.

Środowisko medyczne zareagowało szybko, ale to chyba nie pomogło. Przede wszystkim nie wiadomo czy zakrzepica w każdym z przypadków była skutkiem szczepienia. Przypadki schorzeń poszczepiennych przy tej szczepionce są marginalne. Co zabawne (lub nie), wg lekarzy ryzyko zakrzepicy u covidowców jest większe i ponadto takie ryzyko występuje przy zażywaniu szeregu innych leków, ale to już do lęko-szczepionkowców nie dociera. Niestety wiedzę duża część z nas czerpie z sensacyjnych tytułów w takich czy innych mediach i nie mamy zwyczaju zgłębiania tematu ponad przeczytane nagłówki. Trzeba też uczciwie przyznać, że do zwiększenia paniki przyczyniły się decyzje kilku państw, które niepotrzebnie wstrzymały szczepienie preparatem AstraZenec’i , by krótko później wycofywać się z tej decyzji.

Z całego kraju zaczęły napływać informacje, że ludzie masowo nie stawiają się na szczepienia tam gdzie punkty szczepień wykorzystywały szczepionkę firmy AstraZeneca. To już zaczyna być irytujące. Skoro ja mogłem łatwo dotrzeć do informacji specjalistów, którzy opisali problem i określili skalę ryzyka, to inni rodacy również.

Powinniśmy do czasu likwidacji zagrożenia, utrzymać zasadę braku wyboru szczepionki. Kto stroi fochy, powinien być usunięty na koniec kolejki aż wyszczepimy wszystkich. Do ludzi naprawdę nie dociera ilu obywateli zmarło w ciągu głównie minionego półrocza! Ja chętnie zaszczepię siebie i swoją rodzinę szczepionką AstraZenec’i. Niestety przede mną kilka miesięcy oczekiwania.

Ps. Przykre jest to, że część ludzi, którzy spanikowali z powodu wznieconych przez media lęków dotyczących szczepionki AstraZeneca, rezygnowała ze szczepień pokazując pozyskane na szybko przeciwskazania lekarzy. Ci lekarze powinni być pociągnięci do odpowiedzialności lub umieszczeni na karnych listach za zbyt łatwe wydawanie usprawiedliwień.

Kochajcie się mamo i tato.

przez | 21 marca 2021

Plakaty z tym hasłem widzieli już chyba wszyscy bywający w centrach większych miast. Kto zaś nie bywa, to być może wie o tej akcji z mediów, które zajęły się sprawdzenie kto i co za tym stoi. A kto za tym stoi? Organizatorem akcji jest Fundacja Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara – www.fundacjakornice.pl  oraz Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR – sychar.org. Media dopatrzyły się wsparcia jednego z większych przedsiębiorców, ale to już bez znaczenia. Generalnie zmierzam do tego, że stoją za akcją środowiska katolickie. Biorąc pod uwagę treść hasła i cel działalności drugiej z wymienionych organizacji, plakaty mają przekonać żyjące w kryzysie małżeństwa do kontynuowania wspólnego życia, m.in. ze względu na dzieci.

Akcja jak akcja. Każdy ma prawo do czegoś nas zachęcać i przekonywać. Nie widzę powodu do oburzania się na to, że za pomocą bannerów starają się ze swoim przekazem dotrzeć do społeczeństwa organizacje katolickie. Mam wątpliwości co do treści i tła polityczno-społecznego w jakim są prezentowane, ale o tym za chwilę. Nie rozumiem też wyliczania przez środowiska lewicowe jak możne było rzekomo efektywniej wydać kilkanaście mln zł, na jakie szacowany jest koszt akcji. Dokładnie takie samo podejście można by zastosować do akcji uświadamiających organizowanych przez środowiska lewicowe lub akcji, które mają wsparcie środowisk lewicowych.

Samo hasło :   kochajcie się mamo i tato jest absurdalne i – niestety – pokazuje jak postrzega życie dwojga ludzi Kościół i środowiska go reprezentujące.

Nie da się kochać (chcieć ze sobą być i spędzić życie) na zawołanie czy na komendę. To czy ludzie się kochają i są ze sobą szczęśliwi nie wynika z ustaleń między nimi. Gdyby tak było, można by w pary (małżeństwa) łączyć nawet przypadkowo mijających się kobietę i mężczyznę. Kościół ciągle ma problem z przyjęciem do wiadomości, że ludzie chcą być ze sobą, ale pod warunkiem, akceptacji, podzielania spojrzenia na życie, satysfakcji, poczucia bezpieczeństwa, udanego seksu itd. Wspólne życie ma dawać radość i satysfakcję, a  nie być pasmem udręk i rozczarowań.

Bywa, że ludzie po latach wspólnego życia są sobą znudzeni, rozczarowani, zmieniają się czy spotykają na swojej drodze kogoś innego z kim chcieliby żyć. A może po prostu chcą odejść, mając dość toksycznego i nieudanego związku.

Brzmienie tytułowego przekazu sugeruje troskę o dzieci. Ok., w pewnym stopniu rozumiem interes dzieci. Tylko, że one pewnego dnia odchodzą z domu i nie obchodzi ich, że rodzice żyli na siłę ze sobą i że problem niedopasowania małżeńskiego po odejściu dzieci z domu się nasila. Do tego dochodzi ból starszych już rodziców, że tracili czas w którym mogli spróbować ułożyć sobie życie z innym partnerem. Dzieci żyją już wtedy własnym życiem i nie obchodzi ich emocjonalna sfera życia rodziców.

Jak każdy z nas, i ja znam małżeństwa, które się ze sobą męczyły lub męczą m.in. ze względu na dzieci, katolickie normy czy otoczenie. Wszystko to dzieje się na oczach dzieci, bo tego nie da ukryć. Czego je w ten sposób uczymy, jakie wzorce przekazujemy? Czy małżeństwo na pewno będzie im się kojarzyło z radością i szczęściem? Wątpię.

To, że po upadku pruderyjnego PRLu, rośnie liczba rozwodów, związków partnerskich itd. wynika m.in. z tego, że ludzie chcą czerpać z wspólnego życia satysfakcję, a nie żyć ze sobą ‘bo tak trzeba’. W moim otoczeniu żyją pary w związkach partnerskich, w tym po nieudanych małżeństwach. Niektóre z bardzo długim stażem. Żyją ze sobą, bo chcą, a nie z powodu przymusu czy religijno-społecznych norm. Widzę też pary (małżeństwa), które od początku były nieporozumieniem i błędem. No ale urodziły się dzieci i dorośli boją się myśli o rozejściu i jego skutkach (walka o dzieci i zgromadzony majątek). Bywa, że są to związki tak toksyczne, że powinno się te pary po prostu urzędowo rozłączać, dbając oczywiście o interes dzieci.

Wbrew treściom ze strony Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR, parom w kryzysach powinno się zaoferować pomoc jeśli chcą, ale przede wszystkim po to by być pewnym, że rozpad związku nie jest powodem nieumiejętności rozmowy o przyczynach problemów. Nie rozumiem tego katolickiego przekazu, że małżeństwo może być pasmem udręk i przeszkód, z którymi walka  wzmacnia i uszlachetnia.

Cała ta akcja zdaje się pobrzmiewać w oparach absurdu i katolickiego cynizmu. Na stronie WTM SYCHAR jest zdanie: co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. To zabawne, ale przecież Kościół przyznał sobie prawo rozdzielania. Skorzystał z niego niedawno czołowy prawicowo-katolicki cynik i manipulator, Jacek Kurski. Jego drwiący uśmiech i komentarze po kolejnym katolickim ślubie mogliśmy zobaczyć i przeczytać w mediach. Jego radość w kościele podzielali m.in.  czołowi prawicowi politycy, którzy na co dzień zajmują się obroną Kościoła i katolickich wartości. Liczba rozwodników w szeregach prawicowych wcale nie jest taka mała. Bywały przypadki odbijania cudzych żon, zamiany żon własnych na młodsze kobiety, kiedy rozpoczęło się polityczno-biznesową karierę. Świetny materiał badawczy o prawicowo-katolickiej obłudzie.

Magdalena Środa przekroczyła granicę przyzwoitości.

przez | 16 marca 2021

Z niesmakiem odebrałem publiczną zaczepkę Magdaleny Środy skierowaną do Małgorzaty Rozenek, Katarzyny Tusk i Anny Lewandowskiej. W facebookowym wpisie z nazwiska były wymienione jeszcze dwie inne panie (polityczki z PiS), ale w tym wpisie chciałem się skupić na trzech pierwszych, bo M.Środa do nich głównie skierowała swój przekaz.

Wpierw cytat ze źródła (facebook, Magdalena Środa 13 marca 2021):

Mam kłopot z takimi dziewczynami jak Rozenek, które ożywiają i osadzają na bardziej nowoczesnych fundamentach patriarchat. Na przykład taka Kempa czy Szydło, to prawdziwe, pokorne (nawet wtedy gdy wrzeszczą jak ta pierwsza) służbistki patriarchatu w starym stylu (“Facet jest moim Panem”): gotowe dać się za niego pokroić. Dla kariery ale nie tylko. Rozenek, Kasia Tusk czy pani Lewandowska to bardzo nowoczesne wersje niewolnic patriarchatu, bo jaki przekaz mają? Myśl pozytywnie, bądź szczupła (chłopaki nie lubią ponurych i grubych kobiet); ćwicz, fajnie się ubieraj, sprzątaj dom, jednym słowem bądź piękna, bądź cool i bardzo użyteczna. Dostrój się do świata który cię otacza, nie daj się mu wyprzedzić. Wiem, że gdyby je zapytać to mają bardzo progresywne poglądy, ale co z tego gdy niestrudzenie rewitalizują świat, który tym poglądom nie da się urzeczywistnić.

Wpis M.Środy to już przykład wojującego prymitywnego feminizmu z publicznymi zaczepkami i garścią grubo nieprzyzwoitych i nietrafionych ocen pod adresem wywołanych publicznie osób. Czym zawiniły trzy wymienione panie? A tym, że żyją w sposób inny niż życzyłaby sobie tego M.Środa i dają wzorce kobiecości niezgodne z wzorcem uznawanym za słuszny przez panią profesor.

Moim zdaniem M.Środa naruszyła pewną granicę. Świadomie zresztą. Do tej pory feministki i kobiety ze środowisk lewicowych zapewniały, że jedynie chcą pokazać kobietom inne formy spełniania się w życiu. Wybór ma (miał) należeć do kobiet i nie podlegać ocenie. Każda z kobiet ma wybrać jak chce żyć. Rodzić dzieci i spędzić życie przy pieluchach i w kuchni, czy realizować się inaczej (np. kariera zawodowo itd.). Ale przytoczony wyżej tekst idzie o krok dalej. To już wskazanie, że ich wybór jest niewłaściwy. Jest pretensja o prezentowany medialnie szkodliwy wzorzec.

Pretensje do M.Rozenek, K.Tusk i A.Lewandowskiej są raczej nietrafione, bo każda z nich w swojej działalności medialno-biznesowej jest niezależna. Oczywiście pomysł na biznes każdej z pań można akceptować lub nie i różnie go oceniać. Pewną wspólną częścią przekazu jest pokazywane się w roli matki i żony-partnerki oraz w roli opiekunki domu. Mężowie, partnerzy, występują bardziej jako dodatek lub tło. W przypadku konta K.Tusk (mowa o koncie biznesowym), faceci stanowią margines. Czy ktoś się dostraja do świata czy nie, to jego wolna wola. Cokolwiek zresztą to dostrajanie ma oznaczać. Dlaczego niby nie powinny rewitalizować świata? Bo to się nie podoba M.Środzie? Jeżeli M.Rozenek chce się pokazywać  u boku męża jako opiekunka domu (kuchni) i dzieci, to jej sprawa. Podobnie z A.Lewandowską. Tego typu oceny, to brak szacunku dla cudzych wyborów.

Już zupełnie kuriozalne są uwagi dotyczące figury (szczupła sylwetka) i ubioru. W tym momencie poziom publicznej dyskusji pani profesor etyki sprowadziła do poziomu asfaltu i – jak rozumiem – z godnością przyjmuje, że na tym samym poziomie będzie oceniana. Z medycznego punktu widzenia osoba szczupła jest zdrowsza i ma mniejsze ryzyko zapadnięcia na szereg chorób w porównaniu z osobami z nadwagą. Nie widzę powodu, by to ukrywać. Jeżeli kobieta ma ochotę ładnie wyglądać i chce podobać się mężczyznom, to tylko przyklasnąć. Nie każdemu musi imponować styl M.Środy, czyli swetry, bluzy itd. M.Środa nie jest szczupła i jeżeli jest z tym szczęśliwa, to ok. Mam nadzieję, że przytyki dotyczące wyglądu nie są efektem zazdrości.

Trzy krytykowane przez M.Środę kobiety to różne światy. Najwięcej kontrowersji wzbudza pomysł na życie i zarabianie M.Rozenek, a potem M.Lewandowskiej. K.Tusk to raczej mocno inny świat. Mamy w Polsce wolność mediów i każdy ma prawo do własnego sposobu na zarabianie, życie i osiąganie szczęścia. Jeżeli komuś M.Rozenek nie odpowiada, to przełącza kanał tv na inny i wpaja dzieciom odpowiednie wzorce. Jeżeli kogoś przyprawia to o kompleksy lub zaczyna się przesadnie odchudzać i sprawdzać ile kosztują operacje plastyczne, to nie jest to wina M.Rozenek czy K.Tusk, ale słabej psychiki.

Mamy dość zróżnicowane media i ludzie mają wybór. Mogą zapoznawać się z przekazem M.Rozenek lub M.Środy. M.Środa najwyraźniej nie potrafi się z tym pogodzić.

Ja proponuję odwrócić obiektyw o 180 stopni , czyli na M.Środę. Co widzimy? Wcale nie małe parcie na szkło i chęć skupienia uwagi na sobie. Szokowanie otoczenia ostrością przekazu i zero-jedynkowymi ocenami. Media to kochają, stąd pani profesor jest często zapraszana do studiów tv i na łamy prasy czy internetu. Taka jest, czy też szokowanie w jej wykonaniu, to tylko inna odmiana celebryctwa? Możemy pogadać  i o wyglądzie M.Środy. Że nieelegancko i że to przejaw chamstwa? A pani profesor może? Jeżeli ktoś jest zbyt fit i zbyt fajnie się ubiera, to pokrytykujmy tych nie-fit i tych, którzy do ubioru nie przywiązują wagi lub ‘dostosowują go’ do sylwetki.

Wpisy na facebooku M.Środy bardziej przypominają konta ludzi żyjących z medialnych prowokacji i skandali niż interesujący wykaz myśli osoby w stopniu profesora. Spojrzałem m.in. na wpis dotyczący Kościoła z 16 lutego. Prostacka krytyka Kościoła, wiernych i masą banalnych uogólnień i przerysowań. Taki niepohamowany upust antypatii.

Lewica wykorzystuje rocznicę śmierci J.Brzeskiej do przemycania treści programowych.

przez | 26 lutego 2021

W rocznicę śmierci Jolanty Brzeskiej Sejm, na wniosek Lewicy, przyjął uchwałę. Nie obyło się bez dokuczliwości pod adresem PO  artykułowanych przez polityków Lewicy. Powodem była proponowana treść uchwały i oczekiwanie przyjęcia uchwały od razu przez aklamację. Przedstawiciele PO wyrazili wątpliwości dotyczące treści. I słusznie, bo Lewica wykorzystała rocznicę śmierci Brzeskiej by przemycić w uchwale całą masę ideologicznego przekazu oraz kilka prztyczków i prowokacji pod adresem m.in. PO. Sam temat nie skupił za bardzo uwagi mediów, a przynajmniej nie stał się tematem wiodącym. Na ogół został tylko odnotowany. Po małych korektach na wniosek PO (m.in. dotyczących uzupełniania treści o informację o braku stosownej ustawy regulującej problem reprywatyzacji) uchwałę dzień później przyjęto. Większość treści uchwały wymagałaby korekty lub usunięcia, ale politycy PO woleli nie ryzykować.

Politycy Lewicy z partii Razem docinali PO ile się dało w mediach społecznościowych. Czytając te docinki tylko utwierdzam się w przekonaniu, że dla partii Razem większym wrogiem od PiS jest PO. Kiepsko więc widzę potencjalną współpracę opozycji na rzecz odsunięcia PiS od władzy. Politycy (i polityczki oczywiście) Razem mają swoje fobie i będzie to chyba temat nie do przeskoczenia.

Zanim przejdę do treści uchwały, kilka słów o rocznicowych uchwałach. Uważam je za nieprzydatny polityczno-patriotyczny rytuał. Na ogół poza parlamentarzystami nikt się nimi nie interesuje i na ogół nic lub niewiele wnoszą. Bywa, tak jak przy uchwale dotyczącej J.Brzeskiej, że stają się formą politycznej manifestacji i powodem do politycznego starcia. Obok Brzeskiej, upamiętniono malarza Józefa Brandta i kompozytora, pianistę i dyrygenta Władysława Żeleńskiego. Faktu, że dwójka ostatnich jest Polakom mało lub wcale znana, uchwały nie zmieniły.

Treść uchwały nie pozostawia wątpliwości, że to Lewica zachowała się obrzydliwie. Uchwała jest przeładowana ideologicznymi i politycznymi treściami i zarzutami.

Kilka przykładów.

„ Zbrodni dokonano ze szczególnym okrucieństwem – w momencie podpalenia wciąż żyła”. Nie widzę żadnego sensu w epatowaniu czytelnika tego typu drastycznymi opisami. Uchwała nie temu służy.

Jolanta Brzeska została zamordowana za głośny sprzeciw wobec warszawskiej reprywatyzacji, której sama padła ofiarą”.  Możemy domniemywać, że to jej działalność społeczna przyczyniła się do śmierci, ale skoro nie mamy na to dowodów i sprawców to zasadę jest, że wstrzymujemy się z wydawaniem wyroku.

Proces reprywatyzacji przyniósł olbrzymie straty Rzeczypospolitej Polskiej”. Proces reprywatyzacji był próbą naprawienia krzywd, czyli zwykłego rabunku mienia jakiego dokonano w PRL. Był i jest próbą uregulowania zgłaszanych wniosków w ramach istniejącego prawa. Najwyraźniej posłowie Lewicy mają problem z wiedzą historyczną i prawniczą. Naturalnie próba naprawienia krzywd po kilku dekadach wzbudzała i wzbudza sporo kontrowersji. Są i przypadki kryminalne. Żeby to zrozumieć, posłom Lewicy należałoby odebrać majątki własne lub przekazane przez dziadów lub rodziców i przekazać ubogim rodzinom. Próby odzyskania własności kwitowałbym stwierdzeniem, że reprywatyzacją pogardzamy, a majątek służy celom społecznym. Ciekaw jestem reakcji.

Bzdurą jest również pojęcie „olbrzymie straty”. Polska przyjęła dość brutalne dla dawnych właścicieli podejście: jak udowodnisz w sądzie, to odzyskasz. Epatowanie wąską grupą kryminalnych przypadków reprywatyzacji w Warszawie niestety uniemożliwiło rzetelną dyskusję o reprywatyzacji.

Proces reprywatyzacji ………naruszał konstytucyjną zasadę prowadzenia polityki sprzyjającej zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych”. To jakiś nonsens. W skali potrzeb mieszkaniowych i liczby mieszkań w Polsce (obecnie ok. 14,5 mln) reprywatyzacja z problematyką zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych ma niewiele wspólnego. Ten zapis, to już próba wciskania elementów programu wyborczego Lewicy. Wciskanie przekazu politycznego w uchwałę rocznicy śmierci oceniam jak najgorzej.

Dzięki wysiłkom jej oraz ruchu, który zapoczątkowała, o reprywatyzacji usłyszała cała Polska.”. To nieprawda. Problem i dylematy reprywatyzacji omawiane były grubo przed tragiczną śmiercią J.Brzeskiej. Tak sformułowane zdanie jest po prostu kłamstwem. Temat stał się nośny społecznie, politycznie i medialnie dopiero w ostatnich latach.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej potępia dotychczasowy proces reprywatyzacji w Polsce i zobowiązuje się dążyć do jak najszybszego uregulowania problemu reprywatyzacji.”.  Nie ma powodów by potępiać cały proces reprywatyzacji. Warto też przypomnieć, że reprywatyzację próbowano mniej lub bardziej ułomnie regulować. Jedną z takich prób utrącił lewicowy prezydent A.Kwaśniewski m.in. ze względu na koszt. Jedną z ustaw ograniczających reprywatyzację w Warszawie wprowadzała przed laty PO. Niestety PiS był na nie. To m.in. dlatego politycy PO domagali się korekty uchwały.

Cytaty pochodzą z pierwotnej treści uchwały zaprezentowanej na koncie facebookowym Magdaleny Biejat z wpisu z 24 lutego 2021 r.