Plotkarski światek muzyczny rozgrzała nieco wypowiedź Ewy Bem o Sanah. E.Bem pytana o twórczość Sanah odpowiedziała: To nie jest gatunek śpiewania, który mnie interesuje, już nie mówię pasjonuje. (…) To jest rodzaj takiej piosenki dziecięcej, trochę nowoogniskowej czy coś, dlatego mało jest osobowości. Jak czasami słuchamy jakiegoś przeglądu aktualności, to słowo daję, ja nie wiem, która to śpiewa, one wszystkie są takie same dokładnie (za terazmuzyka.pl) .
Ocenianie twórczości i gustów nie ma większego sensu. E.Bem niepotrzebnie dała się wciągnąć dziennikarzowi w ocenę, co też o czymś mówi. Obie panie reprezentują inny gatunek muzyczny i celują w innych odbiorców. Lepszych, gorszych? Pytanie, czy taka ocena jest nam do czegokolwiek potrzebna i czy ma sens. Równie dobrze można porównać twórczość E.Bem do wykonawców operowych i zapytać, kto reprezentuje wyższą, lepszą sztukę. Powinno paść na tych drugich. To, że E.Bem nie rozróżnia obecnych wykonawców ze względu na podobieństwo wykonań, powinienem pozostawić bez komentarza. W sumie nie musi rozróżniać, a z drugiej strony: miliony Polaków nie kojarzy twórczości E.Bem.
Ewa Bem jest wokalistką wykonującą – sorry – dość niszowe gatunki muzyczne. W zasadzie od prawie trzech dekad kojarzymy ją głównie z koncertami wspomnień w Opolu czy Sopocie. Swoją popularność zawdzięcza muzycznemu warsztatowi, dokonaniom, ale i specyfice czasów PRLu, w którym brak konkurencyjnego rynku muzycznego mieszał się z modą wśród ludzi odpowiedzialnych za media na bardziej ambitną (?) sztukę, piosenkę. Od dekad mam wrażenie, że z E.Bem i innymi wykonawcami, którzy zaistnieli przed czasami wolnego rynku w muzyce jest jak z Panem Tadeuszem Mickiewicza. Nikt tego nie chce czytać, ale odnosimy się do niego z szacunkiem, bo przypominam nam nasze młode szkolne lata i skutecznie nam wbito, że to literackie arcydzieło i basta. W Opolu i Sopocie, E.Bem, A.Majewska i inni wykonawcy z dawnej epoki oklaskiwane są na stojąco, ale na co dzień nikt ich twórczości nie słucha i raczej z niczym nie kojarzy.
O tym, że porównania jakości twórczości i występów mogą budzić niesmak przekonała się właśnie w Opolu E.Bem. W wywiadzie E.Bem odnosi się z wyższością do twórczości Sanah, a niedługo później musiała występować na scenie z chłopakiem w białej podkoszulce na ramiączkach. Jak widać, artyści płacą różną cenę za występ przed kamerą. Pani Bem również. Czy jak kolejnym razem przyjdzie E.Bem wystąpić z facetem odzianym tylko w kuse slipki, to też wyjdzie na scenę?
Pani E.Bem życzyłbym chociaż połowy popularności i rozpoznawalności jaką ma Sanah.