Wybory za nami i kobiety oczekują na liberalizację prawa do aborcji. W mediach, jedna po drugiej, wypowiadają się przedstawicielki różnych środowisk. Oczywiście, wiadomo, nie mówię tu o środowiskach konserwatywnych. Panie wypowiadają się tonem stanowczym. Jednym z podstawowych argumentów mają być sondaże aborcyjne i głosy kobiet w wyborach. No to rozprawmy się z tymi argumentami.
Nie jest żadną tajemnicą, że wyniki sondaży dotyczących oczekiwań liberalizacji prawa aborcyjnego nijak się mają do wyników wyborów. I to nawet do wskazań wyborczych młodych kobiet (wiek 18-29 lat). W tej grupie ledwo 23,6% głosowało na Lewicę. Więc o czym my rozmawiamy? Czyli mówiąc odwrotnie, 3/4 młodych kobiet oddało głosy – mówiąc językiem polityków i komentatorów Lewicy – na ugrupowania mniej lub bardziej konserwatywne. Podsumowując, społeczeństwo w sondażach dotyczących aborcji jest relatywnie lewicowe i, w zależności od sondowanej grupy i zadawanych pytań, liberalizacja ma mniejszą lub większą, ale przewagę. Czyli od ponad 50%, do – na przykład – 80%. Niestety w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich, temat aborcji schodzi na dalszy plan, czyli jest drugo- lub trzeciorzędnym kryterium wyboru. I byłoby dobrze, gdyby kobiety przyjęły to do wiadomości, bo z faktami trudno polemizować.
Po drugie, o dostępności aborcji decyduje sejm, czyli wybrani w demokratycznych wyborach politycy. Są tam mężczyźni i kobiety w różnym wieku. Wybieramy do sejmu ludzi, którzy – przykładowo – uchwalają prawo budowlane, chociaż może ich nie dotyczyć i nie mają o tym pojęcia. To samo dotyczy aborcji. Nie widzę powodu, dla którego aborcja miałaby być uchwalana na innych zasadach. Ostatnie wybory potwierdziły zasadniczy rozkład światopoglądowy i polityczny Polaków. Potwierdziły też pozorną sprzeczność, czyli rezultat wyborczy w niewielkim stopniu odzwierciedla nastroje wyrażane w sondażach badających oczekiwania wobec prawa dopuszczającego aborcję. Dotyczy to tak młodych kobiet jak i społeczeństwa ogółem.
Byłoby dobrze, gdyby wojujące o aborcję kobiety przyswoiły sobie te dwa powyższe proste fakty. W rzeczywistości, to ton dyskusji powinny nadawać kobiety reprezentujące KO/PO i Trzecią Drogę. Te ugrupowania maja względnie zbliżone poglądy na aborcję i głosowało na nie łącznie ok. 50% kobiet z przedziału wiekowego 19-29 lat.
Jestem za liberalizacją prawa do aborcji. Nie udaję jednak, że nie widzę wyników wyborów czy stanu jaki zastaliśmy po wyborach. Mamy mocno zaostrzoną ustawę po ruchu Trybunału Przyłębskiej z inicjatywy PiS. PiS, który po wyborach ma ponad 190 miejsce w sejmie plus grupę Konfederatów. No i prezydenta z PiS. Możliwości manewru czy radykalnej zmiany brzemienia tzw. ustawy antyaborcyjnej są małe lub mikroskopijne. Wydaje się jednak, że możemy sporo zrobić na rzecz szerszej interpretacji obecnego stanu prawnego i depenalizacji. I na tym się skupmy. Można projektem ustawy przetestować prezydenta, ale cudów bym tu nie oczekiwał.