Jarosław Gowin zrezygnował z szefowania Porozumieniu. Jego funkcję przejęła Magdalena Środa. Czy to koniec przygody J.Gowina w polityce? Nie ma co ukrywać, że wypadł z I ligi. Zresztą jego partia również. Po rozstaniu z PiS próbował kreować się na opozycjonistę i jednego z liderów opozycji, ale nic z tego nie wyszło. I słusznie. To oznacza, że jakaś jeszcze moralność w polityce istnieje. J.Gowin pojawił się na konferencji opozycji w połowie października. To był przejaw jego nadziei w skuteczność przebudowy wizerunku i dowód politycznego tupetu. Po spotkaniu padało pytanie: co niedawny koalicjant PiSu robi na spotkaniu opozycji? Obecności Gowina próbował bronić i uzasadniać były prezydent B.Komorowski. Bezskutecznie. Poza PSL-em nikt z opozycji z partią Gowina współpracować nie chce. Zresztą, to domniemanie raczej niż fakt, bo politycy PLS nie tyle deklarują zainteresowanie współpracą z Porozumieniem, co się od niej nie odżegnują.
Jak na swoją mikroskopijną wartość w polityce, J.Gowin dość długo w niej funkcjonuje i osiągał znaczne funkcje ministerialne w obydwu koalicjach, które rządziły Polską w ostatnich kilkunastu latach. On sam i wielu obserwatorów sceny politycznej widzieli w nim chyba nadzieję na utworzenie centrowej partii konserwatywnej. Czegoś między PO a PiS. Czegoś, co zepchnie twory takie jak PiS do poziomu niezagrażającego Polsce. Niezagrażającego demokracji i praworządności. Z perspektywy lat można przyznać, że ta wiara była naiwna, a Gowin był kolejnym politykiem, które tylko to potwierdził.
By tworzyć alternatywę konserwatywną dla PiS trzeba mieć jakiś moralny kręgosłup. J.Gowin i politycy jego partii go nie mają. W świecie PO-PIS zamiast proponować coś nowego jak kilka innych ugrupowań, Porozumienie poszło na współpracę z PiS. Teraz J.Gowin i jego ludzie kreują się na krytyków PiS i tego co PiS zrobił z Polską, ale przez kilka lat grzecznie akceptowali to niszczenie i zawłaszczanie państwa w sejmie. To, że w kilku przypadkach ludzie Gowina sprzeciwili się Kaczyńskiemu (np. wybory kopertowe) wygląda doprawdy blado i śmiesznie na tle akceptowania setek zmian okaleczających praworządność. Trzeba też pamiętać, że Porozumienie nie odeszło z koalicji prawicowej, tylko zostało z niej wyrzucone. Nowa szefowa Porozumienia nawet tuż przed wyrzuceniem z koalicji jak ognia unikała krytyki Kaczyńskiego i PiS. I to wtedy, kiedy politycy PiS kpili z Porozumienia na całego.
Porozumienie żadnej wartości politycznej nie ma. Jest moralnym bankrutem, który próbuje zmienić front i podszywa się pod opozycję z nadzieją na przetrwanie w polityce. Z całym szacunkiem, ale nowa szefowa partii niczym szczególnym przez kilka ostatnich lat się nie wykazała. Jako jedna z bardziej znanych twarzy Porozumienia, po prostu tylko częściej występowała w mediach. Niestety były to zawsze niejednoznaczne i ogólnikowe wypowiedzi, w których unikała krytyki prawicowych koalicjantów.
Nikt po tym ugrupowaniu i jego członkach płakać nie będzie. Nikt nie zauważy zniknięcia tej partii.