Ogrodzone osiedla.

przez | 2 lipca 2021

Znowu trafiłem na artykuł o grodzonych nowych osiedlach. I znowu w tym samym stylu, czyli skłonność do izolacji, niechęć i nieumiejętność do koegzystencji z mieszkańcami sąsiednich ulic, odgradzanie się od patologii, zamykanie się bogatych w swoim świecie itd.  Wśród dziennikarzy i komentatorów panuje idiotyczna moda na psychologizowanie pod założoną, modną szczególnie na lewicy, tezę. Jedną z wielu cech wspólnych tego typu artykułów jest marginalizowanie czy pomijanie faktycznych powodów i podania uzasadnienia mieszkańców ogrodzonego osiedla.

Nie kwestionuję faktu, że ogrodzenia utrudniają komunikację w dzielnicy. Kiedyś tam, dawno, zrobiłem sobie spacer po Ursynowie, czyli w Warszawie. Nie ukrywam, że brak możliwości ‘przecięcia’ kilku osiedli powodował wydłużenie czasu przejścia i nadłożenia drogi.

Ja mieszkam w jednym z większych skupisk ludzi w Polsce, na tzw. zwykłym osiedlu. Wokół, jak to w większości polskich miast, zabudowa mieszana i podobnie, mieszany przekrój społeczny. I gdybym mógł i zależało to ode mnie, ogrodziłbym osiedle. Status społeczny części mieszkańców, mowa oczywiście o niższym od mojego, absolutnie mi nie przeszkadza. I odwrotnie: nie miałem nigdy ambicji mieszkania w otoczeniu ludzi, którym się materialnie itp. powiodło lub mają wyższe wykształcenie. Niestety prawda o dzielnicach mieszanych jest okrutna: nie brakuje patologii, braku kultury, hałasów, bezmyślnego niszczenia mienia, nocnych pijatyk i młodzieży wykrzykującej z dumą na całe osiedle  wulgaryzmy. Nową modą wśród młodzieży jest obnoszenie się z głośną muzyką. No i na dokładkę bywa, że wpadną kibole lubiący spożyć bynajmniej nie jedno piwo na ławce lub przechodzący przez osiedle. Uwielbiają zwrócić na siebie uwagę głośnym śpiewem itd. Co istotne największym problemem są mieszkańcy sąsiednich ulic przemierzający moje osiedle lub skuszeni zadbanym otoczeniem, czyli zielenią i ławkami.

Wiarę w to, że policja lub straż miejska jest w stanie z wymienionymi patologiami skutecznie walczyć proszę sobie między bajki włożyć. Żeby jako tako ukrócić przejawy najgorszych patologii i zakłócania spokoju trzeba się sporo nadzwonić do mundurowych. Owszem, przyjeżdżają, ale interwencje są mało skuteczne i dają na ogół chwilowy, jednorazowy skutek. Trzeba je powtarzać. Kontakt z dzielnicowym też niewiele pomógł.

Jeżeli więc ludzie odgradzają się od braku kultury, zakłócania spokoju itp., to w pełni ich rozumiem i zazdroszczę ogrodzenia. Zamiast więc narzekać na ogrodzenia i zmyślać co jest powodem ich wznoszenia, po prostu warto uczciwie spojrzeć na problem i postawić właściwą diagnozę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.