„Powtarzam: moja decyzja jest podyktowana głosem sumienia i zobowiązaniami wobec moich wyborców.” (wywiad dla Rzeczpospolitej z 21.03.2021; LINK ) . Tak uzasadnia zmianę partyjnych barw Monika Pawłowska, do niedawna wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy. Nad treścią wywiadu, jak i uzasadnienia zmiany zamieszczonego na facebooku, nie ma się co rozwodzić i analizować. Są tak samo niepoważne i niewiarygodne jak przytoczone na wstępie zdanie o głosie sumienia. Przypomnę, że M.Pawłowska do tej pory kreowała się na osobę o przekonaniach lewicowych. W 2019, po nieudanym starcie do parlamentu europejskiego z list Wiosny, weszła do sejmu z list SLD. Minęło półtorej roku i …odkryła w sobie inne powołanie. Jej wyborcy jak najbardziej mają prawo czuć się oszukani.
Posłanka Pawłowska to może nie czołowa postać polskiej polityki, ale ze względu na polityczną woltę jakiej dokonała, stała się ciekawostką i zagadką. No bo przyznać trzeba, że posłanka dokonała przeskoku politycznego o 180 stopni. Czy takie osoby z lekkim podejściem do politycznych barw i przekonań można jakoś wcześniej namierzyć? Na to mogą odpowiedzieć tylko osoby z jej najbliższego otoczenia.
Mimo wszystko jestem przeciwnikiem akcji typu: oddaj mandat lub oddaj koszty kandydowania jakie poniosło poprzednie ugrupowanie czy zakaz politycznych transferów. Co do zasady posła wybierają wyborcy i ostatecznie, to przed nimi posłanka odpowiada. Odpowiedzialność jest oczywiście praktycznie żadna, bo sprowadza się tylko do tego, że w kolejnych wyborach wyborcy głosu na posłankę nie oddadzą. Ale takie ryzyko, jak rozumiem, posłanka Pawłowicz wpisała w to decyzję o zmianie barw. Być może warto się zastanowić na przyszłość nad formułą weryfikacji wyborów albo możliwości wskazania w wyborach opcji przez wyborcę. Np. że wyborca wskazuje, czy głosuje na osobę i akceptuje jej decyzje o zmianie barw, czy też bardziej na listę/partię. Pytanie czy takie ‘modyfikacje’ mają jakikolwiek sens. Jeżeli ktoś nagle odkrywa, że nie jest z lewicy, ale konserwatystą i ekonomicznym liberałem, to zakaz zmiany barw nic nie pomoże. Po prostu lepiej pozostańmy przy obecnych zasadach weryfikacji kandydatów. Trzeba też uczciwie przyznać, że wielu parlamentarzystów ciężko pracuje w regionie na swój wizerunek i rozpoznawalność. Ma to obok listy i miejsca na niej jednak pewne znaczenie w wyborach.
Jak na polityka, posłanka Pawłowska jest relatywnie młoda. Z krótkiego przeglądu jej dokonań i drogi polityczno-zawodowej można powiedzieć, że jest osobą ambitną. Przygoda z ugrupowaniami lewicowymi, to raczej sposób na realizację życiowych planów niż ideologiczny wybór. Oczywiście wybór może nie do końca przypadkowy, ponieważ funkcjonowanie w partiach nie-prawicowych czy konserwatywnych daje o wiele większą swobodę. Funkcjonowanie w partiach jak PiS czy kiedyś PC, partii Ziobry czy Gowina, wymaga już na wejściu dużej dozy cynizmu i zakłamania. M.Pawłowska potrzebowała na dojście do tego etapu kilkunastu lat dorosłego życia.
Przypadek zmiany barw politycznych jest tak zaskakujący, że zapewne wielu miłośników polityki, będzie się M.Pawłowskiej przyglądało. Posłanka przechodzi do ugrupowania, które kolejnych wyborów raczej nie przetrwa. Czy dostała więc jakąś intratną propozycję? Zobaczymy. Może polityczny foch o podłożu ambicjonalnym? A może nic z tych rzeczy, tylko zwykły niepoważny polityczny wygłup kobiety, która okazała się nie taką za jaką ją brano? Zaryzykuje twierdzenie, że chodzi raczej o te pierwsze tłumaczenia.
No ale co z sumieniem i wizerunkiem? W końcu twarz ma się tylko jedną. Zobaczymy. Od czasu do czasu warto będzie zaglądać na konto facebookowe posłanki i popatrzeć jak się ‘akcenty’ zmieniają i hierarchia wartości. Skończą się żarty z Krystyny Pawłowicz. Zniknie gdzieś koszulka z napisem ‘żądamy legalnej aborcji’ czy maseczka z błyskawicą.