Nie milkną jeszcze echa oburzenia po zablokowaniu D.Trupowi dostępu do kont w mediach społecznościowych (dalej: MS). Pomijam oczywiście sympatyków Trumpa, czy nasze prawicowe media, polityków i elektorat PiS, którzy jakoś tak postanowili pałać do D.Trumpa mniejsza czy większą sympatią. Co ciekawe, zablokowanie kont wywołało protesty i oburzenie wcale niemałej części czołowych mediów, komentatorów i obywateli jak najdalszych od Trumpa i jego wygłupów. Są tu symetryści, obrońcy wolności słowa jako zasady dla zasady, ludzie lubiący błysnąć przekorą, przeciwnicy kapitalizmu, milionerów i miliarderów, zwolennicy teorii spiskowych (no bo wiadomo: facebook i twitter rządzą światem) itd. itd. Trochę z nich drwię, bo nieco przesadzili.
Media społecznościowe o globalnym zasięgu i cechach monopolu oraz skupione w rękach raptem kilku ludzi, to faktycznie temat do ciekawych rozważań. Skoncentruję się poniżej tylko na kilku wątkach, które mnie w tej chwili najbardziej zainteresowały.
Fakt, że MS zablokowały konta D.Trumpa nie oznacza automatycznie, że ich właściciele robią to wg własnego widzimisię. Problem był, ponieważ jeden z czołowych światowych łgarzy (a przy tym prezydent USA), nakręcał za pomocą MS kampanię zarzutów o zmanipulowanie wyniku wyborów prezydenckich. W całym tym spektaklu kłamstw, zmierzał do sceny finałowej, czyli zachęceniu do protestów pod Kapitolem i takim nakręcaniu atmosfery, by ludzie wzięli budynek szturmem. I to się udało. Czy D.Trump był zaskoczony czy nie tym do czego doprowadził, wie już tylko on sam. Ostatecznie zginęło pięć osób, doszło do zniszczeń i dewastacji oraz …próby paraliżu działania demokratycznego państwa przez ludzi, którzy akceptują wynik demokratycznych wyborów tylko wtedy gdy im to pasuje.
Krytycy decyzji o zablokowaniu dostępu do MS Trumpowi niestety nie chcieli powiedzieć, przy ilu ofiarach i jakiej skali zniszczeń konta by zablokowali. A co gdyby Trump sprytnie dalej w MS nakręcał protesty i zachęcał do ‘odważniejszych’ czynów? Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał i co zachwiało wiarą w siłę i stabilność instytucji demokratycznych w USA.
Warto pamiętać, że facebook czy twitter to podmioty prywatne i pod tym względem niewiele się różnią od stacji radiowych, gazet czy portali internetowych. Zastanawiam się dlaczego uważamy, że wymienione media mogę prowadzić własną politykę informacyjną i udostępniać łamy czy czas antenowy wg własnych, wątpliwych niejednokrotnie zasad, a facebook i twitter nie? Zresztą medialni obrońcy (znane nazwiska komentatorskie) bezwarunkowego dostępu Trumpa do MS dalecy są niejednokrotnie od informacyjnej rzetelności. Wciąż modny symetryzm, przekora i pozowanie na nieuwikłanych w myślowe schematy komentatorów prowadzi tych ludzi niejednokrotnie do zaskakujących wniosków. Większość tzw. obrońców po prostu ordynarnie manipuluje faktami i flirtuje z teoriami spiskowymi.
Takie czy inne działanie facebooka czy twittera wolności słowa nie zagraża. Każdy z nas ma dostęp do szeregu różnych mediów i sam decyduje skąd i jaką pozyskuje informację. Wolność słowa daje wielość mediów, a nie domaganie się jednego wyidealizowanego. Notabene w tym ostatnim przypadku, każdy z nas definiuje to inaczej.
Wolność słowa nie polega na udostępnianiu MS każdemu idiocie. Jest jakaś granica rozsiewania kłamstw, szczególnie gdy prowadzą do nieszczęścia, w tym śmierci ludzi. Wiele gazet i portali też odcina dostęp takim czy innym poglądom i nie wywoływało to takiego świętego oburzenia do tej pory
Odcięcie D.Trumpa od MS nie oznacza odcięcie całkowitego. Trump mógł i może na dziesiątki sposobów upubliczniać swoje poglądy i kłamać dalej do woli.
Gdybyśmy tak porównali to co dają nam MS (możliwość profilowania informacji) i takiej czy innej redakcji gazety, portalu internetowego , stacji radiowej czy telewizyjnej, to i tak MS są górą. Tak naprawdę wszystkim tym wymienionym mediom (oprócz SM) moglibyśmy postawić zarzut selekcji informacji i poglądów, czyli praktycznie manipulacji ‘konsumentem’ informacji.