Najwyraźniej w otoczeniu politycznym i prywatnym J.Kaczyńskiego brak kogoś, kto potrafiłby mu strzelić prawdą w oczy. Kogoś kto powiedziałby mu i doradził, że robi coś głupiego, niemoralnego lub nietaktownego. J.Kaczyński otoczony jest najprawdopodobniej samymi klakierami i pochlebcami, którzy rywalizują o względy tego człowieka pochlebstwami. Jeszcze kilka takich przedstawień jak msza za własną matkę w ósmą rocznicę jej śmierci, a skrajnie negatywną oceną tego człowieka zastąpię głębokim współczuciem i sugestią, żeby skorzystał z porad psychologa.
Na swój sposób ciekawie jest obserwować ten cały dworski rytuał jaki rozgrywa się wokół J.Kaczyńskiego i jego zmarłych bliskich. Msza za zmarłą matkę została podniesiona niemal do rangi wydarzenia państwowego. Żadnej pokory czy skromności. Muszą być kamery i informacja w TVPiS.
J.Kaczyński ma brzydką skłonność do wykorzystywania śmierci swoich bliskich i rocznic tych wydarzeń do celów politycznych. Wczorajsza przemowa po mszy, ale jeszcze na terenie kościoła, zawierała odniesienia do bieżącej polityki. Pojawił się nawet wątek z aferą Amber Gold. Zwykłe prostackie manipulowanie widzami, a przynajmniej próba.
Po raz kolejny lider PiS wykorzystał kościół do wygłaszania politycznego przekazu i hejtu. Jest mi obojętne czy Kościół to akceptuje czy nie. Nie korzystam z duchowej strawy podawanej przez przedstawicieli Kościoła. Radzę sobie z tym bez pośrednictwa. Śmiałość z jaką J.Kaczyński wykorzystuje Kościół do swoich politycznych celów, tylko potwierdza, że nie spodziewa się krytyki ze strony hierarchów. A przynajmniej nie na tyle dużej, by się tym przejąć. Pewnie ten czy ów biskup zostanie przez media zmuszony do wydania jakieś opinii czy krytyki wykorzystywania Kościoła do celów politycznych. Jestem przy tym przekonany, że jak większość oświadczeń, oświadczenie będzie tak ogólne, że trudno będzie dociec kogo i czego dotyczy.
Moją ciekawość zaczyna przykuwać dziwna relacja łącząca J.Kaczyńskiego z matką. Albo on sam wskazuje swoim sympatykom jak ważna była dla niego matka, albo jego emocjonalne problemy i silną więź z matką doskonale odczytali ludzie z jego otoczenia. Pozwolenie (lub zmuszanie otoczenia) do tego by J.Kaczyńska była wciągana do panteonu narodowych osobistości i bohaterów, zaczyna pachnieć atmosferą z Orwella. Być może warto przełamać obyczajową zasadę, że rodziców (a już szczególnie zmarłych) znanych osób nie tykamy. Nie znam przyczyny śmierci i okoliczności odejścia z tego świata J.Kaczyńskiej, ale ciekawi mnie po co J.Kaczyński brał niemały kredyt na opłacenie opieki, leczenia i pogrzebu swojej matki. Jako polityk zarabiał niemało. Czyżby opieka oferowana przez publiczną służbę zdrowia itd. była zbyt słaba
Ktoś powinien J.Kaczyńskiemu przypomnieć, że msza za zmarłą matkę, to akt czysto prywatny, a nie wydarzenie medialne i polityczne.