Słuchałem w poniedziałek rozmowy z Adrianem Zandbergiem w TokFM. Tematem było przede wszystkim rozliczenie kampanii prezydenckiej Roberta Biedronia, reprezentanta lewicy. Przyznam, że liczyłem na więcej odwagi i szczerości. Polityk, który chętnie, łatwo i ze swadą (a bywa, że i celnie) komentuje i krytykuje innych, usilnie bronił chyba nawet samego siebie przed okrutną prawdą.
Kiedy pytasz polityka lewicy o kandydatów na prezydenta, to ten zawsze w odpowiedzi krytykuje Trzaskowskiego. Najczęściej za to, że Trzaskowski nie jest lewicowy. Kiedy pytasz o scenę polityczną, to polityk lewicy natychmiast opowiada o niedobrym PO i sztucznym rzekomo podziale świata na PO i PiS , czyli dwóch – zdaniem lewicy – partii prawicowych. I tak w kółko. Podobnie w rozmowie z Zandbergiem. Niestety rozmowa z Zandbergiem wskazuje, że na lewicy jest poważny problem z rzetelna oceną byłego kandydata na prezydenta, ocenę jego kampanii oraz diagnozą politycznego otoczenia.
Przypomnę, że na R.Biedronia w I turze zagłosowało raptem 2,22% głosujących, co jest fatalnym wynikiem. To rezultat kilka razy mniejszy od popularności lewicy w sondażach. A.Zandberg bardzo się starał w rozmowie szukać tłumaczeń i usprawiedliwień. Generalnie wyszło na to, że R.Biedroń był dobrym kandydatem, ale obiektywne złe i krzywdzące były okoliczności. R.Biedroń miewał w przedłużonej kampanii wyniki w przedziale 5%-10%. Najczęściej bliżej niższej granicy. Im bliżej I tury, tym wskazania były niższe, a ostateczny wynik po prostu fatalny. Wg Zandberga winny jest m.in. wirus, który utrudnił prowadzenie kampanii w terenie, gdzie podobno R.Biedroń był błyskotliwy i wykorzystywał swój talent zjednywania sobie ludzi w bezpośrednim kontakcie. Skoro jednak w takich okolicznościach (wirus) poradzili sobie: Trzaskowski, Hołownia i Bosak, to dlaczego nie Biedroń ?
Kolejnym powodem miała być wojna PO-PiS i atmosfera sporu o Polskę, rzekomo narzuconego przez te partie. Polacy mieli zostać wciągnięci w spór i podział, którego podobno nie akceptują. Przede wszystkim diagnoza moim zdaniem jest nietrafna, a po drugie powstaje pytanie: dlaczego lewicy i Biedroniowy nie udało się narzucić nowej narracji i wskazać gdzie występuje faktyczny spór i linie podziału? W I turze nic nie przeszkadzało Polakom zademonstrować swoje faktyczne sympatie. Niestety to już w I turze miała miejsce porażka lewicy.
Kiepskim argumentem są też wskazania, że PO i PiS zdominowały spór i wyścig o fotel prezydencki dzięki ogromnym pieniądzom. Nie odmawiam pewnych racji, ale przykład innych kandydatów, którzy zakończyli swoją przygodę z kampanią w I turze, każe i w tym przypadku wątpić w trafność oceny.
Najgorsze i najbardziej rozczarowujące jest to, że Zanderg, jak i większość pozostałych polityków lewicy, za największego wroga i nieszczęście w kampanii uznawali Trzaskowskiego. W rozmowie Zandberga w TokFM było to samo. Duda i PiS niemal się nie pojawiali. Tak jakby A.Duda nie startował w kampanii. PAD i PiS pojawiali się jedynie w kontekście wyborców A.Dudy, których należało do siebie przekonać.
Lewica popełniła w wyborach szereg błędów.
Na kandydata wybrano polityka, którego polityczna gwiazda chwilowo (lub trwale) zbladła. W polskim społeczeństwie wciąż niewiele osób jest skłonnych do wyboru na prezydenta osoby homoseksualnej. Sądzę, że spora część Polaków nawet nie potrafi podać czym wyróżniała się na scenie politycznej Wiosna. Do tego wycofanie się Biedronia z zapowiadanej rezygnacji z posady europarlamentarzysty. Niestety, trzeba przyznać, że człowiek o dość delikatnej osobowości nie jest politycznym fighterem i nie potrafi go nawet udawać.
Brak czasu i nazbyt powolny proces konsolidacji lewicy nie pozwoliły na wykreowanie przed opinią publiczną innej kandydatury. Pytanie tylko, czy to jest usprawiedliwienie. Niestety przykład Zandberga jest jak najbardziej zasadny. On sam i Partia Razem wyjątkowo długo opierali się procesowi konsolidacji. Razem potrzebowała wyjątkowo dużo czasu, by dojść do wniosku, że małe ugrupowanie poza parlamentem nie ma wpływu na rzeczywistość.
Kompletnym nieporozumieniem było definiowanie wroga. Lewica skupiała się na krytyce Trzaskowskiego, kompletnie rozmijając się z ocenę Trzaskowskiego dokonaną przez lewicowy elektorat. Ten ostatni nawet nie tracił czasu na stawianie krzyżyka przy Biedroniu. Jeżeli Trzaskowski miał być dla lewicy większym problemem niż Duda i PiS z Kaczyńskim, to świat oszalał a lewicowi politycy postradali zmysły.
To samo dotyczy sugestii, że czas przełamać spór i podziała świata na PO-PiS. Ten podział istnieje i ma swoje uzasadnienie, dla wszystkich głosujących na te dwie partie i tworzone przy ich udziale koalicje.
A.Zandberg i szereg polityków lewicy powinni spojrzeć na wynik wyborczy R.Biedronia i zadać sobie pytanie, kto tu ma problemy z oceną rzeczywistości.