Niech przestaną zajmować się wojenką o wybory i zajmą się problemami ludzi. Takich i podobnych opinii jest teraz pełno. Usłyszeć je można wszędzie. Od znajomych, przez oczekujących większego wsparcia przedsiębiorców, po przedstawiciela episkopatu.
Przykro mi, ale majowe wybory, to nie wydumany problem polityków. Przypomnę, że wybory, to jedno większych obywatelskich świąt i nie można tak po prostu przestać się nimi zajmować, bo walczymy z wirusem. Wybory zaplanowano na maj i od ubiegłego miesiąca wiemy, że ich organizacja może (ba, nie może, a na pewno) nastręcza szereg problemów. Z jednej strony konstytucyjne i ustawowe terminy, a z drugiej bezpieczeństwo obywateli. Jest problem? W zasadzie niekoniecznie, ale zaczęli go stwarzać politycy PiS. Najrozsądniejszym pomysłem wydaje się pomysł opozycji. Ogłosić stan klęski żywiołowej i wybory przenieść na jesień. Jet duża szansa, że wirus będzie już wtedy tylko przykrym wspomnieniem.
Owszem, opozycja i ta część obywateli, które nie przepada za A.Dudą, ma w opcji ze stanem klęski żywiołowej swój interes. Przeniesienie terminu wyborów o kilka miesięcy poważnie obniża szanse sukcesu PADa. Zmęczenie trudami walki z wirusem, docierające do opinii publicznej informacje, że obecny rząd popełnił szereg błędów i wskutek dotychczasowej polityki finansowej (finanse publiczne), ograniczył skalę pomocy finansowej, z biegiem miesięcy będą budzić coraz większe rozczarowanie polityką prawicy. Niestety, tak też wygląda prawda o walce z wirusem i przygotowaniu państwa do zmagań ze skutkami epidemii.
Obiektywnie rzecz biorąc, organizacja wyborów w maju nie ma sensu. Chodzi o wybory w formie wizyty w lokalach wyborczych. Ta opcja jest zbyt niebezpieczna dla obywateli. Ponadto wirus praktycznie uniemożliwił prowadzenie normalnej kampanii prezydenckiej. Opcja ze stanem klęski żywiołowej wydaje się więc najlepsza. Niestety politycy PiS zaczęli kombinować bojąc się jesiennej przegranej PADa. Kaczyński zaczął więc naciskać na wybory w pełni korespondencyjne. W grę być może wchodził też pomysł J.Gowina, z odsunięciem wyborów o dwa lata, przy braku możliwości reelekcji PADa. Ten ostatni pomysł wydaje się być jednak porzucony.
W tej chwili toczy się gra, by odpowiedzialność za majowe wybory, czy też farsę jaką będą, przerzucić na opozycję. Bo teraz opozycja została, wskutek cynicznej gry, postawiona w niezręcznej sytuacji. Jeżeli senat przetrzyma pomysł z wyborami korespondencyjnymi, będzie to oznaczało odrzucenie tej formy głosowania i będziemy mieli tzw. normalne wybory. Niestety wybory korespondencyjne również wydają się mało realne. Przynajmniej jeśli chodzi o poprawność ich przeprowadzenia.
Czy J.Kaczyński zyska na wyborach majowych, bez względu na ich formę? Wybory majowe dają PADowi cień szansy na reelekcję. Z upływem czasu szanse PADa maleją.
Dla opozycji wybór jest trudny. Odrzucić wybory korespondencyjne z nadzieją, że PiS się ugnie i wprowadzi stan klęski żywiołowej? A jeśli PiS tego nie zrobi i zrzuci odpowiedzialność na opozycję? Wybory korespondencyjne formalnie zwycięstwa PADowi dać nie muszą, ale mogą okazać się organizacyjną farsą podważającą mandat nowego prezydenta, bez względu na to kto nim będzie.
Moim zdaniem opcja ze stanem klęski żywiołowej jest dobra przynajmniej z dwóch powodów. Odkłada wybory o kilka miesięcy i daje możliwość rządowi na skuteczniejszą walkę z wirusem i jego społecznymi i ekonomicznymi skutkami. Niestety na drodze stoi polityczny interes PiS i PADa.