Na kwestie terminu wyborów prezydenckich można patrzeć z dwóch perspektyw. Cynicznej polityki i dążenia do wyborczego sukcesu oraz (druga perspektywa) szacunku dla demokracji, praw wyborczych i bezpieczeństwa obywateli. Jarosław Kaczyński dał popis tego pierwszego. Druga z wymienionych perspektyw jest mu obojętna lub w najlepszym wypadku bardzo odległa.
Linia prawica wobec wyborów jest jednoznaczna: staramy się za wszelką cenę przeprowadzić wybory (I turę) 10 maja. Bez względu na to, który z polityków prawicy wypowiada się przed kamerą lub mikrofonem, przekaz jest ten sam. Upór Kaczyńskiego wynika z obaw o porażkę, która jest tym bardziej prawdopodobna im bardziej termin wyborów będzie odsunięty w czasie.
Swego rodzaju komfortowe ‘okienko’ wyborcze i ekonomiczne potrwa tylko kilka tygodni. Rygory walki z wirusem praktycznie wyeliminowały konkurentów. Niemal przestali poruszać się po kraju. Ich przekaz medialny jest zepchnięty na plan dalszy z powodu wirusa. Sztab PADa tymczasem w najlepsze przemieszcza się po kraju, co chętnie pokazuję prawicowe media i TVPiS. Prezydent chętnie wykorzystuje medialne przekazy, konferencje, narady z rządem. Rodzima partia i rząd grają częściowo na PADa. Prezydent często stawiany jest w roli kreującego politykę rządu i pomysłodawcy elementów rządowego pakietu wsparcia.
Już teraz możemy powiedzieć, że wirus i związane z nim obostrzenia niekorzystnie wpłyną na gospodarkę. Lada tydzień, pokornie wszystko znoszące społeczeństwo, zacznie się burzyć. Dla tysięcy Polaków wirus będzie oznaczał utratę pracy, dochodów, radykalną zmianę planów, niepewność. Akceptacja społeczna powoli zacznie się wyczerpywać. Być może przez 2-3 tygodnie społeczeństwo uda się jeszcze utrzymać w strachu i dyscyplinie, podając codziennie w komunikatach liczbę zgonów wywołaną wirusem. Opozycyjne media i politycy podważają rządowy przekaz o skutecznej walce z wirusem i przygotowaniu do niej. Opozycja i prawnicy zwracają uwagę, że organizacja wyborów w takich warunkach narusza prawo, dobre obyczaje i zwykłą uczciwość. Zwraca uwagę, że przekaz ministra zdrowia stoi w sprzeczności z uporem J.Kaczyńskiego w organizacji wyborów. Minister sugeruje, że walka z wirusem i obostrzenia dla obywateli potrwają jeszcze długo, a J.Kaczyński zdaje się to lekceważyć.
Nie twierdzę, że PiS nie jest gotów przełożyć termin wyborów. Zwleka jednak z decyzją do ostatniej chwili, bo przełożeniu wyborów na jesień to poważne ryzyko spadku popularności PiS i porażki PADa,
Urzędnicy rządowi już przyznają, że nie ma szans na zrównoważony budżet w tym roku. Napływające prognozy gospodarcze i scenariusze nie pozostawiają złudzeń, że wielu Polaków będzie sfrustrowanych swoją sytuacja ekonomiczną. Cześć z nich winą będzie obarczać rząd. Z czasem też, gdy duch społecznej mobilizacji opadnie i zmęczone oczy ministra zdrowia przestaną na nas robić wrażenie, do społeczeństwa zacznie docierać, ze działania rządy w walce z wirusem dalekie były od ideału. Niebagatelną rolę odegra zwykła ludzka subiektywna złość.