Trybunał Konstytucyjny. Tzw. sprawa drukarza. A może będzie ciekawie?

przez | 27 czerwca 2019

Odłóżmy na chwilę na bok emocje i prawnicze wywody. Na wstępie też zaznaczę, że poglądów drukarza nie podzielam, ale staram się go zrozumieć.

Patrzę na sprawę nieco inaczej. Nam chyba mocno niesłusznie wydawało się, że jesteśmy społeczeństwem, które ma w miarę wspólne podstawy moralne i prawne. Sprawa drukarza po raz kolejny przypomniała nam, jak bardzo jesteśmy zróżnicowani. O ile płaskoziemcy wciąż nas śmieszą, to antyszczepionkowcy już śmiało i skutecznie wkroczyli w nasze życie i udało im się zmusić resztę społeczeństwa do respektowania ich praw i poglądów. Dlaczego więc co innego miało by się dziać w obszarze moralności, światopoglądu i wyznawanego porządku świata. Tzw. drukarz po prostu światopoglądowo nie godzi się na LGBT. Gdyby do mnie (jako drukarza), zgłosiły się osoby z ONR-u i wyraziły zainteresowane bannerem o treści np. „Żydzi rządzom światem i chcą zniszczyć polski naród”, też starałbym się odprawić je z kwitkiem. Podobnie byłoby z drastycznym obrazem usuniętego dziecka (po aborcji) na życzenie organizacji antyaborcyjnej. Aż dziw, że ten problem wyszedł na światło dzienne dopiero przy okazji LGBT. W ten sposób, krytycy konserwatywnych katolików czują się nazbyt komfortowo.

Nie ma sensu ocenianie, czy drukarz jest czy nie katolikiem i czy to ma jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie. Spora część konserwatywnej części społeczeństwa uważa, że sprzeciw wobec wszystkiego co mieści się pod skrótem LGBT nie jest sprzeczne z nauką Kościoła. Moim zdaniem nie jest to prawdą, ale to też nie ma znaczenia. Po prostu jako społeczeństwo po raz kolejny zetknęliśmy się z sytuacją, gdy jakiś obywatel nie chciał czegoś zrobić z powodu swoich przekonań. Czy to rzeczywiście jest poważnym problemem. Mam pełną świadomość, że od strony prawnej orzeczenie TK może mieć bardzo przykre konsekwencje. Ale, przypomnę, odrzućmy na chwilę wywody i dorobek prawniczy.

Sprawa stała się głośna, nie tyle z powodu odmowy drukarza, bo nie sądzę żeby tego przypadki były odosobnione, co zleceniodawców którzy postanowili ukarać drukarza za odmowę. Ja co najwyżej zaproponowałbym społeczną dyskusję na ten temat i zlecił druk banneru innemu drukarzowi. Nie sądzę, by z tym ostatnim był jakiś problem.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że takie odmowy jak odmowa drukarza mogą działać i w drugą stronę. Może się bardzo szybko okazać, że ludzie pokroju drukarza i inni o wyrazistych konserwatywnych i katolickich poglądach mogą paść ofiarą orzeczenia TK.  A może ktoś w sektorze finansowych powie klientowi, że nie udzieli mu kredytu, bo jego światopogląd i działania są sprzeczne ze jego (finansisty) światopoglądem. Niech przedsiębiorca idzie sobie do innego banku. Co wtedy? Można sobie wymyśleć dziesiątki takich sytuacji.

Nie panikowałbym więc po orzeczeniu TK tak bardzo. Moim zdaniem działania takie jak w przypadku drukarza będą raczej rzadkością. Proponuję pamiętać, że w jakimś stopniu już obecnie mamy z tym do czynienia. W szkołach prywatnych za duże czesne nie uczy się dzieci z biedniejszych rodzin. I co ? Straszne czy nie? W restauracji wegetariańskiej nie serwuje się schabowych, więc jak się komuś coś nie podoba to niech zmyka do innej knajpy. Z tego też zrobimy problem?

Oczywiście nie chcę wszystkiego trywializować i nie jest tak, że nie dostrzegam zagrożeń. Obawiamy się ( i chyba słusznie ) , że z orzeczenia TK korzystać będzie częściej konserwatywna i zbliżona poglądami do PiS część społeczeństwa. W tej części społeczeństwa świadomość praworządności i szacunku dla innego człowieka jest słabsza. Jest ryzyko, że w małych ośrodkach (małe miasta, wieś) lub przy braku konkurencji, cześć osób może zostać pozbawiona dostępu do niektórych dóbr czy usług. Proponuje jednak nie dramatyzować. Zobaczymy w którą stronę to wszystko pójdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.