Przesłuchanie D.Tuska przed komisją VAT-owską, ponownie sprowokowało szereg komentatorów do oceniania czy może on, i ewentualnie jaką, rolę odegrać na polskiej scenie politycznej. Niezwykle modne jest narzekanie na niego i twierdzenie, że jest zbyt ogólny w deklaracjach, że mimo (rzekomo!) kreowanych nadziei, D.Tusk nie odegra roli zbawiciela na białym koniu. Niestety, teorią z Tuskiem zbawicielem wymyślili komentatorzy, a nie on sam czy środowiska, które byłyby ewentualnie zainteresowane jego powrotem na polską scenę polityczną.
D.Tusk nigdy jednoznacznie nie obiecywał, że wróci na polską scenę polityczną, a już na pewno nie wskazywał w jakiej dokładnie roli. Postrzeganie go w roli przyszłego prezydenta czy lidera opozycji, to głównie wizje politycznych komentatorów i pomysłodawców sondaży. Dostrzegalna jest pewna wiara w jego triumfalny powrót, wśród części opozycji (głównie PO), ale i w tym gremium wiara ta jest wyrażana dość ostrożnie.
D.Tusk jest politykiem wyrastającym ponad krajową przeciętność. Świadczy o tym jego doświadczenie, osiągnięcia, ale i obawy jakie budzi wśród polityków PiS i J.Kaczyńskiego. Oczywiście nie jest politykiem pozbawionym wad i niejedna jego polityczna decyzja budzi do dziś wiele kontrowersji. D.Tusk jest rozsądny i nie zamierza rzucać się z motyką na słońce. Jego deklaracja powrotu do polskiej polityki jest mocno uwarunkowana. W niemałym stopniu przez niego samego. Nie bez znaczenia jest to, że pełni rolę jednego z czołowych urzędników UE i w związku z tym musi mocno mitygować ewentualną chęć jednoznacznego uczestniczenia w polskim życiu politycznym. A jakąś pozytywną rolę odegrać zapewne by chciał.
Tusk jest tyko człowiekiem i zapewne nie zamierza wracać do polskiej polityki tylko po to, by odnieść porażkę. Od dłuższego czasu były lider PO ostrożnymi i inteligentnymi komentarzami uczestniczy w polskiej polityce. W pewnym stopniu prowokują go do tego politycy PiS, którzy nie ustają w wysiłkach by zdeprecjonować go w oczach Polaków. Najwyraźniej wg polityków PiS, Tusk wciąż stanowi poważne zagrożenie dla tego ugrupowania i dla samego J.Kaczyńskiego. Efekt jest częściowo odwrotny, ponieważ D.Tusk przy każdym wezwaniu na takie czy inne przesłuchanie, potrafi zręcznie wykorzystać swoją obecność do przypomnienia o sobie w mediach.
D.Tusk jeszcze przez wiele miesięcy będzie sondował opozycję i obserwował nastroje Polaków przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Obecna kadencja D.Tuska upływa w grudniu 2019, więc jest mało prawdopodobne by aktywnie angażował się w działalność opozycji przed wyborami parlamentarnymi. Obecnie robi to w sposób niezwykle ostrożny i tak będzie aż do przełomu 2019/2020 r.
Wydaje mi się, że sugerowany przez media start D.Tuska w wyborach prezydenckich wcale nie jest taki pewny. Warunkiem startu jest przynajmniej częściowo wsparcie opozycji i szansa na wygraną w II turze z kandydatem PiS. Tusk jest politykiem, który potrafi zaryzykować, ale podjęcie ryzyka musi być uwarunkowane szansą na wygraną. Wątpię, by D.Tusk ryzykował budowę nowego ruchu wokół swojej osoby, ale nie wykluczam współuczestniczenia w nowym bycie politycznym. Może będzie to ruch samorządowy.
Były lider PO gotów jest na porażkę, pod warunkiem, że nie będzie to porażka sromotna i zdeterminowana już na wstępie. Warto też zwrócić uwagę, że w ostatnich przekazach medialnych, D.Tusk ostrożnie kreuje nowy styl w podejściu opozycji do PiS. Jest sporo o akceptacji i szacunku dla głosujących na PiS i jakby szykowanie opozycji i sympatyzującej z nią częścią społeczeństwa na ewentualną wygraną PiS w jesiennych wyborach. Moim zdaniem to rozsądny i dalekowzroczny ruch.
Nie wiem kto pierwszy użył określenia o zbawicielu na białym koniu. Nawet jeżeli D.Tusk, to w formie żartu i przestrogi , że postrzeganie jego osoby w ten sposób, to ogromna polityczna naiwność, na co zwracał uwagę w swoich wystąpieniach.