Nie spodziewałem się takiego sukcesu i oddźwięku filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” . W chwili przygotowywania wpisu na stronę internetową, liczba odsłon zbliża się do 9,8 mln. Filmu nie oglądałem, bo już po kilku fragmentach i komentarzach tracę ochotę. Po prostu nie mam odwagi obejrzeć go całego.
Spory o intencje autorów, o rzetelność kreowanego obrazu Kościoła i mieszanie się w politykę mnie nie interesują i są po prostu nieistotne. Nie mogę pojąć jak Kościół mógł sobie pozwolić na taką porażkę przy aprobacie polityków konserwatywnych. Nie można wykluczyć, że film może stać się jednym z najistotniejszych elementów, składających się na tzw. punkt zwrotny w postrzeganiu Kościoła w Polsce, religijności i podejściu do hierarchii kościelnej. Sprawa rykoszetem może się odbić na PiS.
Trzeba przyznać, że Kościół nie docenił wolnych mediów i był zbyt pewny, że pedofilia wśród duchownych nigdy nie nabierze szerszego rozgłosu. Od pojedynczych reportaży o pedofilii, filmu Kler, przez coraz ostrzejsze działania działaczy lewicowych, doszliśmy do dokumentu „Tylko nie mów nikomu”. Film braci Siekielskich już po pierwszym dniu od udostępnienia pokazał, że nie ma mowy o zniknięciu tematu pedofilii w Kościele z czołowych stron mediów.
Kościół sam wręcz zachęcał do podjęcia tematu przez co odważniejszych dziennikarzy. Konferencja prasowa i statystyki ws pedofilii zaprezentowane przed kilku tygodniami to była kpina z opinii publicznej i wiernych. Przedstawiciele Kościoła zaprezentowali zawężone dane, z których na dodatek wynikało, że przeciętny ksiądz pedofil molestował tylko jedno dziecko. To po prostu niemożliwe. Odrębną kwestią były komentarze na jakie sobie pozwalali duchowni prezentujący dane, próbując pomniejszać i relatywizować problem pedofilii wśród duchownych.
Wody w usta od początku nabrała partia rządząca. Medialnie walczyła, ostatnio z coraz większym zapałem, z pedofilią i wykorzystywaniem seksualnym dzieci. Oczywiście o pedofilii wśród duchownych nie było ani słowa. W miniony weekend politycy PiS zaczęli się powoli przełamywać. W końcu zdali sobie sprawę, że sprawa rykoszetem uderza w PiS. Pytanie jakie przed nami stoi, to : jakim cudem wielu duchownych unikało odpowiedzialności za czyny pedofilskie i jak oceniać wyższych hierarchów kościelnych chroniących księży pedofilów. Minister Ziobro nie mógł dłużej udawać, że nie ma problemu i w końcu powołał specjalny zespół do zbadania wątków pedofilskich z materiału braci Sekielskich.
Obawiam się, czy raczej mam nadzieję, że wielu wiernych przejrzy na oczy. To już od dawna nie są niepotwierdzone zarzuty, tylko coraz więcej ujawnianych przypadków pedofilii i jej ukrywania lub tuszowania.
Przedstawiciele Kościoła zaczęli się łamać i przypomnieli sobie słowo przepraszam. Ale tu już nie o przepraszanie chodzi, a o działanie, dymisje, usuwanie ze stanu duchownego i współpracę z Policją.
Na film Sekielskich warto spojrzeć i z innej strony. Fundusze na film zebrano na zasadach crowfundingu. To potwierdza, że wolne media wciąż istnieją i mogą funkcjonować niezależnie od finansowych donatorów (instytucje prywatne lub państwowe).
Nie chcę idealizować T.Sekielskiego. Mam dystans do reportaży wzbudzających społeczny bunt i ferment, bo bywa on sztucznie nakręcany przez prywatne stacje i niezależne grupy producenckie, działające – poniekąd – na zasadach komercyjnych. Ten film jednak, trzeba przyznać, to w zasadzie strzał w dziesiątkę. Do jego sukcesu w dużym stopniu przyczynili się przedstawiciele Kościoła i prawicowi politycy. Gdyby Kościół wykazał się refleksem i odwagą w podejmowaniu trudnych tematów o filmie Sekielskiego mało kto by dzisiaj mówił.
Ps. Nie ma co ukrywać, że za przymykanie oka na pedofilię w Kościele i odpowiedzialność za nią winne są również wcześniejsze rządy , w tym PO-PSL.