Film „Nasze matki, nasi ojcowie”. Nie taka wizja historii jak byśmy chcieli?

przez | 30 grudnia 2018

Spory o wizje historyczne doprowadzamy do absurdu. Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok w sprawie wytoczonej przez byłego żołnierza AK. Główny zarzut dotyczył pokazania w niemieckim filmie „Nasze matki, nasi ojcowie” polskiego oddziału partyzanckiego w czasie II WW. Oglądałem film kilka lat temu. Faktycznie, polscy partyzanci są tam pokazani jak jakaś zdemoralizowana grupa ludzi, nie wiadomo po co kryjących się w lesie i żyjąca w konspiracji. Do tego, w scenach pokazujących odbijanie transportu Żydów nie brakuje wątków  antysemickich w postawach części polskich partyzantów.

(Za Tygodnikiem Wprost) „Sąd nakazał wypłatę 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz kapitana Armii Krajowej Zbigniewa Radłowskiego. Ponadto, przed każdą emisją serialu ma się pojawiać informacja, że przedstawione postaci są fikcyjne, Polacy podczas II wojny światowej pomagali Żydom, a Niemcy okupowali Polskę. Oprócz tego zarówno na antenie ZDF, jak Telewizji Polskiej mają się ukazać przeprosiny. …………………… Sąd nie zajmował się oceną zachowania wszystkich Polaków. W tej sprawie sąd zajmował się oceną sposobu przedstawienia żołnierzy AK – tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Kamil Grzesik podkreślając, że w żadnej części wyroku sąd nie zamierza hamować dyskusji historycznej i w wyroku nie ma stwierdzenia, że nie dochodziło do zachowań antysemickich, ale ich skala jest nieproporcjonalna do skali, w jakiej działała AK.”

Moim zdaniem film jest nieźle zrobiony i warto go zobaczyć. Jest jedną z wielu prób spojrzenia na nazizm i wojnę z perspektywy Niemców. Jest to ciekawie pokazane w oparciu o losy grupy przyjaciół oraz innych osób przewijających się w drugim i trzecim planie. Zwracam uwagę na postacie z drugiego czy trzeciego planu, bo losy jednej z nich w końcowych scenach filmu są m.in. ostrą aluzją do konformizmu wielu Niemców i braku rozliczenia z tym bardzo ponurym okresem ich historii.

Z polskiej perspektywy film może być źle odebrany. To głównie problem naszej oceny historii i podejścia do tego czym jest film w ogóle jako forma sztuki i forma przekazu. Skala krzywd jakie doznaliśmy z rąk Niemców była tak ogromna, że według nas im wolno mówić o wojnie tylko w kategorii win i próśb o wybaczenie lub nie mówić wcale. Tymczasem większość z grupy przyjaciół z filmu, czy nawet wszyscy, przedstawiona została jako ofiary nazizmu wplątane w wir historii. My w Polsce nie akceptujemy podziału na Niemców dobrych i złych w czasie wojny i w czasach sięgania po władzę przez Hitlera. Nie akceptujemy tłumaczenia, że „my tylko wykonywaliśmy rozkazy”.

Nie wiem co było celem twórców filmu. Ot po prostu pokazanie ludzkich losów na tle tragicznych wydarzeń, czy próbą wybielania niemieckiego wizerunku i sugerowanie, że za wojnę i zbrodnie wojenne są odpowiedzialni jacyś inni Niemcy? Pytanie tylko, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. A może twórcy filmu po prostu chcieli nakręcić film o ludzkich losach, bez odniesień do oceny historii, winy, rozliczeń i mniej czy bardziej ukrytych sugestii.

Zaliczamy twórczość filmową do sztuki. Doświadczenia ludzkości prowadzą do wniosku, że próba sądowej recenzji, zakazów i nakazów wobec sztuki nie ma sensu i na ogół kończy się źle. To samo dotyczy wolności wypowiedzi. Można filmu nie oglądać (choć ja polecam). Można film krytykować, bo mamy wolność słowa i wyrażania emocji.

Nawet jeśli uznamy film za wybielanie niemieckiej historii, i przyznałby to nawet jego reżyser, to nadal nie widzę powodów, by filmu nie pokazywać w publicznej tv. Przecież można o tym podyskutować potem i wydać ocenę. Tak naprawdę film wobec niemieckiej historii jest bardzo krytyczny. I jeżeli jest to jakieś wybielanie, to raczej ostrożne. Jak każdy innych naród, Niemcy mają prawo pokazywać, że nie wszyscy byli wtedy tymi ‘złymi’. Potwierdzają to zresztą relacje Polaków z czasów wojny.

Wróćmy jednak do scen z oddziałem partyzanckim. Jak wspomniałem, Polacy faktycznie zostali pokazani jako bezideowa zbrojna grupa leśnych rzezimieszków. Nie da się jednak ukryć, że oddziały partyzanckie były różne i że im również zdarzały się akty agresji albo okrutnej obojętności wobec losu Żydów. Nie ukrywajmy, że antysemityzm wśród polskiego społeczeństwa był wcale nie marginalny. Czy reżyser świadomie tak pokazał polskich partyzantów, czy też poszedł na łatwiznę i tylko po to by wpleść kolejny wątek antysemicki? Nie wiem. To bez znaczenia.

Argument sądu, że akty antysemickie wśród partyzantów są pokazane w skali nieproporcjonalnej są trochę niepoważne. Bo ni mniej ni więcej takie orzeczenie oznacza, że każdy twórca będzie teraz musiał szukać proporcji w prezentacji postaci i jej czynów. Czyli, że jak będziemy kręcić film o polskich zbrodniach komunistycznych po wojnie, to wpierw  solidna dawka informacji o odbudowie kraju, likwidacji analfabetyzmu, szerszym dostępie do szkół wyższych dla młodzieży z biednych rodzin itd. ?? To absurd. W takim razie ja proponuje by obok informacji o tym, że ktoś jest pedofilem podać, że to skromna część jego życia i że człowiek był dobrym obywatelem, płacił podatki, pomagał innym i wspomagał biednych. Jak widać szukanie proporcji w filmie raczej nie ma sensu. Jak przykład ‘proporcji” proponuje przypomnieć sobie film „Ogniem i mieczem”. Powstanie kozackie i zbuntowaną ludność pokazaliśmy jak bandę prostaków i pijaków. Widz nie dowiaduje się, co było powodem buntów. Z prawdą historyczną i proporcjami kompletnie się to rozmija, podobnie jak historyczny komentarz dodany na końcu filmu.

Oczywiście sąd zrobił co zrobił. Proszę jednak pamiętać, że takie orzeczenie to broń obosieczna uderzająca w artystyczny przekaz, ale i nasze postrzeganie historii, które pełne jest manipulacji i przemilczeń oraz opiera się na czysto subiektywnym spojrzeniu.

  https://www.wprost.pl/kraj/10179123/sad-w-krakowie-wydal-wyrok-w-sprawie-kontrowersyjnego-serialu-nasze-matki-nasi-ojcowie.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.