Podejrzewam, że wczorajsze przesłuchanie D.Tuska ws smoleńskiego wypadku z kwietnia 2010 r. zmusi polityków PiS do zmiany strategii wobec byłego szefa PO. Być może w końcu wczoraj pojęli jaką robią mu reklamę.
D.Tusk wobec wymiaru sprawiedliwości jest oczywiście takim samym człowiekiem jak my wszyscy. Nie zamierzam więc kwestionować wzywania D.Tuska do sądu ws złożenia wyjaśnień czy przesłuchania w takiej czy innej sprawie. Pytanie tylko, jaki sens miało wezwanie ws tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010 r. Tym bardziej, że środowisko prawicowe najwyraźniej wiele sobie obiecywało po transmisji przesłuchania. Donald Tusk z samolotu tylko korzystał i nie mogło być zaskoczeniem, że nie odpowiada za przygotowanie lotu, załogi, stan technicznych samolotu czy lotnisko w Smoleńsku. Na ogół więc odpowiadał, że nie ma wiedzy w danym temacie i że premier za sprawy logistyczne przy organizacji lotu nie odpowiada. Co chyba nie było żadnym zaskoczeniem dla obserwatorów spektaklu i znawców tematu.
Nawet jeśli wyznawcy teorii spiskowych wierzą, że D.Tusk zlecił założenie materiału wybuchowego w trakcie przeglądu samolotu poza granica Polski lub zarządzał spiskiem, którego celem było zniszczenie samolotu i zabicie jego pasażerów, to trudno było oczekiwać, że się do tego przyzna. Przedstawiciele tzw. rodzin smoleńskich byli bezradni. Ich pytania i sugestie tragicznie obnażyły brak jakichkolwiek przesłanek i dowodów na oskarżenie D.Tuska o spowodowanie lub przyczynienie się do śmierci pasażerów Tupolewa.
Nie wiem na co liczyły rodziny smoleńskie i prawica, ale przesłuchanie D.Tuska nie mogło wyglądać inaczej. W rzeczywistości wczorajsza transmisja z sądu przyczyniła się raczej do wzrostu jego popularności.
Przy tej okazji po raz kolejny na prawicy pojawił się zarzut o robienie politycznych spektakli przez D.Tuska przy każdym wezwaniu go do Polski przez wymiar sprawiedliwości. Nie siedzę w głowie D.Tuska, więc nie wiem czy świadomie robi show czy nie. Sądzę, że D.Tusk zyskuje nie przez swoją skromność czy polityczny spryt, tylko przez błędy drugiej strony. D.Tusk nie musi nic robić, bo wizerunek poprawia się sam, czy raczej ze sprawą polityków PiS.
Po pierwsze próbuje mu się stawiać zarzuty, z których uzasadnieniem problem ma nawet PiS. Mam na myśli zarzuty, które mogłyby być poważnie potraktowane przez sąd.
Natrętne wskazywanie przez środowiska prawicowe rzekomego rozdzielenia lotu do Smoleńska jako przyczyny wypadku, zaczyna (i słusznie) rodzić pytanie czy do jakiegokolwiek rozdzielenie w ogóle doszło. Ze znanych informacji wynika, że takiej idei w zasadzie nigdy nie było. Nie jest więc przypadkiem, że PiS nie stara się tego nawet udowadniać, bo – jak słusznie zauważył wczoraj w sądzie D.Tusk – idea wspólnej wizyty to publicystyczny wymysł.
Przedmiotem odrębnych analiz jest przybywanie D.Tuska na przesłuchania itp. Na ogół D.Tusk przylatuje samolotem lub przyjeżdża pociągiem jak zwykły obywatel. To źle? A w sumie to co ma robić? Jego ‘zwykłość’, nawet jeśli pozowana (a ja wcale nie byłbym tego taki pewny) razi PiS dlatego, że mimowolnie pojawia się porównanie z J.Kaczyńskim. Szef PiS jest chyba najbardziej bojaźliwym politykiem po ’89-tym roku. Stale widzimy koło niego obstawę złożoną z ochroniarzy lub polityków. Na miesięcznice J.Kaczyńskiego trzeba było zapewnić barierki, setki policjantów i zmianę przepisów o zgromadzeniach. Tusk takiego cyrku koło siebie nigdy nie robił. J.Kaczyński jak na razie nie miał odwagi stanąć twarzą w twarz przed matkami niepełnosprawnych dzieci. D.Tusk to zrobił.