Na całą aferą z rzekomym wyciekiem danych o 50 mln użytkowników facebooka proponuje spojrzeć z innej perspektywy. Oczywiści jakiegokolwiek nielegalnego przekazywania danych nie popieram. Zdobyte nielegalnie dane miały być wykorzystane do podrzucania treści marketingowych oraz manipulowania wynikami wyborów poprzez podrzucanie nieprawdziwych informacji.
Ja również jestem użytkownikiem facebooka i jak na razie moje konto jest udostępnione do poglądu i komentarzy dla każdego innego użytkownika. Z moich obserwacji wynika, że tak robi ogromna większość facebookowiczów. Tak więc sami decydujemy się na jawność. Ja z tym nie mam problemu, m.in. dlatego, że umieszczam na facebooku treści, których się nie wstydzę i poglądy, które potrafię uzasadnić. Moje dane można być może i ukraść lub legalnie czy nielegalnie komukolwiek przekazać w celu manipulacji moją osobą. Tylko, że sami te dane upubliczniamy. Jeżeli moje dane były wśród tych 50 mln, to jedyne co ich odbiorca danych zyskał to to, że nie musiał tracić czasu na moim koncie by spisać informację dotyczące mojej osoby, hobby, zainteresowaniach, przekonaniach politycznych itd.
Treści marketingowe każdy z użytkowników facebooka otrzymuje z chwilą dołączenia do grona posiadaczy konta na facebooku. Nie wiem więc o co tyle hałasu. Korzystamy z fejsa za darmo, więc decydujemy się na otrzymywanie treści marketingowych i tyle. Nie przesadzajmy więc. Mnie zresztą jak na razie trafność podrzucanych mi treści marketingowych śmieszy, bo mocno się rozmija w tym gdzie i w co klikam i gdzie chętnie wydałbym pieniądze. Fachowcy od profilowania ofert i treści marketingowych mają więc jeszcze sporo do zrobienia.
Problem z podrzucaniem zmanipulowanych treści politycznych by wpływać na wyników wyborów, to nieco inna kwestia, ze względu na skutki. Manipulacja polityczna dociera do nas z różnych stron. Stąd podrzucanie mi politycznych fakenewsów nie będzie niczym nowym. I tak otrzymujemy (przynajmniej niektórzy z nas) na facebooku, treści opłacone przez partie polityczne. Politycy docierają do nas przez media, z których korzystamy. Wprawdzie mam ‘polubione’ gazety i strony internetowe określonej opcji politycznej, ale politycy PiS, za którymi nie przepadam i tak wiedzą co i jak zrobić (roztrąbić sztuczną sensację) by znaleźć się w mediach, z których korzystam, ze swoim przekazem. Nawet więc, jeżeli jakiś ‘manipulator’ z ambicjami, będzie mi coś podrzucał do podglądu, to i tak wątpię czy zwrócę na to uwagę w gąszczu informacji, które otrzymuję.
Podrzucanie politycznych fakenewsów to żadna nowość. Problemem jest brak wiedzy, chęci i umiejętności odsiewania manipulacji od prawdy. A to już problem nie facebooka tylko nas samych.