Małżonkę prezydenta proszę zostawić w spokoju.

przez | 11 września 2017

 

Od czasu do czasu, ktoś ze środowisk nie sympatyzujących z prezydentem i z PiS ogłasza, że małżonka prezydenta powinna być obecna tu, tam lub gdzie indziej. Tym razem poszło o obecność na Kongresie Kobiet. Cytat z jednego z artykułów z Wysokich Obcasów jest wielce wymowny : „Pierwsza dama po raz kolejny pokazuje, że nie jest ani zaangażowana, ani solidarna. I że Polki nie są dla niej partnerkami.” Opinie o podobnym wydźwięku wypowiadały niektóre z uczestniczek Kongresu i sympatyzujące z nim komentatorki i komentatorzy. Moim zdaniem takie opinie są nieuczciwe i mają wszelkie cechy publicznej zaczepki pod adresem małżonki prezydenta. To jest po prostu nieeleganckie.

Przede wszystkim żona prezydenta nie jest państwowym urzędnikiem, więc nic nie musi. To jaką rolę przybierze u boku prezydenta, jest jej indywidualną decyzją. Wystarczy spojrzeć na program Kongresu i skład uczestniczek, by się domyślić, dlaczego małżonki prezydenta tam nie ma.

Szereg organizacji i uczestniczek Kongresu ma postulaty niejednokrotnie mocno sprzeczne z linią PiS i środowisk konserwatywnych, czyli macierzystego środowiska prezydenta. Niektóre z organizacji i uczestniczek wchodziły już w ostry konflikt z rządem lub publicznie nie ukrywało, że z PiS im nie po drodze. Oczekiwanie więc przybycia małżonki prezydenta było zupełnie nieuzasadnione.

Nie rozumiem zresztą tego uporu organizatorek i uczestniczek Kongresu w domaganiu się obecności Agaty Kornhauser-Dudy. A co jeśli małżonka prezydenta ma inne poglądy i dałaby temu wyraz na Kongresie? Wybuczano by ją tak, jak przedstawiciela rządu rok temu?

Uczestniczki Kongresu zbyt łatwo uzurpowały sobie prawo reprezentacji środowiska kobiet. O ile jestem gorącym przeciwnikiem PiS, to nie mniej niepokoi mnie i śmieszy kreowana przez część kobiecych środowisk swego rodzaju poprawność moralno-światopoglądowa. Chodzi m.in. o środowiska biorące udział w Kongresie.

U osób domagających się obecności prezydentowej jest jakaś dziwna wiara, że prezydentowa poglądami i stylem działania podobna jest do nich. Lub że mają prawo tego od prezydentowej oczekiwać. To przekonanie wynika, jak sądzę, ze zbyt dużego zadufania w sobie części uczestniczek Kongresu.

Wyczuwam też w tym mały polityczny podstęp, oparty zresztą na naiwności. Części środowisk kobiecych wydaje się, że są w stanie naruszyć kościelno-pisowski świat, przeciągając na swoją stronę małżonkę prezydenta. To aż rodzi pytanie do uczestniczek Kongresu czy bez obecności prezydentowej sobie nie poradzą?

Agata Kornhauser-Duda nie jest jak się wydaje osobą, która ma potrzebę szerzej zaistnieć w mediach czy pozostawić ślad po sobie. Może i dobrze. Nie wiem też jakie ma poglądy. Obawiam się jednak, że te poglądy nie są drastycznie odległe od zasad wyznawanych przez jej męża. I co najmniej dlatego, kobiety ze środowisk lewicowo-liberalnych powinny dać jej spokój. Skoro, na przykład, ku rozczarowaniu liberalnych środowisk, małżonka prezydenta nie walczy o prawo do aborcji (co jej wytykano), to zapewne dlatego że nie chce. Koniec, kropka. Inna rzecz, że w wielkim ideologiczno-politycznym sporze jej mąż stanął po stronie konserwatywnej i niemal bezkrytycznie akceptuje (i podpisuje) działania PiS. Trudno więc, by ona stanęła po stronie przeciwnej.

Nie znam szerzej poglądów i cech małżonki prezydenta. Być może mogłaby przybrać rolę ciekawej indywidualności i kobiecego autorytetu u boku męża. Mogłaby przy tym przełamać pewien stereotyp zaangażowanej politycznie konserwatystki jaki stworzyły kobiety takie jak posłanki Pawłowicz, Mazurek i szereg innych. Coś podobnego udawało się małżonce L.Kaczyńskiego, co było miłym i zaskakującym odkryciem nie-prawicowym mediów i polityków przed laty. Obawiam się jednak, że Agata Kornhauser-Duda taką rolą zainteresowana nie jest. I jej wola powinna być uszanowana.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.