Wydawałoby się, że sztuczne kreowanie zagrożeń ze strony Niemiec i poczucia niewyrównanych krzywd, to już zanadto zgrana i wykpiona płyta w wykonaniu polityków PiS. Ci są jednak niezmordowani. Nie ma się co rozwodzić na tym, o co politykom prawicowym chodzi, bo wywołany przez nich temat jest po prostu absurdalny. Opinie prawników nie pozostawiają praktycznie żadnych wątpliwości: z prawnego punktu widzenia, szanse na reparacje są praktycznie zerowe. Po co więc PiS to robi? Nie mam pojęcia i chyba nie ma sensu dociekać, jakąż to intrygę medialną politycy PiS szykują.
Zabawnie jest od samego początku. Politycy PiS wyskakują z tematem reparacji, prężą muskuły i mówią o wielkich wojennych krzywdach oraz niezapłaconych rachunkach. Od razu wychodzi na jaw, że rząd i PiS nie mają przygotowanej interpretacji prawnych ani wyliczeń strat. Nie wiadomo kiedy wystąpimy (ba! zażądamy!) do Niemiec o podjęcie tematu. Ale zostawmy PiS.
Trochę nie rozumiem postawy opozycji i części mediów. Błędem jest reagowanie argumentem, że żądanie reparacji pogorszy nasze relacje z Niemcami i lepiej tematu nie ruszać. Ja oczywiście ten argument rozumiem, ale dokładnie na to czekali politycy PiS. W ten sposób powstaje sugerowany przez PiS od dawna schemat: PiS odważny i bezkompromisowy, opozycja – pełna lęku i skłonna do ustępstw przed silniejszymi.
Moim zdaniem, opozycja powinna z uśmiechem na twarzy kibicować rządowi i politykom PiS. Oczywiście dla hecy. Ja bym bezwzględnie nalegał na podanie terminów opublikowania ostatecznych opinii prawnych i wyliczeń strat. Następnie publicznie uporczywie bym pytał, kiedy przedstawimy niemieckiemu rządowi swoje oczekiwania i jak daleko gotowi jesteśmy się posunąć by reparacje otrzymać. Rząd powinien przedstawić dokładny kalendarz działań.
Zdarza się, że niektórzy dziennikarze zadają konkretne pytania politykom PiS, ku ogromnemu rozdrażnieniu tych ostatnich. Udają, że nie rozumieją pytań, wiją się i kręcę, aż przykro patrzeć. Ja czekam na kasę z Niemiec.