Atomowe pomysły lidera PiS.

przez | 12 lutego 2017

Pomysł J.Kaczyńskiego na rozwój broni atomowej w Europie, jako formy odstraszania wrogów, wydaje się być pozornie ciekawy i odważny. Wizjonerski wręcz. Niestety, nie dość że mało realny, to fantastycznie pokazuje ogromną niekonsekwencję w polityce międzynarodowej naszego kraju i naszej wizji Europy pod rządami PiS i jej lidera.

J.Kaczyński nie po raz pierwszy wspomniał o wspólnej polityce obronnej w ramach krajów Europy Zachodniej (czytaj: Unii Europejskiej). Lider PiS nie jest ani jednym ani pierwszym, który mówi o integracji obronnej w ramach UE, w tym i w zakresie potencjału nuklearnego. To, że większość innych krajowych partii tego tak nie akcentuje, nie wynika z braku wizji czy wiary, co po prostu z realizmu. W tym i tego realizmu, w który wcisnął na J.Kaczyński. Inne partie nieco inaczej rozkładają akcenty polityki bezpieczeństwa polityczno-militarnego.

Co do zasady – na chwile obecną – bronić ma nas na NATO, czyli  w dużym stopniu potencjał militarny i polityczny USA. Po wygranych w USA wyborach prezydenckich przez D.Trumpa i kilku jego niekonwencjonalnych wypowiedziach o NATO, UE, polityce obronnej, o Rosji itd., lekko się nogi pod nami ugięły.  Na razie ze zdziwienia.

Broń atomową w NATO, prócz USA mają Francja i W.Brytania. W przeszłości były w Europie Zach. prezentowane inicjatywy rozwoju i/lub dzielenia się kosztami utrzymania broni nuklearnej, ale przyjęte bez entuzjazmu. Powody były różne. Od braku chęci do dopłacania, po zmiany geopolityczne, które zdawały się w efekcie zmniejszać zainteresowanie rozwojem broni odstraszania.

Rozwój broni nuklearnej w UE oraz budowa wspólnej armii w UE wymaga poczucia wspólnoty interesów, działań na rzecz integracji UE i wzajemnego zaufania przynajmniej na minimalnym poziomie. A jak to wygląda pod rządami PiS?

Polityka zagraniczna PiS nastawiona jest na luźny związek państw w ramach UE. Przeważa polityka roszczeniowa wobec UE. Chcemy być w jakiejś bliżej nieokreślonej UE, ale jeszcze bardziej chcemy (PiS) na tą Unie narzekać i wieszczyć jej rozkład. Za głównego partnera obraliśmy sobie W.Brytanię, która od dawna miała w zakresie finansowo-społecznym przeciwne do naszych cele (w tym finansowanie państw słabszych i polityka migracyjna wewnątrz UE). Po pół roku od zaprezentowania polityki zagranicznej przez min. Waszczykowskiego, W.Brytania postanowiła wyjść z UE. W USA wybory prezydenckie wygrał człowiek, który  wyraża zadowolenie z rozpadu Unii i rozważa redukcję wsparcia polityczno-militarnego w konflikcie z Rosją. To nas stawia w nowych realiach geopolitycznych, przy których polityczne fochy J.Kaczyńskiego wobec UE zaczynają przypominać dziecinadę w piaskownicy, czy po prostu nieodpowiedzialność. Politycy PiS szybko się zorientowali, że popełnili błąd i nagle J.Kaczyński, po fali hejtu przed laty pod adresem Niemiec i Angeli Merkel, zmienili front wobec naszego zachodniego sąsiada.

Nadal niestety politycy PiS (czytaj: J.Kaczyński) nie dorośli do jakiejkolwiek dojrzałej wizji UE. UE ma nadal co do zasady być, ma by zdezintegrowana w polityce wewnętrznej, ale spójna militarnie i w polityce zagranicznej tak jak chciałby to widzieć Kaczyński. UE ma dawać fundusze na rozwój krajom słabszym, ale gdy my zaczniemy być dawcą netto, to wspomaganie funduszami będzie już be. Decyzje w UE nadal mają być przede wszystkim podejmowane głównie jednogłośnie i przy takiej samej sile każdego państwa.

Po co ten cały wykład? Bo żeby rozwijać wspólne siły zbrojne i potencjał nuklearny, UE musiałaby być inna od tej jaką sobie na chwilę obecną wyobraża Kaczyński. Broń atomowa kosztuje. Jak na razie to my traktujemy UE z pozycji polskiego cwaniaka, który o wiele więcej chce brać niż dawać. Była szansa dać przykład integracji w zakresie uzbrojenia w Europie (helikoptery Caracal), no ale my zerwaliśmy współpracę w powodów wewnętrznej polityki. Nie obyło się przy tym bez zarzutów i uszczypliwości wobec Francuzów.

Wspólną (cokolwiek dokładnie to znaczy) broń nuklearną mogą mieć państwa o dużym poziomie integracji, poczuciu wspólnoty i gotowości do ustępstw. My tymczasem robimy co możemy, żeby stać z boku w przekonaniu, że zawsze będzie istniał taki wielki brat , który nas przygarnie i ochroni, mimo że na co dzień obnosimy się do niego z pogardą. Nie mamy pomysłu na dalszą integrację w ramach UE. Na razie stopimy z boku i czekamy co się stanie.

Pomysł J.Kaczyńskiego wymagałby zmiany zasad podejmowania decyzji w ramach europejskich sił zbrojnych. Nie można tak po prostu decydować o rozwoju, a szczególnie już użyciu jako straszaka, potencjału nuklearnego w oparciu o zasady podejmowania decyzji takie jak obecnie w UE. Nie ma co ukrywać, że decyzje podejmowaliby najsilniejsi, co naturalne. Czyli ci co dają i ryzykują najwięcej.

Wszyscy musielibyśmy dopłacać do utrzymania tej broni. Mimo złośliwości jakie Kaczyński przekazał z wywiadzie dla FAZ, to jak na razie my jesteśmy w gronie państw które UE postrzegają przez pryzmat brania kasy niż dawania.

Polityka obronna, to nie tylko armia i jej uzbrojenie. To również odpowiednio duża integracja polityczno-gospodarcza i działanie dla jej utrzymania. Przed straszeniem się militarnym potencjałem i gotowością jego użycia, przeciwnik sprawdza polityczną spójność grupy państw. I póki my nie zaczniemy działać na rzecz tej spójności, nikt nie będzie poważnie nas traktował w dyskusji o rozbudowie broni nuklearnej w ramach państw UE czy podgrupy w ramach NATO.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.