Ktoś kto zerka przypadkiem na mój anonimowy blog wie, że sympatykiem polskiej prawicowości w obecnym (PiSowskim) wydaniu, nie jestem. Ale wcale to nie oznacza, że konserwatystów nie doceniam lub nie uważam za potrzebnych. Przeciwnie. Nurt prawicowy jest w Polsce słabo reprezentowany. To co z prawą częścią sceny politycznej zrobili w minionych kilkunastu latach bracia Kaczyńscy, to karykatura prawicowości. Ale może i taka jest prawda o polskim zapotrzebowaniu na partie prawicowe.
Kazimierz Ujazdowski nigdy nie był sympatykiem konserwatyzmu i funkcjonowania w polityce w wykonaniu PiS. To polityk umiarkowany, absolutnie stroniący od awantur. Za to go lubię. Nie jest to niestety jakaś silnie zarysowana polityczna osobowość. I nie chodzi mi tu o demonstracyjnie ostre wypowiedzi by zyskać miano charyzmatycznego polityka i zainteresowanie mediów. Po prostu czasami gdy wymagane jest jednoznaczne zdanie czy postawa, K.Ujazdowski miewał z tym trudności. Być może to problem wielu umiarkowanych polityków prawicowych, którzy od lat żyją z dylematem: być z PiSem czy na marginesie życia politycznego. Życie w PiS lub jako koalicjant tej partii, wymaga od polityka wielu moralnych wyrzeczeń.
Na szczęście K.Ujazdowski pokazał, że zachował moralny kręgosłup. Już kilka miesięcy temu dał do zrozumienia, że nie rozumie i nie akceptuje działań PiS w kilku obszarach, w tym w sporze z TK. Od tego czasu było wiadomo, ze podpisał na siebie wyrok. Że zostanie wyrzucony lub sam odejdzie. W najlepszym wypadku, że będzie funkcjonował na marginesie partii. W tym ostatnim wypadku, biorąc pod uwagę wojenną mobilizację w PiS od wielu miesięcy, wariant z marginesem raczej nie mógł być brany pod uwagę.
Polityka PiS i działania polityków tej partii coraz bardziej musiały doskwierać K.Ujazdowskiemu. Z mojego punktu widzenia i tak zbyt długo to wszystko akceptował, co mnie dziwi. W końcu pękł, uprzedził decyzję w PiS lub ewentualne ultimatum.
Jak widać, czy też: jak mogą zobaczyć politycy prawicowi, można zachować twarz i odejść z PiS. Nie trzeba firmować polityki PiS swoim nazwiskiem. Nie ma takiego obowiązku.
Być może K.Ujazdowski podpisał na siebie polityczny wyrok i będzie funkcjonował na marginesie polityki lub po prostu z niej zniknie.
Tradycyjnie w takich chwilach jest problem z kulturą rozstania z macierzystym ugrupowaniem. K.Ujazdowski ją zachował, a komentatorzy z PiS nie. Zaraz pojawiły pytania o honor (marszałek Terlecki) i oczekiwanie rezygnacji z mandatu. Problem z honorem to ma raczej poseł Terlecki, który jest jedną z czołowych twarzy PiS i polityki tej partii. W atmosferze obłudy i manipulacji poseł Terlecki świetnie się czuje. Chętnie nadstawia w mediach własną twarz. Mandat zaś to moim zdaniem swego rodzaju umowa między wyborcami i politykiem. K.Ujazdowski ze swojego umiarkowania jest znany od lat. Jeżeli wyborcy głosowali tyko na etykietkę PiS, to ich problem i ich kryteriów wyboru. Ponadto – to ‘suweren’ wybierał posła a nie PiS. No sorry.
Czy odejście z PiS to akt odwagi? I tak i nie. ‘Tak’, jeśli porównać to z zachowaniem innych posłów PiS i ryzykiem spalenia mostów za sobą na prawicy. ‘Nie’, bo zachowanie przyzwoitości nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Za to że się polityki PiS nie akceptuje, w Polsce jeszcze nie biją i nie wywożą do lasu. Nie ma co też ukrywać, że postawa i propozycje K.Ujazdowskiego dotyczące rozwiązania konfliktu ws TK i tak zawierały elementy częściowej akceptacji pacyfikacji TK w wykonaniu polityków PiS.