Zaczynamy się tym terminem ciemiężyć. Pojęcie kompromis aborcyjny odnosi się do obecnie obowiązującej ustawy, która na tle rozwiązań państw demokratycznych jest relatywnie
restrykcyjna. Pojęcie kompromis używają głównie kręgi polityczne reprezentujące
środek i lewą stronę naszej sceny politycznej. Przy czym lewa storna używa go jako argumentu mającego zapobiec zaostrzeniu ustawy, czego prawdopodobieństwo mocno ostatnio wzrosło.
W rzeczywistości ten rzekomy kompromis, kompromisem nie jest, a jedynie rezultatem prac sprzed lat. Po prostu taki był przed laty układ sił politycznych i częściowo poglądów opinii
publicznej, że wyszło co wyszło, czyli dość restrykcyjna ustawa.
Przez lata ustawa nie była czołowym problemem codziennego życia. Politycy konserwatywni, poza skrajnymi kręgami, nie podejmowali się na poważnie jej zaostrzenia. I trudno się dziwić, bo osiągnięty rezultat wskazywał na zwycięstwo konserwatystów. Lata mijały i pomimo podejmowanych inicjatyw za liberalizacją lub zaostrzeniem ustawy o ochronie życia, pozostała ona niemal bez zmian. Tak o to narodziła się legenda o kompromisie.
PiS może teraz wszystko i pokazał to w ubiegłym tygodniu. Sejmowi konserwatyści nie bawili się w żaden tam szacunek dla społecznych projektów i odrzucili liberalny projekt organizacji
lewicowych. Na lewicy żałoba.
Nie ma co mówić o rzekomym wieloletnim kompromisie, bo po zmianie politycznego wahadła, kompromis będzie natychmiast przypominany przez konserwatystów. Teraz konserwatyści straszą
opinię społeczną zaostrzeniem przepisów przy cichej aprobacie kościoła, który też niezbyt chętnie o kompromisie mówi. Jeżeli ktoś na prawdą w ten aborcyjny kompromis wierzył, to w pewnym stopniu mamy do czynienia z jego zerwaniem lub w najlepszym przypadku robieniem laski z jego utrzymywania.
Jeżeli prawica zaostrzy ustawę, to odbije się to negatywnie na jej popularności. Jeżeli J.Kaczyński ma ochotę to zrobić, to proszę bardzo. Sądzę jednak, że ma on świadomość, że się to nie
opłaca. Ale jak widać było w ubiegłym tygodniu, politycy PiS mogą mu tu spłatać figla.
Trzeba pamiętać, ze nawet jeśli pewnego dnia to lewica będzie miała wpływ na brzemiennie ustawy o ochronie życia, to proponowana przez lewicę liberalizacja katolikom niczego nie narzuca. Daje wybór. Brzmienie prawa wg konserwatystów, narzuca pewne ograniczenia osobom
o niekonserwatywnych poglądach. I to jest ta podstawowa równica, która co do zasady nie obliguje lewicy/liberałów do uporczywego wspominania o jakimś kompromisie.
Sugeruje więc by lewica i liberałowie przestali odmieniać słowo kompromis aborcyjny przez wszystkie przypadki, bo bardzo szybko w innych okolicznościach będzie to przez konserwatystów użyte jako broń przeciwko nim.