Szanuje odwagę powstańców, tak jak szanuje odwagę i poczucie obowiązku każdego żołnierza, bez względu na to do jakiej bitwy i walki z jakim przeciwnikiem kazano mu stanąć. Nie rozumiem jednak tej atmosfery zwycięstwa roztaczanej wokół powstania przez powstańców i apologetów powstania.
Co do zasady powstanie opierało się na założeniu ciągu niezwykle korzystnych okoliczności. Miało być tak: Niemcy opuszczą miasto po małej strzelaninie, wejdą Rosjanie i zaakceptują władze powstańcze reprezentujące rząd londyński, straty ludzkie i materialne będą niewielkie. Jakie tak naprawdę było prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza? Niewielkie.
Męczą mnie też podwójne standardy oceny. Jak powstańcy mieli mało broni to jest ok. i wielkie bohaterstwo, ale jak ocenia się pomoc LWP , to podkreśla się przy każdej okazji ze że polscy żołnierze przeprawiali się z Pragi głownie z bronią osobistą (ale przynajmniej każdy ją miał). Wielka straty powstańców to należna i oczywista ojczyźnie danina krwi, a jak ginęli żołnierze LWP to nonsens i błędy dowódców.
Męczy też to coroczne powtarzanie że powstanie to było zwycięstwo, moralne. Ale przecież powstanie warszawskie to takie zwycięstwo, które nigdy nie powinno się powtórzyć, ze względu na straty ludzkie i materialne.
Słuchają przemówień, odnosi się wrażenie, że to jedyny polski zryw zbrojny gdzie ludność cywilan cieszyła lub co najmniej akceptowała straty i zniszczenia. Zresztą wątek ogromnych strat wśród ludności cywilnej nigdy nie był chętnie nagłaśniany przez część powstańców i bezkrytycznych sympatyków powstania.
Niezrozumiałe są dla mnie teorie o ogromnym znaczeniu powstania dla losów Europy (bo i takie nonsensy wychodzą z ust polityków PiS) i Polski. Na jednej szali mamy moralne zwycięstwo, a na drugiej ogromne straty ludzkie i materialne. Do tego dziesiątki tysięcy ludzi wygnanych z Warszawy lub zmuszonych ją opuścić, z których część już nie wróciła. Zastanawiam się co poza kolejną narodową traumą dało nam powstanie. Czy mit który nas jednoczy wart był poniesionej ceny? Mam wątpliwości.
Nie jest moim celem anonimowe wykpiwanie powstańców. Szanuje ich i podziwiam za odwagę i determinację. Nie widzę po prostu powodu by lekiem na narodową traumę miało być oszukiwanie się.