Kiedy się dowiedziałem kto kandyduje na szefa SLD, to wiedziałem że jest już pozamiatane. Niepozbawiony szans na przetrwanie lewicowy projekt kończy powoli swoje istnienie wskutek banalnych błędów i ambicji polityków. Nie chce mi się odnosić do programu SLD. Tego jaki był i jaki jest teraz. Całą trójką kandydatów (Gawkowski, Wenderlich, Czarzasty) znam z mediów. Wysłuchałem mnóstwa ich wypowiedzi w ostatnich latach i nie potrafię powiedzieć jakie ci ludzie maja poglądy. Na ogół dość ogólny medialny przekaz, krytyka oponentów, lewicowość deklarowana na bardzo abstrakcyjnym poziomie. Bywanie w mediach sprawiało im wielką frajdę. Wenderlich to taki trochę Cymański SLD. Dowcipy, kwieciste porównania, rozkoszowanie się samym faktem że można coś powiedzieć przed kamerą. Gawkowski – mało wyrazista postać. Młody człowiek który uważa, że funkcjonowanie w polityce to mówienie czegokolwiek do kamery. No i słynny Włodzimierz Czarzasty. Człowiek ambitny i dość skuteczny, ale z fatalnym PRem w mediach. Wg kryteriów świata polityki: polityk w wieku średnim, czyli ktoś kto może w polityce może jeszcze sporo zrobić. I w wyborach znowu górę wzięła bardziej jego ambicja niż troska o lewicę w ogóle oraz o powrót SLD na polityczne salony. Zestaw kandydatów, to przejaw poważnej choroby SLD, w tym i sporej części jej członków. Czy w tym ugrupowaniu już naprawdę nie ma nikogo innego, tylko zgrani medialnie politycy obarczeni winą za porażkę i eksperymenty z panią Ogórek?
Może się to W.Czarzastemu podobać lub nie, ale opinia człowieka który przetrwał wszystkie zawieruchy w SLD i przyprawiona mu gęba łobuza w tzw. aferze Rywina, powoduję że powinien sobie już dawno uzmysłowić, że upór by znaleźć się na szczytach polityki krajowej, SLD może tylko zaszkodzić. O ile pamiętam jeszcze tzw. aferę Rywina, Czarzastemu nic nie udowodniono. Polityka i obecna sytuacja SLD to nie jest miejsce ani czas gdzie dojrzali mężczyźni muszą sobie coś udowadniać. Udowadniać to sobie coś można w życiu prywatnym lub zawodowym. Prywatne życie W.Czarzastego nie jest przedmiotem moich zainteresowań. A zawodowo, to nowy szef SLD może się czuć jak najbardziej spełniony.
Obecna sytuacja SLD to nie czas na walkę ze swoim czarnym PRem, częściowo niesłusznie wykreowanym przez media. Bo tu nie chodzi o W.Czarzastego, ale o SLD i powrót ruchu lewicowego do parlamentu i wielkiej polityki. Właśnie poprzednik Czarzastego swoim uporem w udowadnianiu wyjątkowości , doprowadził SLD do życia pozaparlamentarnego i wyników w sondażach już nawet na poziomie 2%. To sromotna klęska.
SLD upokorzyło swoich wyborców Magdą Ogórek, którą – mimo nieukrywanych chwilami wątpliwości – Czarzasty jednak wspierał. Twierdzenie sprzed niecałego roku, że M.Ogórek ma szansę na drugą turę to ponury żart, pokazujący stosunek nowego szefa SLD do polityki czy raczej wyborców. Po tym wyborczym eksperymencie, L.Miller i szereg działaczy SLD wierzyło że jesienią wyborcy wybiorą tylko SLD. Wiara, że wyborcy ulegną szantażowi: musicie wybrać nas bo nie macie alternatywy, doprowadziła do wyrzucenia SLD z wielkiej polityki.
Skoro stało się, co się stało w SLD, to nomu szefowi SLD mogę tylko zaproponować: dużo, dużo pokory i rozmowy z innymi lewicowymi środowiskami prowadzone z pozycji na klęczkach. Teraz m.in. partia Razem to już nie ubogi krewny ale niemal równorzędny partner w polityce.
Czarzasty powinien zapomnieć o swoich ambicjach i szukać nowych twarzy w środowiskach lewicowych oraz przypomnieć te które cieszyły się szacunkiem opinii publicznej, ale nie władz SLD. Proponuje spojrzeć na Nowoczesną R.Petru. Obok lidera Nowoczesnej, w mediach bardzo konkretnie i kompetentnie wypowiada się już kilka osób z tego ugrupowania na szereg tematów.
Lewica w parlamencie jest potrzebna. Być może do kolejnych wyborów lewica się otrząśnie z klęski i wystawi ciekawą reprezentację. Wątpię jednak, by W.Czarzasty był gotowy przygotować ciekawą reprezentację i propozycje dla wyborców na ewentualność przyspieszonych wyborów. No ale dajmy człowiekowi szansę. Zobaczymy.