Szacunek szacunkiem dla prezydenta, ale ja już dłużej nie potrafię. Andrzej Duda – przepraszam za te słowa – to delegat PiS na urzędzie prezydenta. Człowiek który swoją prezydenturę rozumie jako całkowite podporządkowanie się woli Wielkiego Stratega, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Nawet jeśli odbywa się to kosztem kompromitacji stanowiska jakie piastuje jak i po prostu kompromitacji osobistej.
Tak naprawdę mamy chyba najgorszego prezydenta w najnowszej historii (tej po 89-tym). Kwaśniewski i Komorowski byli tzw. normalnymi prezydentami. Piastowali swoje funkcje dość niezależnie i racjonalnie. Nie było mowy by stali się elementem politycznych strategii macierzystych partii. Wałęsa był prezydentem trudnym i niezwykle zarozumiałym. Był nieprzewidywalny. Ale na pewno nie było mowy by jakieś polityczne gremium wskazywało Wałęsie co ma robić. Próbowali bracia Kaczyńscy, ale Wałęsa szybko pozbawił ich złudzeń. Przestaje się dziwić pozytywnym przypominaniem prezydentury Jaruzelskiego. W.Jaruzelski był świadom konieczności zmian ustrojowych i nie wykorzystywał swojej funkcji do ich spowolnienia. Przeciwnie. We właściwym momencie postanowił odejść.
Jeżeli w ocenie Dudy mój skromny umysł się jeszcze buntuje, to dlatego że wprost nie sposób uwierzyć iż mamy do czynienia z człowiekiem o niezwykle niskich walorach etycznych i braku poczucia wstydu. A.Duda od początku kadencji nie miał nawet osobistej ochoty wyjść poza rolę wykonawcy decyzji sztabu politycznego PiS (czytaj: Kaczyńskiego). Prezydent akceptuje sytuację, że w polityce Wielkiego Stratega nikt się nie zajął ratowaniem wizerunku jego prezydentury (i wizerunku osobistego!), czy chociaż udawaniem że coś tu od prezydenta zależy. Jak sądzę potwierdza to fakt iż A.Duda nigdy nie miał ambicji bycia nikim więcej na stanowisku prezydenta niż bezwolnym żołnierzem, wykonawcą woli politycznego zwierzchnika. A.Dudzie nie przeszkadza i to, że tak naprawdę historia i – obecnie – opinia publiczna oraz gremia prawnicze, winę i odpowiedzialność arogancję prawną PiS przypisują m.in. jemu. Wydaje się, że A.Duda nigdy nie widział się w roli samodzielnego polityka, prezydenta. Ma mentalność wykonawcy czyjejś politycznej woli.
Nie mniej zaskakujące jest i to, że po wyborze na prezydenta, A.Duda nie uległ pokusie bycia samodzielnym, że nie obudziła się w nim jakaś naturalna u każdego człowieka ambicja zaistnienia pozytywnie w historii, wybicia się, czy po prostu obrony przed destrukcją już nawet osobistego wizerunku.
Nie ma się co pewnie rozwodzić nad A.Dudą. To polityk drugiego czy nawet trzeciego szeregu, którego polityczne wiatry historii wrzuciły na prezydencki fotel chyba nawet wbrew jego woli. Wygląda na to, że mamy do czynienia z najgorszą prezydenturą po 89 roku. Doceniać można jedynie aktorstwo prezydenta przed kamerami, bo całkiem nieźle odgrywa kogoś kim nie jest. Szkoda tylko, że bezceremonialnie kłamie i manipuluje faktami. Ja to traktuje w kategoriach widowiska, bo na Dudę nie głosowałem. Współczuje tylko jego wyborcom, z których większość nadal ocenia go wg schematu: jak umie nosić garnitur, ładnie się wysławia i ma tytuł dr prawa, to musi to być wyjątkowy gość. Jak widać…wcale nie musi.