Ten rok jest na pewno rokiem ośmieszania idei referendum jako sposobu odwoływania się do opinii obywateli. Osobiście przyznam, że nie jestem zwolennikiem nadużywania tej formy kontaktu z obywatelami, ponieważ jest wykorzystywana na ogół do próby realizacji populistycznych pomysłów i jako oręż w politycznej rywalizacji.
Od maja wiemy, że będziemy uczestniczyć we wrześniowym referendum. Referendum jest ciągiem dalszym kampanii prezydenckiej i wstępem do rywalizacji o miejsca w sejmie i senacie.
Na ogół dość cynicznie referenda chciało wykorzystywać PiS. Tym razem prezydent Komorowski i jego sztab kompletnie się pogubili i wymyślili wielki polityczny manewr: referendum. Referendum ma dać możliwość obywatelom wypowiedzenia się w trzech kwestiach JOWy, interpretacje podatkowe i finansowanie partii politycznych.
W kwestii JOWów samo TAK niewiele daje, bo już prezydent Komorowski uprzedzał że JOWów tak po prostu od razu ustanowić nie można i dopiero politycy musieliby wskazać jak głos obywateli przełożyć na zasady przeprowadzania wyborów. Żeby było dziwniej i śmieszniej, temat JOWów chętnie chcą podjąć politycy, którzy w zdecydowanej większości sympatykami JOWów nie są. A wszystko przez Kukiza i jego III miejsce w I turze prezydenckich wyborów.
Drugie i trzecie referendalne pytanie postawiono pod pretekstem wyjaśnienia zgłoszonych rzekomo przez wyborców wątpliwości. Oczywiście pytanie te nie mają sensu bo podejście obywateli jest znane, co nie znaczy że odpowiedzi są słuszne. Interpretacja podatkowa powinna być lepiej wyjaśniona, bo można niechcąco ułatwić życie oszustom podatkowym. Natomiast finasowanie partii z budżetu powinno być utrzymane.
Referendum zamiast pogrążyć P.Kukiza i jego ruch, raczej m pomogło. Wyborcy Kukiza zobaczyli, jak bardzo politycy boją się tzw. antysystemowców. On sam poczuł się pomysłem referendum niezwykle dowartościowany, co natychmiast dał odczuć politycznym konkurentom. Na sobotnim spotkaniu ze zwolennikami P.Kukiz nie ukrywał, że tak naprawdę referendum to było dla niego ogromnym zaskoczeniem i prezentem. Dało mu to alibi by zamiast na jesienne wybory by wpierw skupić się na przygotowaniu kampanii referendalnej zamiast na programie gospodarczym.
Kolejny akt w sztuce pt. referendum, dopisał PiS ustami Beaty Szydło. Skoro wszyscy zadają pytania w referendum, to PiS też chce upiec swoją pieczeń. PiS chce zapytać obywateli o obniżenie wieku emerytalnego, naukę 6-latków w szkołach i prywatyzację (rzekomą) Lasów Państwowych. Jak zabawa w referendum, to na całego.
Pytanie PiS o wiek emerytalny to cynizm, populizm i ryzykowanie wizerunkiem kraju. Dwa pozostałe pytanie, mają taki sam sens i powagę jak pytanie o to z jaką prędkością ma płynąć woda w spłuczce. Sprawa 6-latków jest już w zasadzie zamknięta i mało istotna dla większości społeczeństwa. To tylko gest pod adresem małżeństwa Elbanowskich (i ludzi którzy dali im swoje podpisy), które samo przyczyniło się do klęski swojego referendum m.in. politycznymi ambicjami (wydawało im się że zastąpią MEN). Pytanie o Lasy Państwowe to już strawa dla prawicowego elektoratu. Rzekoma prywatyzacja to zwykły wymysł i wykreowane zagrożenie dla wyborców PiS, którzy lubią bronić kraj przed zagranicznymi zagrożeniem i zdrajcami narodu.
Przestaje mi się jednak chcieć śmiać, kiedy sobie pomyślę że granie referendum może się skończyć znaczną frekwencją i ….koniecznością realizacji woli narodu.