Tak, każdy może być prezydentem. Oczywiście pod warunkiem spełnienia wymagań jak wiek czy zebranie 100 tys. podpisów. Przypominam to ‘każdy’, ponieważ dziennikarze mają nieznośną manierę zadawania mniej popularnym kandydatom pytań typu: po co pani/pan kandyduje, skoro i tak pani/pan nie wygra bo ma małe/śladowe poparcie. Pół biedy kiedy pytanie pada pod adresem kandydata ewidentnie egzotycznego (żeby nie powiedzieć gorzej). Ale kiedy dziennikarz zadaje takie pytanie Wandzie Nowickiej, to trąci to już brakiem kultury i brakiem zrozumienia demokracji. Dochodzimy do idiotycznej sytuacji gdy ci sami dziennikarze narzekają na zabetonowanie sceny politycznej przez PO i PiS, ale gdy pojawia się możliwość zmiany, daje się ludziom możliwość wskazania kogoś spoza wielkiej dwójki, to też okazuje się że mamy problem. Tak źle i tak niedobrze.
Wybory na prezydenta nie są zastrzeżone tylko dla Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Być może finał faktycznie rozegra się między nimi, ale odebranie im w I turze kilkunastu % głosów (a może i 20%!) może przyczynić się do finalizacji walki o fotel prezydenta dopiero w II turze. Obaj główni kandydaci będą musieli więc nieco dłużej powalczyć o głosy wyborców, a wyborcy będą mieli szerszy wybór (głownie wyborcy lewicowi).
O tym czy komuś wypada startować w wyborach czy nie, nie mogą decydować medialni komentatorzy.
Nie przeszkadza mi również to, że zapewne wielu z kandydatów o małych (czy niewielkich) szansach, jedynie promuje siebie i swoje środowiska polityczne przed wyborami parlamentarnymi. Mają do tego pełne prawo. Wanda Nowicka, żeby już się już trzymać tego przykładu, nie jest osobą znikąd jak Magdalena Ogórek. Wśród lewicowych kandydatów to może być jedna z ciekawszych propozycji. W.Nowicka występuje w kampanii w barwach Unii Pracy, co pozwoli zapewne przypomnieć Polakom znaną przed laty dobrą lewicową markę na rynku politycznym.