Podsumowanie 100 dni swoich rządów przez panią premier również i u mnie wzbudziło uśmieszek politowania. Rozczarowanie przeżyłem raczej umiarkowane, bo wiele sobie nie obiecywałem. Z doznań, odnotowałem jeszcze zdziwienie.
Cofnijmy się o te 100 dni. Pani premier przejęła rządy po Donaldzie Tusku na rok przed wyborami. Biorąc pod uwagę sytuację polityczną i czas jaki pozostał do wyborów, wiadomo było, że wiele wydarzyć się już nie może. Ewa Kopacz zupełnie niepotrzebnie pozowała od samego początku, w tym i samym expose, na herosa który odciśnie pozytywne piętno na życiu społeczno-gospodarczym. Że zobaczymy inną jakość i tempo prac trzykrotnie większe niż przed jej rządami. Dość mocno podniosła tym poprzeczkę do ocen. Termin 100 dni jest dość symboliczny, niemniej o taki termin poprosiła Ewa Kopacz. Tzn. dokładnie: poprosiła opozycję o cierpliwość i pomoc w tym czasie.
Wystarczyło, by u początku rządów pokornie powiedziała, że przejmuje schedę po D.Tusku i z natury rzeczy większość jej działań dotyczyć będzie rozpoczętych wcześniej projektów. E.Kopacz mogła zadeklarować co chciałaby zainicjować, zacząć z nadzieją kontynuacji po wyborach.
Podsumowanie 100 dni jest nieudaną próbą sprostania wyzwaniu jakie pani premier narzuciła samej sobie. Próbą absolutnie nieudaną. Podsumowanie jest niemal w całości przedstawieniem prac i projektów w trakcie realizacji i sfinalizowanych. Tyle że projektów z czasów Donalda Tuska a nie Ewy Kopacz. Dodatkowo podsumowanie 100 dni jest wyliczeniem co rząd i i jego urzędnicy robili. A jest to wyliczeniem działań, które należą do standardowych obowiązków zawodowych. To trochę tak, jakbym jak napisał dokument w którym sam siebie wychwalam za to, że przychodzę do pracy i wykonuje moje obowiązki.
Podsumowanie nie odbiegało od politycznego standardu. Dajemy, tworzymy, wydamy, zbudujemy, zrobimy…. Każdy coś dostanie, i na nic nie zabraknie bo budżet jest z gumy.
Lekką polityczną prowokacją była informacja o odrzuconej dłoni skierowanej do opozycji. O współpracy nie mogło być mowy i sama premier w to pewnie nie wierzyła. Kaczyński i jego PiS są jacy są. Nie wiem więc po co ten temat pojawił się w exspose jesienią. Może i udało się wtedy na sali sejmowej ośmieszyć J.Kaczyńskiego, ale nawet sympatycy PO odnieśli się do tego apelu z dystansem. Powracanie do tego tematy po 100 dniach, do PRowych sukcesów zaliczyć raczej nie można.
Niemniej pani premier wymierzyła krytykom mocny prztyczek w nos. W podsumowaniu był i akt odwagi, chociaż wymuszony przez życie. Fatalna sytuacja finansowa Kompanii Węglowej (KW). Bo po miło-słodkim podsumowaniu 100 dni, w mediach gruchnęła informacja o programie restrukturyzacyjnym dla KW. Krytycy pani premier zaniemówili, bo program nie dość że ostry, to i przyzwoicie skonstruowany. Program niestety mocno spóźniony.