Jak wielu z nas siadam przed telewizorem i staram się zrozumieć spór na linii minister zdrowia – lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego (PZ). Łatwo nie jest. Z ciekawości spojrzałem na fora pod artykułami o sporze. Ludzie (obywatele), by zająć jakieś stanowisko, imają się pewnych schematów, z których dwa wydają się dominować. Pierwszy ten antyrządowy, czyli że minister wprowadza w błąd bo władza zawsze kłamie i bazuje na antagonizmach. Co ciekawe jednak, chyba bardziej obrywa się lekarzom – bo..? – bo jak wieść gminna niesie, lekarze świetnie zarabiają, a tacy zawsze budzą niechęć z powodu zazdrości. Pozostają jeszcze przyprowadzane naprędce sondaże. Tutaj obrywa się rządowi, chociaż nieufność do stanowiska lekarzy również jest duża.
Tak naprawdę żaden z tych schematów nie jest dobry, bo niewiele nam mówi o przedmiocie sporu i racjach stron. Medialny chaos powiększają tylko media, które dokładają do tego oburzenie obywateli których zdanie na ogół ograniczało się do stwierdzenia typu: ja mam mieć zapewnioną opiekę i tyle.
Postanowiłem pójść krok lub kilka dalej i poczytać o co chodzi w sporze oraz nieco bardziej wsłuchać się w stanowiska stron. Do tego dołożyłem trochę własnych i rodzinnych doświadczeń ze służbą zdrowia. Niestety jakoś mi wyszło, że to raczej PZ przesadziło w obecnym sporze.
Minister zdrowia chwilami zbyt ostro zwracał się do lekarz z PZ, ale ja również odnoszę wrażenie, że lekarze z PZ chyba za bardzo patrzą na własny komfort pracy (odpowiedzialność i wynagrodzenie). Moim zdaniem lekarze, jeżeli są zwolennikami powszechnej (w więc pośrednio lub bezpośrednio publicznej !!) służby zdrowia powinni brać za to na siebie odpowiedzialność. Jeżeli w ich przekonaniu pieniędzy jest za mało, to niech spojrzą prosto w kamery i powiedzą społeczeństwu: trzeba wam podnieść składkę na usługi zdrowotne. Tylko że momentalnie część tegoż społeczeństwa się od nich odwróci i zapyta o ich wynagrodzenia oraz efektywność (w tym trafność diagnoz i skuteczność leczenia!) pacy.
PZ ma pretensje o brak w mediach wiarygodnego przekazu ich stanowiska. Tymczasem od wielu dni raczej trudno nie trafić w tv na lekarza z PZ czy środowisk (w tym lekarskich) sympatyzujących z PZ. Mnie raczej uderza fakt iż protestujący lekarze chętnie moralizują i wchodzą w polityczne polemiki z ministrem zdrowia, natomiast jak ognia unikają podania co jest przedmiotem sporu i nie są zainteresowani merytoryczną rozmową. Skrót przedmiotu sporu dostępny jest z internecie, w tym na stronie PZ.
Generalna idea zmian w działaniu tzw. lekarzy rodzinnych to zwiększenie ich roli w procesie weryfikacji w drodze do niektórych specjalistów, m.in. po to by obniżyć koszty funkcjonowania służby zdrowia (czy raczej powstrzymać ich wzrost tam gdzie nie jest to konieczne). Być może miejscami można mieć wątpliwości, ale może to być sposób na ograniczenie wydatków i niepotrzebnych wizyt u specjalistów. Nie ma co ukrywać, że mamy tu do czynienia ze zwiększeniem odpowiedzialności lekarzy rodzinnych. I nie ma się co na to burzyć. Pieniędzy jest ile jest i kto inny jak nie lekarze mają to robić. Nie jest też żadną tajemnicą, że część lekarzy traktuje NFZ jak wroga i utrudnia jakiekolwiek zmiany w służbie zdrowia, które nakierowane są na poprawę efektywności i powstrzymaniu wzrostu kosztów usług zdrowotnych.
Czy proponowane przez ministra zmiany powodują wzrost kosztów i biurokracji po stronie lekarzy? Być może, ale w końcu każda moja wizyta musi być odnotowana wraz z postawioną diagnozą i zaleceniami. Po drugie bardzo chętnie poznałbym sytuację finansową protestujących lekarzy. Odnoszę wrażenie, że jest wiele racji w słowach ministra, gdy mówi iż lekarze z PZ są z dużym stopniu biznesmanami. Nie widzę niczego zdrożnego by podyskutować o poziomie wynagrodzeń lekarzy w Polsce.
Lekarze powinni poczuć odpowiedzialność za całość systemu i uświadomić sobie że środki na finansowanie usług zdrowotnych są ograniczone. Proszę bardzo, możemy całkowicie sprywatyzować usługi zdrowotne i ich finansowanie. Wtedy z całą pewnością lekarze będą obciążeni zarówno odpowiedzialnością za swoją pracę jak i za kwalifikację pacjentów do dalszego leczenia. …Bo tego zażąda pracodawca i odbiorca usług. Tymczasem w relacjach z NFZ można sobie pobrykać i demonstrować focha.
Najbardziej drażni mnie pozowanie przez lekarzy z PZ na obrońców pacjentów. Są tak z nimi zżyci, że aż utrudniają im zmianę lekarze. Niestety ale to lekarze z PZ używają pacjentów do szantażu i jako argumentu przetargowego. Skoro nie mogą (nie chcą) prowadzić swoich gabinetów, to niech je otworzą i wydadzą dokumenty najbardziej potrzebującym. Po drugie lekarze z PZ są nieuczciwi wobec pacjentów. Skoro PZ, jak twierdzi, od kilku miesięcy spiera się z ministrem zdrowia, to wystarczyło np. na trzy miesiące przez końcem roku wywiesić tabliczkę (lub rozesłać informację pocztą), że z końcem roku najprawdopodobniej zakończą działalność. Wtedy klienci poszukają pomocy gdzie indziej. Dlaczego tej uczciwości zabrało, nie wiemy bo na tego typu pytania lekarze z PZ nie odpowiadają lub wymijająco czy wręcz głupio.
I już na koniec.. W tv pokazują na ogół lekarzy protestujących. A ja chce zobaczyć kogoś z tej większości, która będzie świadczyć usługi w nowym roku. Oni mogą? Nie sądzę, by była to armia zmuszonych przez pracodawców, jak twierdzą lekarze z PZ. Być może po prostu ci lekarze i ich pracodawcy akceptują nowe zasady i kierują się odpowiedzialnością wobec pacjentów.