Zadałem sobie lekturę ‘Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej’ (dalej: Konwencja), by zrozumieć dlaczego stała się jednym z filarów narodowego sporu światopoglądowego. Muszę przyznać, ze trzeba dużo chęci by z Konwencji zrobić sobie problem. I taki też problem nasza pawica i Kościół z Konwencji sobie zrobiły. Być może chodzi o to, że dokument jest ‘unijny’, co nasi konserwatyści bardzo źle znoszą. Odnoszę tez jednak wrażenie, że Konwencja została przyjęta z zawstydzeniem, ponieważ dotyka problemu, który przez Kościół traktowany był po macoszemu, a nawet przemilczany.
Konwencja skupia się na obronie praw kobiet oraz dzieci. Słynny temat „płeć społeczno-kulturowa” poruszony jest dość skromnie, niemniej stanowi istotne uzupełnienie tematyki praw kobiet oraz dzieci i wskazuje część przyczyn społecznej akceptacji gorszego traktowania kobiet w społeczeństwie włącznie z przemocą fizyczną. Konwencja jest swego rodzaju dokumentem kierunkowym, polityką, wskazującą kierunek zmian i sposoby rozwiązania problemu.
Konwencja w naszych realiach nie ma większego znaczenia. Skierowana jest głównie do państw, w których występują różnego typu społeczności, które akceptują przemoc wobec i dzieci. W Polsce zarówno zmiany kulturowe jak i prawne od lat podążają we wskazanym kierunku. Odmienną kwestią pozostaje tempo tych zmian, zasięg i skala. Polecam samodzielną lekturę Konwencji, ponieważ przekaz prawicowy i kościelny z treścią dokumentu niewiele ma wspólnego. A tam gdzie ma, konserwatyści dokonują niebywałych nadinterpretacji.
Nie ma co ukrywać, że w Polsce model rodziny gdzie dominuje mężczyzna jest dość popularny, czy też powszechnie spotykany. Przybiera to różne formy, w rozumieniu uciążliwości dla kobiety, czy – z drugiej strony – wygody dla faceta. W standardowym wydaniu, facet to głowa rodziny, która się nie przemęcza domowymi obowiązkami, stosuje tzw. przemoc ekonomiczną wobec żony/partnerki (czyli po prostu szantaż z racji przynoszenia wyższego często wynagrodzenia). W skrajnych przypadkach dochodzi do tego przemoc fizyczna i upokarzanie.
Konwencja nakłada na państwo obowiązek zapewnienia obrony prawnej kobiet i ich dzieci oraz szeroko rozumianego wsparcia ekonomicznego (finanse i zakwaterowanie) na wypadek problemów z zachowaniem partnera.
Sporo zamieszania wywołuje temat: „płeć społeczno-kulturowa”. Konwencja m.in. w tym upatruje źródeł problemów kobiet (trudno się z tym nie zgodzić) i delikatnie sugeruje zmianę tego poprzez edukację.
Kościół i prawica próbują zarzucać, że Konwencja rozbija rodziną i odbiera prawo do decydowania o wychowaniu dziecka. Obawiam się jednak, ze prawica zauważyła iż Konwencja słusznie zwróciła uwagę na bolesny problem społeczny, dotąd dość lekceważąco traktowany przez Kościół. Do tego dochodzi poczucie zagrożenia w Kościele, że traci rolą rolę jedynego bezkrytycznego arbitra i wyroczni w kwestiach światopoglądowo-społecznych w kraju. Przedstawiciele Kościoła zdają sobie sprawę, ze się po raz kolejny zagapili i ktoś inny sprawniej wziął się za jedną ze społecznych patologii.
Mówiąc bardziej przykładowo: dawno temu czytałem w jednym z periodyków katolickich jak kobieta ma sobie radzić z ‘trudnym’ mężem. Generalnie ma wszystko znosić i starać się wpłynąć na męża by się zmienił. Celem było istnienie rodziny dla zasady. Uczucia kobiety i to co ona przeżywała nie miały większego znaczenia. Tymczasem Konwencja wskazuje iż kobieta ma swoje prawa, w tym prawo do szacunku i bezpieczeństwa. I jeżeli kobieta będzie miała dość życia z tyranem czy alkoholikiem, ma prawo odejść i zatrzasnąć za sobą drzwi.
Co warto podkreślić, Konwencja kobiet do niczego nie zmusza. Jeżeli więc taka czy inna posłanka PiS uważa bicie i poniżanie za tradycje, to nikt temu nie przeszkadza. Jeżeli kobieta chce być dodatkiem do swojego macho, to wolna wola. Jedynie musi uważać by sąsiedzi nie słyszeli krzyków bo ściągną policję. A i wtedy, gdy powie policjantom w drzwiach, że wszystko jest ok. to policjanci zapewne szybko odejdą.
Kończąc ten wątek: Konwencja daje szansę na zmianę swojego losu tym kobietom, które nie akceptują tzw. ‘tradycyjnej roli kobiety’. Szczególnie jeśli do tej roli są zmuszane przez męża lub otoczenie.
Bodaj najwięcej kontrowersji wywołuje pojęcie „płeć społeczno-kulturowa”. Moim zdaniem to celne trafienie, bo to iż – na przykład – kobieta pracuje na tzw. dwa etaty (praca i dom) to efekt przypisanej niemal od wieków roli kobiecie. Warto to sobie uświadomić i wprowadzić w proces edukacyjny dzieci oraz całego społeczeństwa. Od książeczek dla dzieci gdzie tata czyta gazetę a mama gotuje po reklamy dla dorosłych, gdzie kobieta to ‘towar’ do zaliczenia i przedmiot.
Nie chodzi o nachalną naukę i słynne (i zmyślone) zmuszanie do zakładania sukienek. Chodzi o to byśmy sobie uświadomili, że rola gbura, leniucha i twardziela z gazetą w fotelu to nie coś oczywistego, ale niczym nieuzasadniony obyczaj. Po prostu Konwencja zmierza do tego by kobietom i facetom uświadomić, że część kobiecych ról i przypisywanych im cech, nie ma żadnego uzasadnienia poza kulturowym. Tu więc chodzi o świadomość i świadomy wybór kobiet.
Szczerze mówiąc, to Kościół powinien raczej wspierać Konwencję niż ją zwalczać.