Jesteśmy (my, Polska, media itd.) emocjonalnie zaangażowani w konflikt rosyjsko-ukraiński, po stronie Ukrainy. Nasze media obiegła w weekend informacja o zorganizowaniu przez tzw. separatystów, marszu jeńców ukraińskich. Marsz jeńców to pomysł bardzo prymitywny, niezgodny z prawem międzynarodowym (chodzi o traktowanie jeńców), dodatkowo nawiązujących do słynnego przemarszu jeńców niemieckich w czasie II wojny światowej w Moskwie. Separatyści sami sobie wystawili w ten sposób ocenę moralną. Ideologiczne przedsięwzięcie separatystów słusznie spotkało się z międzynarodową krytyką. Sporo było gadania o prawach jeńców itd.
Tylko, że dzień-dwa później w propagandową walkę z wykorzystaniem jeńców dały się wciągnąć polskie media. Tym razem role się odwróciły i zadziałała tzw. moralność Kalego, którą nasze media przyjęły bez większego wahania. Tym razem, pokazano zeznania rosyjskich jeńców, którzy twierdzili iż nie wiedzieli gdzie jadą i dopiero w ogniu walk się zorientowali co się dzieje. Że są traktowani przez własne dowództwo jak mięso armatnie itd. I nikt nie pytał u nas czy wykorzystywanie wizerunku rosyjskich jeńców jest moralne, czy zeznania są rzetelne itd. Takie wykorzystywanie jeńców nam pasowało, bo to byli Rosjanie, a ci są „be” w tym konflikcie.
Tak naprawdę zeznania rosyjskich jeńców i tak niewiele wnoszą. Wiemy już, ze Rosja wspiera separatystów m.in. własnymi siłami zbrojnymi. To ze część żołnierzy rosyjskich uczestniczy w konflikcie niekoniecznie na własne życzenie, również nie jest specjalnym odkryciem. Trudno też powiedzieć na ile te wypowiedzi były szczere, a w jakim stopniu wymuszone przez przesłuchujących lub strachem o swój los.
Jeżeli zeznania Rosjan były szczere, to i tak zostali oni wykorzystani w medialnej wojnie. Nie zazdroszczę im tego co ich spotka po powrocie do domu czy do macierzystej jednostki wojskowej. Podejrzewam, że następni jeńcy rosyjscy mogą stracić ochotę na publicznie okazywaną szczerość.