Od pewnego czasu czytam książkę o socjalizmie. Autor niezwykle ciekawie opisuje jak teoretycy i szeroko pojęci myśliciele doszli do czegoś co nazwano socjalizmem. Już na poziomie powstawania tej idei, pełno w nie było dziur, mylnych ocen i założeń, czy po prostu błędów. Próby realizacji teorii w praktyce (w tym i w Polsce), nie pozostawiały złudzeń.
Jakież było moje zdumienie, gdy w Rzeczpospolitej z poniedziałku (wczorajsza) trafiłem na tekst Piotra Ikonowicza „Demokratura między wyborami”. W pierwszych dwóch zdaniach śmiało zaczyna : „Proponuję socjalizm. Taki ustrój, w którym rządzi społeczeństwo…”
Jako żywo, czytając tekst P.Ikonowicza, miałem wrażenie iż czytam wspomnianą książkę o socjalizmie. Te same teorie, te same błędne diagnozy i te same dziury w teorii i brak odpowiedzi na rodzące się pytania. Historia ma się powtórzyć? Tylko po co. W końcu czegoś powinniśmy się nauczyć prawda? W pierwszym odruchu zastanawiałem się po co Rzeczpospolita pozwala na propagowanie socjalizmu? No ale niech będzie, w końcu mamy demokrację i wolność prezentacji i wymiany myśli.
P.Ikonowicz by uciec przed zarzutem propozycji powrotu do socjalizmu jaki mieliśmy okazje poznać na własnym przykładzie, kieruje uwagę czytelnika na rzekomą wadę demokracji jaką jest nierespektowanie woli ludu. Niestety popełnia przy tym ten sam błąd jaki robili teoretycy sprzed kilkudziesięciu, stu kilkudziesięciu i więcej lat. Na dodatek zaznacza, że socjalizm po wojnie to wypaczenia.
Diagnoza P.Ikonowicza jest prosta. Partie obiecują w wyborach co się da, by zdobyć władzę, Potem nie liczą się z ludźmi i ich oczekiwaniami. Władza odrzuca referenda. Aktualny system został narzucony nam po 89 roku. Przejawy władzy bezpośredniej (referenda) są odrzucane. I podobno większość społeczeństwa chce zmiany. Nie zabrakło rytualnych zdań o obcym kapitale, któremu podobno się wysługujemy i o oligarchach. Bez tego nie jest się socjalistą.
A propozycje? Jak przystało na teoretyka socjalizmu, tekst to banalna i łatwa do podważenia krytyka stanu obecnego, notabene oparta na wykrzywianiu rzeczywistości i manipulacji. Propozycji żadnych. Jedynie w stylu, że jakoś powinno być inaczej. Żadnych konkretów. Jakieś ogólne gadanie o władzy ludu. Kto to jest lud, kto go reprezentuje, jak się wybiera jego przedstawicieli tego się nie dowiadujemy. Podobnie z artykułu nie dowiemy się co w sytuacji gdy lud udaje, że nie widzi problemów ekonomiczno-społecznych lub gdy lud ma różne, czy nawet przeciwne zdanie. Teoretycy socjalizmu sprzed lat też się tym nie przejmowali.
Wg P.Ikonowicza władza (prezydent, premier, sejm, senat itd.) wydaje się być jakimś bytem nie-wiadomo-skąd. Warto więc przypomnieć, że władzę wybierają obywatele. Ponieważ obywatele mają różne poglądy itd., więc trzeba do jej wyboru użyć demokracji czyli wyborów. Na wybory chodzi ok. połowa obywateli (parlamentarne). Druga połowa albo nie rozumie czym jest demokracja, albo jest leniwa, lub po prostu żadna z partii jej nie odpowiada. Ni mniej ni więcej, ale wychodzi że to lud utrzymuje przy życiu taką a nie inną demokrację. Skoro ludzie po raz kolejny powołują do władzy te same partie i głównego oponenta (PiS), to znaczy że ludziom to odpowiada. Powstaje więc pytanie w imieniu jakiego ludu P.Ikonowicz się wypowiada.
Nikt nam ustroju nie narzucał. Mamy z własnej woli gospodarkę wolnorynkową z elementami socjalnymi i redystrybucją ustaloną przez państwo a nie oligarchów. Skoro każde kolejne wybory to potwierdzają, to nie rozumiem o co chodzi P.Ikonowiczowi. Socjaliści i komuniści, tez uważali że lud się myli. Mało tego. Partie i politycy o poglądach P.Ikonowicza lub podobnych jakoś nie mogą zdobyć większości w wyborach. P.Ikonowicz też już nie gości w wielkiej polityce, i to – obawiam się – właśnie z woli ludu.
Podawanie jako przykład niedobrej władzy, odrzucanie referendów, to czysty populizm. Pomysłodawcy odrzucanych referendów sami je ośmieszają. Pomysły na referendalne dot. odrzucenia reform emerytalnych (m.in. wydłużenie wielu) to nieliczenie się z rzeczywistością i oszukiwanie ludzi. Państwo Elbanowscy natomiast sami ośmieszyli referendum, ładując w nie kilka nieracjonalnych postulatów i wdając się w spór na zasadzie sztuki dla sztuki. To raczej pytane o moralną uczciwość Elbanowskich względem sygnatariuszy ich pomysłów.