Niedawno w jednym z wywiadów Kazik Staszewski upublicznił informację o swoim ojcu. Jego ojciec krótko (ok. jednego roku) współpracował z UB na początku lat 90-tych. Więcej o tym, zainteresowani będą mogli się dowiedzieć z książki jaką K.Staszewski wydaje w maju o swoim ojcu. Przejrzałem część wywiadów z K.Staszewskim, których fragmenty dostępne są internecie.
Temat mnie zainteresował nie tyle z powodu przyczyn dla których ojciec K.Staszewskiego podjął się współpracy, co od strony rozliczenia dziecka (dzisiaj dojrzałego człowieka) z jednym z rodziców. Czy raczej rozliczenia się z części swojego dzieciństwa i młodości. Pewnie każdy z nas to przeżywał lub przeżyje, w zależności od tego w jakim jest wieku. Tego typu refleksje mało komu są obce, bo niejednokrotnie trudno od nich uciec. Dla K.Staszewskiego to spojrzenia za siebie na swojego ojca jest tym bardziej trudne, że – jak wspomina – ojciec odbiegał od ideału i na dodatek współpracował z UB. Ten ostatnich grzech mocno wpisuje się w obecny trend rozliczania się z PRLowską przeszłością.
Wyznania K.Staszewskiego są różnie oceniane, ale ja proponowałbym podejść do tego z szacunkiem. Proponuje też nie traktować tego w kategoriach celebryckiego obnażania się w mediach dla przyciągnięcia uwagi. K.Staszewski do wizerunku celebryty raczej nie pasuje, a upubliczniana historia też nie przeniesie się na sprzedaż płyt czy popularność.
Postrzeganie przez nas rodziców, to nie tylko wspomnienia z dzieciństwa. To proces powolny i ewolucyjny, w którym fakty pozostają bez zmian, ale modyfikacji ulega nasz aparat emocjonalno-analityczny oraz osobista (względem siebie) odwaga. W efekcie często nasza ocena rodziców ulega modyfikacji. Idealizowanie i bezkrytyczny podziw, ustępuje częściowo miejsca krytyce lub po prostu są mniejsze niż przed laty. K.Staszewski też staje przed tym wyzwaniem, które jest chyba znacznie trudniejsze w jego przypadku i dzieli się tym z nami.
Gdy jesteśmy dziećmi, dla większości z nas rodzice są kimś idealnym. To uosobienie opieki, miłości i mądrości. Wskazują co jest dobre a co złe, a my – dzieci – przyjmujemy to niemal bezkrytycznie. Z biegiem dorastania i dojrzewania, to ustępuje. Aż pewnego dnia, kiedy jesteśmy dorośli i wyposażeni w znaczną już dawkę wiedzy i życiowego doświadczenia, dochodzimy do wniosku, że nasi rodzice może nie byli idealnie, może popełniali małe lub duże błędy lub grzechy. Ich poglądy na świat, gospodarkę czy polityczne, zdają się być archaiczne. W tym momencie różnie reagujemy. Niektórzy bronią się przed myślą, że rodzice to niekoniecznie idealne stworzenia, inni – przyjmują to bez większych oporów.
Nie potrafię precyzyjnie ocenić co motywowało K.Staszewskim. Być może dlatego, że nie przeczytałem wszystkich jego wywiadów na ten temat. Wydaje się jednak, że K.Staszewski przechodzi podobny proces jak wyżej opisany i chce się z nami podzielić refleksjami na ten temat.
Jest w jego wypowiedziach odwaga ale i mieszanina ostrożności z obawą o dojście do zbyt ostrych czy ostatecznych ocen. W swoich refleksjach i ocenach dotyczących ojca, daje sobie jeszcze czas i mimo odważnych ocen, pozostawia sobie prawo do ich ostrożnego formułowania. Można to różnie oceniać. Jako brak odwagi lub ogromną dojrzałość, która właśnie przejawia się w ostrożności przed stawianiem szczególnie krytycznych uwag.
K.Staszewski przyznał w wywiadach, że jego ojciec krótko współpracował z UB. Formalnie nie chce tego usprawiedliwiać i bagatelizować, ale stara się zrozumieć człowieka który przeżył wojnę i obóz koncentracyjny, by w końcu – przynajmniej na krótko – uwierzyć w nową socjalistyczną Polskę. Słusznie stwierdza K.Staszewski, że trudno mu jednoznacznie ocenić ojca i być może nie ma nawet takiego prawa. Bo jak ocenić człowieka, które współpracował z UB ok. 60 lat temu w realiach i z motywacji trudnych przez nas do zrozumienia. Podkreślić jednak trzeba, że Staszewski nie broni ojca w stylu „takie to były czasy i nie on jeden tak robił”.
Nie wykluczam, że w niewielkim stopniu do spowiedzi o ojcu mogła go zachęcić (zmusić) atmosfera rozliczeniowa w niektórych kręgach. Staszewski wie, że wystarczyłaby tylko jedna piosenka przedstawiająca PiS czy jej lidera w złym świetle, by „niezależni” dziennikarze zajrzeli w jego przeszłość i powykręcali ją na wszystkie sposoby, jak to miał miejsce w niektórych przypadkach głośnych niedawno „resortowych” dzieci. Kiedy rozeszła się wieść, że Staszewski rozlicza się ojcem, szybko dali o sobie znać „życzliwi” z IPNu. Okazało się, że IPN był dobrze zorientowany w zawartości teczki ojca Staszewskiego, o czym go zresztą poinformował.