Nadszedł już czas by poskromić imperialne rosyjskie zapędy i pokazać naszą tajną broń. Niech prezydent Rosji zacznie się bać. Ta tajna broń to żadne tam naszpikowane elektroniką samoloty czy rakiety. Żadne tam dziesiątki tysięcy gotowych na wszystko żołnierzy. Nasza tajna broń to dziennikarze z ich ogromnym oburzeniem i krytyką. I nie chodzi mi wcale o dziennikarzy prawicowych. Z armat krytyki i oburzenia strzelają na wszystkie strony tak znane postacie jak Monika Olejnik, Tomasz Lis i szereg innych. Przy okazji rozmów z politykami dają wyraz rozczarowaniu brakiem stanowczej reakcji UE i całego tzw. zachodniego świat, który nie potrafi zatrzymać ekspansji ukraińskiej Rosjan, którzy łamią wszelkie międzynarodowe zasady. Przepytywani w studiach politycy, różnej maści doradcy i eksperci kręcą się i wiją, będąc przygniatani słowami oburzenia i nawoływania do „zrobienia czegoś”. W ich (dziennikarzy) zarzutach i pytaniach, zachodni świat pogrążony w luksusie i letargu, nie wie co ma zrobić Putinowi. Jest bezradny i zlękniony. Obrywa się i USA.
Oburzenie wspomnianych dziennikarzy jest tak duże, że aż się boję by w emocjonalnym uniesieniu nie chwycili za broń i nie wyjechali na Ukrainę odbijać jej wschodnią część i wyzwalać Krym. Może ktoś zabrał im paszporty, a może zamknął drzwi w redakcjach.
Ta banalna i uteatralniona poza głosu sumienia brzmi cokolwiek mało poważnie, by nie rzec: wątpliwie. Na szczęście na Ukrainę nasi bojowo nastawieni dziennikarze nie wyjadą i wcale nie dlatego by im ktoś to utrudniał.
A teraz już bez kpin i na chłodno..
Owszem, też bym chciał by zachodni świat reagował odpowiednio dokuczliwymi sankcjami i w tempie narzucanym przez Putina. Zapewne dałoby się utrzymać Krym przy Ukrainie i zniechęcić tzw. separatystów do destabilizacji wschodniej Ukrainy. Tylko że musiałyby to być natychmiastowe potężne sankcje gospodarcze i militarne demonstracje NATO. Niestety (to żart), ale na nasze szczęście na tzw. świat zachodni składają się państwa demokratyczne, gdzie politycy muszą się liczyć z opinią społeczną i przedsiębiorcami. Musimy się też oswoić z faktem, ze UE czy NATO i wszelkie inne międzynarodowe organizacje długo wypracowują politykę w sytuacjach kryzysowych. Jedyna na co stać zachodni świat, to mozolne wypracowywanie polityki odwetu polityczno-gospodarczego i jej konsekwencja w dłuższym terminie. Innej broni nie mamy. Nikt nie będzie się angażował militarnie w obronie Ukrainy, ponieważ nie jest to kraj NATO oraz nie mają tam miejsca na tyle tragiczne wydarzenia by wymagało to interwencji międzynarodowej. Liczę się również z tym, że zachodni świat będzie się musiał wkrótce przyznać przed opinią publiczną do porażki w starciu z Rosją, czyli dużym krajem rządzonym – za akceptacją niemałej części społeczeństwa – w sposób dyktatorski.
Daleki byłbym jednak od popadania w pesymizm. Rosja jest od zachodnie świata, w tym krajów EU, gospodarczo słabsza, a nawet ekonomicznie uzależniona. Obecna polityka Rosjan wobec Ukrainy obliczona jest na szybkie ruchy w krótkim terminie, tak by UE nie zdążyła wypracować nowej polityki wobec Rosji i by poniechała przedłużania ewentualnego embarga wobec Rosji w takiej czy innej dziedzinie.
Można utyskiwać, że europejscy przedsiębiorcy i bogate społeczeństwa nie chcą gospodarczej wojny. A my chcemy? Nie zauważyłem by T.Lis czy M.Olejnik zapraszali masowo do swoich audycji polskich producentów jabłek czy wieprzowiny, którzy już odczuwają lub wkrótce odczują skutki ekonomicznej wojny UE z Rosją. Mam wrażenie że tak samo się boją polskiego przedsiębiorcy, jak Angela Merkel swoich. Czym że więc, te „głosy sumienia” się różnią od wykpiwanych przez nich polityków zachodniego świata.
Nie potrafię też zrozumieć co dokładnie ma zachodni świat zrobić. Jeżeli mają to być sankcje, to jakie i jak wypracować dla nich konsensus. Jak przekonać Portugalczyków, Duńczyków lub Włochów, że warto iść na ekonomiczną wojnę z Rosją. Ci ludzie mają prawo powiedzieć, że dla nich ukraiński konflikt jest tak samo odległy jak dla T.Lisa czy M.Olejnik wojny na sąsiednim kontynencie.
Być może bojowo nastawionym dziennikarzom łatwo się zachęca do ekonomicznej wojny, bo ich ona nie będzie dotyczyć. Ich miejsce pracy i codzienne życie nie zależy od takiego czy innego embarga i rosyjskiej odpowiedzi.
Tak szczerze mówiąc, to w kwestii paliw przynajmniej większość (o ile nie wszyscy) bojowo nastawieni dziennikarze bardziej się przyczyniają do energetycznego uzależnienia od Rosjan niż przeciętny obywatel. Ja nie opalam mieszkania gazem i jeżdżę samochodem z silnikiem 1,2 litra. Proponuję więc, by T.Lis czy M.Olejnik oraz inne gwiazdy TVNu przenieśli się do mieszkań o metrażu 40-65 m kw oraz przeszli na samochody z silnikami poniżej 1,4 litra. Dodatkowo proponowałbym zaprzestać latania samolotem, bo to zmniejszy uzależnienie Europy od rosyjskiej ropy. Itd.
Niestety jest też i inny problem. Zróżnicowana postawa samych Ukraińców. T.Lis kpi w Newsweeku, że świat ze strachu zaakceptował aneksję Krymu. Niestety świat też jednak zauważa, że sami Ukraińcy nie mieli ochoty bronić Krymu, a do tego część ich wojska przeszła na stronę Rosjan. Odbijanie poszczególnych miast z rąk separatystów też idzie niepokojąco jak po grudzie. Nie można nawet wysłać żołnierzy przy wsparciu transporterów, bo nadspodziewanie łatwo dostają się one w ręce separatystów.
Po prostu proponowałbym mniej dziennikarskiej zadęcia.